<" BORDER=10 HEIGHT=249 WIDTH=1025 ALIGN=ABSCENTER>


Informacje

2025: button stats bikestats.pl 2024: button stats bikestats.pl 2023: button stats bikestats.pl 2022: button stats bikestats.pl 2021: button stats bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015: button stats bikestats.pl 2014: button stats bikestats.pl 2013: button stats bikestats.pl 2012: button stats bikestats.pl 2011: button stats bikestats.pl

Szukaj

Personal Best

Maksymalny dystans

222 km
Tomaszów Maz. 20-07-2012

26-07-2011Ujazd(208 km)

02-05-2011Nysa(183 km)

17-06-2010Jelcz(135 km)

01-08-2009Odolanów(112 km)


Maksymalna prędkość

77,7 km/h
Borek Stary 16-04-2023


Maksymalna wysokość

2802 m.n.p.m.
la Bonette 1-08-2014


Najwięcej w miesiącu

3140 km
sierpień 2014


Dystanse roczne

2024 rok 474 km

2023 rok 1912 km

2022 rok 939 km

2021 rok 1573 km

2020 rok 1510 km

2019 rok 1015 km

2018 rok 1012 km

2017 rok 2250 km

2016 rok 2000 km

2015 rok 2030 km

2014 rok 6900 km

2013 rok 4110 km

2012 rok 7500 km

2011 rok 5600 km

2010 rok 2700 km

2009 rok 1000 km


Wyprawy







zaliczone gminy button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Dystans całkowity:68.98 km (w terenie 17.25 km; 25.01%)
Czas w ruchu:01:11
Średnia prędkość:19.91 km/h
Maksymalna prędkość:42.00 km/h
Suma podjazdów:190 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:8.62 km i 0h 23m
Więcej statystyk

Podsumowanie A.D. 2011 (CZ.2)


Sobota, 31 grudnia 2011


◕‿◕ W jednym wpisie zabrakłoby miejsca, a więc rozłożyłem sobie to na 2 części, oto ta druga :) Muszę przyznać, że pisanie takich rzeczy to żmudna praca, ale warto sobie przypomnieć jeszcze raz, ostatni raz wszystkie piękne momenty sezonu i wyciągnąć wnioski z tych gorszych momentów...

-------------------------------------------------

LIPIEC
Suma kilometrów: 1092.75 km (22,71)
Suma podjazdów: 2045 m
Wycieczek: 15

ROWER:
Morze, morze i jeszcze raz Bałtyk! Początek miesiąca nie był rewelacyjny. Jedynymi ważniejszymi wycieczkami były: powrót z Wrocławia po długiej rozłące z Sycowem, wycieczka szlakiem stacyjek PKP na trasie Kępno-Namysłów gdzie do Kępna dojechałem w 0:38:03 h !! Potem 5 dni w Warszawie, ale bez roweru no i zbieranie sił przed wyprawą roku. W lipcu jechaliśmy 6 dni. 3 dni nad morze i 3 dni po wybrzeżu. Choć nie zawsze było kolorowo to jednak przeżycia pozostaną do końca życia. W 3 dni nad morze - aż sam sobie zazdroszczę ;) Ale to też dzięki chłopakom. Wyprawa była świetna. Mieliśmy namiot, ale deszczowa pogoda sprawiła że ani razu go nie użyliśmy, a nasze noclegi kończyły się u rodziny Krychy, rowerzysty z Piły, Caritasie w Kołobrzegu, Gimnazjum w Ustce albo w domku wczasowym we Władysławowie! Na prawdę świetna przygoda. Z tego też powodu chcąc-nie chcąc muszę zaliczyć miesiąc lipiec jako najlepszy w tym roku jeśli chodzi o rower, bo jeszcze nigdy nie zrobiłem 1093 km w 30 dni!

POZA ROWEREM:Tutaj też nie było tak źle. Wakacje i upał pogrążały mnie w głównej mierze w domu, ale starałem się coś zrobić żeby w nim nie siedzieć za długo. W połowie miesiąca pojechałem na 5 dni do brata zamieszkującego wtedy mieszkanie w Stolicy. Początkowo nie wiedziałem gdzie jestem, patrząc niepewnie zza szyby autobusu, ale już 2 dni później było spoko. Reasumując to po tych 5 dniach mogłem już coś powiedzieć o Warszawie, a już na pewno bym się w niej nie zgubił :P Bardzo spodobała mi się jazda metrem. Jak tylko mogłem to jeździłem ;) Gdy wróciłem to odpoczywałem, bo wiedziałem że Bałtyk czeka. No i FRUGO wróciło na początku miesiąca. Nastał jednak 23 lipca i urodziny Locika. O mamo moja! :D Tak mnie ścięło, że przełożyliśmy wyjazd na północ Polski o jeden dzień. Mirekkk! Na koniec Bałtyk i masa wspomnień. Pięknie, ale w sierpniu było piękniej...

przyćmione Słońce © pape93


Złote Tarasy © pape93


ul.Konwiktorska © pape93


Wilanów © pape93


4-ty ze stadionów na Euro którego mogłem ujrzeć... © pape93


gorzysty dojazd do Ujścia © pape93


w tym momencie nikt nie myślał nawet o morzu jeszcze dzisiaj © pape93


Panowie Gratuluję! UDAŁO SIĘ !!! © pape93



SIERPIEŃ
Suma kilometrów: 377.16 km (13,70)
Suma podjazdów: 400 m
Wycieczek: 15

ROWER:
Tutaj nastąpiło głębokie rozluźnienie po "wyprawie życia". Z przyczyn czysto materialnych musiałem iść do pracy, aby odkuć się nieco za Bałtyk, który nawet tak dużo kasy nie wchłonął, ale przede wszystkim zarobić na wyjazd do Bratysławy, gdzie zobaczyłem pierwszy w życiu mecz Romy na żywca :) Moje wycieczki rowerowe ograniczały się jedynie na dojeździe do pracy oraz małym "kręceniu" po obiadokolacji. Wyszło na to że przez 2,5 tygodnia jeździłem do pracy, a potem najczęściej pod Halę Ludową zaczerpnąć trochę ochłody przy fontannie. Ten miesiąc to była porażka w 2011 roku jeśli chodzi o rower. 377 km? Co to jest?! W sierpniu?! Ehhhh....

