Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2012
Dystans całkowity: | 230.04 km (w terenie 19.00 km; 8.26%) |
Czas w ruchu: | 05:54 |
Średnia prędkość: | 20.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.50 km/h |
Suma podjazdów: | 632 m |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 32.86 km i 5h 54m |
Więcej statystyk |
Cmentarz w Sycowie
Środa, 31 października 2012
Jeśli chodzi o poprzedni weekend to działo się na prawdę dużo i muszę to odnotować. W czwartek byłem świadkiem śmiesznej "sytuacji" w H&M, wieczorem nastała konkretna domówka koło TGV, a o godzinie 0:07 poszedłem na przedpremierowy pokaz SKYFALL. To nic że w organizmie miałem już 0,5 l wódki. Końcówkę filmu zdecydowanie przespałem, a więc nieuniknione było pójście na Bonda jeszcze raz. Jednak wtedy nieuniknione było targanie do domu z buta o 3:30 w nocy :P W piątek miałem dzień wyrwany z kontekstu, a więc nie ma co wspominać. W sobotę natomiast mieliśmy atak zimy we Wrocławiu. Spadł pierwszy śnieg tej jesieni 27 października, czyli 1 miesiąc wcześniej niż bywa to normalnie :) Rok temu w Sycowie była także swego rodzaju anomalia, bo pierwsze płatki białego puchu spadły dopiero 10 grudnia czy jakoś tak. Jednak w tą feralną sobotę trzeba było iść pokopać w piłkę na turnieju. Tego błota i tej kopaniny nie zapomnę :D Wieczorem nowym prezesem PZPN został Romanista Zibi Boniek, a więc to też trzeba zaznaczyć. A już całkiem wieczorem poszedłem drugi raz na nowego Bonda i tym razem obejrzałem już film w pełnym skupieniu. Rzeczywiście chyba jeden z 5 najlepszych filmów w serii o Tajnym Agencie. Jak dla mnie 8/10. W niedzielę już cudów nie było tyle że Śląsk przegrał z kretami w Derbach. Ale najważniejsze jest to że Depeche Mode potwierdzili swoją nową trasę koncertową i w lipcu 2013 roku zagrają w Warszawie. Nie ma co, to był ciekawy weekend.
Premiera 23. Bonda - rewelacyjny Craig i jeszcze lepszy Bardem

"Pierwsze 10 minut w Stambule to popis mistrzowski" - zgadzam się.



Boniek nowym prezesem PZPN

Depeche Mode zagrają w Warszawie!

------------------------------------------------------------
31 PAŹDZIERNIK
A we wtorek wróciłem do Sycowa na "święta". Podjechałem do miasta na chwilę, ale potem wróciłem się do domu po rękawiczki i pieniądze po czym popędziłem na cmentarz zapalić znicz tu i ówdzie. Jechałem na maminej holenderce z dopuszczalnie maksymalnym flakiem :P Ot takie pożegnanie października.


A filmik wrzucam żeby nie było tak nostalgicznie :)
Premiera 23. Bonda - rewelacyjny Craig i jeszcze lepszy Bardem

"Pierwsze 10 minut w Stambule to popis mistrzowski" - zgadzam się.


Sobotnia śnieżyca© pape93

27 października - kto by się spodziewał...© pape93
Boniek nowym prezesem PZPN

Depeche Mode zagrają w Warszawie!

------------------------------------------------------------
31 PAŹDZIERNIK
A we wtorek wróciłem do Sycowa na "święta". Podjechałem do miasta na chwilę, ale potem wróciłem się do domu po rękawiczki i pieniądze po czym popędziłem na cmentarz zapalić znicz tu i ówdzie. Jechałem na maminej holenderce z dopuszczalnie maksymalnym flakiem :P Ot takie pożegnanie października.

