Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2011
Dystans całkowity: | 354.14 km (w terenie 6.90 km; 1.95%) |
Czas w ruchu: | 15:07 |
Średnia prędkość: | 22.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.41 km/h |
Suma podjazdów: | 690 m |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 39.35 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Drugim wariantem do Wrocławia
Piątek, 30 września 2011
15:15 - 19:15
Dzisiaj z racji piątku postanowiłem wyruszyć rowerem do Wrocławia. Miałem tylko 4 lekcje toteż zdążyłem jeszcze wysłać młynek na poczcie i franki Dorocie dzień wcześniej. Pogoda wyśmienita jak na tą porę roku. 26 stopni ostatniego dnia września budzi respekt. Skoro lato nie zachwyciło to może chociaż jesień będzie piękna...Zobaczymy!
Spakowałem jedną sakwę i kilkanaście minut po godzinie piętnastej ruszyłem na krajową "8". Do Oleśnicy jechałem jednostajnym, w miarę szybkim tempem. Nie ma co tego jakoś szczególnie roztrząsać. Do Oleśnicy jechałem 1:10h bez większych przygód i postojów. W Oleśnicy zatrzymałem się na wiadukcie przy skręcie na Trzebnicę. Już nawet nie chciało mi się wjeżdżać na rynek. Zobaczyłem mapę i jakoś na szybko opracowałem drugi odcinek trasy czyli Oleśnica - Wrocław.

Zjechałem z wiaduktu i znowu się zaśmiałem sam do siebie. Ujrzałem Sky Tower, a nawet górę Ślężę! mimo słabej widoczności tego dnia. Wieżowiec jest oddalony o jakieś 35 km, ale góra to już będzie niemal 55 km. No, ale to tylko mnie podbudowało, bo widziałem już cel. Teraz trzeba było już tam tylko dojechać.

Jeszcze zjechałem na drogę dla rowerów i muszę przyznać, że fajnie się jechało widząc zakorkowaną drogę po prawej stronie. Ludzie w piątek szaleli na drodze krajowej. Jedni wracali z pracy, drudzy już wyjeżdżali na weekend, także do Oleśnicy nie jechało się zbyt zrelaksowanym. Za Oleśnicą skręciłem już na wiochy więc było o wiele ciszej...

Będąc w miejscowości Borowa, zaczęła się już droga dwupasmowa bez znaczącego pobocza, a więc skręciłem na wioskę Stepiń. Po drodze mało aut, ale dużo dziur w asfalcie...

Dojechałem do Januszkowic, potem kierowałem się na Szczodre. Po drodze w tejże wiosce hulali sobie bez zahamowań młodzi "podstawówkowicze" na Quad'ach. Ścigali się między sobą. Ja dojechałem już natomiast do Domaszczyna, gdzie był skręt na SELGROS w lewo, a więc już zapachniało Wrocławiem. Tutaj zrobiłem sobie przerwę przed dziwnym budynkiem. W ogóle na trasie bardzo dużo takich ujrzały moje oczy. Za moimi plecami szczekały z kolei dwa psy gdy popijałem wodę. I już ruszyłem na ostatnie kilometry...

W ostatniej wiosce przed Stolicą Dolnego Śląska przeciąłem niedawno otwartą Autostradową Obwodnicę Wrocławia. Te lasy wokół drogi i zielone kładki przypominały mi dobitnie te na Słowacji. Jak jechałem w sierpniu z chłopakami na mecz to za Breclavem właśnie taki krajobraz mi pozostał w pamięci. Tymczasem minąłem już Obwodnicę na światłach i znowu 600 metrowy korek przed światłami zna przeciwka :D Ja rozwinąłem na tym odcinku prędkość 40 km/h, bo goniła mnie wielka ciężarówka, a ja nie chciałem zjeżdżać z drogi bez pobocza :P

Wyjechałem aby z lasu i już po lewej stronie ujrzałem bloki na Kiełczowie. Teraz jednak jechałem górą do Wrocka i po zobaczeniu znaku WROCŁAW myślałem że to Psie Pole, ale zaraz dostrzegłem, że przed Psim Polem jest przecież jeszcze Zakrzów. Podjechałem na Dworzec PKP, a potem koło budynku Whirpool'a spytałem o stadion Polaru, bo zawsze chciałem go zobaczyć, a jakoś nigdy tutaj nie byłem mając wolny czas. A tym razem dojechałem do pierwszej dzielnicy Wrocławia w 2:40h! Miałem więc sporo czasu.

Cofnąłem się kilkaset metrów do tyłu i na ulicy Niepodległości znalazłem obiekt Polaru. Przepraszam, to coś miało kiedyś grać w najwyższej klasie rozgrywkowej? :D Nie no bez jaj! A właśnie że Z JAJAMI ! ;D A tak na serio to bardzo mizernie to wyglądało. Z budynku sypał się tynk, a trybuny to pożal się Boże wypalone od Słońca deski. Jedynie murawa coś sobą prezentowała. Zrobiłem zdjęcia, zjadłem bułkę, jedyną jaką wziąłem na trasę i już jechałem ku centrum. Z drugiej strony boiska, na treningowych obiektach pewne Panie grały w...hokeja na trawie ;)


No i dobra. Pojechałem teraz w kierunku Psiego Pola. Na wiadukcie zastał mnie piękny i ostatni w tym roku wrześniowy Zachód Słońca. A w tle Sky Tower. Niby to już Psie Pole, ale jednak wydawało się że jest jeszcze daleko. Ruszyłem wiaduktem w dół...