POZA ROWEREM:W życiu poza rowerowym było już całkiem odwrotnie. Wręcz fenomenalnie. Co prawda przez 13 dni pracy w Silbecie Pan Kaziu dał mi ładnie popalić, ale za to potem "hulaj dusza, piekła nie ma!". Miałem jechać z Krychą na Południe, nawet do Węgier w związku z tym meczem, ale wyszło na to że pojechałem właściwie sam. W sumie to z Błażejem i Kamilem, ale z Bratysławy uparłem się żeby wracać sam, no i miałem czego chciałem :D Mecz jak mecz. Słaby poziom na początku sezonu, ale widok Tottiego na boisku wynagrodził mi wszystko! Po meczu było już różnie. Czasem tragicznie, czasem wręcz zajebiście, ale najważniejsze że była to moja niezapomniana przygoda tyle że bez roweru. Szkoda tylko że sam :( Bratysławę opuszczałem już bez starej Nokii i ze zwiedzoną starówką o 9:00 rano. Do Wiednia dostałem się po katorgach mimo iż to blisko. Sam Wiedeń przepiękny. Nawet nigdy nie przypuszczałem, że tak się pozytywnie zaskoczę. A Czechy jak to Czechy. Było kilka fajnych sytuacji, ale najważniejsze że już daję radę się porozumieć, a nie to co rok temu ;P Tak jak lipiec był najlepszy pod względem rowerowym w 2011 roku, tak sierpień bezapelacyjnie wygrał w plebiscycie "Poza rowerem". Wakacje o 3 klasy lepsze niż zazwyczaj!

Baltic Arena - nowy stadion Lechii © pape93


chociaż jedno porządne zdjęcie z wycieczki mi się należalo © pape93


GIANT także i na Malcie © completny


Hala Ludowa © pape93


Roma - Slovan © pape93


i masa znudzonych Włochów na meczu... :P © pape93


Stare Miasto w Bratysławie / sobota 6:00 © pape93


Kurs Kitsee - Wien zakończony... © pape93


Vienna © pape93


Zadbane metro na powierzchni... © pape93


Finał Euro 2008 - to właśnie tutaj... © pape93


Znojmo © pape93


W drodze do Pardubic © pape93


Jihlava nocą i z miłymi taksówkarzami ;) © pape93


Hlavni Nadrazi - Hrade Kralove © pape93



WRZESIEŃ
Suma kilometrów: 354.14 km (6,90)
Suma podjazdów: 690 m
Wycieczek: 9

ROWER:
Zaczęło się spokojnie. Kilka "wycieczek" po Sycowie. W międzyczasie na Nowy Dwór zreperować Toscanę. Dopiero 11 września mając kapitalną pogodę, porwałem się na Kluczbork + Praszkę. Miałem dużo chęci po słabym sierpniu no i tak dotarłem do Gorzowa i Praszki, czyli nowych miast na mojej mapie rowerowej. A tak w ogóle to trzeba było ten Kluczbork w końcu zaliczyć ;P Niecały tydzień później znowu zaliczyłem 100 km. Tym razem jechałem w pogoni za drugim już pociągiem specjalnym, teraz puszczonym aż do Wielunia. Także zaliczyłem 2 rzeczy w jednej wycieczce. Później jeszcze tylko jakaś wycieczka do Dziadowej Kłody i w ostatni dzień września do Wrocławia po raz drugi. Tymże razem wariantem północnym. Trochę kilometrów przez te 3 wycieczki nabiłem. Nie mniej jednak było gorzej niż w sierpniu pod względem odległości. Tylko że teraz zaczęła się szkoła. Mogę to zrozumieć.

POZA ROWEREM:W tej kwestii nie działo się zbyt wiele. Po prostu zaczęła się szkoła. Klasa maturalna czyli od pierwszego dnia na pełnej. Jedynym ważnym momentem w życiu poza rowerowym był mój wielki osobisty sukces a mianowicie przebiegnięcie 1000 m w 0:03:55 h ! Bardzo chciałem tego dokonać w ostatnim biegu w LO. Mimo ogromnego wysiłku udało się i bardzo się z tego cieszę :)

tymczasem po Dożynkach... © pape93


pięknie odrestaurowany zakątek w parku © pape93


Rynek w Kluczborku - jedyne moje foto © pape93


odszukane PKP Wieluń Miasto © pape93


Syców znowu żegna się z pociągami na czas nieokreślony :( © pape93



PAŹDZIERNIK
Suma kilometrów: 99.68 km (10,20)
Suma podjazdów: 200 m
Wycieczek: 4

ROWER:
Ten miesiąc rozpoczął się już pierwszego dnia. Musiałem wrócić z Wrocławia. Trochę pociągiem, ale jednak nabiłem parę kilometrów. Później to była już jedna, wielka rowerowa porażka. Nie wyjechałem choćby dalej niż 5 km poza Syców :/ Bardzo nieudany miesiąc jeśli chodzi o pedałowanie. Nawet nie było 100 km. A pogoda na prawdę była niezła...

