<" BORDER=10 HEIGHT=249 WIDTH=1025 ALIGN=ABSCENTER>


Informacje

2025: button stats bikestats.pl 2024: button stats bikestats.pl 2023: button stats bikestats.pl 2022: button stats bikestats.pl 2021: button stats bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015: button stats bikestats.pl 2014: button stats bikestats.pl 2013: button stats bikestats.pl 2012: button stats bikestats.pl 2011: button stats bikestats.pl

Szukaj

Personal Best

Maksymalny dystans

222 km
Tomaszów Maz. 20-07-2012

26-07-2011Ujazd(208 km)

02-05-2011Nysa(183 km)

17-06-2010Jelcz(135 km)

01-08-2009Odolanów(112 km)


Maksymalna prędkość

77,7 km/h
Borek Stary 16-04-2023


Maksymalna wysokość

2802 m.n.p.m.
la Bonette 1-08-2014


Najwięcej w miesiącu

3140 km
sierpień 2014


Dystanse roczne

2024 rok 474 km

2023 rok 1912 km

2022 rok 939 km

2021 rok 1573 km

2020 rok 1510 km

2019 rok 1015 km

2018 rok 1012 km

2017 rok 2250 km

2016 rok 2000 km

2015 rok 2030 km

2014 rok 6900 km

2013 rok 4110 km

2012 rok 7500 km

2011 rok 5600 km

2010 rok 2700 km

2009 rok 1000 km


Wyprawy







zaliczone gminy button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:2008.50 km (w terenie 31.00 km; 1.54%)
Czas w ruchu:107:20
Średnia prędkość:18.71 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:17722 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:105.71 km i 5h 38m
Więcej statystyk

PORTUGAL 2014 - Dzień 18


Czwartek, 31 lipca 2014


Rano wstajemy wcześniej, ale i tak trzeba suszyć namiot, więc wyruszamy dopiero przed 9. Ważniejsze jest, że robi się pogoda! Przed sobą mamy 34 km wspinaczki. Już na początku pierwszego podjazdu wychodzi Słońce :) Na Col du Telegraphe jadę wolno, ale mimo wszystko gładko. Często robię przerwy, bo to moja pierwsza przygoda z tak wielkimi górami i muszę wyczuć jak rozłożyć siły. Na górze czeka już na mnie Tomek, który odpoczywa na ciepłej od Słońca ławce. W końcu mamy pogodę! Z Col du Telegraphe (1566 m) mamy 5 km zjazdu do wioski. Tam zaczyna się prawdziwa wspinaczka. Prawie 20 km jazdy pod górę na Col du Galibier. Tomek oczywiście jedzie swoim tempem, a ja spokojnie sobie dziabię kilometr po kilometrze. Robi się ciepło, żeby nie powiedzieć upalnie, ale wcale nie narzekam - przecież mógł być śnieg ;) W drodzę na szczyt robię przerwy 12, potem 8 i 4 km przed szczytem. Po drodze mija mnie sporo rowerzystów. Ja raczej nikogo nie wymijam, bo tylko my z Tomkiem jedziemy "wyprawowo" z sakwami, a reszta na kolarkach. Widoki z każdym zakrętem robią się coraz piękniejsze. W końcu zostaje mi tylko kilometr do mety. Jeszcze fotograf stojący na zakręcie robi mi zdjęcie i zostaje ostatnia prosta na przełęcz. O 14:30 wpadam bardzo szczęśliwy na Col du Galibier (2642 m). Tam już czeka na mnie Tomek, który zdążył lekko zmarznąć ;) Robimy małą sesję zdjęciową pod tabliczką, ubieramy grube ciuchy i możemy zjeżdżać w dół. Do Briancon mamy 35 km bez pedałowania. Po drugiej stronie przełęczy widoki i serpentyny są wcale niegorsze, za to asfalt jest dziurawy i wiatr wieje w twarz. Nie chcę być marudny, ale zjeżdżało się dość kiepsko. W Briancon robimy zakupy i jedziemy dalej lekko w dół. Nocleg znajdujemy u starego Francuza, który mówi tylko w swoim ojczystym języku. Dostajemy od niego pomidory i możemy się wykąpać na sporym ogrodzie, gdyż ma fajnego węża. Mamy pierwszy ciepły wieczór i mimo ciężkiego dnia chciałoby się posiedzieć przy stoliku do późna. Niestety jutro czeka nas jeszcze cięższy dzień. Alpy są świetne, a pogoda w końcu się zlitowała :)


Profil podjzadu

No to zaczynamy!
No to zaczynamy! © completny

Jeszcze sporo przed Nami
Jeszcze sporo przed Nami © completny

Pogoda w końcu dopisuje
Pogoda w końcu dopisuje © completny

A widoki powalają
A widoki powalają © completny

Pierwsza przełęcz zdobyta
Pierwsza przełęcz zdobyta © completny

Col du Telegraphe 1566 m.n.p.m
Col du Telegraphe 1566 m.n.p.m © completny

Czas na drugą przełęcz!
Czas na drugą przełęcz! © completny

Zrobiło się upalnie
Zrobiło się upalnie © completny

Serpentynki niczego sobie
Serpentynki niczego sobie © majorus

Ogromne góry dookoła
Ogromne góry dookoła © completny

Jeszcze jeszcze
Jeszcze jeszcze... © completny

Widoki coraz ciekawsze
Widoki coraz ciekawsze © completny

Końcówka podjazdu
Końcówka podjazdu © majorus



Col du Galibier 2642 m.n.p.m
Col du Galibier 2642 m.n.p.m © completny



Pamiątkowa fota na tle Alp
Pamiątkowa fota na tle Alp © completny

Czas na zjazd
Czas na zjazd © completny



Piękny zjazd!
Piękny zjazd! © majorus

Pomnik kolarza Henri Desgrange
Pomnik kolarza Henri Desgrange'a © completny

Słaby nawierzchnia na zjeździe
Słaba nawierzchnia na zjeździe © completny

Jeszcze sporo śniegu na górze
Jeszcze sporo śniegu na górze © completny

Powoli tracimy wysokość
Powoli tracimy wysokość © completny

Mont-Dauphin
Mont-Dauphin © completny

Nocleg u starego Francuza
Nocleg u starego Francuza © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:110.00Km teren:0.00 Czas:07:12km/h:15.28
Pr. maks.:73.00Temperatura:29.0 Podjazdy:2227mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 17