Przejechałem koło Korony i nie pojechałem na Grunwaldzki tylko tym razem przez pl.Kromera. Dawno tam nie jechałem rowerem więc czemu nie? Dużo ludzi na mieście. Ciepły wieczór. Sporo rowerzystów. Na ulicy Wyszyńskiego podczepiłem się do jakiegoś gościa na takim fałszywym MTB i razem ciągnęliśmy 28 km/h po chodniku. Po 2 km się chyba wkurzył i zjechał specjalnie w lewo. Ja jechałem dalej. Wyjechałem koło Katedry. Jak już byłem tak blisko to zajrzałem co tam słychać na Ostrowie Tumskim. I co mogłem tam zobaczyć. Pełno Niemców o tej porze jak zwykle...

Z Ostrowa Tumskiego koło Hali Targowej i już dotarłem do Rynku. Tam też bardzo dużo ludzi. Śmignąłem sobie rowerkiem wokół Ratusza i zatrzymałem się na chwilkę...

...właśnie przy tym kolesiu. Sony Alpha 1400 czy jakoś tak. Taka reklama była w telewizji jak facet robi zdjęcie takim bańkom mydlanym. Od razu mi się skojarzyło. No ale nic. Czasu miałem dużo, ale już mimo wszystko trochę byłem głodny, a i coraz ciemniej się robiło więc jechałem już do babci na pierogi. Legnicką, a potem przez Bajana i Bystrzycką dotarłem do sklepu, gdzie kupiłem Coca-Colę, aby uzupełnić cukry po wysiłku. Ta kombinacja z pierogami była cudowna. Wydałem więc na wyjazd tylko 1,70 zł. ;) Po kolacji pojechałem na Nowy Dwór i szybko usnąłem ze zmęczenia dniem. Nazajutrz czekał mnie mecz...

A ta piosenka siedziała mi w głowie cały wyjazd. Bardzo ładna Pani, która ma jeszcze piękniejszy głos...
Dzisiaj z racji piątku postanowiłem wyruszyć rowerem do Wrocławia. Miałem tylko 4 lekcje toteż zdążyłem jeszcze wysłać młynek na poczcie i franki Dorocie dzień wcześniej. Pogoda wyśmienita jak na tą porę roku. 26 stopni ostatniego dnia września budzi respekt. Skoro lato nie zachwyciło to może chociaż jesień będzie piękna...Zobaczymy!
Spakowałem jedną sakwę i kilkanaście minut po godzinie piętnastej ruszyłem na krajową "8". Do Oleśnicy jechałem jednostajnym, w miarę szybkim tempem. Nie ma co tego jakoś szczególnie roztrząsać. Do Oleśnicy jechałem 1:10h bez większych przygód i postojów. W Oleśnicy zatrzymałem się na wiadukcie przy skręcie na Trzebnicę. Już nawet nie chciało mi się wjeżdżać na rynek. Zobaczyłem mapę i jakoś na szybko opracowałem drugi odcinek trasy czyli Oleśnica - Wrocław.

PKP Oleśnica Rataje - jesienny widok na peron© pape93
Zjechałem z wiaduktu i znowu się zaśmiałem sam do siebie. Ujrzałem Sky Tower, a nawet górę Ślężę! mimo słabej widoczności tego dnia. Wieżowiec jest oddalony o jakieś 35 km, ale góra to już będzie niemal 55 km. No, ale to tylko mnie podbudowało, bo widziałem już cel. Teraz trzeba było już tam tylko dojechać.

Sky Tower - widoczny już z Oleśnicy...© pape93
Jeszcze zjechałem na drogę dla rowerów i muszę przyznać, że fajnie się jechało widząc zakorkowaną drogę po prawej stronie. Ludzie w piątek szaleli na drodze krajowej. Jedni wracali z pracy, drudzy już wyjeżdżali na weekend, także do Oleśnicy nie jechało się zbyt zrelaksowanym. Za Oleśnicą skręciłem już na wiochy więc było o wiele ciszej...

Moja Oleśnica© pape93
Będąc w miejscowości Borowa, zaczęła się już droga dwupasmowa bez znaczącego pobocza, a więc skręciłem na wioskę Stepiń. Po drodze mało aut, ale dużo dziur w asfalcie...

rolnicza wczesna jesień© pape93
Dojechałem do Januszkowic, potem kierowałem się na Szczodre. Po drodze w tejże wiosce hulali sobie bez zahamowań młodzi "podstawówkowicze" na Quad'ach. Ścigali się między sobą. Ja dojechałem już natomiast do Domaszczyna, gdzie był skręt na SELGROS w lewo, a więc już zapachniało Wrocławiem. Tutaj zrobiłem sobie przerwę przed dziwnym budynkiem. W ogóle na trasie bardzo dużo takich ujrzały moje oczy. Za moimi plecami szczekały z kolei dwa psy gdy popijałem wodę. I już ruszyłem na ostatnie kilometry...

dziwne budynki na trasie - tutaj Szczodre© pape93
W ostatniej wiosce przed Stolicą Dolnego Śląska przeciąłem niedawno otwartą Autostradową Obwodnicę Wrocławia. Te lasy wokół drogi i zielone kładki przypominały mi dobitnie te na Słowacji. Jak jechałem w sierpniu z chłopakami na mecz to za Breclavem właśnie taki krajobraz mi pozostał w pamięci. Tymczasem minąłem już Obwodnicę na światłach i znowu 600 metrowy korek przed światłami zna przeciwka :D Ja rozwinąłem na tym odcinku prędkość 40 km/h, bo goniła mnie wielka ciężarówka, a ja nie chciałem zjeżdżać z drogi bez pobocza :P

AOW - prawie jak te słowackie autostrady© pape93
Wyjechałem aby z lasu i już po lewej stronie ujrzałem bloki na Kiełczowie. Teraz jednak jechałem górą do Wrocka i po zobaczeniu znaku WROCŁAW myślałem że to Psie Pole, ale zaraz dostrzegłem, że przed Psim Polem jest przecież jeszcze Zakrzów. Podjechałem na Dworzec PKP, a potem koło budynku Whirpool'a spytałem o stadion Polaru, bo zawsze chciałem go zobaczyć, a jakoś nigdy tutaj nie byłem mając wolny czas. A tym razem dojechałem do pierwszej dzielnicy Wrocławia w 2:40h! Miałem więc sporo czasu.