Prawdziwy znicz© pape93

Sycowska nekropolia© pape93
A filmik wrzucam żeby nie było tak nostalgicznie :)
Dane wycieczki:
Km: | 5.10 | Km teren: | 1.30 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 5.0 | Podjazdy: | m | Rower: |
Na uczelnię i po bilet na SKYFALL'a
Poniedziałek, 22 października 2012
Po wczorajszym harataniu gały oraz nocnym seansie Casino Royale w poniedziałkowy poranek nie miałem siły wstać. Odpuściłem pierwsze wykłady i na uczelnię pojechałem dopiero popołudniu. Zdecydowałem się na Kellysa, bo na dworze mimo gęstej mgły było nawet znośnie ciepło. Z Nowego Dworu wystartowałem 3 minuty przed autobusem 149. Mimo iż jechałem bardzo przeciętnym tempem to na Grunwaldzkim zjawiłem się równo z nim. To mi dało do myślenia, bo teraz nie wiem czy kupować nowy bilet miesięczny, skoro spokojnym tempem i to na Kellysie jadę na równi z autobusem :P
Po dwóch godzinach wykładów o godzinie 18 musiałem wracać do domu. Po drodze miałem do odebrania w Heliosie bilet na nowy film o przygodach Jamesa Bonda. Premiera w Polsce jest 26 października czyli w nocy z czwartku na piątek o godzinie... 0:07 :) Ja w każdym bądź razie nie mogę się już doczekać. Na razie recenzje zbiera świetne, a ocenię sam dopiero za 3 dni.
PS. Jutro we Wrocławiu również ma być mgła jak cholera. Normalnie drugi Londyn...


Po dwóch godzinach wykładów o godzinie 18 musiałem wracać do domu. Po drodze miałem do odebrania w Heliosie bilet na nowy film o przygodach Jamesa Bonda. Premiera w Polsce jest 26 października czyli w nocy z czwartku na piątek o godzinie... 0:07 :) Ja w każdym bądź razie nie mogę się już doczekać. Na razie recenzje zbiera świetne, a ocenię sam dopiero za 3 dni.
PS. Jutro we Wrocławiu również ma być mgła jak cholera. Normalnie drugi Londyn...