Środa, 30 lipca 2014


Nocleg w apartamencie był super. Niestety pogoda nie poprawiła się znacząco przez noc. Natomiast wczoraj gdy Francuzki dowiedziały się, że planujemy wjechać na Col du Galibier to ostrzegały, że w taką pogodę może tam padać śnieg :P Mimo wszystko jemy śniadanie i po godzinie 9 zaczynamy etap 17. Przez stopującą nas pogodę jesteśmy już 2 dni w plecy. Początkowo jedzie się przyjemnie, ciągle lekko w dół do Albertville. Miasto kojarzy się głównie z Olimpiadą, która odbywała się tam w 1992 roku. Odwiedzamy zatem centrum, a następnie Park Olimpijski. Potem robimy zakupy w pobliskim markecie i akurat w tym czasie zaczyna padać deszcz. Gdy zjedliśmy drugie śniadanie, opady ustąpiły i niebo było jasniejsze niż w ostatnich dniach, mimo iż nadal całe zachmurzone. Dalej jedziemy już boczną drogą, gdzie ruch samochodowy jest znacznie mniejszy. Oprócz jednego podjazdu cały czas mamy jakby w dół, jakby lekko z wiatrem, a przecież mieliśmy się wspinać. Do miejscowości Saint-Jean-de-Maurienne Tomek narzuca mocne tempo i jesteśmy tam już o godzinie 15. Mamy zatem sporo czasu, a dystansu do przejechania niewiele. Robimy sobie małą przerwę na WiFi w McD, a potem zakupy na 2 dni w Carrefour. Do kolejnej miejscowości Saint Martin mamy już pod górkę, ale nocleg znajdujemy za pierwszym razem u "Łysego". Francuz stał na drabinie i dłubał coś w dachu, ale zszedł i pozwolił nam się rozbić na ogródku. Nie było co wymyślać, więc szybko się rozbiliśmy. Tomek jak zwykle poszedł pierwszy kąpać się w zarośla, ale po jakimś czasie przyjechała żona "Łysego" i zaproponowała prysznic :3 Tomek wyjątkowo wykąpał się dziś 2 razy ;) Ponadto dostaliśmy jakieś batony i jogurty, a Francuz przyniósł nam jeszcze stolik i krzesła. Francja - elegancja! Wieczorem zaczyna padać, więc chowamy się do namiotu wcześniej. Jutro czeka nas wielki dzień. Mamy nadzieję, że pogoda się zlituje i będzie nam dane wjechać na Col du Galibier. 

Żegnamy bardzo miłe Francuzki
Żegnamy bardzo miłe Francuzki © majorus

Gdyby tylko nam się chciało ;)
Gdyby tylko nam się chciało ;) © completny

Albertville
Albertville © completny

Hala Olimpijska
Hala Olimpijska © completny

Pamiątka po Olimpiadzie z 1992 roku
Pamiątka po Olimpiadzie z 1992 roku © completny

Pogoda nędzna, ale wszystkie przełęcze otwarte :)
Pogoda nędzna, ale wszystkie przełęcze otwarte :) © completny

Powoli nabieramy wysokości
Powoli nabieramy wysokości © completny

Saint-Jean-de-Maurienne
Saint-Jean-de-Maurienne © completny

Katedra
Katedra © completny

Carrefour zawsze i wszędzie
Carrefour zawsze i wszędzie © completny

Zbliżamy się do naprawdę wielkich gór
Zbliżamy się do naprawdę wielkich gór © completny

Nocleg u Łysego na ogródku
Nocleg u Łysego na ogródku © completny

Mały Tygrys
Mały Tygrys © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:104.00Km teren:0.00 Czas:04:55km/h:21.15
Pr. maks.:48.00Temperatura:23.0 Podjazdy:691mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 16