PKP Wrozław Zakrzów - na linii do Trzebnicy© pape93
Cofnąłem się kilkaset metrów do tyłu i na ulicy Niepodległości znalazłem obiekt Polaru. Przepraszam, to coś miało kiedyś grać w najwyższej klasie rozgrywkowej? :D Nie no bez jaj! A właśnie że Z JAJAMI ! ;D A tak na serio to bardzo mizernie to wyglądało. Z budynku sypał się tynk, a trybuny to pożal się Boże wypalone od Słońca deski. Jedynie murawa coś sobą prezentowała. Zrobiłem zdjęcia, zjadłem bułkę, jedyną jaką wziąłem na trasę i już jechałem ku centrum. Z drugiej strony boiska, na treningowych obiektach pewne Panie grały w...hokeja na trawie ;)

Polar Wrocław - budynek klubowy© pape93

Polar Wrocław - Stadion© pape93
No i dobra. Pojechałem teraz w kierunku Psiego Pola. Na wiadukcie zastał mnie piękny i ostatni w tym roku wrześniowy Zachód Słońca. A w tle Sky Tower. Niby to już Psie Pole, ale jednak wydawało się że jest jeszcze daleko. Ruszyłem wiaduktem w dół...

Sky Tower widziany z Psiego Pola© pape93

wjazd na ulicę Krzywoustego...© pape93
Przejechałem koło Korony i nie pojechałem na Grunwaldzki tylko tym razem przez pl.Kromera. Dawno tam nie jechałem rowerem więc czemu nie? Dużo ludzi na mieście. Ciepły wieczór. Sporo rowerzystów. Na ulicy Wyszyńskiego podczepiłem się do jakiegoś gościa na takim fałszywym MTB i razem ciągnęliśmy 28 km/h po chodniku. Po 2 km się chyba wkurzył i zjechał specjalnie w lewo. Ja jechałem dalej. Wyjechałem koło Katedry. Jak już byłem tak blisko to zajrzałem co tam słychać na Ostrowie Tumskim. I co mogłem tam zobaczyć. Pełno Niemców o tej porze jak zwykle...

stare Szwaby na Ostrowie Tumskim© pape93
Z Ostrowa Tumskiego koło Hali Targowej i już dotarłem do Rynku. Tam też bardzo dużo ludzi. Śmignąłem sobie rowerkiem wokół Ratusza i zatrzymałem się na chwilkę...

Rynek wieczorową pora...© pape93
...właśnie przy tym kolesiu. Sony Alpha 1400 czy jakoś tak. Taka reklama była w telewizji jak facet robi zdjęcie takim bańkom mydlanym. Od razu mi się skojarzyło. No ale nic. Czasu miałem dużo, ale już mimo wszystko trochę byłem głodny, a i coraz ciemniej się robiło więc jechałem już do babci na pierogi. Legnicką, a potem przez Bajana i Bystrzycką dotarłem do sklepu, gdzie kupiłem Coca-Colę, aby uzupełnić cukry po wysiłku. Ta kombinacja z pierogami była cudowna. Wydałem więc na wyjazd tylko 1,70 zł. ;) Po kolacji pojechałem na Nowy Dwór i szybko usnąłem ze zmęczenia dniem. Nazajutrz czekał mnie mecz...