Prawdziwa jesień we Wrocławiu© pape93

Bilet na SKYFALL'a już jest!© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 18.28 | Km teren: | 2.50 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 10.5 | Podjazdy: | 15m | Rower: | Kellys i przyjaciele |
Ostre haratanie gały
Niedziela, 21 października 2012
W Niedzielę również pojechałem na Pilczyce pograć w piłkę. Tym razem dołączył do mnie Michał. Graliśmy 2,5 h z czego aż 1,5 h meczu z przypadkowo spotkanymi ludźmi. Daliśmy sobie ostro w palnik :P
Dane wycieczki:
Km: | 5.24 | Km teren: | 0.40 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 19.0 | Podjazdy: | 10m | Rower: | Giant |
Pilczyce
Sobota, 20 października 2012
Dzisiaj nie zdecydowałem się jakoś na wyjazd rowerem, ale widząc piękną pogodę za oknem ruszyłem popołudniu na boisko. Najpierw poszedłem pokopać na Nowy Dwór, ale po godzinie kopania wróciłem się do mieszkania po rower i podjechałem na Stadion Parasolu Wrocław. Na Pilczycach ludzi było aż za dużo do grania. Po jakimś czasie udało mi się wkomponować w jeden skład i pograłem kilkadziesiąt minut. Formy jeszcze nie mam, ale już jest zdecydowanie lepiej niż tydzień temu :P
Dane wycieczki:
Km: | 6.22 | Km teren: | 0.40 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 23.0 | Podjazdy: | 12m | Rower: | Kellys i przyjaciele |
Prawo jazdy i dentysta - ostatnie ciepłe dni?
Piątek, 19 października 2012
Dzisiaj piątek. O godzinie 9 rano byłem umówiony na Tarnogaju w ramach kursu prawa jazdy. Z Nowego Dworu wyjechałem Kellysem dopiero o 8:31. Na miejscu byłem po 31 minutach, więc teoretycznie szybciej od autobusu :) Po 2 godzinach jeżdżenia Renault Clio znowu przesiadłem się na Kellysa i wypadało wrócić do domu tą samą drogą. Szybko się przebrałem i ruszyłem do dentysty na Kuźniki. Tam byłem o 12:05, ale musiałem poczekać 40 minut :/ Dzisiaj obyło się bez łatania zębów, więc zadowolony wróciłem do domu na obiad. Na dziś wystarczy...
A tutaj wklejam jeden z filmików, który powstał po farsie na Narodowym kilka dni temu. Tak żebym pamiętał, bo bekę miałem niemałą wtedy :D
A tutaj wklejam jeden z filmików, który powstał po farsie na Narodowym kilka dni temu. Tak żebym pamiętał, bo bekę miałem niemałą wtedy :D
Dane wycieczki:
Km: | 25.71 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0 | Podjazdy: | 25m | Rower: | Kellys i przyjaciele |
Feralny powrót na siodło
Czwartek, 18 października 2012
Ostatnio zrobiło się na dworze znacznie cieplej, więc postanowiłem w czwartek z rana pojechać na uczelnię rowerem. Żeby zdążyć na 8:15 muszę wsiąść w autobus o 7:16 lub 7:23. Kellysem wypuściłem się dopiero o 7:38, a na Grunwaldzkim byłem o 8:08 czyli idealnie. Gdyby nie fakt że zgrzałem się okrutnie podczas jazdy to nawet opłacało się jechać, bo na miejscu byłem po 30 minutach, a nie 45-50 tak jak to zwykle bywa autobusem stojącym w korkach.
Zajęcia skończyłem o 11:45 i zaczął się dla mnie weekend. Teraz musiałem dojechać na godzinę 13:00 na Tarnogaj. Wcześniej jednak skoczyłem na pierogi z mięsem do ulubionego baru. Czasu miałem już mało, więc musiałem się pospieszyć. Na Kołłątaja wjechałem na chodnik rowerem, a za rogiem stali dwaj policjanci i już nie miałem jak się wybronić. Wjechałem im dosłownie pod nogi. Niestety nie uniknąłem mandatu w postaci 50 zł :P Akcja "Bezpieczny chodnik - reaktywacja" chciałoby się powiedzieć. Na pocieszenie za 5 minut jeden koleś przebiegł na mrugającym zielonym świetle , ale gdy był w połowie to zapaliło się czerwone i dostał 100 zł :D Młody, szczerbaty chłystek z policji wypisał mi mandat i pojechałem dalej, a czasu miałem jeszcze mniej. To się kiedyś musiało tak skończyć, ale jakbym miał stawać na każdym czerwonym świetle, jechać zgodnie z przepisami przez cały czas to jazda rowerem po Wrocławiu zajęłaby mi 2 razy więcej czasu. Na drugi raz trzeba będzie jechać "kanałami" i tyle ;)
Na Prawo Jazdy na szczęście się nie spóźniłem i po godzince jazdy byłem wolny. Teraz musiałem dostać się do domu, a więc wybrałem wariant Grabiszyński. Po drodze zahaczyłem o Sky Towera i przypomniało mi się że lada chwila muszę kupować bilet do kina na nowego Bonda. Do domu dotarłem po 40 minutach. Zjadłem drugi obiad i przed 18 ruszyłem ponownie na Plac Grunwaldzki, ale bardziej w celach rozrywkowych :) Po drodze na ulicy Legnickiej widziałem skutki śmiertelnego wypadku. Zginął 70-letni mężczyzna jadący ścieżką rowerową :/ Na Grunwaldzkim byłem z małym poślizgiem, a potem poszliśmy z kolegami na fontannę wypić co nieco. Stamtąd wróciliśmy na pieszo pod Pasaż i każdy poszedł w swoją stronę. Ja wracając rowerem do domu przed 22 wieczorem zahaczyłem jeszcze o Wyspę Słodową, ale za dużo ludzi żeby kogoś znaleźć. I tak w czwartek zrobiłem na Kellysie po Wrocławiu niemal 50 km. Kto by pomyślał :P



Zajęcia skończyłem o 11:45 i zaczął się dla mnie weekend. Teraz musiałem dojechać na godzinę 13:00 na Tarnogaj. Wcześniej jednak skoczyłem na pierogi z mięsem do ulubionego baru. Czasu miałem już mało, więc musiałem się pospieszyć. Na Kołłątaja wjechałem na chodnik rowerem, a za rogiem stali dwaj policjanci i już nie miałem jak się wybronić. Wjechałem im dosłownie pod nogi. Niestety nie uniknąłem mandatu w postaci 50 zł :P Akcja "Bezpieczny chodnik - reaktywacja" chciałoby się powiedzieć. Na pocieszenie za 5 minut jeden koleś przebiegł na mrugającym zielonym świetle , ale gdy był w połowie to zapaliło się czerwone i dostał 100 zł :D Młody, szczerbaty chłystek z policji wypisał mi mandat i pojechałem dalej, a czasu miałem jeszcze mniej. To się kiedyś musiało tak skończyć, ale jakbym miał stawać na każdym czerwonym świetle, jechać zgodnie z przepisami przez cały czas to jazda rowerem po Wrocławiu zajęłaby mi 2 razy więcej czasu. Na drugi raz trzeba będzie jechać "kanałami" i tyle ;)
Na Prawo Jazdy na szczęście się nie spóźniłem i po godzince jazdy byłem wolny. Teraz musiałem dostać się do domu, a więc wybrałem wariant Grabiszyński. Po drodze zahaczyłem o Sky Towera i przypomniało mi się że lada chwila muszę kupować bilet do kina na nowego Bonda. Do domu dotarłem po 40 minutach. Zjadłem drugi obiad i przed 18 ruszyłem ponownie na Plac Grunwaldzki, ale bardziej w celach rozrywkowych :) Po drodze na ulicy Legnickiej widziałem skutki śmiertelnego wypadku. Zginął 70-letni mężczyzna jadący ścieżką rowerową :/ Na Grunwaldzkim byłem z małym poślizgiem, a potem poszliśmy z kolegami na fontannę wypić co nieco. Stamtąd wróciliśmy na pieszo pod Pasaż i każdy poszedł w swoją stronę. Ja wracając rowerem do domu przed 22 wieczorem zahaczyłem jeszcze o Wyspę Słodową, ale za dużo ludzi żeby kogoś znaleźć. I tak w czwartek zrobiłem na Kellysie po Wrocławiu niemal 50 km. Kto by pomyślał :P