POZA ROWEREM:Tutaj pochłonęła mnie całkowicie piłka nożna. Co prawda sam nie grałem, ale jak 1 października zrobiłem relację z meczu Juniorów Starszych Pogoni Syców, tak już potem przejąłem stronę www i pisałem notorycznie streszczenia z każdego meczu. Najlepsze że żadnego z tych 7 meczów Pogoń nawet nie zremisowała :D Z takich poza rowerowych spraw to jeszcze trzeba zapamiętać inaugurację nowego stadionu na Euro we Wrocławiu. Zawsze będzie jakaś tam pamiątka, że byłem na pierwszym meczu na tym stadionie ;) W szkole raczej spokojnie, a i imprezy się jakoś skończyły...

500 metrów od babci wyczesany Dworzec :) © pape93


Piast Żerniki - Pogoń Syców (w roli asystenta trenera) © pape93


Budowa drugiego kierunku przyszłej S8 © completny


Inauguracja Śląska na nowym stadionie we Wrocławiu © pape93



LISTOPAD
Suma kilometrów: 334.03 km (5,00)
Suma podjazdów: 1129 m
Wycieczek: 14

ROWER:
To był na prawdę udany miesiąc. Dlaczego? Zacząłem już 1 listopada. Pojechałem co prawda tylko na cmentarz, ale gęstość wyjazdów w tym miesiącu pozwoliła na osiągniecie rezultatu bliskiego sierpniowi ;P Byłem w Kobyłce, Stradomii, Kępnie, Namysłowie, Ostrzeszowie i Twardogórze. Jakbym nie mógł tak jeździć w październiku :/ To były swoiste pożegnania z tymi miastami, a przy okazji niezłe wyniki po 50-60 km. Solidny, i to bardzo miesiąc rowerowy.

POZA ROWEREM:Zaczęło się bardzo ciepłym Dniem Wszystkich Świętych. Potem pojechałem do Namysłowa po zdjęcia u Rossmanna, ale odebrałem w efekcie dopiero 2 tygodnie później. Prawie 400 fotek aż do tej pory nie mam wszystkich włożonych do albumów ;P Była ostatnia 18stka w tym roku u Ewy i kto wie czy nie ostatnia w ogóle. W międzyczasie miałem jeszcze okazję zobaczyć we Wrocławiu face-to-face takie osobistości jak Buffon, Pirlo, De Rossi czy inne Balotelli. Zebrałem 2 cenne autografy od "Romanistów" i znowu spełniły się moje jakieś tam marzenia z dzieciństwa. Aż mi się wierzyć nie chciało, że oni do Wrocławia przylecieli :P Zaliczyłem jeszcze 2 relacje z meczów Pogoni. Różowo nie było bo seria porażek będzie gnębić zawodników aż do rundy wiosennej. Ciekawe czy ja rzeczywiście jestem fatum? :P Nawet ciekawy miesiąc.

Modlitwa, zaduma, cisza? © pape93


Podwieczorek © pape93


Squadra Azzurra... © pape93


Wjazd do Kępna od dziwnej strony... © pape93


Międzybórz - pochyły rynek © pape93



GRUDZIEŃ
Suma kilometrów: 68.98 km (17,25)
Suma podjazdów: 190 m
Wycieczek: 8

ROWER:
Cóż, był to ostatni miesiąc w tym roku. Wynik nie jest rewelacyjny, ale chciałem tylko dobić do tych 5600 km i mieć spokój. Kolebałem się Kellysem po Sycowie, a w szczególności po Parku. 1/4 dystansu to teren. Nic wielkiego, ale po co się pruć? Najgorsze było to, że GIANT potrzebował wymiany kasety i łańcucha. Trochę mnie to rozbiło. Teraz trzeba będzie go bardziej szanować i używać tylko na najważniejsze wycieczki. Takie życie.

POZA ROWEREM:W szkole coraz bliżej końca pierwszego semestru. Niby klasa maturalna i za pół roku LO będzie wspomnieniem, ale jakoś tak za dużo luzu chyba jest. Na sycowskim Rynku postawiono renifery :P W Parku rewitalizacja praktycznie dobiegła końca. Byłem jej od początku przeciwny, bo wolałem dziki park jak był kiedyś, ale powiem szczerze, że nawet to jakoś ogarnęli z głową. Tyle że wg mnie tyle kasy ile to kosztowało to zakrawa na jakiś przekręt. Ciekawe..Potem raz i po Świętach. Po raz pierwszy od maja poszedłem do Kościoła jako ministrant. Ale Pasterka rządzi się swoimi prawami. Kto wie czy jeszcze czasem na Kolędę nie pójdę :D To byłyby jajca. I tak skończył się ten długi rok.

Zajechany napęd GIANTa :/ © pape93


Ostatni tak ciepły podwieczorek... © pape93


rower nie lepszy :P © pape93


-------------------------------------------

Rok 2011 był na pewno dużym krokiem na przód. Zarówno jeśli chodzi o jazdę na rowerze, jak i życie osobiste. Udało się zaliczyć kilka fajnych "lokalnych" wycieczek samemu, ale i z Krystianem oraz odbyć Majówkę z Michałem i przede wszystkim dojechać w "trójkę" nad Bałtyk! Oprócz tego udało się zobaczyć pierwszy raz "na żywo" mecz Romy pod wodzą nowego szkoleniowca, a przy okazji sprawdzić się w Bratysławie i Wiedniu bez mapy i znajomości. 5600 km to dobry wynik jeśli patrząc na moje założenia przedsezonowe. Chciałem nabić 5000 km i udało się z nadwyżką. Pozostał jednak pewien niedosyt, bo po pierwszej części sezonu miałem chrapkę na więcej. Patrząc jednak z dystansu na ten wynik to zasługuje on na solidną ocenę DOSTATECZNĄ (56 %). Jak kiedyś zrobię 10000 km w ciągu roku to będę mógł sobie dać "szóstkę", a na razie tylko tyle :) Ta zima zapowiada się wyjątkowo ciepła, więc trzeba będzie to wykorzystać. Z kolei porwałem się aby napisać to streszczenie roku, gdyż w przyszłym 2012 roku nie będę już miał czasu na takie długie i obfite relacje z wycieczek, a na pewno nie ze wszystkich. Postaram się te najważniejsze godnie przelać na klawiaturę, ale mniejsze treningowe trasy już będą robione minimalistycznie. Klasa maturalna to jednak nie przelewki.