prawie jak Lustrzanką Alfa ;D© pape93
A ta piosenka siedziała mi w głowie cały wyjazd. Bardzo ładna Pani, która ma jeszcze piękniejszy głos...
Dane wycieczki:
Km: | 76.05 | Km teren: | 0.60 | Czas: | 03:24 | km/h: | 22.37 | ||
Pr. maks.: | 47.09 | Temperatura: | 26.0 | Podjazdy: | 50m | Rower: | Giant |
Nowy Dwór - odbiór rowera
Wtorek, 27 września 2011
Dzisiaj po szkole pojechałem Giantem do Bogdana po Toscanę. Za jedyne 10,20 zł została przywrócona do ładu, a później pójdzie pod młotek. Wracałem już dwoma rowerami, a więc tempo słabe. Powrót przez Rynek i Księgarnie, na dwa razy :P
Tanti auguri Il Capitano !
Tanti auguri Il Capitano !
Dane wycieczki:
Km: | 5.75 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:17 | km/h: | 20.29 | ||
Pr. maks.: | 32.54 | Temperatura: | 26.0 | Podjazdy: | 10m | Rower: | Giant |
Stara Gwardia na "jedynce"...
Niedziela, 25 września 2011
Dzisiaj pojechałem z Mińciałem na jedynkę poharatać w gałę. Było aż 13 osób i popykaliśmy na trawce do 19, bo potem już ciemno. Pierwszy mecz od niepamiętnych czasów razem z Platą ;P Pod wieczór mgiełka się już zbierała i było jeszcze bardziej ślisko na murawie. Po spotkaniu tylko jeszcze oranżadka i już do domu standardową trasą, że aż mapy się nie chce mi powielać...
Dane wycieczki:
Km: | 3.20 | Km teren: | 0.20 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 24.0 | Podjazdy: | m | Rower: |
Toscana na warsztacie
Sobota, 24 września 2011
Dzisiaj wstałem dość szybko. Odniosłem Marcinowi słuchawki, a potem wziąłem Gianta, a "pod pachę" Toscanę :D Wolniutko sobie jechałem do Bogdana trzymając ten piękny, niebieski kolor ramy przy prawej nodze. Raz się zabawiłem i rozpędziłem rowery do 30 km/h :) Gorzej by było jakbym na coś wleciał :P U Bodzia powiedziałem że ma być tanio i szybko. W poniedziałek się odbierze. Potem trzeba było szybko wracać. Kupiłem słuchawki już własne, spotkało się Kaję jeszcze na mieście no i wziąłem kilka rolek od mamy z pracy. O godzinie 11 punktualnie byłem na trybunie i z dwoma Rafałami obejrzeliśmy wygrane spotkanie Pogoni z Piastem Żmigród. Znowu byłem na meczu w Sycowie, znowu rzucałem rolkami, znowu Błażej wszedł jako rezerwowy, znowu strzelił w ostatniej minucie gola, znowu Pogoń wygrała 3:1 :D DE JAVU ! Za tydzień może pokibicuje się we Wrocku, a póki co malowanie płota...
Dane wycieczki:
Km: | 5.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:18 | km/h: | 19.00 | ||
Pr. maks.: | 40.03 | Temperatura: | 21.0 | Podjazdy: | 10m | Rower: | Giant |
3:55 na 1000 m - (PB) ! ! !
Czwartek, 22 września 2011
Wtorek, 20.09.2011r. - wyjazd na Salon Maturzystów do Wrocka (był Pasaż, była Lubuska i 6 km z buta)
Środa, 21.09.2011r. - ostatnie w życiu szczepienie (tym razem na tężec)
A dzisiaj zacznę od tego że jest to ostatni dzień lata i ostatnia moja szansa. Szansa na pobicie rekordu życiowego i szansa na pobicie własnych słabości! Okazało się że szansę wykorzystałem! Nie obyło się jednak bez ponadludzkiego wysiłku ;) Ale po kolei...
Idziemy na WF. Wiem że mam niezaliczonego "tysiaka" i jak dzisiaj nie pobiegnę to już kaplica. A przypominam że to nasz ostatni bieg na 1 km w LO. W kwietniu już będą prawie matury, a i jeszcze może nie zbyt ciepło na bieganie. Toteż bardzo mi zależało na zerwaniu granicy 4 minut! Słysząc że Michał swojego czasu pobiegł 3:41 byłem podwójnie zmotywowany. Ostatnio 8 czerwca 2011 roku biegłem również na tym dystansie. Miałem czas 4:21 i byłem o 6 sekund wolniejszy od Błażeja Słupianka. Tym razem moim minimum było poprawienie tamtego czasu z początku lata, ale w głowie i tak na pierwszym miejscu siedziało złamanie magicznej bariery ;) No ale do rzeczy. Stanęliśmy na starcie. I poszli! Pierwszy w całym biegu zasuwał Cybul. Wiedziałem że on wali czasy po 3:20 z reguły. Błażej na początku nie kwapił się aby biec przede mną, a więc ruszyłem za Pawłem. Rozdzielał nas tylko Młot. Pierwsze 500 m pobiegłem kapitalnie. Potem jednak było już coraz, coraz gorzej... :/ Hanyż krzyknął że po 600 m mam czas 2:10, ale ja już wtedy nie żyłem :P Byłem zdziwiony, bo cały czas biegłem za Cybulem jakieś 20 m, a on ma przecież zabójcze tempo! Na ostatnim kółku już 3 razy chciałem iść, bo byłem nieżywy. Ręce mi opadały i to dosłownie, bo nawet nie miałem siły już machać, ale widzę że Błażej jest jakieś 70 m za mną, Cybul już 40 m przede mną, a więc czas mam pewnie nie najgorszy. Ostatkiem sił, z wywieszonym jęzorem dotarłem do mety tracąc do Cybula 80 m i do Młota jakieś 15 m. Błażej przybiegł długo, a długo po mnie :D Wiedziałem że jest dobrze i na pewno poprawiłem poprzedni rezultat, ale póki co nie zaprzątałem sobie głowy myślami o przebiciu granicy 4 minut, bo nie wiedziałem jak mam leżeć z wycieńczenia. Po 5 minutach Matthiew podał rezultaty. Cybul miał 3:25 - po chorobie taki czas to pełen szacunek :) Młot miał 3:52, a ja oczekiwałem na swój rezultat. 3:55 !!! - warto było wypruwać sobie żyły dla tej satysfakcji! Czas bardzo przeciętny, ale niech mi ktoś powie że się nie starałem. Na mecie myślałem że mi się przełyk pali i zaraz będę kaszlał krwią :/:P Ale na prawdę było warto.
I klasa LO - 4:35
II klasa LO - 4:21
III klasa LO - 3:55 ! - jest progres ;D
No ale nie ma się co zbytnio podniecać. Wykonałem plan na ten rok szkolny, porównywalny do tego, aby zajechać nad morze rowerem w 3 dni. Mam rezultat poniżej 4 minut i wiem że dałem z siebie wszystko. A co by było jakbym chociaż 5 godzin tygodniowo sobie biegał na stadionie dla sportu? Nie mając w nawyku biegania i nie szukając okazji do uprawiania tego sportu to za ten czas daję sobie 6. Mieć słabą wydolność wrodzoną, w ogóle nie trenować biegania i zejść w biegu na 1 km poniżej 4 minut - marzenia się spełniają! ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
A teraz już konkretnie o rowerze. Po południu ochłonąłem, choć zmęczenie towarzyszyło mi dalej. Polubiłem biegać ostatnio :) Tym razem jednak podjechałem na stadion zobaczyć czy Pogoń nie ma treningu, bo coś Karol przebąkiwał w szkole. Okazało się że nie. Postanowiłem więc pożegnać ostatni dzień lata wyjazdem do Dziadowej Kłody. Brakowało mi 16 km do pełnych 5000 km w sezonie toteż fajnie się jechało. Zrobiłem zdjęcie wyremontowanej Biedronki na ul.Kolejowej, potem zajechałem na PKP, a następnie prosto do Dziadowej Kłody. Tutaj również podjechałem na dawny Dworzec kolejowy. Zawitałem jeszcze na Orlika. Ani Karola, ani Baryły tam nie spotkałem, ale ku mojemu zaskoczeniu ujrzałem tam Ewę pogrywającą z siostrą, Tatą i koleżanką w Tenisa :) Pogadaliśmy trochę, ale siostra ponagliła Ewę i ta wróciła do gry. Ja natomiast zahaczyłem o mój ulubiony sklepik, a następnie szybciutko do Sycowa. Tempa dzisiaj nie forsowałem, bo bieganie mnie wyczerpało z wielu pokładów sił. Po przyjeździe do miasta znowu zajrzałem na stadion, ale Pogoni nie było. Okazało się że trener odwołał :P Jeszcze cyknąłem fotkę remontowanego basenu i już do domku...Ot i tak lato się skończyło, a zaczął szósty tysiąc w sezonie :)








Środa, 21.09.2011r. - ostatnie w życiu szczepienie (tym razem na tężec)
A dzisiaj zacznę od tego że jest to ostatni dzień lata i ostatnia moja szansa. Szansa na pobicie rekordu życiowego i szansa na pobicie własnych słabości! Okazało się że szansę wykorzystałem! Nie obyło się jednak bez ponadludzkiego wysiłku ;) Ale po kolei...
Idziemy na WF. Wiem że mam niezaliczonego "tysiaka" i jak dzisiaj nie pobiegnę to już kaplica. A przypominam że to nasz ostatni bieg na 1 km w LO. W kwietniu już będą prawie matury, a i jeszcze może nie zbyt ciepło na bieganie. Toteż bardzo mi zależało na zerwaniu granicy 4 minut! Słysząc że Michał swojego czasu pobiegł 3:41 byłem podwójnie zmotywowany. Ostatnio 8 czerwca 2011 roku biegłem również na tym dystansie. Miałem czas 4:21 i byłem o 6 sekund wolniejszy od Błażeja Słupianka. Tym razem moim minimum było poprawienie tamtego czasu z początku lata, ale w głowie i tak na pierwszym miejscu siedziało złamanie magicznej bariery ;) No ale do rzeczy. Stanęliśmy na starcie. I poszli! Pierwszy w całym biegu zasuwał Cybul. Wiedziałem że on wali czasy po 3:20 z reguły. Błażej na początku nie kwapił się aby biec przede mną, a więc ruszyłem za Pawłem. Rozdzielał nas tylko Młot. Pierwsze 500 m pobiegłem kapitalnie. Potem jednak było już coraz, coraz gorzej... :/ Hanyż krzyknął że po 600 m mam czas 2:10, ale ja już wtedy nie żyłem :P Byłem zdziwiony, bo cały czas biegłem za Cybulem jakieś 20 m, a on ma przecież zabójcze tempo! Na ostatnim kółku już 3 razy chciałem iść, bo byłem nieżywy. Ręce mi opadały i to dosłownie, bo nawet nie miałem siły już machać, ale widzę że Błażej jest jakieś 70 m za mną, Cybul już 40 m przede mną, a więc czas mam pewnie nie najgorszy. Ostatkiem sił, z wywieszonym jęzorem dotarłem do mety tracąc do Cybula 80 m i do Młota jakieś 15 m. Błażej przybiegł długo, a długo po mnie :D Wiedziałem że jest dobrze i na pewno poprawiłem poprzedni rezultat, ale póki co nie zaprzątałem sobie głowy myślami o przebiciu granicy 4 minut, bo nie wiedziałem jak mam leżeć z wycieńczenia. Po 5 minutach Matthiew podał rezultaty. Cybul miał 3:25 - po chorobie taki czas to pełen szacunek :) Młot miał 3:52, a ja oczekiwałem na swój rezultat. 3:55 !!! - warto było wypruwać sobie żyły dla tej satysfakcji! Czas bardzo przeciętny, ale niech mi ktoś powie że się nie starałem. Na mecie myślałem że mi się przełyk pali i zaraz będę kaszlał krwią :/:P Ale na prawdę było warto.
I klasa LO - 4:35
II klasa LO - 4:21
III klasa LO - 3:55 ! - jest progres ;D
No ale nie ma się co zbytnio podniecać. Wykonałem plan na ten rok szkolny, porównywalny do tego, aby zajechać nad morze rowerem w 3 dni. Mam rezultat poniżej 4 minut i wiem że dałem z siebie wszystko. A co by było jakbym chociaż 5 godzin tygodniowo sobie biegał na stadionie dla sportu? Nie mając w nawyku biegania i nie szukając okazji do uprawiania tego sportu to za ten czas daję sobie 6. Mieć słabą wydolność wrodzoną, w ogóle nie trenować biegania i zejść w biegu na 1 km poniżej 4 minut - marzenia się spełniają! ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
A teraz już konkretnie o rowerze. Po południu ochłonąłem, choć zmęczenie towarzyszyło mi dalej. Polubiłem biegać ostatnio :) Tym razem jednak podjechałem na stadion zobaczyć czy Pogoń nie ma treningu, bo coś Karol przebąkiwał w szkole. Okazało się że nie. Postanowiłem więc pożegnać ostatni dzień lata wyjazdem do Dziadowej Kłody. Brakowało mi 16 km do pełnych 5000 km w sezonie toteż fajnie się jechało. Zrobiłem zdjęcie wyremontowanej Biedronki na ul.Kolejowej, potem zajechałem na PKP, a następnie prosto do Dziadowej Kłody. Tutaj również podjechałem na dawny Dworzec kolejowy. Zawitałem jeszcze na Orlika. Ani Karola, ani Baryły tam nie spotkałem, ale ku mojemu zaskoczeniu ujrzałem tam Ewę pogrywającą z siostrą, Tatą i koleżanką w Tenisa :) Pogadaliśmy trochę, ale siostra ponagliła Ewę i ta wróciła do gry. Ja natomiast zahaczyłem o mój ulubiony sklepik, a następnie szybciutko do Sycowa. Tempa dzisiaj nie forsowałem, bo bieganie mnie wyczerpało z wielu pokładów sił. Po przyjeździe do miasta znowu zajrzałem na stadion, ale Pogoni nie było. Okazało się że trener odwołał :P Jeszcze cyknąłem fotkę remontowanego basenu i już do domku...Ot i tak lato się skończyło, a zaczął szósty tysiąc w sezonie :)

Stara Biedronka w nowej szacie...© pape93

S8 w budowie© pape93

pamiątka sycowskiej stacji...© pape93

jesienna przestrzeń słoneczna...© pape93

Dziadowa Kłoda - kościół parafialny© pape93

Park w Sycowie - nowa ścieżka nadbrzeżna© pape93

Wiosna zapowiada się kolorowo w parku© pape93

Basen również cały czas w remoncie :)© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 22.20 | Km teren: | 0.30 | Czas: | 01:04 | km/h: | 20.81 | ||
Pr. maks.: | 50.49 | Temperatura: | 21.0 | Podjazdy: | 80m | Rower: | Giant |
Sportowo - na biegowo...
Niedziela, 18 września 2011
Dzisiaj Kiepa spytał czy gram w nogę. Odpowiedziałem, że tak i o 17 zjawiłem się na Matejki. Okazało się jednak, że moja wiadomość nie dotarła i skład się nie zebrał :/ Pokopałem na bramkę przez 30 minut, a ich nie ma i nie ma. Wkurzyłem się, podjechałem pod Kiepy dom, po drodze spotykając jeszcze Platę z rodziną. Kiepa się wytłumaczył, a ja jako że już byłem przebrany do grania to pojechałem na Stadion Miejski. Tutaj postrzelałem sobie na bramkę przez 2 godziny, w międzyczasie też zdążywszy zaliczyć "tysiaka" na bieżni. Ostatnio sam się sobie dziwie, ale to okropne bieganie coraz bardziej przypada mi do gustu...
Dane wycieczki:
Km: | 4.50 | Km teren: | 1.10 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 26.0 | Podjazdy: | m | Rower: |
Z zaproszeniem na rower...
Sobota, 17 września 2011
Nie dostałem biletu na przejazd pociągu specjalnego toteż tydzień po wycieczce do Kluczborka postanowiłem "gonić" skład pędzący do Wielunia. Standardowo kanałami w miarę szybkim tempem tam dotarłem. Ale wcześniej na Szosie Kępińskiej zobaczyłem auto na słowackich rejestracjach Bańskiej Bystrzycy. Jadąc w Kępnie obwodnicą zobaczyłem auto z Canady! :D, a wcześniej w okolicach Brzezi hordy policji na stacji Orlen. Między Kępnem, a Wieruszowem ujrzałem również samochód z Kazachstanu i drugi z Canady, że o litewskim nie wspomnę. Z Sycowa wyjechałem o 10 rano, a w Wieluniu byłem o 13 z jedną przerwą w Parcicach. Do Kępna średnia wyniosła 21, do Wieruszowa 23, a w Wieluniu miałem już 23,4.
W Wieluniu podjechałem na rynek, potem na PKS i znalazłem drugą stację PKP Wieluń Miasto. Pociągów to tam za dużo nie jeździ. Pozwiedzałem miasto mając jeszcze dużo czasu i w końcu trzeba było zabierać się na stację PKP Wieluń Dąbrowa. Tam też zajechał pociąg specjalny 2 minuty przed czasem. Widać było ogromne zainteresowanie. Spotkałem 2 byłe Panie wfistki z gimnazjum. Impreza dobiegała końca, a ja władowałem się w regionalny pociąg do Kępna. Nie dałbym rady wyprzedzić po raz drugi pociągu specjalnego toteż władowałem się na koniec składu. Nie pamiętam już czy mi się upiekło i miałem za darmo, ale podróż zleciała szybko, a upał był dość spory.
W Kępnie poczekałem 30 minut na tamten pociąg w międzyczasie odganiając się od upierdliwej osy. Gdy zajechał, zrobiłem kilka zdjęć i zaraz ruszałem na Syców żeby go jeszcze w rodzinnym mieście złapać. Tempo miałem przednie, a więc na koniec dnia udało mi się jeszcze cyknąć kilka fotek na sycowskiej stacji. Nawet bez durnego biletu na pociąg specjalny udał mi się dzień. Porządna 100 km wycieczka połączona z pasją kolejnictwa. Cau!































W Wieluniu podjechałem na rynek, potem na PKS i znalazłem drugą stację PKP Wieluń Miasto. Pociągów to tam za dużo nie jeździ. Pozwiedzałem miasto mając jeszcze dużo czasu i w końcu trzeba było zabierać się na stację PKP Wieluń Dąbrowa. Tam też zajechał pociąg specjalny 2 minuty przed czasem. Widać było ogromne zainteresowanie. Spotkałem 2 byłe Panie wfistki z gimnazjum. Impreza dobiegała końca, a ja władowałem się w regionalny pociąg do Kępna. Nie dałbym rady wyprzedzić po raz drugi pociągu specjalnego toteż władowałem się na koniec składu. Nie pamiętam już czy mi się upiekło i miałem za darmo, ale podróż zleciała szybko, a upał był dość spory.
W Kępnie poczekałem 30 minut na tamten pociąg w międzyczasie odganiając się od upierdliwej osy. Gdy zajechał, zrobiłem kilka zdjęć i zaraz ruszałem na Syców żeby go jeszcze w rodzinnym mieście złapać. Tempo miałem przednie, a więc na koniec dnia udało mi się jeszcze cyknąć kilka fotek na sycowskiej stacji. Nawet bez durnego biletu na pociąg specjalny udał mi się dzień. Porządna 100 km wycieczka połączona z pasją kolejnictwa. Cau!

wokół tego wszystko się dzisiaj kręciło© pape93

na stacji Bralin - fajny psiak już podróśł od wiosny :)© pape93

na obwodnicy Wieruszowa© pape93

zejście z głównej drogi - Wieruszów© pape93

tymczasem pociąg przecina krajową 8 w Bralinie...© pape93

A w momencie gdy wyjeżdżał z Kępna...© pape93

...to ja byłem już w Wieluniu!© pape93

pierwsze co to do fontanny© pape93

odszukane PKP Wieluń Miasto© pape93

i jedyny peron na tymże dworcu kolejowym :)© pape93

tutaj natomiast ogromny PKS© pape93

baszta w Wieluniu© pape93

pamiątkowy obelisk© pape93

Fragment wieluńskich murów obronnych - baszta prochownia© pape93

Kościół Rzymskokatolicki przy rynku© pape93

już powoli w kierunku drugiego dworca© pape93

najwyższa budowla w Wieluniu© pape93

jakby ktoś chciał prosto jechać to tutaj taka ściąga...© pape93

nowoczesna lokomotywa prowadząca dzisiejszy skład© pape93

publiczność dopisała...© pape93

żeby nie było - to prawda!© pape93

widok z ubocza na cały tabor© pape93

a to Dworzec Wieluń Dąbrowa - tutaj pociąg zawraca...© pape93

kiedyś był tutaj taki ruch?© pape93

a w kasach ścisk, biletów brak - chciałoby się powiedzieć :/© pape93

a to już powrót regionalnym pociągiem do Kępna© pape93

Kępno - widok na powracający skład z peronu górnego© pape93

i piękny jak zwykle Ratusz w Kępnie© pape93

a to już w moim rodzimym Sycowie przed godziną 17:00© pape93

wracający pociąg specjalny do Wrocławia© pape93

Syców znowu żegna się z pociągami na czas nieokreślony :(© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 100.96 | Km teren: | 1.50 | Czas: | 04:23 | km/h: | 23.03 | ||
Pr. maks.: | 50.49 | Temperatura: | 27.0 | Podjazdy: | 240m | Rower: | Giant |
Oprawa meczu
Środa, 14 września 2011
Dzisiaj pojechaliśmy z Krychą na mecz Pogoni. Wziąłem od mamy z pracy aż 10 rolek do rzucania no i o 15:00 zameldowaliśmy się na trybunie. Była stara ekipa z LO. Karol strzelił gola, ale na ostatnie 5 minut wszedł niespodziewanie Błażej Słupianek. Raz próbował zagrać piętką - cała trybuna ryczała ze śmiechu i go "dopingowała". On jednak walnął psikusa i w ostatniej minucie ustalił wynik spotkania na 3:1 czym zaskoczył nas, ale przede wszystkim chyba siebie. Joker normalnie pierwsza klasa. My z Krychą i Gigsem spontanicznie podlecieliśmy do płota i każdy rzucił po rolce na stadion. Była ładna oprawa.
Po meczu pojechaliśmy przez park, a następnie Krycha do dziewczyny, a ja do Rafała opowiedzieć o spotkaniu i wziąć Calla 4 na spróbowanie...
Po meczu pojechaliśmy przez park, a następnie Krycha do dziewczyny, a ja do Rafała opowiedzieć o spotkaniu i wziąć Calla 4 na spróbowanie...
Dane wycieczki:
Km: | 7.10 | Km teren: | 0.90 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.0 | Podjazdy: | 20m | Rower: |
Brakujące ogniwa łańcucha
Niedziela, 11 września 2011
Wczoraj 10 września Adamek dostał po twarzy od Kliczki. Taka smutna prawda - Ukrainiec jest lepszy i basta. Ale nazajutrz mając 30 stopni i niedzielę postanowiłem w końcu zaliczyć Kluczbork, a przy okazji sprawdzić czy może dam radę odwiedzić także Praszkę i Gorzów Śląski. Zeszłoroczna próba skończyła się przebitą dętką w kolarzówce Krystiana.
Ruszyłem tradycyjnie Szosą Kępińską. Budowa S8 szła powolutku do przodu. Wjechałem na drogę krajową i tak niezłym tempem do Kępna. Po drodze mijało mnie bardzo dużo wozów telewizyjnych, zapewne wracających z Wrocławia do Warszawy z walki bokserskiej. Dojechałem do Kępna. Sprawdziłem czy może jest jakiś pociąg do Byczyny, aby ułatwić sobie jazdę, ale tylko nadrobiłem 3 km. Czas miałem niezły tego dnia. Ruszyłem więc ruchliwą DK 11 w kierunku wspomnianej wcześniej Byczyny. Dojechałem w miarę sprawnie. Po drodze mijali mnie motorzyści. Droga była pagórkowata, a ja jechałem nią pierwszy raz rowerem. Zawsze stopem do Kluczborka jedynie :P
W Byczynie przypomniały się obrazki sprzed roku. Przez przypadek wyjeżdżając z owego miasteczka natknąłem się na stadion. Był w fatalnym stanie. Potem zamiast w prawo na Nasale, ja pojechałem prosto na Olesno. Krajobrazy były fajne. Każda kolejna wioska zaskakiwała mnie wystawionymi przy drogach chochołami podożynkowymi. Niektóre były na prawdę piękne. Ale w końcu dojechałem do tej Praszki. Zobaczyłem tam duży remont przed Rynkiem. A w samym Rynku TIR z ...Estonii :D Powiem szczerze, że spodobało mi się to miasteczko. Oczywiście Rynek mają lepszy od naszego :P Zajechałem później na dawny Dworzec Kolejowy. Napis na nim był świetny :P Następnie popedałowałem do Gorzowa Śl. Dziura jakich mało. Rynek skromniutki, ale jakiś taki z z poprzedniej epoki - zapomniany. To już Międzybórz jest ładniejszy. Upał doskwierał niemiłosiernie, ale do Kluczborka musiałem dojechać. W miejscowości Biadacz złapał mnie ogromny kryzys. Nie miałem siły i chęci. Nawet droga zrobiła się monotonna i wyczerpująca. Stanąłem w tamtejszym sklepie na 20 minut i kupiłem loda jak za dawnych lat. Posiedziałem na zimnych schodach i jakoś mi się trochę polepszyło. Mimo wszystko do Kluczborka jechałem ledwo, ledwo...
Ale w końcu i tam zajechałem. Najpierw tradycyjnie na Stadion MKS-u. Szkoda że spadli :( Później przejeżdżając przez park zauważyłem wyremontowaną fontannę, która prezentowała się fenomenalnie. Następnie na Rynek i obok kościoła, gdzie swoje święto mieli Strażacy. No i trzeba było jechać na PKP. Tam poczekałem 30 minut na pociąg i zmęczony wsiadłem do pociągu do Namysłowa. Podróż zleciała bardzo szybko, że nawet nie zdążyłem odpocząć. W Namysłowie PKP już prawie wyremontowane. Przejechałem przez Rynek i szybko w zachodzącym Słońcu wróciłem do Sycowa. Pewnie dałbym radę pokonać cały dystans bez pociągu, ale i tak niemal 130 km w takim upale i samemu to nie lada wyczyn! Najdłuższa wycieczka allein w 2011! Cau!























Ruszyłem tradycyjnie Szosą Kępińską. Budowa S8 szła powolutku do przodu. Wjechałem na drogę krajową i tak niezłym tempem do Kępna. Po drodze mijało mnie bardzo dużo wozów telewizyjnych, zapewne wracających z Wrocławia do Warszawy z walki bokserskiej. Dojechałem do Kępna. Sprawdziłem czy może jest jakiś pociąg do Byczyny, aby ułatwić sobie jazdę, ale tylko nadrobiłem 3 km. Czas miałem niezły tego dnia. Ruszyłem więc ruchliwą DK 11 w kierunku wspomnianej wcześniej Byczyny. Dojechałem w miarę sprawnie. Po drodze mijali mnie motorzyści. Droga była pagórkowata, a ja jechałem nią pierwszy raz rowerem. Zawsze stopem do Kluczborka jedynie :P
W Byczynie przypomniały się obrazki sprzed roku. Przez przypadek wyjeżdżając z owego miasteczka natknąłem się na stadion. Był w fatalnym stanie. Potem zamiast w prawo na Nasale, ja pojechałem prosto na Olesno. Krajobrazy były fajne. Każda kolejna wioska zaskakiwała mnie wystawionymi przy drogach chochołami podożynkowymi. Niektóre były na prawdę piękne. Ale w końcu dojechałem do tej Praszki. Zobaczyłem tam duży remont przed Rynkiem. A w samym Rynku TIR z ...Estonii :D Powiem szczerze, że spodobało mi się to miasteczko. Oczywiście Rynek mają lepszy od naszego :P Zajechałem później na dawny Dworzec Kolejowy. Napis na nim był świetny :P Następnie popedałowałem do Gorzowa Śl. Dziura jakich mało. Rynek skromniutki, ale jakiś taki z z poprzedniej epoki - zapomniany. To już Międzybórz jest ładniejszy. Upał doskwierał niemiłosiernie, ale do Kluczborka musiałem dojechać. W miejscowości Biadacz złapał mnie ogromny kryzys. Nie miałem siły i chęci. Nawet droga zrobiła się monotonna i wyczerpująca. Stanąłem w tamtejszym sklepie na 20 minut i kupiłem loda jak za dawnych lat. Posiedziałem na zimnych schodach i jakoś mi się trochę polepszyło. Mimo wszystko do Kluczborka jechałem ledwo, ledwo...
Ale w końcu i tam zajechałem. Najpierw tradycyjnie na Stadion MKS-u. Szkoda że spadli :( Później przejeżdżając przez park zauważyłem wyremontowaną fontannę, która prezentowała się fenomenalnie. Następnie na Rynek i obok kościoła, gdzie swoje święto mieli Strażacy. No i trzeba było jechać na PKP. Tam poczekałem 30 minut na pociąg i zmęczony wsiadłem do pociągu do Namysłowa. Podróż zleciała bardzo szybko, że nawet nie zdążyłem odpocząć. W Namysłowie PKP już prawie wyremontowane. Przejechałem przez Rynek i szybko w zachodzącym Słońcu wróciłem do Sycowa. Pewnie dałbym radę pokonać cały dystans bez pociągu, ale i tak niemal 130 km w takim upale i samemu to nie lada wyczyn! Najdłuższa wycieczka allein w 2011! Cau!

kolejne 2 pasy krajowej "8" w budowie - Syców© pape93

oczyszczone rowki na przejeździe w Bralinie© pape93

pierwszy odpoczynek - Kępno© pape93

kościół w Byczynie© pape93

tutaj Ratusz© pape93

Wieża Bramna Wschodnia tzw. Polska© pape93

Stadion Miejski© pape93

tymczasem po Dożynkach...© pape93

tutaj już Praszka© pape93

Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Praszce© pape93

Nigdy więcej Niemców!© pape93

PKP Praszka - od 1993 roku nieaktywny© pape93

rynek w malutkim Gorzowie Śląskim© pape93

MKS Kluczbork - stadion miejski© pape93

pięknie odrestaurowany zakątek w parku© pape93

widok na Muzeum Jana Dzierżonia© pape93

Rynek w Kluczborku - jedyne moje foto© pape93

Obchody 90-cio lecia miejskiej OSP© pape93

PKP Kluczbork© pape93

szynobus do Opola na stacji Kluczbork© pape93

remontowany PKP Namysłów© pape93

i Ratusz w tymże mieście© pape93

i mój rodzimy Dworzec Kolejowy w Sycowie - oczyszczony© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 128.68 | Km teren: | 2.30 | Czas: | 05:41 | km/h: | 22.64 | ||
Pr. maks.: | 51.41 | Temperatura: | 30.0 | Podjazdy: | 280m | Rower: | Giant |