Wtorek, 29 lipca 2014


Dzień zaczyna się...deszczem. Na pocieszenie miły Francuz zostawia nam kartkę z zaproszeniem na śniadanie. Właściciel śpi, ale wita nas jego żona i biegle mówiąca po angielsku córka. Po posiłku stwierdzamy, że nie ma sensu suszyć namiotu, więc zwijamy mokry i ruszamy w trasę. Początkowo mamy pod górkę, a motywacja do jazdy średnia. Przed Annecy zauważamy zbliżające się do nas granatowe chmury. Już z daleka słychać lekkie grzmoty. No świetnie... W tym wypadku musimy jak najszybciej zjechać do miasta, żeby w spokoju przeczekać ulewę. Niestety ta nie chce przejść, więc Tomek postanawia wykorzystać brak pogody na zmianę swojej opony, która jest w nieciekawym stanie. Niby spore miasto, ale znaleźć sklep rowerowy nie jest prosto. Wjeżdżamy do centrum i pracownik GoSportu wskazuje nam drogę. Z problemami, ale odnajdujemy serwis i Tomek wchodzi do akcji. Ja czekam pod jednym z bloków. W między czasie nad miastem przechodzi najbardziej intensywna ulewa. Francuz wyjeżdżający z garażu tylko się uśmiecha, mówiąc że pada tak od kilku dni i ma padać przez następne kilka. Pozdro. Po ponad godzinie wraca Tomek, szybko coś jemy i próbujemy ratować i tak już stracony dzień. Pozytyw jest taki, że Tomek kupił nową oponę Schwalbe Marathon i w Alpach nie będzie problemów i martwienia się o sprzęt. Pogoda minimalnie się poprawia, więc ruszamy wzdłuż jeziora. Jedzie się nawet nieźle, choć oczywiście jest mokro, a i o ścieżkę rowerową ciężko. Po przejechaniu całej Szwajcarii szlakami rowerowymi, zapomnieliśmy co to wspólna jazda z samochodami ;) Zrobiło się późno, więc musieliśmy szukać noclegu już po 60 km. Zaczęliśmy na przedmieściach Faverges i już za drugim razem udało się znaleźć nie ogródek, nie garaż, a prawdziwy apartament! Dwie miłe Francuzki udostępniły nam dwupiętrowe pomieszczenie, które kiedyś wynajmowały. Mieliśmy do dyspozycji na górze dwa pokoje, a na dole kuchnię z kominkiem i salon. W dodatku dostaliśmy jakieś suchary, pyszny dżem jagodowy, mleko. Pogodę mamy kiepską, ale szczęście do ludzi wielkie. Morale +50.

Wielki most wiszący robi wrażenie
Wielki most wiszący robi wrażenie © completny

My też mamy swój Tour de Europe ;)
My też mamy swój Tour de Europe ;) © completny

Annecy
Annecy © completny

W poszukiwaniu nowej opony dla Tomka
W poszukiwaniu nowej opony dla Tomka © completny



Chmury nadal wiszą nisko
Chmury nadal wiszą nisko © completny

Taki apartament nam się trafił! :D
Taki apartament nam się trafił! :D © completny

Jeden pokój
Jeden pokój © completny

Drugi pokój
Drugi pokój © completny

Nawet o czymś takim nie marzyliśmy ;)
Nawet o czymś takim nie marzyliśmy ;) © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:64.00Km teren:0.00 Czas:03:39km/h:17.53
Pr. maks.:47.00Temperatura:19.0 Podjazdy:595mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 15


Poniedziałek, 28 lipca 2014


Rano wstajemy dość wcześnie, żeby "z kopyta" zacząć tydzień trzeci i odrobić trochę strat. Początkowo kontynuujemy zjazd z przełęczy, który wczoraj przerwaliśmy szukaniem noclegu. W pierwszym miasteczku robimy zakupy w markecie 'coop' i dostrzegamy, że drogie są jogurty, które chętnie kupowaliśmy na śniadanie, a i o tanim chlebie można zapomnieć - od dzisiaj tylko bagiety ;) Ta tendencja będzie się utrzymywała przez całą Francję, wszak jesteśmy już we francuskojęzycznej części Szwajcarii. Potem zaczyna się robić coraz cieplej i teren zmienia się na wyraźnie pofałdowany. Cały czas góra - dół, góra - dół. W końcu docieramy do Lozanny. Niestety miasto nas nie urzekło i po małej rundce opuszczamy je. Teraz wbijamy na szlak rowerowy i tniemy cały czas wzdłuż jeziora Genewskiego. Im bliżej Nyonu tym pogoda zaczyna się psuć. W mieście łapie nas ulewa, ale w tym czasie korzystamy z WiFi i czas leci szybciej. Przy wyjeździe z miasta dostrzegamy siedzibę UEFA. Jako fani piłki nożnej nie możemy sobie odpuścić takiej okazji i zaglądamy tam na chwilę. W holu głównym są wystawione wszystkie możliwe puchary aktualne i te już nieistniejące jak chociażby Puchar Zdobywców Pucharów. Największe wrażenie robi oczywiście Puchar Ligi Mistrzów :) Wracamy na trasę i znowu łapie nas deszcz. Na szczęście tym razem to tylko przelotna, krótka ulewa, ale niebo i tak jest całe pokryte siwymi chmurami. Plan na dziś to wyjechać ze Szwajcarii. W lekkiej mżawce docieramy do Genewy, mijając jeszcze po drodze siedzibę FIBA. W Genewie najpierw szukamy marketu, gdyż mamy pustki w sakwach. Robimy zapasy w Lidlu, gdzie kupuję 2 paczki makaronu (tutaj ciekawa historia, bo jedno opakowanie będę wiózł z różnych przyczyn aż do Hiszpanii). Mamy już zakupy, ale robi się późno, więc szybko jedziemy do centrum. Zwiedzamy co się da, ale niestety zaczyna padać i zamiast podziwiać piękną Genewę, my szukamy wyjazdu z miasta. Tomek odpala swojego GPSa na telefonie i w ulewie opuszczamy multikulturową metropolię. Szczerze mówiąc pozostał mi niedosyt po tej wizycie, bo Genewa zrobiła na mnie naprawdę spore wrażnie i będę chciał tutaj kiedyś wrócić, aby na spokojnie zobaczyć wszystkie uliczki. Lekko źli i mokrzy w końcu wyjeźdżamy ze Szwajcarii i w pierwszej francuskiej wiosce szukamy noclegu. Jeden Francuz zaprowadza nas na drugą stronę ulicy do ogródka starszej Pani. Jedziemy dalej, gdyż wierzymy w jakiś garaż, ale ciężko się z nimi wszystkimi dogadać. Postanawiamy wrócić do mokrego ogródka i jakoś się przemęczyć. Francuzowi zrobiło się nas szkoda i dał nam 40 Euro! Nie chcieliśmy przyjąć, ale powiedział że to na camping. My jednak zostaliśmy w ogródku. Co by nie mówić to humory nam się poprawiły :) 