Z kolei w nadchodzącym roku Życzę Wszystkim użytkownikom BikeStats i sobie również, wielu nowych przygód, wielu ciekawych kilometrów oraz braku jakichkolwiek kontuzji i żeby każdy z nas za rok o tej samej porze pomyślał sobie z uśmiechem na twarzy jaki to ten rok 2012 był świetny!

Do Siego Roku!

-------------------------------------------

Dane wycieczki:
Km:0.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:

Podsumowanie A.D. 2011 (CZ.1)


Sobota, 31 grudnia 2011


◕‿◕ Dni poprzedzające Sylwester to dobry moment na refleksję i podsumowania. Tak więc i ja skusiłem się aby coś takiego przygotować chociażby "na pamiątkę". Miniony rok był ciekawy. Raz gorszy, raz lepszy, ale ciekawy...Oto krótkie podsumowanie tego co mnie spotkało w 2011 roku:

-------------------------------------------------

STYCZEŃ
Suma kilometrów: 4.24 km (0,10)
Suma podjazdów: 10 m
Wycieczek: 1

ROWER:
Przygodę z rowerem w 2011 roku zacząłem dość banalnie, bo wracając "Na kacu" jeszcze jako 17-latek ze Sylwestra u Locika. Podróż z Pisarzowic okazała się pierwszą i ostatnią w styczniu. Bardzo słabo jeśli chodzi o kilometry, ale inauguracja jako taka nastąpiła...

POZA ROWEREM:Styczeń otworzył coś nowego co nosi nazwę "18nastki". Moja była pierwsza, bo 21 grudnia. Tak się złożyło że nawet z Gryglim świętowaliśmy wtedy na mieście. Ogólnie rzecz biorąc spokojny miesiąc i dość zimny.

Chyba najważniejszy moment stycznia... © pape93



LUTY
Suma kilometrów: 57.06 km (10,69)
Suma podjazdów: 170 m
Wycieczek: 4

ROWER:
Giant w tym miesiącu był już częściej eksploatowany. Wiązało się to głównie z wyjazdami po okolicach, a konkretniej mówiąc po stacjach PKP. Wynik kilometrowy już nie taki najgorszy, ale do ideału dużo zabrakło.

POZA ROWEREM:W życiu codziennym zaszło trochę zmian. Odkąd dowiedziałem się z jednego forum, że zostały podjęte działania mające na celu reaktywację linii kolejowej biegnącej przez Syców to zacząłem się interesować lokalnym kolejnictwem ze zdwojoną siłą niż dotychczas. Zaczęła się również rewitalizacja parku, która budziła we mnie złość i niepewność zarazem. Wcześniej zdecydowałem się na ścięcie moich długich włosów, które zapuszczałem prawie 1,5 roku ;P pod koniec lutego była też niezapomniana impreza Platy - prawie najlepsza 18stka. Oprócz tego warto dodać, że prawie całe ferie zimowe przesiedziałem we Wrocławiu, a tam nauczyłem się pewnej bardzo ważnej rzeczy. I to jest jeden z sukcesów 2011 roku!

Rewitalizacja Parku w Sycowie - luty 2011 © pape93



MARZEC
Suma kilometrów: 504.74 km (34,15)
Suma podjazdów: 1565 m
Wycieczek: 12

ROWER:
Marzec pod względem jazdy i nabitych kilometrów był na prawdę bardzo przyzwoity. Zaczęło się wyjazdem z Krychą 8 marca. Tak mnie przewiało, że potem byłem chory kilka dni. Parę razy skoczyłem do Pisarzowic, Dziadowej Kłody. Pierwszy raz porządnie do Kępna z Michałem, a i samemu do Międzyborza. Wiosnę przywitałem w Poniatowicach oglądając pobliskie fajne stacje kolejowe. Najlepszy wyjazd był jednak 22 marca do Włoch k.Namysłowa. 87 km jak na marzec i czas zimowy to świetny wynik. Udało się także zajechać do Ostrzeszowa po raz pierwszy w roku, a więc marzec był porządnym otwarciem sezonu. Nawet Twardogórze nie uszło na sucho. Jeździłem często i stosunkowo daleko jak na moje możliwości. Udany okres.

POZA ROWEREM:Tutaj również nie mogłem się nudzić. Zaczęło się bardzo wesoło, bo już na początku marca pojechaliśmy z Michałem na TREPa przy granicy z Czechami. To były piękne 2 dni. 18 marca Rafał zrobił dobrą imprezę u Ziółka, która skończyła się rozbitą METAXA na sedesie :D Z takich wydarzeń poza rowerowych to można dodać, że zaczęła budować się Biedronka na Kaliskiej.

moja druga ojczyzna © pape93



KWIECIEŃ
Suma kilometrów: 882.76 km (76,00)
Suma podjazdów: 1890 m
Wycieczek: 16

ROWER:
Był to bardzo bogaty miesiąc. Zaczęło się błądzeniem po Zawadzkich chaszczach z Krychą. 10 kwietnia udaliśmy się do Ostrowa Wlkp. po stroje Interkolu. Kilka dni później czując marazm w szkole porwaliśmy się na Brzeg i Oławę. Kolejne miasta zaliczone! 2 dni później wracaliśmy z Wrocławia przez Oborniki i Trzebnicę. Była to bardzo fajna wycieczka. Z kolei w Boże Ciało pojechaliśmy z Michałem do Kalisza, a właściwie z niego wracaliśmy. Też było świetnie. 20 kwietnia po raz pierwszy udałem się rowerem do Wrocławia. Niby blisko, ale zawsze mnie przerażało, że to za daleko skoro całe życie autem jeździłem ;P Następnego dnia mając świetną pogodę porwałem się na Sobótkę. Wróciłem przez Mietków, a na koniec poszedłem na mecz z Wisłą Kraków. Jeden z lepszych dni w całym roku! W trzeci dzień miałem zamiar wrócić do Sycowa z racji Wielkiego Tygodnia. Pech chciał że przed Jelczem złapałem kapcia - jedynego w Giancie i w całym roku! Powrót odwołany. Ostatni dzień kwietnia to już zapowiedź następnego fenomenalnego miesiąca albowiem zaczął się wyjazd na majówkę. Pierwszy dzień zakończyliśmy z perypetiami w Katowicach.

POZA ROWEREM:A w życiu codziennym zaczęło się oczekiwaniem. Oczekiwałem bowiem 9 kwietnia. Wtedy też do Sycowa po 9 latach zawitał pociąg osobowy, tyle że w ramach pikniku. Nadzieje odżyły. Potem jak już wspomniałem były 2 świetne wycieczki 3-etapowe. Najpierw wyjazd do Brzegu, kręcenie się po Wrocku i powrót Trzebnicami. W Wielkim Tygodniu udałem się z kolei do Wrocławia kanałami, na drugi dzień pod Ślężę, a na koniec nieudanie wracałem przez Laskowice :P Końcówka to już początek majówki. Miesiąc może niezbyt obfity w wydarzenia poza rowerowe, ale jeśli patrząc na wycieczki i dystans to ciężko będzie to powtórzyć w 2012. Ostatnie miejsce podium w 2011 roku zajął właśnie kwiecień!

widok na Ślężę z Mietkowa © completny



MAJ
Suma kilometrów: 1000.22 km (61,45)
Suma podjazdów: 3470 m
Wycieczek: 18

ROWER:
Również kapitalny miesiąc. 1000 km po raz pierwszy w ciągu jednego miesiąca choć wymęczone. 3 maja nawet chyba prowadziłem w statystykach miesiąca na BSie ;D A to za sprawą majówki, drugiej co do rozmiaru wycieczki tego roku. Pojechaliśmy z Michałem przez Śląsk do Cieszyna. Później rekordowy dystans do Nysy! I śnieżyca na końcu. Coś niepowtarzalnego. 4 dni, ale dużo przeżyć i nowych miast - to se mi libi! Po majówce długo, długo nic. W międzyczasie kupiłem okulary na rower. 21 maja podczas zaczynających się Dni Sycowa urwałem się na mecz Pogoni do Smolnej. Wracając miałem dużo sił i chęci. Tak mnie zawiało, że wróciłem przez Rychtal. Po drodze widząc dość groźny wypadek. 2 dni później wiedząc że jest szansa na 1000 km w miesiącu musiałem zabrać się do pracy i tak zaliczyłem ten cholerny Milicz z przymusu w sumie. Kolejne 2 dni później zaliczyłem Wieruszów i pokrążyłem po ciekawych okolicach Ostrza. W ostatni dzień maja brakowało mi 90 kilka km do pełnej liczby. Odwiedziłem Czarnylas i uciekałem dramatycznie przed burzą. To było coś niesamowitego. Ale reasumując był to świetny miesiąc rowerowy. Wynik marzenie, a i kilka nowych miejsc i zdarzeń człowiek zobaczył ;)

POZA ROWEREM:Tutaj nie działo się tak wiele jak "na siodle". Kolejna fajna 18stka po drodze, a tak to tylko przeżycia z majówki, urodziny babci we Wrocławiu i Dni Sycowa. Raczej spokojny miesiąc, ale na pewno nie powiem że było nudno...

czeską DK 11 ku Ostravie © pape93



CZERWIEC
Suma kilometrów: 824.24 km (37,00)
Suma podjazdów: 2390 m
Wycieczek: 22

ROWER:
Zaczęło się spokojnie, bo znikome były kilometry nastrzelane w początkowych wycieczkach. Ale nadszedł 11-12 czerwiec. Wtedy mając już w szkole luz w związku z końcem roku szkolnego postanawiamy ruszyć spontanicznie w jeden dzień do Łodzi! Udało się. Wyszło prawie 170 km, ale fartownie zacumowaliśmy w krzakach przy Instytucie Anatomii. Na drugi dzień mini zwiedzanie Łodzi i powrót do Kalisza. Nie wspominam już nawet o Sieradzach, które zaliczyliśmy po drodze. Patrząc z perspektywy czasu to o takie "spontany" będzie teraz w życiu coraz ciężej :( Pogoda dawała o sobie znać. Było bardzo ciepło. Zaliczyłem w międzyczasie jakiś Ostrzeszów i Kępno a na początek wakacji wyleciałem do Wrocławia. I tak na 2 dni przed końcem miesiąca urwałem się babci i skoczyłem dosłownie na chwilkę do Karpacza! Odwiedziłem przy okazji Kaję w Kowarach. Powrót bardzo fajny, bo na stopa i TIRem :D Super był to wyjazd kończący pierwsze półrocze. Miesiąc udany, ale patrząc na wynik to tak na dobry z minusem, bo dało radę dopiłować jeszcze więcej kilosów...

POZA ROWEREM:Z kolei w tej kategorii miesiąc zaczął się szybciej i jeszcze ciekawiej. Już 4 czerwca ruszyłem trochę na stopa, trochę pociągiem, trochę autobusem do Piotrkowa Trybunalskiego i Częstochowy. Kolejne miasta odwiedzone i zwiedzone! Zobaczyłem coś nowego i załatwiłem choć trochę przeciągającą się sprawę. Fartowny powrót stopem do Wielunia mnie uratował. Potem wyjazd do Łodzi, gdzie na prawdę dużo z Krystianem zwiedziliśmy. Potem były Dni Kępna, które sprawdziliśmy. Następnie po zakończeniu roku szkolnego urwałem się do Wrocławia od razu. Każdego dnia jeździłem rowerem jak najwięcej mimo upałów. Sky Tower rósł coraz bardziej, a ja poznawałem kolejne zaułki stolicy Dolnego Śląska. Na koniec bez wiedzy moich "przełożonych" puściłem się pociągiem do Jeleniej Góry, a stamtąd morderczym podjazdem do Karpacza. To była jedyna poważna namiastka gór w tym roku. 2012 musi już bardziej obfitować w krainy powyżej 750 m.n.p.m. Aha, no i poszedłem pierwszy dzień do pracy :D Rewitalizacja parku z kolei nabierała coraz to bardziej dziwnych kształtów :P

Piotrków Trybunalski i jego pokaźny rynek :D © pape93


Łódź !!! Udało się po 150 km jazdy ! :) © pape93


Wrocław - Stadion na Euro 2012 prawie gotów © pape93


Sky Tower - nowa duma miasta rośnie! © pape93


cudowny wiadukt kolejowy na obrzeżu Kowar © pape93


-------------------------------------------

To było piękne półroczne spędzone na rowerze, ale nie tylko. Ten okres życia trzeba bez wątpienia wpisać do Księgi Dni Udanych ;) Było troszkę gór, pierwszy dłuższy wyjazd, ale i zaliczenie wszystkich okolicznych miasteczek i miast. Suma km po pierwszych 6 miesiącach dawała mi nadzieję, że może na koniec roku będzie 7000km, a kto wie czy nie 7500 km...Ale jak się skończyło to wiadomo. Nie mniej jednak pierwsze półrocze bardzo obfite w wydarzenia i oby podobnie było w 2012 roku ;)

Dane wycieczki:
Km:0.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:

Sprawdzić kłódkę i przerzutki...


Piątek, 30 grudnia 2011


Szybko podjechać pod mamy sklep i zajrzeć czy dobrze zamknęła drzwi oraz sprawdzić stan Kellysa a konkretniej mówiąc jego przerzutek po ostatniej masakrze błotnej. Obok dzwonnicy na Rynek i powrót alejką obok Noe. To były ostatnie metry w 2011 roku...

Dane wycieczki:
Km:0.80Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura:4.0 Podjazdy:mRower:

Brudna konsumpcja


Wtorek, 27 grudnia 2011


Święta minęły zaskakująco szybko, a ja postanowiłem się wybrać na ostatnią "poważną" w tym roku przejażdżkę. Najpierw puściłem się w park standardowo. Na jego końcu znalazłem obwodnicę Sycowa. Razem z nią zaczęło się błoto :P Postanowiłem przedrzeć się przez grząski teren i wdrapałem się na nowy pas S8. Efekty widać u dołu. Ale syf!! Potem lekko się oczyściłem, aby dalej pojechać w kierunku Szosy Kępińskiej oczywiście nowo budowaną drogą ekspresową. Dojechałem już na górkę i zauważyłem nową dróżkę. Tak, to będzie zjazd z głównej drogi na starą 8. Nie zamierzałem przepuścić chrztu tejże drogi. Potem zawinąłem rogala i Szosą Kępińską dotarłem do domu. Mycie butów było wyjątkowe męczące, a do mycia roweru musiałem użycia nieczynnego już od paru miesięcy szlaucha :P Cau!

Brudna konsumpcja :P © pape93


Święta, święta i po świętach... © pape93


koniec parku i się zaczęło... © pape93


grząski, piaszczysty ruf © pape93


mój syf po wejściu na górkę © pape93


rower nie lepszy :P © pape93


a na górce nowo budowana (S)8 - drugi kierunek © pape93


wiadukt nad S8 - Koza Wielka - Syców - prawie gotowy © pape93


Plon prawie gotowy na bal sylwestrowy © pape93



Dane wycieczki:
Km:11.02Km teren:5.15 Czas:km/h:
Pr. maks.:40.00Temperatura:9.0 Podjazdy: 50mRower:

Pożegnać jesień w śniegu...


Środa, 21 grudnia 2011


Setna wycieczka samemu!...w tym roku.

Ostatni Dzień Jesieni - Pierwszy nietopniejący śnieg © pape93


Ostatnio mało się działo. Niedawno miałem się wybrać po dłuższej przerwie na rower, ale poprzedni weekend się kurowałem w domu, bo przeziębienie mnie dopadło. Teraz jednak szkoła się skończyła, śnieg spadł, no i na dodatek kominiarka do mnie dotarła. To spowodowało że wybrałem się na kilka kilometrów w podróż. Wziąłem Kellysa, kominiarkę i światełka na przód i tył. Pojechałem standardowo do Parku m.in. na drugi staw. Potem było mi mało i puściłem się po ciemku na Święty Marek, stamtąd na Komorów i powróciłem do domu. Wrażenia? No cóż, kominiarka odstrasza ludzi - Krycha miał rację :P Ludzie czasem bardzo dziwnie się patrzą. Jest wygodna, praktyczna i taka jakiej potrzebowałem. Po śniegu fajnie się jechało. W parku 2 razy udało się zrobić 180 stopni ;) Jadąc na Święty Marek musiałem już uważać, bo było ciemno i ślisko. Nawet już nie chcę mi się wspominać o drodze na Komorów i potem na Syców. Maksymalnie jechałem jakieś 36 km/h, a można było 4 dyszki, tyle że nie ma po co ryzykować zdrowia, bo ślisko jak cholera, a o wypadek nie trudno. Wróciłem się, ogrzałem i na pingla również po dłuższej przerwie. Niestety dzisiaj słaba partia w Hali. Na koniec do POLOmarketu razem z Golasem i Krychą. O 20:45 grała jeszcze Roma z Bologną na wyjeździe. Gładkie 2:0 i jest coraz lepiej. Także Święta spokojne w tej kwestii. Cau!


Dane wycieczki:
Km:11.50Km teren:3.70 Czas:km/h:
Pr. maks.:36.00Temperatura:1.0 Podjazdy: 40mRower:

LO - Dom - LO


Wtorek, 20 grudnia 2011


Dzisiaj po bardzo długiej przerwie wsiadłem na rower. Dobrze zrobiłem, bo pojechałem po strój na ostatni w tym roku wf do pobliskiego domu :) A tak na prawdę to mogłem sobie podarować ten wpis :) Trzeba zaznaczyć że jechałem na DAS KETLA...

Dane wycieczki:
Km:0.66Km teren:0.00 Czas:00:02km/h:19.80
Pr. maks.:0.00Temperatura:2.0 Podjazdy:mRower:

Wieczorkiem świętym Markiem


Sobota, 10 grudnia 2011


10 grudnia - sobota.
Z rana wstali wszyscy dość późno, ale po śniadaniu wysłaliśmy z Michałem chodnik do Jabłonnej, a następnie przeszliśmy się wszyscy do Parku. Nawet Miki się załapał. Łobuz tak się ubrudził, że aż żal było patrzeć. Później zgłębiałem lekturę rowerową, aż na wieczór skoczyłem na rower. Puściłem się na Kellysku do Komorowa, a dalej w lewo na Św.Marek. Tam skręciłem na Działoszę i zjechałem sobie w dół. Między Komorowem, a Św.Markiem zrobiłem foto przyćmionego Księżyca, który był już tylko w stosunku 3/5 w kolorze brązowym. Gdy zjechałem przez Nowy Dwór do Sycowa, zajrzałem do Parku, zrobiłem kółeczko wokół I stawu i do domu. Utrwaliłem jedynie jeszcze wystrój ulicy Jana Pawła II przy Rynku. Cau!

Przyćmiony księżyc nad Komorowem © pape93


Aha! No i policzyłem zdobyte gminy! Już mi się ich uzbierało 196! Co daje 7,9 % Polski! Dopiero...

Ostatni tak ciepły podwieczorek... © pape93



Dane wycieczki:
Km:12.80Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:42.00Temperatura:5.0 Podjazdy: 50mRower:

Mokro - ciemno - ślisko (x3)


Piątek, 9 grudnia 2011


Dzisiaj jest piątek 9 grudnia. Po szkole w oczekiwaniu na brata i bratową, namówiłem Krychę na pingla i pograliśmy 1 godzinkę :/ Trochę za mało, ale ktoś się boi dyrektora na Hali. Przyszedłem, a goście już zajechali, ale mnie ciągnęło na rower, po przedwcześnie zakończonym treningu w Ping-Ponga. Zrobiłem sobie krótką jazdę po zmroku na terenie Sycowa. Pierwszy raz RUNDY! 3 razy Komorowska - Daszyńskiego - Park - Waryńskiego. Pierwsza rundka normalna. Druga już trochę inna, bo na Orliku zgasło światło, w parku przejechałbym pieska, a i sygnalizację na Mickiewicza zgaszono. Trzecia już bez większych przygód. Trochę więcej ludzi tylko, Rysiu na pasach i znowu w tym samym miejscu koło Domu Działkowicza obściskujący się małolaci. Ot taki innowacyjny trening po mieście...Wszystko rzecz jasna Kellysem. Tempo też niezłe. Coś w granicach 23,5, ale kilka razy hamowałem na zakrętach, więc trochę sobie odjąłem "na oko" ;) Cau!


Dane wycieczki:
Km:11.10Km teren:0.00 Czas:00:30km/h:22.20
Pr. maks.:0.00Temperatura:5.0 Podjazdy:mRower:

Po ćmoku z lampką i plecakiem


Czwartek, 8 grudnia 2011


Dzisiaj jest czwartek 8 grudnia. W szkole spokojnie oprócz sprawdzianu z niemca. No i te matury. Dno...Tylko polski na poziomie, ale reszta na minimalnych minimach :/ Jest czas na refleksję. A póki co po szkole, gdy zrobiło się już ciemno, zszedłem do piwnicy i zamontowałem na prośbę babci 2 lampki w jej składaku. Z przodu i z tyłu. Później zamocowałem jeszcze swoją, nową od wujka w Kellysie. Ruszyłem do POLO Marketu po wodę i sok. Spotkałem kaeres'a i zrobiliśmy wspólne zakupy. Potem odprowadził mnie kawałek i ja z powrotem do domu odłożyć napoje. Musiałem jeszcze kupić baterię, bo wyciągnąłem z pilota, aby mieć w lampce. Miałem jednocześnie ochotę udać się do ciemnego parku na test lampki HEAD z Lotosa :P Wyszło na to, że przy sprzyjającym powietrzu i niskim naporze aut na trasie kopsnąłem się aż do Ślizowa :D Miałem już nie wyjeżdżać w tym roku za Syców, ale naprawdę fajnie się drałowało nawet patrząc na to że miałem pod górkę i jechałem Kellysem :P Kupiłem w sklepie pierwszym w Ślizowie baterie do pilota i puściłem się w dół. Na oko miałem jakieś 37 km/h. Powiem szczerze, że "Srebrzak" nie jest taki zły! Ma 26 cali koła i wydaje się bardziej górski, ale jak się rozpędzić nim to nieźle śmiga ;) Dojechałem do ulicy Polnej i tutaj tak naprawdę zacząłem porządnie sprawdzać nowe oświetlenie. Przejechałem koło pierwszego stawu i koło huśtawek na Rynek. Jadąc obok WD-tu zobaczyłem "Rafkę" Locika. Wróciłem 10 metrów i chwilę zagadałem. Potem już prosto do domu. Lampka ujdzie. Wiadomo, że to chińszczyzna, a więc cudów się nie spodziewałem, ale "darowanemu koniowi...". Warunki do jazdy były fajne i szybko poszło dzisiaj. A zdjęcie poniżej to z TREPa marcowego. Tym razem nie jadę z braku kasy. Nawet Michał odpuścił. Jutro przez to nie będzie matmy, bo Piórkowska jedzie. No szkoda, bo ma być 40 osób i nie wykluczone, że kilka z Liceum (ostatnio byłem tylko ja :P ) - piwko za free, że o wódzie nie mówiąc, ale bez ekipy i kasy to trzeba odpuścić. Następnym razem powinno już być tak jak należy z TREPem :) Cau!

okolice Lubawki i Zaclerza - 03.2011 © pape93



Dane wycieczki:
Km:11.80Km teren:1.20 Czas:00:39km/h:18.15
Pr. maks.:37.00Temperatura:4.0 Podjazdy: 40mRower:

włoska zima...


Poniedziałek, 5 grudnia 2011


No cóż, we wtorek 29 listopada odebrałem z Pięknym rower od Bogdana. Mówił mi wcześniej, że cały napęd jest zajechany i trzeba wymienić kasetę i łańcuch, a w przyszłości pewnie również i korby. Znowu dodatkowy wydatek. Wszystkie przerzutki wyregulowane, hamulce dociągnięte i klocki zmienione na nowe, ale nagle wyskoczyła dodatkowa zmiana kasety i łańcucha. Mała ściepa i jakoś zapłaciłem. Później w bagażniku wujek odtransportował "Polówką" mój rower. GIANT zajął miejsce w piwnicy i będzie sobie odpoczywał aż do marca.

Reszta tygodnia to nic ciekawszego. Ciepły listopad - jak nigdy. Początek grudnia też dość wyjątkowy. W weekend wybrałem się do Wrocławia. Dobrze że pojechałem autobusem o 13:02 tuż po szkole, bo potem to już widzę ile bym jechał, a tak godzinka i już pod Koroną. Nie byłem tam już dobry rok, a więc obszedłem wszystkie sklepy, włącznie z Decathlonem - nowootwartym. Potem darmowym podjechałem na Grunwald. Stamtąd na pieszo do Galerii i do Rynku z racji posiadania dużej ilości czasu. Nic nie kupiłem, a na wieczór zaszedłem do babci. Tam obejrzałem udanie losowanie Euro 2012 i na Nowy Dwór. W sobotę kolejny rajd po sklepach i już bardziej owocny, ale i tak nie w pełni. Jednego jestem coraz bardziej pewien. Zaczynam nienawidzić robienia zakupów :/ Zwłaszcza przed świętami...Ja pierdziele, tyle typa już dawno nie widziałem. Kryzys światowy - właśnie widzę. Wróciłem do babci i tak zostało. W niedzielę powrót. Pogoda w weekend była bardzo dziwna, taka włoska. W Italii w styczniu właśnie tak jest - 10 stopni i pochmurno - przynajmniej w tych środkowych i południowych Włoszech. W sumie ja chyba wolę śnieg jak jest u nas w zimę, ale pierwszy śnieg zwykle padał między 1 a 10 grudnia. W tamtym roku wyjątkowo 25 listopada chyba, ale i zima była potem sroga. Teraz przez spóźniającą się zimę może szybciej zleci i ani się człowiek nie obejrzy, a będzie się budził razem ze śpiewem ptaków :) A dzień zacznie się wydłużać już za 17 dni!

A dzisiaj poniedziałek 5 grudnia. Jak zwykle ciężki poniedziałek jeśli chodzi o wstawanie, ale w szkole luz. Po szkole aż mnie nosiło na rower, więc tak jak sobie obiecałem do dyspozycji miałem już tylko Kellysa :P Puściłem się w Park sycowski, aby wybadać wszystkie ścieżki. Najpierw pokręciłem się pod Mauzoleum, potem dojechałem do drugiego stawu. Chciałem go objechać dookoła, ale w połowie drogi trasa się urwała jak przypuszczałem i dojechałem do okrążającej park ścieżki. Dotarłem po 1,5 km tam gdzie byłem i wróciłem się do Mauzoleum. Potem pod pierwszy staw i przejazd "górkami" oraz okrężną dróżką za nimi, gdzie kiedyś były kempingi. Następnie wdrapałem się pod Pergolę i zjechałem koło Policji, aby ul.Wrocławską wrócić się pod Kościół Ewangelicki i zjechać przy placu zabaw do Rynku. Tam też stały renifery, czyli nowe ozdoby tegorocznych Świąt. Stamtąd już obok Płonki dobiłem do chatki. Wyszło 9,3 km w przybliżeniu, bo licznika nie miałem, no i 7,2 km w terenie. Teraz już tak będzie, jeśli już się gdzieś wybiorę. Nie jest źle póki aura dopisuje :) W sumie powiem że sprawny Kellys nie jest zły! Fajnie było nim pędzić jakieś 30 km/h po śliskich liściach, błocie i kałużach w parku nie bacząc na to co może się zdarzyć - im szybciej tym lepiej...Cau!

Mauzoleum otoczone nowymi ścieżkami... © pape93


II staw w parku © pape93


Kellys na mini-trasie MTB © pape93


I staw © pape93


Renifer na sycowskim ryneczku :P © pape93


Zajechany napęd GIANTa :/ © pape93



Dane wycieczki:
Km:9.30Km teren:7.20 Czas:km/h:
Pr. maks.:35.00Temperatura:7.0 Podjazdy: 10mRower:

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl