Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2012
Dystans całkowity: | 1791.56 km (w terenie 18.75 km; 1.05%) |
Czas w ruchu: | 93:02 |
Średnia prędkość: | 19.14 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.10 km/h |
Suma podjazdów: | 10275 m |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 89.58 km i 5h 10m |
Więcej statystyk |
Kępińska zawierucha
Poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Poniedziałek był dniem pożegnania. Miałem wolne w pracy, więc dałem radę odwieźć Rafałachociaż do Kępna. Jednak w tym celu musieliśmy wstać stosunkowo wcześnie. Na życzenie VSV83 pojechaliśmy wioskami omijając tym samym krajową "8". Podróż minęła szybko, bo mieliśmy spory wiatr w plecy. W samym mieście pojechaliśmy na PKP Zachodni, PKS, Rynek i PKP Główny. Rafał pocykał zdjęć i rozstaliśmy się koło McDonalda. On popędził z wiatrem na Wschód do Tomaszowa, a ja zmuszony byłem walczyć z silnym wiatrem w drodze powrotnej do Sycowa. Jakoś się doturlałem i popołudniu byłem już na Tarnogaju.
Dane wycieczki:
Km: | 54.55 | Km teren: | 0.30 | Czas: | 02:53 | km/h: | 18.92 | ||
Pr. maks.: | 35.74 | Temperatura: | 18.5 | Podjazdy: | 100m | Rower: | Giant |
Niedziela w trzech województwach
Niedziela, 26 sierpnia 2012
Niedziela wg prognozy pogody miała zacząć się deszczowo. Tak też niestety było. Obudziliśmy się z Rafałem o 6:30 i od razu stwierdziliśmy że nie ma sensu ładować się na trasę za wszelką cenę zwłaszcza że o 8 opady miały ustąpić. W takim razie zdecydowaliśmy się pójść do Kościoła na poranną Mszę. To był strzał w "10", bo gdy wróciliśmy do domu opady zanikały, a jak zjedliśmy śniadanie to całkiem ustąpiły. Tak więc niedzielę rozpoczęliśmy na rowerowo dopiero o 8:40.
Trasa z racji nadal niepewnej pogody miała być łagodna, tak ażeby w razie ulewy móc sprawnie wrócić do Sycowa. Wycieczkę rozpoczęliśmy od podjechania na Dworzec Kolejowy. Po 2 minutach cofnęliśmy się na Obwodnicę Sycowa i ruszyliśmy krajową "8" do Stradomii. Tam podjechaliśmy nad Zalew. Dalej już prosto do Gaszowic, aby znowu zjechać z drogi głównej kierując się na Osadę Leśną. Tam bowiem chciałem pokazać Rafałowi fajny dworzec kolejowy. Dalej dotarliśmy przez Poniatowice znowu na ósemkę. Wiatr niestety tego dnia dawał o sobie znać. Do Oleśnicy mocno wiało nam po łbach :/ W mieście, które najmniej lubię w okolicy zajechaliśmy na Stadion, od Basen, na Rynek, pod Zamek i ostatecznie gdzie? No oczywiście na PKP! :) Tam zjedliśmy po 2 bułki, aby nabrać sił i popędziliśmy drogą wojewódzką na Bierutów. Droga bez większych fajerwerków. Jechałem nią już nie raz więc wiedziałem czego się spodziewać. Jedyną dokuczającą rzeczą był wiatr, który teraz wiał ni to z boku ni to z przodu. Skupiliśmy się więc na jak najszybszym pokonaniu tego odcinka. W Bierutowie podjechaliśmy tradycyjnie na PKP i na skromniutki Rynek. Rafał poszedł do EKO, a mnie jakoś zamuliło i poleżałem trochę na ławce. Potem jednak zjadłem 2 snickersy i trochę otrzeźwiałem.
Kolejnym miastem na naszej niedzielnej trasie był Namysłów. Rafał był już tam w piątek więc tylko podjechaliśmy na Rynek i pod browar piwa Zamkowe. Krótka przerwa liczona w minutach i pędziliśmy na Rychtal. Rafałowi chyba z całej wycieczki najbardziej zależało właśnie na tej mieścinie. Po drodze odwiedziliśmy wg mnie jeden z najfajniejszych, nieczynnych dworców kolejowych w okolicy, a mianowicie Bukowe Śląska, gdzie stykały się trasy Syców-Namysłów, a także Kępno-Namysłów. Porobiłem kilka zdjęć na tej klimatycznej stacyjce, a na koniec spłoszyłem ujadającego pieska. Dalej wypadało już tylko dojechać do Rychtala z wiatrem. Zajechaliśmy więc na Rynek z ładnymi choć nie wyróżniającymi się dla wytrawnego turysty kamieniczkami oraz PKP. Na nieczynnym Dworcu Kolejowym zatrzymaliśmy się na jakiś czas. Porobiliśmy zdjęcia i obejrzeliśmy dość dobrze ten nadal zamieszkały budynek.
Mam nadzieję że Rafał zadowolił swoją ciekawość wobec tamtego miejsca. Rychtal był bowiem ostatnim ważnym celem niedzielnej wycieczki. Później przez Trębaczów i inne Perzowy wróciliśmy do Sycowa. Zdecydowaliśmy się bowiem odpuścić Kępno. Czułem jednak lekki niedosyt tego dnia, więc zabrałem jeszcze Rafała na Święty Marek, gdzie jest już nowy asfalt (nawet nie wiem od kiedy). Na kolację do Sycowa wróciliśmy przez Wielowieś. Wieczorem jeszcze przeszliśmy się do Parku, bo gość z łódzkiego koniecznie chciał tam zajść. I to by było na tyle.
Weekend zleciał bardzo szybko i w poniedziałek Rafał wracał już do Tomaszowa Mazowieckiego, a ja byłem w stanie odwieść go tylko do Kępna i pokazać mu miasto. Nie mniej jednak warto było się spotkać, warto było sobie pojeździć, pogadać. Kilometraż przez weekend był rozsądny, bo i pokazałem Rafałowi większość ciekawych miasteczek i jakoś się szczególnie nie zmęczyłem. Kolega z kolei dał sobie ostro w palnik przez ten weekend, a dlaczego tego dowiecie się na jego blogu.







Trasa z racji nadal niepewnej pogody miała być łagodna, tak ażeby w razie ulewy móc sprawnie wrócić do Sycowa. Wycieczkę rozpoczęliśmy od podjechania na Dworzec Kolejowy. Po 2 minutach cofnęliśmy się na Obwodnicę Sycowa i ruszyliśmy krajową "8" do Stradomii. Tam podjechaliśmy nad Zalew. Dalej już prosto do Gaszowic, aby znowu zjechać z drogi głównej kierując się na Osadę Leśną. Tam bowiem chciałem pokazać Rafałowi fajny dworzec kolejowy. Dalej dotarliśmy przez Poniatowice znowu na ósemkę. Wiatr niestety tego dnia dawał o sobie znać. Do Oleśnicy mocno wiało nam po łbach :/ W mieście, które najmniej lubię w okolicy zajechaliśmy na Stadion, od Basen, na Rynek, pod Zamek i ostatecznie gdzie? No oczywiście na PKP! :) Tam zjedliśmy po 2 bułki, aby nabrać sił i popędziliśmy drogą wojewódzką na Bierutów. Droga bez większych fajerwerków. Jechałem nią już nie raz więc wiedziałem czego się spodziewać. Jedyną dokuczającą rzeczą był wiatr, który teraz wiał ni to z boku ni to z przodu. Skupiliśmy się więc na jak najszybszym pokonaniu tego odcinka. W Bierutowie podjechaliśmy tradycyjnie na PKP i na skromniutki Rynek. Rafał poszedł do EKO, a mnie jakoś zamuliło i poleżałem trochę na ławce. Potem jednak zjadłem 2 snickersy i trochę otrzeźwiałem.
Kolejnym miastem na naszej niedzielnej trasie był Namysłów. Rafał był już tam w piątek więc tylko podjechaliśmy na Rynek i pod browar piwa Zamkowe. Krótka przerwa liczona w minutach i pędziliśmy na Rychtal. Rafałowi chyba z całej wycieczki najbardziej zależało właśnie na tej mieścinie. Po drodze odwiedziliśmy wg mnie jeden z najfajniejszych, nieczynnych dworców kolejowych w okolicy, a mianowicie Bukowe Śląska, gdzie stykały się trasy Syców-Namysłów, a także Kępno-Namysłów. Porobiłem kilka zdjęć na tej klimatycznej stacyjce, a na koniec spłoszyłem ujadającego pieska. Dalej wypadało już tylko dojechać do Rychtala z wiatrem. Zajechaliśmy więc na Rynek z ładnymi choć nie wyróżniającymi się dla wytrawnego turysty kamieniczkami oraz PKP. Na nieczynnym Dworcu Kolejowym zatrzymaliśmy się na jakiś czas. Porobiliśmy zdjęcia i obejrzeliśmy dość dobrze ten nadal zamieszkały budynek.
Mam nadzieję że Rafał zadowolił swoją ciekawość wobec tamtego miejsca. Rychtal był bowiem ostatnim ważnym celem niedzielnej wycieczki. Później przez Trębaczów i inne Perzowy wróciliśmy do Sycowa. Zdecydowaliśmy się bowiem odpuścić Kępno. Czułem jednak lekki niedosyt tego dnia, więc zabrałem jeszcze Rafała na Święty Marek, gdzie jest już nowy asfalt (nawet nie wiem od kiedy). Na kolację do Sycowa wróciliśmy przez Wielowieś. Wieczorem jeszcze przeszliśmy się do Parku, bo gość z łódzkiego koniecznie chciał tam zajść. I to by było na tyle.
Weekend zleciał bardzo szybko i w poniedziałek Rafał wracał już do Tomaszowa Mazowieckiego, a ja byłem w stanie odwieść go tylko do Kępna i pokazać mu miasto. Nie mniej jednak warto było się spotkać, warto było sobie pojeździć, pogadać. Kilometraż przez weekend był rozsądny, bo i pokazałem Rafałowi większość ciekawych miasteczek i jakoś się szczególnie nie zmęczyłem. Kolega z kolei dał sobie ostro w palnik przez ten weekend, a dlaczego tego dowiecie się na jego blogu.

Pochmurną niedzielę zaczynamy od Osady Leśnej© pape93

Ratusz w Oleśnicy© pape93

Bierutów© pape93

Namysłów© pape93

PKP Bukowa Śląska© pape93

Klimat z dawnych lat...© pape93

PKP Rychtal© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 130.47 | Km teren: | 1.90 | Czas: | 06:30 | km/h: | 20.07 | ||
Pr. maks.: | 44.48 | Temperatura: | 23.0 | Podjazdy: | 200m | Rower: | Giant |
Południowa Wielkopolska z VSV83
Sobota, 25 sierpnia 2012
W piątek 24 sierpnia raczył złożyć mi wizytę w Sycowie niejaki Rafał. Sobota i niedziela miały przebiegać pod znakiem zwiedzania okolic Sycowa. Jedynym problemem dla mnie było to, że gość przyjechał na kolarce, a ja musiałem "pocinać" crossem, ale jak się później okazało nie było dramatu :)
Sobotę zaczęliśmy i szybko i późno. Ustawiliśmy bowiem budziki na godzinę 6 rano. Potem wystarczyło ogarnąć się, zjeść śniadanie i ruszać na rower. Objazd południowej Wielkopolski zaczęliśmy kilka minut po 7 rano od Słupi pod Bralinem. Tam odbiliśmy w kierunku Kobylej Góry, przecinając tym samym budowaną drogę S8 z Wrocławia do Łodzi. Pierwszym ważnym punktem na trasie był najwyższy szczyt Wielkopolski, a mianowicie Kobyla Góra 284 m.n.p.m. Potem kierowaliśmy się już do Ostrzeszowa. Tam zajrzeliśmy na Rynek jak i Dworzec Kolejowy. Stamtąd udaliśmy się na drogę prowadzącą do Grabowa nad Prosną. Powiem szczerze, że póki co jechało się nieźle, bo mieliśmy tego dnia spory wiatr. Los chciał, że początkowo wiało nam w plecy. W Grabowie na samym początku podjechaliśmy pod nieczynne PKP. Tam usłyszeliśmy jakiś dziwny dźwięk. Podjeżdżamy i widzimy odjeżdżającą drezynę, która była przygotowaniem pod przyszłotygodniowy piknik kolejowy. Jeden biegły Pan opowiedział nam co nieco o tym przedsięwzięciu i o dziwo napomknął o reaktywacji linii Grabów-Ostrzeszów ! Zadowoleni z przebiegu sytuacji ruszyliśmy do centrum miasteczka. Tam zajrzeliśmy tylko na Rynek, aby czym prędzej jechać na Kalisz. Niestety o Namysłaki już nie zahaczyliśmy, bo droga była gruntowa i Rafał nie poradziłby sobie na szosówce. Droga wojewódzka nr 450 również nie była dla nas tak łaskawa. Jechaliśmy przez pola, a że kierunek wiatru uległ trochę zmianie to dostawaliśmy cały czas męczące podmuchy z boku. I tak do samego Kalisza.
W najstarszym mieście Polski spędziliśmy sporo czasu. Najpierw wyjechaliśmy przy Teatrze. Tam spotkaliśmy piękny, stary, czerwony autobus MPK. Potem podjechaliśmy na dobrze mi znany tor kolarski w Parku. Niestety rundki honorowej nie zrobiłem, bo były jakieś zawody juniorskie. Tym sposobem pojechaliśmy do Rynku. Kilka zdjęć i jeszcze zahaczyliśmy o Bazylikę, aby już kierować się na Ostrów. Wyjeżdżając z miasta pod górkę nie sposób było