Tutaj spaliśmy
Tutaj spaliśmy © majorus

Startujemy do Genewy
Startujemy do Genewy © completny

Już wszystko po francusku
Już wszystko po francusku © completny

Lozanna
Lozanna © completny

Jedyne metro w Szwajcarii
Jedyne metro w Szwajcarii © completny

Panorama miasta
Panorama miasta © completny

Widok na Lozannę
Widok na Lozannę © completny

Przejazd przez centrum miasta
Przejazd przez centrum miasta © completny

Opuszczamy Lozannę
Opuszczamy Lozannę © completny

Jezioro Genewskie
Jezioro Genewskie © completny

Szwajcaria piękna do samego końca
Szwajcaria piękna do samego końca © completny

Nyon - widok na jezioro
Nyon - widok na jezioro © completny

Siedziba UEFA
Siedziba UEFA © completny

Wszystkie możliwe Puchary
Wszystkie możliwe Puchary © completny

Puchar Ligi Mistrzów!
Puchar Ligi Mistrzów! © completny

Wszystkie loga Federacji
Wszystkie loga Federacji © completny

Jest i PZPN
Jest i PZPN © completny

Siedziba FIBA
Siedziba FIBA © completny

Genewa
Genewa © completny

Najwyższa fontanna w Europie
Najwyższa fontanna w Europie © completny

Pomnik Narodowy
Pomnik Narodowy © completny

Prada
Prada © completny

Niestety pada coraz mocniej
Niestety pada coraz mocniej © completny

Piękne centrum Genewy
Piękne centrum Genewy © majorus

Tomek odpala GPS, aby wydostać się z miasta
Tomek odpala GPS, aby wydostać się z miasta © completny

Flagi, wszędzie flagi
Flagi, wszędzie flagi © completny

Stary Arsenał
Stary Arsenał © completny

Żegnamy piękna Szwajcarię i wjeżdżamy do Francji!
Żegnamy piękna Szwajcarię i wjeżdżamy do Francji! © completny

Nocleg w mokrym ogrodzie
Nocleg w mokrym ogrodzie © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:133.00Km teren:0.00 Czas:06:47km/h:19.61
Pr. maks.:55.00Temperatura:23.0 Podjazdy:1121mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 14


Niedziela, 27 lipca 2014


Po wczorajszym fatalnym dniu wstajemy z nadzieją, że dzisiaj będzie lepiej. Jest nieźle, bo co prawda niebo mamy całkowicie zachmurzone, ale przynajmniej nie pada. Jest natomiast zimno, więc etap zaczynamy grubo ubrani. Na dzień dobry czeka nas podjazd do kolejnego jeziora, a następnie przełęcz do zdobycia. Od tych wzniesień szybko robi mi się ciepło, a sam podjazd na Brunig Pass (1007 m) nie jest zbyt wymagający. Na górze niestety zaczyna padać, więc szybko się stamtąd zwijamy. Na zjeździe Tomkowi urywa się niestety linka od tylnej przerzutki. Mimo wszystko Tomek pomyślał i zabrał na wyprawę zapasową. Naprawa nie zabiera nam strasznie dużo czasu i możemy spokojnie kontynuować jazdę. Nawet zaczyna się przejaśniać! Teraz czekają nas 2 piękne jeziora do minięcia. Pierwsze atakujemy od północy, potem odwiedzamy ładne Interlaken i zjeżdżamy na południowy brzeg drugiego zbiornika. W Spiez odbijamy w kierunku gór, gdyż wcześniej ustaliliśmy, że odpuszczamy zwiedzanie Bern. Tomek martwi się o swoją tylną oponę, gdyż nie wygląda ona najlepiej. Na jednej z przerw zamienia on miejscami opony, aby zmniejszyć opory, a ja w tym czasie robię sobie makaron. W między czasie zrobiło się trochę późno, a my mamy jeszcze przełęcz Jaunpass (1508 m) do machnięcia. Tomek jedzie pierwszy, a ja staram się nie skupiać na widokach tylko zrobił górkę "na raz". Całość czyli 8,4 km podjazdu zajmuje mi 1:08 h jazdy. To była tak naprawdę pierwsza poważna przełęcz na wyprawie, ale warto było się lekko zmęczyć, gdyż skróciliśmy sobie tym samym drogę. Na górze ubieramy ciepłe ciuchy i nastawiamy się na długi zjazd. Nie rozczarowaliśmy się ani trochę, a dodam że nawet udało mi się wyrównać rekord prędkości sprzed kilku dni, gdy to w Austrii osiągnąłem 74 km/h. Na zjeździe żegnamy deszczowe chmury i z radością witamy Słońce. Zaskoczeni jesteśmy czymś innym. Otóż okazało się, że minięta przełęcz oddzielała niemiecko i francuskojęzyczne kantony. Tak więc po zjechaniu w dół byliśmy bardzo zaskoczeni, że nikt nie umie choćby słowa w języku naszych zachodnich sąsiadów :/ Zjeżdżamy w dół tyle ile się da i gdy nadchodzi pora na szukanie noclegu to pytamy ludzi w jednej z wiosek. Udaje się za drugim razem i mimo tego iż obok mieszkali Polacy, to na strych zaprosiła nas pewna Szwajcarka mówiąca wyłącznie po francusku. Poczęstowała nas nawet kolacją! Morale znowu podskoczyły, a za nami pierwszy poważny górski etap.