Wrocławskie bydle© pape93

Czekałem na to całe 4 lata !!!© pape93

Śmiertelny wypadek na Legnickiej© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 49.32 | Km teren: | 4.20 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 21.0 | Podjazdy: | 40m | Rower: | Kellys i przyjaciele |
Nowa Ruda - Strzelin
Sobota, 6 października 2012
Pierwszy tydzień na studiach za mną. Na razie źle nie jest, bo kto narzeka na 3,5 dniowy weekend :) Z każdym kolejnym dniem spotykam coraz więcej osób z Sycowa. Najlepsze było z Nynkiem w kiblu ;) Na sobotę miałem natomiast zaplanowaną już wycieczkę rowerową. Cel był prosty i wyrazisty: Zaliczyć 11 gmin na trasie Nowa Ruda - Strzelin, robiąc przy tym jak najmniej kilometrów (z tym że >100), odwiedzić jak najwięcej miast i zobaczyć przy tym jak najwięcej ciekawych obiektów.
Pociąg do Wałbrzycha odjeżdżał z Dworca Zachodniego we Wrocławiu już o 6:50. W takim razie musiałem wstać już o 6 rano żeby spokojnie się spakować i zjeść śniadanie. W Wałbrzychu byłem o 8:41, a Pani konduktorka bilet skasowała mi dopiero w Świebodzicach! Musiałem zapłacić, ale tylko marne 15 zł z racji zniżki 51 % związanej ze studiowaniem :) To mi się podoba. Po 20 minutach oczekiwania przesiadłem się do szynobusu jadącego do Kłodzka piękną trasą kolejową. Ja jednak wysiadłem w połowie drogi, a mianowicie Nowej Rudzie, gdzie o 10 rano rozpocząłem sobotnią wycieczkę.
Przejechałem miasto, w którym byłem już z rodzicami w 2007 roku i popędziłem w kierunku Tłumaczowa czyli granicy polsko-czeskiej. 4 km przed granicą odbiłem jednak w lewo zaliczając tym samym gminę Radków. W Ścinawce Średniej rozebrałem się z nadmiaru odzieży i przegapiwszy skręt na Bożków musiałem przedrzeć się przez polną drogę. Z ubłoconym rowerem wyjechałem pod ładnym pałacem w Bożkowie. Później czekała mnie zawiła i pagórkowata droga przez wioski do miejscowości Bardo. Słońce wyszło zza chmur, robiło się coraz cieplej, wiatr hulał mi mocno po plecach tak że musiałem hamować na zakrętach żeby się w nich zmieścić. W Bardzie chwilę odpocząłem, zrobiłem zdjęcie charakterystycznemu punktowi tego miasteczka i popędziłem krajową "8" na Ząbkowice Śląskie. Jechało się dobrze, bo tam skończyły się już momentalnie góry, ale wiatr w plecy cały czas dmuchał i jechało się leciutko. Jednak chcąc zaliczyć gminę Stoszowice musiałem puścić się 3,5 km odcinkiem po wiatr. I to był najgorszy sobotni moment. 13 km/h po płaskiej drodze to był max :D Jednak udało mi się tam dojechać, a wracając przez Olbrachcice zauważyłem, że w Polsce są takie wsie, gdzie w XXI wieku nie ma jeszcze asfaltu!
Stamtąd do Ząbkowic miałem już rzut kamieniem. W Ząbkowicach Śląskich też już kiedyś byłem, więc znałem Rynek. Podjechałem jeszcze tylko pod Krzywą Wieżę i po zjedzeniu banana ze snickersem jechałem dalej. Kolejnym przystankiem na mojej trasie była Piława Górna. Na początek jechałem jednak wiochami żeby zaliczyć gminę Ciepłowody. Po kilkunastu km wróciłem na "ósemkę" i już na pierwszym zjeździe przy silnym wietrze w plecy pokusiłem się o prędkość 65,5 km/h, a więc nie byle jaką. Później było już gorzej, bo do Piławy miałem pod górkę i z bocznym wiatrem. Zajrzałem tylko na PKP i wracałem w kierunku Niemczy. Musiałem znowu zrobić kilka km po kostce i piachu, przejeżdżając przez kopalnię w Kośminie. W Niemczy zrobiłem sobie za to przerwę na mały posiłek. Zjadłem co nieco i wypiłem coca-colę. Problem jednak był taki że pociągi ze Strzelina odjeżdżały o 17:21 albo o 19:57. Chcąc zdążyć na ten pierwszy musiałem za przeproszeniem "wziąć dupę w troki" i ostatnie 23 km jechałem tempem 30-35 km/h! Tak bardzo zależało mi żeby zdążyć na wcześniejszy pociąg, że nie zważałem na zmęczenie i gnałem ile sił w nogach. I co? Zdążyłem! Na peronie Dworca Kolejowego w Strzelinie byłem 1 minutę przed planowym odjazdem. Ale to by było za piękne. Już na miejscu dowiaduję się że pociąg jest opóźniony o 20 minut. Myślę sobie: No ok, odpocznę sobie i akurat wrócę do Wrocka. Po kilku chwilach komunikat się zmienia. Pociąg zwiększył opóźnienie do 90 minut! No niech to diabli! Pojechałem zatem na Rynek strzeliński, bo de facto nigdy tam nie byłem. I spodobało mi się. Rynek brzydki, ale historia ciekawa. Na Rynku stoi aktualnie jedynie wieża ratuszowa, którą władze miasta odbudowały przed dwoma laty. A wokół tylko bloki i dosłownie żadnej ładnej kamienicy. Gdy już powoli kierowałem się z powrotem na Dworzec zacząłem rozmowę z jednym Panem. Co prawda "wyżulił" ode mnie 2 zł na browara, ale przez 15 minut ciekawie opowiedział mi całą historię miasta w pigułce. Za Niemca Strzelin miał się dobrze. Rynek był piękny, ale gdy Niemcy zobaczyli wkraczających do Strzelina Rusków uciekając, wysadzili w powietrze cały ratusz, aby nowe wojska nie miały możliwości obserwacji. Od 1945 roku strzeliński Rynek już nigdy nie był tak piękny jak kiedyś...Ja natomiast wróciłem o 18:30 na PKP. Po 10 minutach pojawił się kolejny komunikat z głośników: "Pociąg relacji Międzylesie-Wrocław z godziny 17:21 został odwołany z powodu awarii technicznej". Niech by was szlag jasny strzelił! Do Wrocławia miałem 40 km i wróciłbym sobie nawet rowerem, ale jakby PKP od razu powiedziało że pociąg jest odwołany, a nie zawraca tylko gitarę :/ Słońce już praktycznie zaszło za horyzont, więc nie opłacało mi się wracać po ciemku do Wrocławia. Poczekałem zatem dodatkowe 1,5 h na peronie na skład z godziny 19:57, który jechał już normalnie i za darmo wróciłem do domu. Tłok w pociągu był spory i kontroler chyba dał już sobie spokój ze sprawdzaniem. We Wrocławiu byłem o 20:30 i pozostawało tylko wrócić rowerem na Nowy Dwór w lekkim deszczu.
Znowu wycieczka pełna emocji, znowu odwiedziłem masę ciekawych miejsc i zaliczyłem kolejne nowe gminy. Mam ich już 400, a więc mały jubileusz. Na pogodę zaś nie mogłem narzekać, bo była wręcz idealna czyt. 22 'C. Tym razem jednak jechałem sam, bo Michał był zajęty czym innym. Sezon zbliża się niemiłosiernie ku końcowi, a szkoda, bo nagle zachciało mi się zwiedzać Dolny Śląsk :P
FOTORELACJA :



































Pociąg do Wałbrzycha odjeżdżał z Dworca Zachodniego we Wrocławiu już o 6:50. W takim razie musiałem wstać już o 6 rano żeby spokojnie się spakować i zjeść śniadanie. W Wałbrzychu byłem o 8:41, a Pani konduktorka bilet skasowała mi dopiero w Świebodzicach! Musiałem zapłacić, ale tylko marne 15 zł z racji zniżki 51 % związanej ze studiowaniem :) To mi się podoba. Po 20 minutach oczekiwania przesiadłem się do szynobusu jadącego do Kłodzka piękną trasą kolejową. Ja jednak wysiadłem w połowie drogi, a mianowicie Nowej Rudzie, gdzie o 10 rano rozpocząłem sobotnią wycieczkę.
Przejechałem miasto, w którym byłem już z rodzicami w 2007 roku i popędziłem w kierunku Tłumaczowa czyli granicy polsko-czeskiej. 4 km przed granicą odbiłem jednak w lewo zaliczając tym samym gminę Radków. W Ścinawce Średniej rozebrałem się z nadmiaru odzieży i przegapiwszy skręt na Bożków musiałem przedrzeć się przez polną drogę. Z ubłoconym rowerem wyjechałem pod ładnym pałacem w Bożkowie. Później czekała mnie zawiła i pagórkowata droga przez wioski do miejscowości Bardo. Słońce wyszło zza chmur, robiło się coraz cieplej, wiatr hulał mi mocno po plecach tak że musiałem hamować na zakrętach żeby się w nich zmieścić. W Bardzie chwilę odpocząłem, zrobiłem zdjęcie charakterystycznemu punktowi tego miasteczka i popędziłem krajową "8" na Ząbkowice Śląskie. Jechało się dobrze, bo tam skończyły się już momentalnie góry, ale wiatr w plecy cały czas dmuchał i jechało się leciutko. Jednak chcąc zaliczyć gminę Stoszowice musiałem puścić się 3,5 km odcinkiem po wiatr. I to był najgorszy sobotni moment. 13 km/h po płaskiej drodze to był max :D Jednak udało mi się tam dojechać, a wracając przez Olbrachcice zauważyłem, że w Polsce są takie wsie, gdzie w XXI wieku nie ma jeszcze asfaltu!
Stamtąd do Ząbkowic miałem już rzut kamieniem. W Ząbkowicach Śląskich też już kiedyś byłem, więc znałem Rynek. Podjechałem jeszcze tylko pod Krzywą Wieżę i po zjedzeniu banana ze snickersem jechałem dalej. Kolejnym przystankiem na mojej trasie była Piława Górna. Na początek jechałem jednak wiochami żeby zaliczyć gminę Ciepłowody. Po kilkunastu km wróciłem na "ósemkę" i już na pierwszym zjeździe przy silnym wietrze w plecy pokusiłem się o prędkość 65,5 km/h, a więc nie byle jaką. Później było już gorzej, bo do Piławy miałem pod górkę i z bocznym wiatrem. Zajrzałem tylko na PKP i wracałem w kierunku Niemczy. Musiałem znowu zrobić kilka km po kostce i piachu, przejeżdżając przez kopalnię w Kośminie. W Niemczy zrobiłem sobie za to przerwę na mały posiłek. Zjadłem co nieco i wypiłem coca-colę. Problem jednak był taki że pociągi ze Strzelina odjeżdżały o 17:21 albo o 19:57. Chcąc zdążyć na ten pierwszy musiałem za przeproszeniem "wziąć dupę w troki" i ostatnie 23 km jechałem tempem 30-35 km/h! Tak bardzo zależało mi żeby zdążyć na wcześniejszy pociąg, że nie zważałem na zmęczenie i gnałem ile sił w nogach. I co? Zdążyłem! Na peronie Dworca Kolejowego w Strzelinie byłem 1 minutę przed planowym odjazdem. Ale to by było za piękne. Już na miejscu dowiaduję się że pociąg jest opóźniony o 20 minut. Myślę sobie: No ok, odpocznę sobie i akurat wrócę do Wrocka. Po kilku chwilach komunikat się zmienia. Pociąg zwiększył opóźnienie do 90 minut! No niech to diabli! Pojechałem zatem na Rynek strzeliński, bo de facto nigdy tam nie byłem. I spodobało mi się. Rynek brzydki, ale historia ciekawa. Na Rynku stoi aktualnie jedynie wieża ratuszowa, którą władze miasta odbudowały przed dwoma laty. A wokół tylko bloki i dosłownie żadnej ładnej kamienicy. Gdy już powoli kierowałem się z powrotem na Dworzec zacząłem rozmowę z jednym Panem. Co prawda "wyżulił" ode mnie 2 zł na browara, ale przez 15 minut ciekawie opowiedział mi całą historię miasta w pigułce. Za Niemca Strzelin miał się dobrze. Rynek był piękny, ale gdy Niemcy zobaczyli wkraczających do Strzelina Rusków uciekając, wysadzili w powietrze cały ratusz, aby nowe wojska nie miały możliwości obserwacji. Od 1945 roku strzeliński Rynek już nigdy nie był tak piękny jak kiedyś...Ja natomiast wróciłem o 18:30 na PKP. Po 10 minutach pojawił się kolejny komunikat z głośników: "Pociąg relacji Międzylesie-Wrocław z godziny 17:21 został odwołany z powodu awarii technicznej". Niech by was szlag jasny strzelił! Do Wrocławia miałem 40 km i wróciłbym sobie nawet rowerem, ale jakby PKP od razu powiedziało że pociąg jest odwołany, a nie zawraca tylko gitarę :/ Słońce już praktycznie zaszło za horyzont, więc nie opłacało mi się wracać po ciemku do Wrocławia. Poczekałem zatem dodatkowe 1,5 h na peronie na skład z godziny 19:57, który jechał już normalnie i za darmo wróciłem do domu. Tłok w pociągu był spory i kontroler chyba dał już sobie spokój ze sprawdzaniem. We Wrocławiu byłem o 20:30 i pozostawało tylko wrócić rowerem na Nowy Dwór w lekkim deszczu.
Znowu wycieczka pełna emocji, znowu odwiedziłem masę ciekawych miejsc i zaliczyłem kolejne nowe gminy. Mam ich już 400, a więc mały jubileusz. Na pogodę zaś nie mogłem narzekać, bo była wręcz idealna czyt. 22 'C. Tym razem jednak jechałem sam, bo Michał był zajęty czym innym. Sezon zbliża się niemiłosiernie ku końcowi, a szkoda, bo nagle zachciało mi się zwiedzać Dolny Śląsk :P
FOTORELACJA :

PKP Wrocław Zachodni - godzina 6:45© pape93

PKP Wałbrzych Główny - przesiadka do szynobusu© pape93

PKP Nowa Ruda© pape93

Panorama miasta© pape93

Rynek w Nowej Rudzie© pape93

Jesienne klimaty© pape93

Miał być asfalt, a tu guzik...© pape93

Pałac w Bożkowie© pape93

Pałac z XVI wieku wzniesiony przez Hrabiego von Magnis© pape93

Jesienne, coraz bardziej kolorowe góry...© pape93

Odłamki skalne mnie nie trafiły :P© pape93

Bo grunt to chwytliwa nazwa!© pape93

Bardo© pape93

Pałac w Kamieńcu Ząbkowickim© pape93

Koniec sezonu tuż, tuż...© pape93

XXI wiek, a wieś Olbrachcice Wielkie bez asfaltu!© pape93

Rynek w Ząbkowicach Śląskich© pape93

Krzywa wieża w Ząbkowicach Śląskich© pape93

Z drugiej strony lepiej widać ową krzywość ;)© pape93

Ratusz w Ząbkowicach biały jak śnieg.© pape93

Sanktuarium Matki Boskiej Bobolickiej© pape93

Z tej górki popędziłem ile sił w nogach...© pape93

PKP Piława Górna© pape93

Jak zwykle na coś trafiłem :)© pape93

Widok na Ślężę© pape93

Sky Tower - 47 km w linii prostej !© pape93

Przejazd przez kopalnię piasku i żwiru w Kośminie© pape93

Niemcza© pape93

Kościół św. Piotra i Pawła© pape93

PKP Strzelin - po 23 kilometrowym sprincie...© pape93

Odbudowana wieża ratuszowa na Rynku w Strzelinie© pape93

A tak było za Niemca...© pape93

Symbol Strzelina© pape93

Strzelin, 2 godziny oczekiwania pociągu na peronie :/© pape93

We Wrocławiu zameldowałem się dopiero o 20:35© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 120.17 | Km teren: | 10.20 | Czas: | 05:54 | km/h: | 20.37 | ||
Pr. maks.: | 65.50 | Temperatura: | 22.0 | Podjazdy: | 530m | Rower: | Giant |