zapomnieć o starym, poczciwym Dworcu PKP. Zjedliśmy sobie po bułce i ruszyliśmy prostą drogą na Nowe Skalmierzyce. Nie dość że zaliczyłem brakujące 2 gminy to jeszcze zobaczyliśmy na spokojnie z Rafałem tamtejszy ogromny budynek Dworca Kolejowego. Uzupełniliśmy zapasy w sklepie spożywczym. Rafał kupił Kaliskie Grześki, a ja Kaliską Oranżadę Hellena :) Do Ostrowa pozostawało nam jakieś 14 km. Jechało się coraz ciężej, bo wiatr utrudniał życie. Przed samym miastem zostaliśmy wpuszczeni w maliny. Zjechaliśmy na drogę rowerową, a ona...skończyła się na rzeczce :P Nie no extra. Rafał stwierdził, że najlepiej będzie się wrócić i pojechać główną ulicą. Tak więc z kłopotami, ale dotarliśmy do Ostrowa. Odwiedziliśmy Rynek, Konkatedrę i skusiliśmy się jeszcze na PKP. Wiedziałem, że ostatnim razem był tam remont, ale nie miałem pojęcia że już skończyli. Z zewnątrz Dworzec jest po prostu czysty i schludny, ale w środku to pierwsza klasa! Normalnie nie poznałem. Posiedziawszy na peronie "1" 20 minut ruszyliśmy w kierunku Mikstatu. Jako że krajowa "11" jest jedną z najniebezpieczniejszych tak więc postanowiliśmy zaszaleć i bez mapy podręcznej przedostać się przez wioski pod Maszt. I to był świetny wybór, bo tamtejsze rejony są piękne na rower. Wszak jeszcze nigdy nie jechałem przez wioski na odcinku Ostrów - Mikstat. Widoki, tereny ładne, ale Rafał miał spory problem, bo zdarzyła się także tu i ówdzie kostka brukowa, nie wspominając już o 2 albo i 3 kilometrowym odcinku jazdy po piachu :D Uznałem to jednak za zemstę za lipcowe Góry Świętokrzyskie ;) Czas nas trochę gonił, ale na szczęście wiatr tracił na sile i nawet mając podmuchy w twarz, nie odczuliśmy dyskomfortu. Tak się złożyło, że w tym roku nie zaliczałem specjalnie takich miasteczek jak Mikstat, bo wiedziałem, że będzie okazja odwiedzić je z Rafałem. Toteż odwiedziny RTCN Mikstat sprawiło mi wiele radości. Widok z góry rozpościerał się po sam Ostrów i Kalisz, a nawet dalej. Na Rynku zrobiliśmy sobie ostatnią przerwę, a potem już do samej Kobylej Góry pruliśmy podziwiając okoliczne domy, lasy i pagórki. Nawet przez Ostrzeszów pojechaliśmy prosto bez kolejnego postoju. Natomiast w Kobyłce z racji soboty spodziewałem się więcej osób, ale z racji umiarkowanej temperatury 25'C kąpali się tylko najwytrwalsi. Zrobiliśmy po zdjęciu i po 20 minutach w drogę. Ostatnie 12 km poszło gładko i jakoś o 19 zajechaliśmy już na kolację.
Sobotnią wycieczkę muszę zdecydowanie zapisać do udanych. Odwiedziliśmy te miasta, które chcieliśmy, fajnie się jechało we dwóch, no i dystans wyszedł rozsądny, bo jak sobie przypomnę Kielecczyznę i 400 km w 2 dni na crossie po górkach to mam traumę :D ;)

























Sobotę zaczęliśmy i szybko i późno. Ustawiliśmy bowiem budziki na godzinę 6 rano. Potem wystarczyło ogarnąć się, zjeść śniadanie i ruszać na rower. Objazd południowej Wielkopolski zaczęliśmy kilka minut po 7 rano od Słupi pod Bralinem. Tam odbiliśmy w kierunku Kobylej Góry, przecinając tym samym budowaną drogę S8 z Wrocławia do Łodzi. Pierwszym ważnym punktem na trasie był najwyższy szczyt Wielkopolski, a mianowicie Kobyla Góra 284 m.n.p.m. Potem kierowaliśmy się już do Ostrzeszowa. Tam zajrzeliśmy na Rynek jak i Dworzec Kolejowy. Stamtąd udaliśmy się na drogę prowadzącą do Grabowa nad Prosną. Powiem szczerze, że póki co jechało się nieźle, bo mieliśmy tego dnia spory wiatr. Los chciał, że początkowo wiało nam w plecy. W Grabowie na samym początku podjechaliśmy pod nieczynne PKP. Tam usłyszeliśmy jakiś dziwny dźwięk. Podjeżdżamy i widzimy odjeżdżającą drezynę, która była przygotowaniem pod przyszłotygodniowy piknik kolejowy. Jeden biegły Pan opowiedział nam co nieco o tym przedsięwzięciu i o dziwo napomknął o reaktywacji linii Grabów-Ostrzeszów ! Zadowoleni z przebiegu sytuacji ruszyliśmy do centrum miasteczka. Tam zajrzeliśmy tylko na Rynek, aby czym prędzej jechać na Kalisz. Niestety o Namysłaki już nie zahaczyliśmy, bo droga była gruntowa i Rafał nie poradziłby sobie na szosówce. Droga wojewódzka nr 450 również nie była dla nas tak łaskawa. Jechaliśmy przez pola, a że kierunek wiatru uległ trochę zmianie to dostawaliśmy cały czas męczące podmuchy z boku. I tak do samego Kalisza.
W najstarszym mieście Polski spędziliśmy sporo czasu. Najpierw wyjechaliśmy przy Teatrze. Tam spotkaliśmy piękny, stary, czerwony autobus MPK. Potem podjechaliśmy na dobrze mi znany tor kolarski w Parku. Niestety rundki honorowej nie zrobiłem, bo były jakieś zawody juniorskie. Tym sposobem pojechaliśmy do Rynku. Kilka zdjęć i jeszcze zahaczyliśmy o Bazylikę, aby już kierować się na Ostrów. Wyjeżdżając z miasta pod górkę nie sposób było zapomnieć o starym, poczciwym Dworcu PKP. Zjedliśmy sobie po bułce i ruszyliśmy prostą drogą na Nowe Skalmierzyce. Nie dość że zaliczyłem brakujące 2 gminy to jeszcze zobaczyliśmy na spokojnie z Rafałem tamtejszy ogromny budynek Dworca Kolejowego. Uzupełniliśmy zapasy w sklepie spożywczym. Rafał kupił Kaliskie Grześki, a ja Kaliską Oranżadę Hellena :) Do Ostrowa pozostawało nam jakieś 14 km. Jechało się coraz ciężej, bo wiatr utrudniał życie. Przed samym miastem zostaliśmy wpuszczeni w maliny. Zjechaliśmy na drogę rowerową, a ona...skończyła się na rzeczce :P Nie no extra. Rafał stwierdził, że najlepiej będzie się wrócić i pojechać główną ulicą. Tak więc z kłopotami, ale dotarliśmy do Ostrowa. Odwiedziliśmy Rynek, Konkatedrę i skusiliśmy się jeszcze na PKP. Wiedziałem, że ostatnim razem był tam remont, ale nie miałem pojęcia że już skończyli. Z zewnątrz Dworzec jest po prostu czysty i schludny, ale w środku to pierwsza klasa! Normalnie nie poznałem. Posiedziawszy na peronie "1" 20 minut ruszyliśmy w kierunku Mikstatu. Jako że krajowa "11" jest jedną z najniebezpieczniejszych tak więc postanowiliśmy zaszaleć i bez mapy podręcznej przedostać się przez wioski pod Maszt. I to był świetny wybór, bo tamtejsze rejony są piękne na rower. Wszak jeszcze nigdy nie jechałem przez wioski na odcinku Ostrów - Mikstat. Widoki, tereny ładne, ale Rafał miał spory problem, bo zdarzyła się także tu i ówdzie kostka brukowa, nie wspominając już o 2 albo i 3 kilometrowym odcinku jazdy po piachu :D Uznałem to jednak za zemstę za lipcowe Góry Świętokrzyskie ;) Czas nas trochę gonił, ale na szczęście wiatr tracił na sile i nawet mając podmuchy w twarz, nie odczuliśmy dyskomfortu. Tak się złożyło, że w tym roku nie zaliczałem specjalnie takich miasteczek jak Mikstat, bo wiedziałem, że będzie okazja odwiedzić je z Rafałem. Toteż odwiedziny RTCN Mikstat sprawiło mi wiele radości. Widok z góry rozpościerał się po sam Ostrów i Kalisz, a nawet dalej. Na Rynku zrobiliśmy sobie ostatnią przerwę, a potem już do samej Kobylej Góry pruliśmy podziwiając okoliczne domy, lasy i pagórki. Nawet przez Ostrzeszów pojechaliśmy prosto bez kolejnego postoju. Natomiast w Kobyłce z racji soboty spodziewałem się więcej osób, ale z racji umiarkowanej temperatury 25'C kąpali się tylko najwytrwalsi. Zrobiliśmy po zdjęciu i po 20 minutach w drogę. Ostatnie 12 km poszło gładko i jakoś o 19 zajechaliśmy już na kolację.
Sobotnią wycieczkę muszę zdecydowanie zapisać do udanych. Odwiedziliśmy te miasta, które chcieliśmy, fajnie się jechało we dwóch, no i dystans wyszedł rozsądny, bo jak sobie przypomnę Kielecczyznę i 400 km w 2 dni na crossie po górkach to mam traumę :D ;)

S8 na odcinku Syców-Sieradz© pape93

Najwyższa góra Wielkopolski - 284 m.n.p.m.© pape93

Ostrzeszów© pape93

PKP Grabów nad Prosną© pape93

Przygotowania do pikniku kolejowego© pape93

Skromny Rynek w Grabowie nad Prosną© pape93

Kościół z 1642 roku - Grabów nad Prosną© pape93

Pierwsze odwiedziny Kalisza w tym roku© pape93

Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu© pape93

Czerowny Oguras© pape93

Zawody juniorskie na Torze Kolarskim© pape93

Ratusz w Kaliszu© pape93

Jedna z ulic najstarszego miasta Polski© pape93

Bazylika Wniebowzięcia NMP© pape93

PKP czeka na remont...© pape93

Nowe Skalmierzyce - ogromny Dworzec Kolejowy© pape93

Ratusz w Ostrowie Wielkopolskim© pape93

Konkatedra w Ostrowie Wielkopolskim© pape93

PKP Ostrów Wielkopolski po remoncie© pape93

Dworzec od środka jest nie do poznania!© pape93

Zemsta na Rafale za Góry Świętokrzyskie ;P© pape93

Kalisz Szałe - widok spod masztu w Mikstacie© pape93

RTCN Mikstat - 273 metry wysokości© pape93

Kościół w Mikstacie© pape93

Pustki nad Zalewem w Kobylej Górze© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 179.76 | Km teren: | 6.30 | Czas: | 08:06 | km/h: | 22.19 | ||
Pr. maks.: | 45.31 | Temperatura: | 25.0 | Podjazdy: | 690m | Rower: | Giant |
Nocna czasówka
Piątek, 24 sierpnia 2012
W czwartek postanowiłem wybrać się na mecz Śląska Wrocław z Hannoverm 96. Spotkanie obfitowało w gole, bo padło ich aż 8! Do mieszkania zajechałem późnym wieczorem. W nocy spałem bardzo krótko, a w piątek ostatni dzień do pracy. Wróciłem z roboty i padłem na twarz...Spałem jakieś 3 godziny podczas gdy miałem jechać jak najszybciej do Sycowa. O 19:40 wsiadłem na Mikołajowie w pociąg i podjechałem do Oleśnicy, aby potem po ciemku w kamizelce dojechać żwawym tempem do Sycowa, gdzie czekał już na mnie od jakiegoś czasu Rafał.
Dane wycieczki:
Km: | 34.11 | Km teren: | 0.15 | Czas: | 01:21 | km/h: | 25.27 | ||
Pr. maks.: | 43.67 | Temperatura: | 24.0 | Podjazdy: | 40m | Rower: | Giant |
Już nie tak upalny Wrocław
Wtorek, 21 sierpnia 2012
Dzisiaj po pracy zamiast basenu wybrałem rower, jako że z 39 stopni zrobiło się "zaledwie" 31. Podjechałem jednak pod Halę Orbita zobaczyć jak tam frekwencja dopisuje. Wg mnie była zaledwie połowa osób co wczoraj albo i jeszcze mniej. Dalej pojechałem przez Popowice i Wyspę Słodową w kierunku Grunwaldu. Stamtąd dojechałem na ulicę Chopina gdzie mieści się drugi ładny jak na Wrocław akwen wodny. Tam jednak bardziej przypomina on jezioro z plażą niż basen. Następnie przejechałem obok Hali Ludowej, aby dostać się kładką na Niskie Łąki. Dalej przez Rynek aż na Partynice. Tam posiedziałem pół godzinki pod pomnikiem Chopina nad stawem i już wróciłem Hallera na Nowy Dwór.
Dzisiaj tempo było wolne, ale nigdzie się absolutnie nie spieszyłem. Po prostu chciałem wykorzystać do maksimum ostatnie upalne dni w roku :)


Dzisiaj tempo było wolne, ale nigdzie się absolutnie nie spieszyłem. Po prostu chciałem wykorzystać do maksimum ostatnie upalne dni w roku :)

Dziś już nie było tłumów na basenie© pape93

Wciąż budowana Odra Tower© pape93

Kompleks wypoczynkowy na Psim Polu© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 37.46 | Km teren: | 3.50 | Czas: | 02:27 | km/h: | 15.29 | ||
Pr. maks.: | 42.51 | Temperatura: | 28.0 | Podjazdy: | 25m | Rower: | Giant |
39 stopni Celsjusza !
Poniedziałek, 20 sierpnia 2012
Dzisiaj nie miałem okazji przejechać się na rowerze, ale musiałem dodać nowy wpis z okazji "Upału dekady". Może to stwierdzenie jest użyte przeze mnie troszkę na wyrost, ale jak żyję prawie 20 lat na tym świecie, tak nie pamiętam żeby kiedykolwiek temperatura w cieniu urosła do 39 stopni !
W pracy też dzisiaj padł rekord ciepła. Pod koniec pierwszej zmiany na termometrze w hali ukazała się liczba 35 mimo iż brama wjazdowa otwarta była na oścież.
Po pracy nie pozostawało mi nic innego jak tylko pójść na basen. W akwenie przy ulicy Wejherowskiej woda miała temperaturę 27 stopni, a powietrze było nagrzane do 39,3 stopnia ! Już nawet nie chcę pisać ilu osobom dzisiaj zabrakło rtęci w termometrach, ale w Słońcu musiało być piekielnie dużo kresek. Gdy wracałem o 21 wieczorem do mieszkania temperatura utrzymywała się nadal na poziomie 33,5 stopnia. Co jak co, ale ja takiego upału nie pamiętam :)
W pracy też dzisiaj padł rekord ciepła. Pod koniec pierwszej zmiany na termometrze w hali ukazała się liczba 35 mimo iż brama wjazdowa otwarta była na oścież.
Po pracy nie pozostawało mi nic innego jak tylko pójść na basen. W akwenie przy ulicy Wejherowskiej woda miała temperaturę 27 stopni, a powietrze było nagrzane do 39,3 stopnia ! Już nawet nie chcę pisać ilu osobom dzisiaj zabrakło rtęci w termometrach, ale w Słońcu musiało być piekielnie dużo kresek. Gdy wracałem o 21 wieczorem do mieszkania temperatura utrzymywała się nadal na poziomie 33,5 stopnia. Co jak co, ale ja takiego upału nie pamiętam :)

Upał dekady© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 39.0 | Podjazdy: | m | Rower: |
Bardzo gładki powrót do metropolii
Niedziela, 19 sierpnia 2012
Weekend dobiegał końca. Wypocząłem jak nigdy. Przez ten upał nie chciało mi się wyjść nawet na rower, że już o jakimś wyjeździe nad wodę nie wspominając. Jedyne co mi się udało to zagrać w piłkę nożną w sobotę z chłopakami. To jednak spowodowało, że niedziela upłynęła mi pod znakiem zakwasów. Od rana chodziłem jak połamaniec, gdyż miałem naderwane chyba wszystkie mięśnie i to nie tylko w nogach :P Ale tak to jest jak się nie trenuje...
W niedzielę natomiast musiałem wrócić do Wrocławia. Oczywiście przeczekałem ten upał i o 18:15 wyruszyłem na rowerze w kierunku Stolicy Województwa. Nie ma się tutaj co zbytnio rozczulać. Nie wiem czemu, ale miałem dzisiaj tyle pary w nogach, że jadąc praktycznie bez przerwy tabliczkę Wrocław osiągnąłem po niespełna 2 godzinach. Na Nowym Dworze byłem o 20:56 ustanawiając nowy rekord trasy. Od dziś najlepszy mój czas na trasie Syców - Wrocław ND wynosi 2:41 h ! 10 zł w kieszeni, a jutro za tą kasę można sobie iść na przykład na basen. Wszak to ostatnie upalne dni w roku...

W niedzielę natomiast musiałem wrócić do Wrocławia. Oczywiście przeczekałem ten upał i o 18:15 wyruszyłem na rowerze w kierunku Stolicy Województwa. Nie ma się tutaj co zbytnio rozczulać. Nie wiem czemu, ale miałem dzisiaj tyle pary w nogach, że jadąc praktycznie bez przerwy tabliczkę Wrocław osiągnąłem po niespełna 2 godzinach. Na Nowym Dworze byłem o 20:56 ustanawiając nowy rekord trasy. Od dziś najlepszy mój czas na trasie Syców - Wrocław ND wynosi 2:41 h ! 10 zł w kieszeni, a jutro za tą kasę można sobie iść na przykład na basen. Wszak to ostatnie upalne dni w roku...

Jeden z ostatnich, upalnych dni w roku...© completny
Dane wycieczki:
Km: | 67.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:37 | km/h: | 25.71 | ||
Pr. maks.: | 42.13 | Temperatura: | 26.0 | Podjazdy: | 50m | Rower: | Giant |
Reaktywacja "starego składu"
Sobota, 18 sierpnia 2012
Już dawno nie grałem w piłkę nożną, ale w końcu nadarzyła się okazja i nie mogłem jej przepuścić. Druga sprawa że miałem spore zakwasy na drugi dzień :P
Dane wycieczki:
Km: | 3.90 | Km teren: | 0.40 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 30.0 | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys i przyjaciele |
Po Sycowie
Wtorek, 14 sierpnia 2012
Zobaczyłem co tam słychać na mieście. I nawet jak na takie małe miasteczko to porobiło się ostatnio. Budynek Pogoni już prawie gotowy. Boisko betonowe na Gimnazjum zrównane z ziemią, a na PKP jak była bida tak jest. Trochę pozarastały perony, ale najgorsze jest to, że linia 181 zyskała status nieprzejezdnej przez dwóch gnojków którzy 1 miesiąc temu rozkradli 100 metrów szyn. Na pocieszenie fajny utwór poniżej, który mi się przypomniał - hit lata 1999 albo 2000 ;)
Dane wycieczki:
Km: | 7.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 21.0 | Podjazdy: | m | Rower: | Giant |
Stare śmieci
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Do Kępna wybierałem się już od południa. Wszak trzeba korzystać z ostatnich dni urlopu. Skończyło się na tym że wyruszyłem dopiero o 18, zabierając jedynie portfel i telefon oraz 400 ml wody. Rano zdjąłem przedni bagażnik, bo już nie będzie w tym roku potrzebny toteż było lżej. Fajnie było znowu przejechać się po starych śmieciach. Muszę przyznać, że dzisiaj zauważyłem pierwsze oznaki jesieni..Zdjęć nie będzie, bo wkradł się jakiś błąd.
Dane wycieczki:
Km: | 63.50 | Km teren: | 0.10 | Czas: | 02:58 | km/h: | 21.40 | ||
Pr. maks.: | 41.77 | Temperatura: | 19.0 | Podjazdy: | 110m | Rower: | Giant |