Startujemy ze stodoły
Startujemy ze stodoły © majorus

Pogoda nie uległa zmianie
Pogoda nie uległa zmianie © completny

Ale widoki mamy od rana piękne
Ale widoki mamy od rana piękne © completny

Jedno z moich ulubionych zdjęć
Jedno z moich ulubionych zdjęć © completny

Droga na przełęcz
Droga na przełęcz © completny

Brunig Pass
Brunig Pass © completny

Tomek likwiduje awarie
Tomek likwiduje awarie © completny

Interlaken
Interlaken © completny

Miasto zadbane jak cała Szwajcaria
Miasto zadbane jak cała Szwajcaria © completny

Prawdziwy rarytas dla fanów czterech kółek
Prawdziwy rarytas dla fanów czterech kółek © completny

Rynek w Interlaken
Rynek w Interlaken © completny

Thunersee
Thunersee © completny

Spiez
Spiez © completny

Czeka nas dzisiaj jeszcze jedna przełęcz
Czeka nas dzisiaj jeszcze jedna przełęcz © completny

Zaczęło się
Zaczęło się © majorus

Zapowiadają się niezłe widoki
Zapowiadają się niezłe widoki © completny

Piękne serpentynki
Piękne serpentynki © majorus

Czas nagli, ale można nacieszyć oko
Czas nagli, ale można nacieszyć oko © completny

Jaunpass zdobyty!
Jaunpass zdobyty! © completny

Świetny nocleg na poddaszu
Świetny nocleg na poddaszu © completny

Kolacja prima sort
Kolacja prima sort © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:127.00Km teren:4.00 Czas:06:55km/h:18.36
Pr. maks.:74.00Temperatura:22.0 Podjazdy:1933mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 13


Sobota, 26 lipca 2014


Dzień trzynasty = pechowy. Od rana pada deszcz. Co prawda nie tak mocno żebyśmy nie mogli jechać, no ale wczoraj było przecież Słońce. Zaczynamy od zakupów w Aldi, a następnie ciśniemy jak najszybciej szlakiem nr 9 na Lucernę. Mamy taki plan, żeby deszcz "przeczekać" na zwiedzaniu miasta. Początkowo się to udaje, ale po jakimś czasie zaczyna naprawdę mocno padać i musimy się schować. Jedyny plus jest taki, że udało się z grubsza zwiedzić bardzo ładne miasto. Mam wrażenie, że w Szwajcarii nie ma brzydkich miejsc - to tak na marginesie ;) Po godzinie oczekiwania na poprawę pogody postanawiamy ubrać ciuchy i ruszyć dalej. Szkoda nam czasu, bo i tak mamy już lekkie straty. Powoli toczymy się zatem po mokrej drodze na południe Szwajcarii, ale za jakiś czas dopada nas prawdziwe oberwanie chmury. Całe szczęście mamy wiadukt przed sobą i tam też się chowamy. Trochę czasu tam spędziliśmy, ale gdy opady choć trochę ustają, to postanawiamy spróbować jechać dalej. Chmury wiszą nisko i cały czas lżej lub mocniej, ale jednak pada. Po 50 km łapie nas kolejna ulewa i chowamy się pod hotelem. Wszystko mamy przemoczone, temperatura spada, a i morale nie są za wysokie. Mamy pierwszy moment zwątpienia...Boimy się, że skoro teraz jest tak ciężko, to co będzie z taką pogodą w Alpach? Po godzinie rozmyślań próbujemy jechać dalej i po kilku kilometrach szukamy noclegu. Jeden Szwajcar po chwili namysłu każe nam jechać prosto i za chwile dogania nas samochodem. Ostatecznie na noc lądujemy u jego znajomego w starej stodole. 5-gwiazdkowy hotel to może nie jest, ale najważniejsze dla nas jest to, że mamy dach nad głową, że jest sucho, i że mamy kranik z wodą. Dzisiejszy etap kończymy już o godzinie 18 i potem o dziwo deszcz ustaje! Sęk w tym, że przed nami przełęcz do zrobienia i w taką pogodę byłoby głupstwem ładować się tam wieczorem. Próbujemy zatem czymś się zająć. Tomek bierze się za gotowanie, ja wsiadam na rower i jadę już bez bagaży 3 km z powrotem do małego miasteczka. Tam odwiedzam Gasthaus, gdzie dostaję hasło do WiFi, a potem w drugim lokalu korzystam z toalety. O 20 wracam do stodoły na kolację. Plusem tego etapu jest to, że się nie zmęczyliśmy i mamy siły na kolejne dni. Ale ta pogoda..

Luzerna
Luzern © completny

Piękne kamienice
Piękne kamienice © completny

Wiadomo że to Szwajcaria
Wiadomo że to Szwajcaria © completny

Krążymy po uliczkach
Krążymy po uliczkach © completny

Jest co oglądać
Jest co oglądać © completny

Jedno z najładniejszych miejsc
Jedno z najładniejszych miejsc © completny

Hofkirche
Hofkirche © completny

Kapellbrücke
Kapellbrücke © completny

Wewnątrz mostu
Wewnątrz mostu © majorus

Chowamy się przed deszczem
Chowamy się przed deszczem © completny

Scyzoryki Victorinox
Scyzoryki Victorinox © completny

Zegarki Breitling
Zegarki Breitling © completny

Pogoda znowu się popsuła
Pogoda znowu się popsuła © completny

Chleb z miodem
Chleb z miodem © completny

Pogoda nietęga, ale widoki niczego sobie
Pogoda nietęga, ale widoki niczego sobie © completny

Nocleg w stodole
Nocleg w stodole © completny

Nasza miejscówka do spania na dziś
Nasza miejscówka do spania na dziś © completny

Wieczorne notatki
Wieczorne notatki © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:65.00Km teren:7.00 Czas:03:42km/h:17.57
Pr. maks.:40.00Temperatura:17.0 Podjazdy:358mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 12


Piątek, 25 lipca 2014


Dzień dwunasty zaczynamy późnym śniadaniem na balkonie, na które woła nas 7-letni syn Theo. Przemiły Szwajcar zaserwował nam szeroki wachlarz możliwości, ale najbardziej w pamięci utkwiły mi pyszne szwajcarskie sery. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy i trzeba się zbierać do dalszej jazdy. Pięknie dziękujemy za fantastyczny nocleg i ruszamy wzdłuż rzeki do Zurychu. Od początku wiatr jest nam przychylny i jedzie się przyjemnie. Pierwszą przerwę na zwiedzanie robimy w polecanym przez gospodarza Rapperswil. To malutkie, ale kapitalne miasteczko bardzo nam się spodobało. Warto wiedzieć, że w 1870 roku w Rapperswil zostało założone Polskie Muzeum, które działa do dziś. Po małej wycieczce po Starym Mieście ruszyliśmy już na dobre w kierunku Zurychu. Wybraliśmy drogę rowerową numer 66, która prowadziła nas bocznymi drogami obok jeziora. W końcu dotarliśmy do wyczekiwanego miasta kojarzącego się z bogactwem i bankami. Zrobiliśmy sobie standardową rundkę po centrum i mimo iż Zurych jest bardzo ładny, to trochę mnie roczarował. Sądziłem, że to miasto powali mnie na kolana, ale aż tak dobrze nie było. Z centrum kierujemy się na zachód i musimy teraz pokonać małe wzniesienie. Pogodę do jazdy mamy bardzo fajną, więc nie robimy za dużo przerw, kierując się na Lucernę. Po 100 km powoli rozglądamy się za noclegiem i trzeba przyznać, że nie idzie nam zbyt dobrze. Co prawda już za pierwszym razem Pani wysyła nas na polanę obok rzeki, ale oczywiście nasza ambicja wzięła górę i szukaliśmy dalej. Przejechaliśmy przez kilka ulic w wiosce Honau, ale żadnych konkretów, więc nabraliśmy wody w bidony i pojechaliśmy nad rzekę. Po drodze spytaliśmy jeszcze jednego rolnika i o dziwo pozwolił nam się rozbić obok sadu. Po czasie przychodzi jego żona i pokazuje nam toaletę. Szału nie ma, ale nie można narzekać. Ostatnie dwa noclegi były przecież rewelacyjne ;)

Żegnamy się z przemiłym Szwajcarem
Żegnamy się z przemiłym Szwajcarem © majorus

Obersee
Obersee © completny

Rapperswil
Rapperswil © completny

Centrum miasteczka
Centrum miasteczka © completny

Czyż nie jest tu pięknie?
Czyż nie jest tu pięknie? © completny

Widok na Zurichsee
Widok na Zurichsee © completny

Wnętrze zamku
Wnętrze zamku © completny

Polskie akcenty
Polskie akcenty © completny

Kierunek Zurych
Kierunek Zurych © completny

Opera w Zurychu
Opera w Zurychu © completny

Widok na drugą stronę rzeki
Widok na drugą stronę rzeki © completny

Ciekawe kino
Ciekawe kino © completny

Rzeka dzieląca miasto na dwie części
Rzeka dzieląca miasto na dwie części © completny

Patrz co jedzie!
Patrz co jedzie! © completny

Maserati
Maserati © completny

Coś mi to mówi
Coś mi to mówi © completny

Szwajcarzy chętnie wywieszają swoje flagi
Szwajcarzy chętnie wywieszają swoje flagi © completny

Przerwa pod kościołem św.Piotra
Przerwa pod kościołem św.Piotra © completny

Grossmunter - najbardziej znany obiekt w Zurychu
Grossmunter - najbardziej znany obiekt w Zurychu © completny

Udało się zapalować na Ferrari
Udało się zapolować na Ferrari © completny

Tramwaj w Zurychu
Tramwaj w Zurychu © completny

Światła jak w Formule 1
Światła jak w Formule 1 © completny

Kierunek Cham
Kierunek Cham © completny

Nocleg obok sadu i torów kolejowych
Nocleg obok sadu i torów kolejowych © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:114.00Km teren:0.00 Czas:06:31km/h:17.49
Pr. maks.:56.00Temperatura:28.0 Podjazdy:878mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 11


Czwartek, 24 lipca 2014


Pierwsza noc w łóżku po 10-ciu dniach wyraźnie nam się spodobała, bo wstajemy późno i też późno opuszczamy mieszkanie znajomej, która już o 5 rano pojechała do pracy. Początek etapu jest ciężki, bo cały czas mamy lekko pod górę. Nie lubię takich "mdłych" podjazdów, ale w końcu docieramy do pięknego St.Gallen i można trochę pozwiedzać. Samo miasto bardzo wiele oferuje turystom. Spędzamy tam trochę czasu, a ja jeszcze szybko idę do banku wymienić euro na franki szwajcarskie. Wyjeźdżamy z miasta i znowu czeka nas strasznie długi i niemrawy podjazd. Po jakimś czasie dobijam do Tomka, która czeka na mnie na przełęczy Stoss i śmigamy razem w dół super zjazdem. Okazuje się, że po drugiej strony góry mamy już do czynienia z serpentynkami z prawdziwego zdarzenia. Na dole robimy zakupy w Lidlu, gdzie nie jest wcale tak drogo w porównaniu do Niemiec czy Austrii jak to niektórzy nas straszyli przed wyjazdem. Potem jedziemy już płaską, ale ładną drogą do Liechtensteinu. Księstwo jest niewielkie, ale bardzo bogate i zadbane. W Vaduz, czyli stolicy Liechtensteinu, spotyka nas niemała niespodzianka. Otóż okazuje się, że wyjazdowy mecz z FC Vaduz gra Ruch Chorzów i zjechało się tutaj sporo polskich kibiców. Przez chwilę znowu czujemy się jak w domu :) Gdy już zaspokoiliśmy ciekawość odnośnie Liechtensteinu, to czekał nas teraz powrót wdzłuź Renu do Szwajcarii. Tam od razu wbiliśmy na wcześniej przez nas wybrany i przeanalizowany szlak rowerowy 9 czyli Seenroute. Jest to szlak, który biegnie niemal przez całe państwo i prowadzi głownie wzdłuż jezior. Już na samym początku przekonujemy się jak dobry był to wybór. Na trasie 0 samochodów, nawierzchnia świetna, a widoki rewelacyjne. Zbliża się koniec dnia, więc mijamy jezioro i zaczynamy szukać noclegu. Udaje nam się za drugim razem, a do swojego domu przyjmuje nas Szwajcar, który 8 lat temu sam jechał na rowerze do Chin. Trafił swój na swego chciałoby się powiedzieć. Wczoraj przecież spaliśmy w mieszkaniu, a dzisiaj znowu mamy prysznic, kolację i dach nad głową! Możemy spróbować tradycyjnej szwajcarskiej potrawy, a potem przy piwie i czekoladzie (Ów Szwajcar pracuje w fabryce Lindt) siedzimy do północy mimo niełatwego etapu.

Noc w łóżku po 10 dniach
Noc w łóżku po 10 dniach © completny

St.Gallen
St.Gallen © majorus

Centrum miasta
Centrum miasta © completny

Joachim Vadian
Joachim Vadian © completny

Opactwo w St.Gallen
Opactwo w St.Gallen © completny

Multergasse
Multergasse © completny

Jedno z ładniejszych miast na wyprawie
Jedno z ładniejszych miast na wyprawie © completny

Przed nami długi zjazd ze Stoss Pass (942 m)
Przed nami długi zjazd ze Stoss Pass (942 m) © completny

Piękna równina
Piękna równina © completny

Franki szwajcarskie
Franki szwajcarskie © completny

Odwiedzamy Liechtenstein
Odwiedzamy Liechtenstein © completny

Piękne krajobrazy
Piękne krajobrazy © majorus

Zamek Vaduz
Zamek Vaduz © completny

Czarne tablice rejestracyjne
Czarne tablice rejestracyjne © completny

Muzeum w Liechtensteinie
Muzeum Sztuki © completny

Futurystyczny budynek Parlamentu
Futurystyczny budynek Parlamentu © completny

Vaduz
Vaduz © completny

Zdjęcie z flagą na pamiątkę ;)
Zdjęcie z flagą na pamiątkę ;) © completny

Kibice Ruchu Chorzów
Kibice Ruchu Chorzów © completny

Góry robią wrażenie
Góry robią wrażenie © completny

Bardzo cichy i bardzo drogi pociąg szwajcarski
Bardzo cichy i bardzo drogi pociąg szwajcarski © completny

Kapitalny szlak R9
Seenroute © completny

Można cieszyć oczy
Można cieszyć oczy © completny

A to niespodzianka!
A to niespodzianka! © completny

Nocleg u świetnego Szwajcara
Rewelacyjny nocleg u  Szwajcara © majorus

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:128.00Km teren:0.00 Czas:06:50km/h:18.73
Pr. maks.:64.00Temperatura:26.0 Podjazdy:945mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 10


Środa, 23 lipca 2014


Dzień dziesiąty zaczynamy wyjątkowo już o 7 rano. Potem Niemcy zapraszają nas na śniadanie i o 8 ruszamy już w kierunku Szwajcarii. Dlaczego tak szybko? Dlatego że musimy dzisiaj zrobić 180 km, aby załapać się na umówiony nocleg u znajomej mojej mamy. Jako że bez sensu rozkładać taki dystans na 2 dni, to porywamy się na to już w środę. Od rana pogoda nas nie rozpieszcza. Mgła ogranicza widoczność do 20 metrów, a i opady deszczu są bardzo prawdopodobne. Początek etapu bardzo pagókowaty, ale po wielu dniach w końcu wieje nam w plecy! O godzinie 11:00 mgła odpuszcza i dopiero wtedy po 50 km robimy pierwszą przerwę. Wychodzi słońce i robi się gorąco, ale cały czas dmucha nam lekko w plecy. Dzisiaj nie jesteśmy skupieni na zwiedzaniu lecz na trzaskaniu kilometrów. Nie mniej jednak w niemieckim Kempten robimy szybką rundkę po centrum, a na wylocie miasta "tankujemy" w Lidlu. Niestety nie mają tam pieczywa, więc podjeżdżamy do marketu obok. Idę na stoisko z bułkami i okazuje się, że pracuje tam Polka, która dostrzega napis: "Ostrów Wielkopolski" na mojej koszulce kolarskiej. Tym sposobem dostajemy darmowe bułki :) Tempo mamy dobre i jesteśmy pełni nadziei na dojechanie do Szwajcarii. Pokonujemy jeszcze jedno małe pasmo górskie i przed nami kapitalny zjazd do autriackiego Bregenz. Czasami nawet ludzie na szosówkach zostawali z tyłu ;) Będąc w Austrii robimy ostateczne zakupy przed wjazdem do drogiej Szwajcarii i po przekroczeniu granicy tniemy już prosto wdłuż jeziora Bodeńskiego do miejscowości Horn, gdzie mieliśmy zaklepany nocleg. Zjawiamy się o dobrej porze, jemy pyszne spaghetti(sic!) na kolację i możemy się spokojnie wykąpać, a także wyprać wszystkie brudne rzeczy. Zmęczeni szybko idziemy spać. To był długi, ale bardzo fajny etap. 

Pamiątkowe zdjęcie z Niemcami
Pamiątkowe zdjęcie z Niemcami © completny

Strach jechać ;D
Strach jechać ;D © completny

W południe wychodzi już Słońce
W południe wychodzi już Słońce © completny

Chillout po niemiecku
Chillout po niemiecku © completny

Kempten
Kempten © completny

Ratusz w Kempten
Ratusz w Kempten © completny

Są góry, są widoki
Są góry, są widoki © completny

Wracamy na chwilę do Austrii
Wracamy na chwilę do Austrii © completny

Równina przed Bregenz
Równina przed Bregenz © completny

Robi się ciekawie
Robi się ciekawie © completny

Granica ze Szwajcarią
Granica ze Szwajcarią © completny

Willkommen in der Schweiz
Willkommen in der Schweiz © completny

Nad Jeziorem Bodeńskim
Nad Jeziorem Bodeńskim © completny

Nocleg u znajomej po ciężkim etapie
Nocleg u znajomej po ciężkim etapie © completny

Widok z balkonu
Widok z balkonu © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:188.00Km teren:0.00 Czas:08:24km/h:22.38
Pr. maks.:66.00Temperatura:25.0 Podjazdy:1537mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 9


Wtorek, 22 lipca 2014


Rano wstajemy szybko, bo Tomek dostał informacje, że po południu ma padać. Nasz cel minimum na dziś to dojechać, zwiedzić i wyjechać za Monachium. Wjazd do miasta ciągnie się niesłychanie długo. Jednak to co rzuca się w oczy, to brak bloków mieszkalnych. Mam wrażenie, że to miasto jest tak rozległe, dlatego że wszyscy mieszkają w domach. Dojeżdżamy w końcu do centrum i zaczynamy zwiedzanie. Pogoda raczej mizerna, więc i jakichś wielkich tłumów nie ma. Samo miasto bardzo ładne, ale z goła inne niż chociażby Salzburg. Dominują tutaj szare kolory, a sama architektura jest bardzo surowa. Monachium stawia na minimalizm. Wyjazd z miasta poszedł nam niesłychanie gładko, patrząc na to, że było to największe miasto (1,4 mln) na naszej trasie. Po opuszczeniu Monachium stajemy pod Aldi na małe zakupy. W tym samym momencie zaczyna padać. Na szczęście deszcz nie był tak mocny jak wczoraj, więc ubraliśmy dodatkowe ciuchy i postanowiliśmy wrócić na trasę, nie tracąc kolejnych godzin na przeczekiwaniu. Po jakimś czasie dopada nas już niestety prawdziwa ulewa. Oberwanie chmury przeczekujemy pod jednym ze sklepów w centrum pewnego miasteczka. Jedyny pozytyw był taki, że mieliśmy tam WiFi, a i pewna Niemka ze sklepu obok przyniosła nam herbatę! Po niemal dwóch godzinach postanawiamy ruszać dalej. Do końca dnia jedziemy z przerwami, gdyż raz pada mocniej raz słabiej. Po zjechaniu z gór było trochę lepiej, ale potem znowu nabraliśmy wysokości i trzeba było szukać dachu nad głową. Nocleg znaleźliśmy błyskawicznie i drugi raz z rzędu Niemiec wyparkował dla nas auto, żebyśmy mogli spać w garażu! Żeby tego było mało, to po takim deszczowym dniu możemy wziąć cieplutki prysznic. Niestety pogoda nie dopisuje i już na początku jesteśmy 1 dzień w plecy, ale przynajmniej Niemcy pozytywnie zaskakują :) 

Cel na dziś
Cel na dziś © completny

Długi wjazd do Monachium
Długi wjazd do Monachium © completny

Maximilianeum
Maximilianeum © completny

Jeden z pomników
Jeden z pomników © completny

Bayerisches Nationalmuseum
Bayerisches Nationalmuseum © completny

Niemcy
Niemcy © completny

Rezydencja w Monachium
Rezydencja w Monachium © completny

Widok na Kościół Teatynów
Widok na Kościół Teatynów © completny

Feldherrnhalle
Feldherrnhalle © completny

Surowa architektura
Surowa architektura © completny

Teatr Narodowy w Monachium
Teatr Narodowy w Monachium © completny

W tle Stary Ratusz
W tle Stary Ratusz © completny

Kapitalny Nowy Ratusz
Kapitalny Nowy Ratusz © completny

Piękna budowla z 1909 roku
Piękna budowla z 1909 roku © completny

Jest i Robert
Jest i Robert © completny

Przerwa na Aldi
Przerwa na zakupy w Aldi © completny

Znowu pada
Znowu pada © completny

Chmury wiszą nisko, ale jedziemy dalej
Chmury wiszą nisko, ale jedziemy dalej © completny

W lekkim deszczu przed siebie
W lekkim deszczu przed siebie © majorus

Humor dopisuje mimo braku pogody
Humor dopisuje mimo braku pogody © completny

Drugi z rzędu nocleg u Niemca w garażu
Drugi z rzędu nocleg u Niemca w garażu © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:94.00Km teren:7.00 Czas:05:21km/h:17.57
Pr. maks.:50.00Temperatura:19.0 Podjazdy:510mRower:Giant

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl