<" BORDER=10 HEIGHT=249 WIDTH=1025 ALIGN=ABSCENTER>


Informacje

2025: button stats bikestats.pl 2024: button stats bikestats.pl 2023: button stats bikestats.pl 2022: button stats bikestats.pl 2021: button stats bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015: button stats bikestats.pl 2014: button stats bikestats.pl 2013: button stats bikestats.pl 2012: button stats bikestats.pl 2011: button stats bikestats.pl

Szukaj

Personal Best

Maksymalny dystans

222 km
Tomaszów Maz. 20-07-2012

26-07-2011Ujazd(208 km)

02-05-2011Nysa(183 km)

17-06-2010Jelcz(135 km)

01-08-2009Odolanów(112 km)


Maksymalna prędkość

77,7 km/h
Borek Stary 16-04-2023


Maksymalna wysokość

2802 m.n.p.m.
la Bonette 1-08-2014


Najwięcej w miesiącu

3140 km
sierpień 2014


Dystanse roczne

2024 rok 474 km

2023 rok 1912 km

2022 rok 939 km

2021 rok 1573 km

2020 rok 1510 km

2019 rok 1015 km

2018 rok 1012 km

2017 rok 2250 km

2016 rok 2000 km

2015 rok 2030 km

2014 rok 6900 km

2013 rok 4110 km

2012 rok 7500 km

2011 rok 5600 km

2010 rok 2700 km

2009 rok 1000 km


Wyprawy







zaliczone gminy button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:456.72 km (w terenie 20.30 km; 4.44%)
Czas w ruchu:20:14
Średnia prędkość:21.68 km/h
Maksymalna prędkość:50.94 km/h
Suma podjazdów:1001 m
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:35.13 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Do Międzyborza z Nynusiem + okolice


Czwartek, 26 kwietnia 2012





_______________________________________________________________
Nadszedł czwartek. Ciepły czwartek. W szkole ledwo co odbył się tylko język polski. Była to ostatnia lekcja w Liceum. Jutro o 11:00 idziemy odebrać świadectwa :( Dołująca to sytuacja, ale trzeba się z tym jak najszybciej pogodzić. Po szkole Lociki i spółka pojechali na Wioskę załatwiać miejsce pod ognisko. Wszystko się udało i nie w pełnym składzie, ale może uda nam się pożegnać ze sobą. W szkole Damian wyszedł z inicjatywą że pojedzie do Międzyborza dzisiaj rowerem (ok.20 km) z racji drogiego paliwa. Umówiłem się więc z nim na godzinę 13. Przyjechał przed czasem, ale i tak wyruszyliśmy o dobrej godzinie. Nynek jechał rowerem komunijnym. Miał na początku zapał, a dodatkowo sprzyjał nam wiatr wiejący w plecy. To spowodowało że w Międzyborzu byliśmy niedaleko potem. Nasze tempo było zaskakująco dobre, a po drodze nie robiliśmy nawet przerw. Poszedłem tylko do sklepu kupić Schwepssa i pożegnałem się z Nynusiem, który został u dziewczyny. Ja natomiast puściłem się nieznaną drogą na Kąty Śląskie i Kuźnicę Kącką. W tej drugiej wsi zauważyłem "piękny" młyn. Dotarłem do Niwek potem do Zmyślonej Ligockiej, aby po 2 albo 3 km jazdy po szutrze dotrzeć nad zalew z Kobylej Górze. Tam posiedziałem na zarwanym molo 20 minut zamaczając jedynie stopy w zimnej wodzie. Ludzi jak na lekarstwo :) Potem prowadząc rower wzdłuż wybrzeża po korzeniach i piasku dotarłem na plażę. Po drodze coś mnie podkusiło i na jednym małym zjeździe stanąłem na lewy pedał i wjechałem nagle w grząski piach zaliczając tym samym pierwszą nomen omen wywrotkę na Giancie :P Lepiej w takiej sytuacji niż przy 30 km/h. Szczęście w nieszczęściu, ale nie obyło się bez małych przetarć. Dlatego też na rozgrzanym piasku plaży postanowiłem sobie to odbić i poopalałem się bez koszulki przez dobre 30 minut. 26 kwietnia! :D Tylko żeby mi to bokiem nie wyszło. Słońce grzało aż żal było wstawać. Potem z wolna pokierowałem się na Marcinki, a stamtąd w kierunku Słupi pod Bralinem. Z jednej górki za Marcinkami jak się puściłem to 40 km/h nie schodziło z licznika przez 800 m bez pedałowania i sobie odpocząłem. Po drodze mijałem budowę S8. Tym razem w kierunku Kępna-->Sieradza. Jak dobrze pójdzie to za rok i tędy można będzie kopsnąć się rowerem do łódzkiego ;) Liczę na to. Tak mi dobrze szło że pojechałem prosto do Perzowa. Tam tylko zajrzałem na pustego Orlika i rura do Sycowa. Wpadłem zgrzany do domu, napiłem się wody, zjadłem maminego rogala z makiem i zaraz wysłałem smsa do Damiana czy czasami już nie wraca do Dziadowej Kłody. Okazało się że właśnie dobija do Sycowa i zgadaliśmy się pod Biedronką. Chłopak opadł lekko z sił więc popędziłem mu z pomocą. Nie dość że jechał na takim starociu 10 letnim to jeszcze miał pod wiatr biedaczyna. Ale mimo małego marudzenia znowu dobrym tempem dotarliśmy do mety. Zmęczony Damian poszedł się kąpać, a ja zajrzałem jeszcze na Orlika. Nynuś przejechał dzisiaj jakieś 47 km na rowerze, będąc bez formy i w dodatku na rowerze komunijnym. Muszę przyznać że mi zaimponował wytrwałością :) Ja z Orlika szybciutko wróciłem do Sycowa. Przejechałem przez Park i stwierdziłem że pogoda jest tak świetna, a mi jest trochę mało. Pojechałem zatem na Wioskę koło Sycowa. Dojechałem szybko do Jakóbczaka i tam odpoczywałem 5 minut słuchając pewnego Pana na rauszu jak to Milicz kupił dzisiaj 8 ton ryb z Rybina :) Dalej to już wróciłem na chatę mając pod wiatr.

Dzisiaj w ogóle nie miałem się ruszać z domu, ale okazja się nadarzyła i trzeba było pomóc Nynkowi. Liczyłem że wyjdzie mi 40 km i wrócę do domu, a tu proszę bardzo. Solidny trening można powiedzieć. Pierwszy raz tyle przejechałem będąc cały czas w promieniu 15 km od domu :) Przez to nie czułem trudów trasy. Raz z wiatrem, raz pod wiatr. Tylko łydki mi ostatnio spuchnęły nie wiem od czego :P Jutro zakończenie Liceum w szkole, a wieczorem na ognisku z większością klasy. I nastanie tym samym czas wspomnień, ba! już nastał. I teraz tylko matura. Dzisiaj wyjeździłem się już chyba na tyle że do 4 maja nigdzie nie ruszę tyłka. I bardzo dobrze. Cau!
______________________________________________________________________



Kwitnąca jabłoń u sąsiada - wiosna w pełni :) © pape93


(Po)komunijna maszyna Damiana © pape93


2 km za Międzyborzem... © pape93


Kuźnica Kącka - ruiny starego młyna © pape93


Kobyla Góra - awaria molo © pape93


Skutki niespodziewanego upadku :/ © pape93


23'C | Słońce | Plaża | Spokój |- czego chcieć więcej? © pape93


Wycięty tunel leśny za Marcinkami © pape93


Prace na S8 ruszyły! - odcinek Syców-Kępno-Sieradz © pape93


Koza Wielka-Syców - wiadukt coraz okazalszy © pape93


Dziadowa Kłoda też zaliczona © pape93


Badanie terenu pod ognisko kończące Liceum © pape93

Dane wycieczki:
Km:85.93Km teren:7.10 Czas:03:49km/h:22.51
Pr. maks.:50.04Temperatura:23.0 Podjazdy:234mRower:Giant

Przesilenie wiosenne


Wtorek, 24 kwietnia 2012





_______________________________________________________________
Po małej przerwie znowu wsiadłem na rower. Uczenie się do matury w tak ciepłe dni trochę denerwuję, a więc rower to dobra opcja nawet w tak małym stopniu. Sprawdziłem jak tam ma się budowa S8 w obrębie Sycowa. Prace idą do przodu. Normalnie aż wrze od maszyn, ale i tak do 26 maja nie zdążą :P Wiosenne przesilenie dopadło budowlańców, ale i przyrodę. W ostatnich dniach miał miejsce boom roślinny. Jeszcze tydzień temu było szaro na dworze. Teraz wszystko buchnęło, pąki popuszczały i lada chwila będzie zielono. Weekend majowy zapowiada się pięknie, ale matura rzecz święta i trzeba się na tym skupić w tym roku :P Szkoda że to już koniec Liceum. Ostatni tydzień jest tylko iluzorycznie ostatnim. Prawdziwe Liceum zakończyło się jakiś miesiąc temu. Teraz tylko dopełnić formalności...Cau!
______________________________________________________________________



S8 - budowa wiaduktu na węźle Syców-Zachód © pape93


S8 w pełnej krasie © pape93


Wiadukt na Nowym Dworze © pape93


Wiadukt na Zawadzie © pape93


Układanie masy bitumicznej na S8 © pape93


Ostre walcowanie © pape93


S8 - wiadukt na węźle Syców-Wschód © pape93

Dane wycieczki:
Km:18.07Km teren:0.20 Czas:00:53km/h:20.46
Pr. maks.:50.94Temperatura:19.0 Podjazdy: 80mRower:Giant

Mecz ze Środą Śląską i jego echa


Sobota, 21 kwietnia 2012


Wczorajsza impreza zakończyła się o 1 w nocy po sporej ulewie i "starciem" z ziomostwem. Sobota przyniosła piękną pogodę i mecz Pogoni Syców ze Środą Śląską o 16. Sędziowie nie popisali się w tym spotkaniu, a goście wygrali 2:1. Po meczu zajrzałem na Orlika i do Parku.

Dane wycieczki:
Km:4.77Km teren:0.50 Czas:00:15km/h:19.08
Pr. maks.:29.11Temperatura:16.0 Podjazdy: 5mRower:Giant

Do Bogdana po zaślepki


Czwartek, 19 kwietnia 2012


Najpierw pojechałem po szkole na Nowy Dwór, ale nic tam nie ma. Potem pograliśmy z Michałem w piłkę na Stadionie. Zaczęła się prawdziwa wiosna.

Dane wycieczki:
Km:6.50Km teren:1.00 Czas:00:18km/h:21.67
Pr. maks.:0.00Temperatura:18.0 Podjazdy:mRower:Giant

Browar Namysłów po szkole


Wtorek, 17 kwietnia 2012


Po szkole na piwko do Parku. Jechałem Kozą, a wracaliśmy z Krychą i Rafałem przez miasto.

Dane wycieczki:
Km:2.80Km teren:0.50 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura:9.0 Podjazdy:mRower:Kellys i przyjaciele

Żórawina - MECZ - Siechnice


Sobota, 14 kwietnia 2012


Wczoraj zajechałem na Nowy Dwór o 22:30. Zjadłem jakieś leczo z makaronem i od razu położyłem się spać ze zmęczenia. Rano miałem wstać o 9, ale trochę pospałem dłużej i dopiero o 14:45 wyjechałem w kierunku Żórawiny. Miał tam bowiem odbyć się mecz Juniorów Starszych Pogoni Syców z LKSem Stary Śleszów. Początkowo miałem wiatr południowy, a więc dopiero od ulicy Borowskiej wiało mi w plecy. Tempo miałem bardzo dobre.

A4 przed Żórawiną © pape93


W Żórawinie byłem 20 minut przed spotkaniem, a więc jeszcze zdążyłem zrobić tabelkę na statystyki oraz udać się do sklepu spożywczego.

Po 20 km docieram do wioski... © pape93


Sam mecz nie był za ciekawy. Skończyło się na remisie 0:0, choć Pogoń powinna była to wygrać. Po meczu miałem zgodnie z planem udać się w kierunku Siechnic. Na meczu było ciepło. Poleżałem sobie na skarpie, ale jak wstałem po meczu o 18:00 to już się trochę ochłodziło.

LKS Stary Śleszów 0:0 SKS Pogoń Syców © pape93


Lengyel Magyar ket jo barat ! © pape93


Kościół w Żórawinie © pape93


Wyjechałem z Żórawiny trochę zmarznięty, ale założyłem opaskę i pozapinałem się pod samą szyję, a już po kilku kilometrach byłem na nowo zagrzany.

Kościół w Świętej Katarzynie © pape93


Wytłumione PKP Święta Katarzyna © pape93


Minąłem Świętą Katarzynę i dotarłem do drogi krajowej Wrocław - Opole. Zastanawiałem się czy odwiedzić te całe Siechnice, bo robiło się coraz później i zimniej. Kominy Elektrociepłowni przekonały mnie swoim wyglądem i zjechałem ulicą Kolejową do miasta.

EC Siechnice © pape93


Obok EC spytałem pewnego Pana czy jest w Siechnicach jakiś Rynek, bo na mapie nic takiego nie widziałem. Powiedział mi że muszę jechać w prawo i w lewo aż ukarze mi się...budowa. Tak! W Siechnicach buduje się Rynek od podstaw :D Wszystkiego mogłem się tam spodziewać, ale nie czegoś takiego. Po drodze zahaczyłem jeszcze o sklep spożywczy.

Siechnice - budowa rynku od podstaw ! © pape93


Budowa nowoczesnych kamienic © pape93


Siechnice zwiedzone na szybko, a więc pora wracać do Wrocławia. Budowa Rynku od podstaw na prawdę mnie zdziwiła. Jechałem teraz drogą krajową okraszoną poboczem. Pędziłem w granicach 30 km/h, bo miałem być o 20:00 u babci na obiedzie.

Widok z ulicy Krakowskiej © pape93


Ulicą Krakowską dostałem się Traugutta, a dalej już pod Galerię i dalej na Rynek. Tam postawili baner reklamujący przyjazd Pucharu Europy do Wrocławia. Już tylko 42 dni do Euro. A jeszcze niedawno było 136 :P

Euro tuż, tuż... © pape93


Dalej udałem się ulicą Ruską na ulicę Legnicką. Miałem podciągnięte spodnie dresowe, bo było mi ciepło od tego szybkiego pedałowania. Na ulicy Legnickiej ścigałem się z tramwajem 32 PLUS. Mimo początkowych problemów wyprzedziłem go ze spokojem. Na wysokości Astry był już 2 przystanki z tyłu :P A ja biednego GIANTa mordowałem na chodnikach. Dobrze że tak rzadko jeżdżę nim po Wrocławiu, bo musiałbym chyba raz w miesiącu centrować koła :P U babci byłem zaledwie 7 minut po czasie. I tak oto pękło 300 km przez 3 dni. Kwietniówka 2012 przeszła do historii, a Majówki w tym roku nie będzie. Trzeba czekać na wakacje, a póki co rower osłonić przed kurzem w piwnicy :/


Dane wycieczki:
Km:57.81Km teren:0.40 Czas:02:32km/h:22.82
Pr. maks.:48.03Temperatura:16.5 Podjazdy: 25mRower:Giant

Z Jasnej Góry na Górny Śląsk


Piątek, 13 kwietnia 2012


Po rwanej nocy musiałem wstać o 8 rano, bo godzinę później mijała doba hotelowa. Niestety ciężko było się wyspać przez te 6 h, ale ogarnąłem temat i o 8:50 zszedłem na dół z bagażami po rower. Wychodząc z Domu Pielgrzyma zauważyłem że dzisiaj pogoda jest już trochę lepsza, bo świeciło Słońce, a i temperatura przyjemna, tylko niepokojąco wiał wiatr. Było sporo młodzieży gimnazjalnej i licealnej chcącej dostać się pod obraz Matki Boskiej.

Jasna Góra w piątek z rana... © completny


Ja udałem się do centrum popularną już Aleją.

Aleja Najświętszej Maryi Panny © completny


Zajechałem na Rynek, zrobiłem zdjęcie i na następnym skrzyżowaniu skręcałem już w prawo. Musiałem kierować się na południe Częstochowy. O ile wczoraj "musiałem" dojechać na Jasną Górę tak dzisiaj miałem "wyrąbane" na dystans. Wczoraj deszcz psuł mi krew, ale mimo wszystko przycisnąłem tempo i dojechałem. Dzisiaj już nigdzie nie musiałem się spieszyć. Moim celem było dojechanie do Katowic (najlepiej wariantem przez Myszków i Zawiercie). Miałem większy komfort tego dnia, bo w każdej chwili mogłem wsiąść w pociąg na trasie i nie przejmować się, że nie dojechałem. Piątek był zatem dniem poświęconym na odkrywanie nowych miejsc.

Ratusz w Częstochowie © completny


Na początek jednak postawiłem sobie za cel dojechanie na Stadion Rakowa Częstochowa. Owa murawa była oddalona od centrum miasta o jakieś 6-7 km, ledwo mieszcząca się w granicach administracyjnych miasta. Nie mniej jednak po 1 godzinie szukania i wielu podpowiedziach udało mi się tam zajechać.

Stadion na samym końcu Częstochowy © completny


Tego dnia nogi już nie pracowały tak ochoczo z pedałami jak wczoraj. Mimo wszystko w czwartek machnąłem 137 km praktycznie "z miejsca", bo wcześniej nie jeździłem zbytnio gdzieś dalej. To odbiło się na kondycji i w piątek było już o wiele ciężej z dobrym rytmem. Zły stan nóg to jedno, ale przedni wiatr to drugie. W piątek miałem więc podwójnie ciężkie zadanie, ale miałem również dużo czasu na zwiedzanie. Na Stadionie Rakowa zrobiłem fotografie, a później kupiłem przypinkę u Pani w sekretariacie.

KS Raków Częstochowa © completny


Potem dotarłem na krajową drogę numer 1 i jakimś lepszym lub czasami gorszym poboczem wyjechałem poza Częstochowę. Na Górny Śląsk miałem 80 km, ale póki co myślałem o jak najszybszym jechaniu przed siebie. W między czasie zjadłem śniadanie pod jednym ze sklepów spożywczych spotkanych na drodze. Ujrzałem także znak |Kielce 127|...No tam też fajnie byłoby pojechać, ale jeszcze pewnie będzie okazja.

Dwupasmową drogą krajową numer 1 na Górny Śląsk © completny


Pobocze na "DK 1" zmieniało się wraz z kolejnymi kilometrami. Raz był to solidny kawałek asfaltu pozostawiony na marginesie pasa ruchu, raz chodnik ogrodzony starą barierką, a raz zwykła trawa. No trochę terenu się uzbierało.

Oszołom po drodze też mijałem.. © completny


Dojechałem do miejscowości Poczesna, a więc pierwszego ważnego skrzyżowania dróg. Do tej pory jechałem sobie bardzo wolno, ale patrzę że do Katowic zostało mi tylko 58 km, a dzień jeszcze długi. Tam też postanowiłem odbić na wcześniej planowaną trasę do Katowic, ale przez Myszków i Zawiercie. Miałem przy tym komfort, bo jechałem cały czas wzdłuż linii kolejowej, co pomagało psychicznie.

Niedaleko Katowice, a więc urozmaicamy trasę :) © completny


Udając się w kierunku Myszkowa pierwszą miejscowością była spora wieś Poraj.

Zjechawszy na drogę wojewódzką... © completny


W tamtej też miejscowości znajdowało się Jezioro Porajskie. Podjechałem pod betonową barierkę i chwilę odpocząłem.

Droga do testowania farby :D © completny


Drogę jednak przecięła mi Warta i musiałem wrócić na trasę wojewódzką.

Ujście Warty do Jeziora Porajskiego © completny


Jechałem sobie teraz pośród lasów w kierunku Myszkowa, ale jak ujrzałem że w miejscowości Żarki-Letnisko jest Stacja Kolejowa to coś mi zaczęło świtać, że owe PKP jest tam albo bardzo ładne albo bardzo specyficzne. Przypuszczenia wzięły się z przeglądania dworców w internecie pewnego razu. To skłoniło mnie do odbicia w lewo na drogę bardziej lokalną.

Żarki-Letnisko || Prawie jak droga na Hel z Jastarni © completny


Przy przejeździe kolejowym ujrzałem za to ten oto piękny motor. Sama stacja natomiast okazała się bardzo przeciętną przez co rozczarowałem się nieco. W tamtym miejscu miałem 33 km na liczniku.

Żarki-Letnisko i piękna gazela pod drzewem... © completny


Ale za to poczekałem na pociąg, a właściwie szynobus, który w wersji śląskiej prezentował się bardzo nowocześnie i gustownie.

I równie piękne koleje śląskie... © completny


Później drogą lokalną dalej podążając docieram po minięciu kilku pagórków do tego całego Myszkowa.

Docieram do Myszkowa © completny


Wjechałem do miasta przy samych torach, a więc nie musiałem już nawet szukać Dworca PKP, bo obok niego praktycznie zajechałem. Sam Dworzec niewiele mi mówił z wyglądu, bo był ogrodzony, jakby przygotowany do remontu. Obok był przystanek PKSu. Cały ten plac to chyba główne centrum miasta, bo o Rynku w Myszkowie nic nie słyszałem :P

Centrum Myszkowa © completny


PKP Myszków © completny


Samo miasto bardzo chciałem zaliczyć, gdyż kojarzyłem je z klubem piłkarskim Avia Myszków. Już jako kilkuletnie dziecko w sezonie 98/99 zacząłem interesować się seniorską piłką nożną. Bacznie śledziłem wtedy rozgrywki pierwszej i drugiej ligi. Przez to zapamiętałem, że klub z Myszkowa grał w okolicach przełomu wieków na szczeblu drugiej ligi. Nie wiem tylko skąd wziąłem nazwę "Avia". Może dlatego że Myszków zawsze kojarzył mi się z Lublinem i pomyliłem ten klub z leżącą na lubelszczyźnie Avią Świdnik.

Krajobraz owego miasta © completny


Podjechałem na Stadion, który prezentował się przeciętnie. Jedna duża trybuna, a reszta jak w Sycowie niemal. Wypytałem się tam czy klub z Myszkowa nazywał się kiedyś "Avia", ale każdy mi odpowiadał przecząco. Przed budynkiem klubowym przywitał mnie fajny pies, pewnie Prezesa, który z kolei latał po dachu. Podjechałem pod płot murawy, gdzie trzej robotnicy grabili żużel. Jeden młody koleś rzucił grabie i pogadał ze mną o Myszkowie i klubie przez 5 minut. Jego "szef" kilkadziesiąt lat starszy nie był zadowolony rzucił do niego: "tej, młody! Wolnego słuchacza sobie znalazłeś? Hycaj się ino za grabie!" :) Także ja się pożegnałem i pognałem na Zawiercie..

Stadion KS Myszków © completny


Trochę młody, trochę zadziorny - piesek Prezesa © completny


...a Prezes pilnuje interesu z góry ;) © completny


Przy wyjeździe z Myszkowa ukazał mi się znak, że do Zawiercia mam jedynie 15 km. Co to jest..nawet do Olkusza mogłem się kopsnąć. Najgorsze było to że cisnął mnie pęcherz, a nie było gdzie się wylać :D

A może tak do Olkusza ? © completny


Po drodze pokonałem jedną większą górkę, a na zjeździe zatrzymałem się, wysikałem i dostałem smsa z rozkładem pociągów z Katowic do Wrocławia. Ostatni miałem o 21, więc nie musiałem gnać. Niedługo potem zawitałem do Zawiercia.

Zawiercie - kościół św. Piotra i Pawła © completny


W Zawierciu również nie dostrzegłem Rynku, ale PKP także jest tam remontowane. Różnica jest taka, że tam perony już były najwyższej klasy i jedynie budynek pozostawało dopieścić do końca. Stamtąd musiałem się jechać na Łazy, ale droga prowadziła mnie tuż przy samych torach kolejowych, a więc ciężko byłoby się zgubić.

PKP Zawiercie również w remoncie © completny


Jakieś 5 km przed Łazami czułem że łapie mnie kryzys. Droga była bardzo spokojna, ale mi odcinało prąd i musiałem się doładować. Po drodze mijałem taką piękną wieżę ciśnień przy torach. To mnie na chwilę ożywiło, ale do miasta i tak zajechałem trochę zamulony.

Zabytkowa wieża ciśnień - Łazy © completny


W Łazach ujrzałem bardzo nieciekawy Dworzec Kolejowy. Już większe wrażenie zrobiło na mnie rozbudowane przejście nadziemne. Mimo wszystko szukałem jakiegoś sklepu, aby odzyskać siły. Podjechałem do cukierni i kupiłem sobie co prawda suchego, ale smacznego rogala z czekoladą oraz nabitego solidnie eklerka. Zjadłem to wszystko na miejscu, popiłem wodą i jakby zaczęło mi się poprawiać :D

Mocno rozbudowane przejście nadziemne w Łazach © completny


Troszkę nie trafiłem z drogą, bo chciałem jechać na skróty. Po 2 km odbiłem jednak w prawo na Głazówkę i drogą asfaltową przez lasy, pagórki i pod torami dojechałem do drogi polnej. Zdecydowałem się nią dojechać do miejscowości o wdzięcznej nazwie - Chrszczobród. Tam dobiłem do drogi wojewódzkiej, a na przeciw mnie ukazał się BAR Senior, gdzie postanowiłem odpocząć jedząc kluski śląskie z surówkami, a to wszystko popijając herbatką. Drogo nie wyszło, a ja najadłem się do syta. Czas miałem niezły, ale mimo wszystko trzeba było jechać dalej po 30 minutach.

Kluski Śląskie w Barze Senior - Chruszczobród © completny


Do centrum Dąbrowy Górniczej miałem daleko, ale dojechałem zaledwie do pierwszej dzielnicy Ząbkowic i znak powitalny już się pojawił.

No i dotarłem na Górny Śląsk © completny


Po paru kilometrach zjechałem na drogę lokalną coby zaznać trochę spokoju i muszę przyznać że krajobraz trochę mnie zdziwił. Ktoś może powiedzieć że mieszka w Dąbrowie Górniczej, ale taka dzielnica Sikorka nie przypomina za nic krajobrazu Górnego Sląska. Cisza jak na wsi, dużo drzew, mało samochodów. Nawet fajnie.

Stacja położona w bardzo spokojnej okolicy © completny


Dojechałem z powrotem do drogi wojewódzkiej, ale po drodze mijałem taki oto relikt z lat zamierzchłych :D

To kino już nikomu nie da uciechy... © completny


Jechałem sobie jeszcze kawałek drogą wojewódzką aż do węzła z S1, gdzie znowu odbiłem na bardziej lokalną ścieżkę. Mijałem po drodze niezłe jezioro o nazwie Pogoria IV chyba.

Przecięcie drogi krajowej nr 1 © completny


Stamtąd wyjechałem na skrzyżowaniu. Moja mapa była w za dużej skali żebym mógł odczytać ulice, ale jakoś dało się ogarnąć i ruszyłem dwupasmową ulicą w kierunku centrum. Po jakimś czasie bloków było coraz więcej.

Są bloki to i centrum niedaleko [pomyślał Koń Rafał] © completny


Dąbrowa nie zauroczyła mnie fajnymi zabytkami. Ot takie typowe miasto śląskie z wieloma blokami. Najlepsza był ta długa ulica z bardzo niezłą nawierzchnią. Kolarze Tour de Pologne pewnie nie raz tam już przejeżdżali. No i fajny też był tam basen, choć taki nieco ukryty pod wiaduktem.

Główna ulica Dąbrowy Górniczej © completny


Dalej to dojechałem do drogi wojewódzkiej. Jadąc w dół dwupasmówką musiałem mieć oczy dookoła głowy gdyż niektóre auta szalały. Na rozwidleniu odbiłem na Sosnowiec, ale zanim bezpiecznie wybrałem pas to musiałem trochę odczekać. W Sosnowcu byłem pierwszy raz i źle nie było, ale w porównaniu do takiego Wrocławia to chyba bym się tam "udusił". Centrum nawet niezłe, a i zabytkowe PKP daje radę.

A to już centrum Sosnowca © completny


PKP Sosnowiec © completny


Później przejechałem na prawą stronę torów i zaczęło się szukanie Stadionu Zagłębia Sosnowiec. Brama owego Stadionu była zamknięta, a więc wjechałem na mały pagórek i zrobiłem zdjęcie stamtąd. Sam stadion widać jest niezły. Jednak oświetlenie mają, podgrzewaną murawę mają. Na pewno nie jest on gorszy od Stadionu Górnika czy Ruchu.

Zza zamkniętych bram stadionu Zagłębia Sosnowiec © completny


Trzeba też dodać że Stadion Zagłębia leży tuż przy samej granicy miasta z Katowicami. Będąc przed znakiem poprosiłem pewną młodą grupkę osób o pamiątkowe foto na tle znaku KATOWICE, bo przecież to był mój cel numer 2 po Częstochowie. Chłopaki opierali się, bo chyba byli z Sosnowca i nie chcieli mi zrobić zdjęcia, a zgodzili się po czym za ich namową przeszliśmy przez ulicę i po drugiej stronie zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie na tle znaku SOSNOWIEC :D

Katowice - cel numer 2 osiągnięty ! © completny


Ale koledzy nie popuścili mi zdjęcia na tle Sosnowca ;) © completny


Pociąg do Wrocławia miałem o godzinie 18:48. Z pod znaku Katowice do PKP miałem 30 minut czasu. Tyle że po drodze zdążyłem się jeszcze nieszczęśliwie zamotać na dzielnicy Szopienice. Czas mnie gonił nieubłaganie, ale podjechałem pod jakiś zakład i spytałem dróżnika jak najszybciej dostać się do Rynku w Katowicach. Zaczął mi dziwnie tłumaczyć i zza jego ramienia wyskoczył drugi, trochę starszy i rzucił "Kaj ty chcesz jechać?" ;) Mówił typową gwarą ślązacką, ale wytłumaczył mi gdzie jestem i pomknąłem ile sił w nogach. Ujrzałem Osiedle Gwiazdy i już wiedziałem gdzie jestem. Na ulicy 1 Maja zatrzymałem się jeszcze aby kupić prowiant do pociągu. Koleś przede mną wymyślał jednak jakiś dziwny trunek i tak mi zeszło kolejne 4 minuty. Pod Dworcem PKP byłem 5 minut przed czasem. Myślę sobie: "Uff jakoś zdążyłem", ale po chwili ujrzałem jedną, wielką budowę. No tak, przecież Dworzec Kolejowy jest w Katowicach budowany od nowa :/ Spytałem się więc szybko pewnej Pani jak dojechać na Dworzec Tymczasowy i zrobiwszy małe kółko 2 minuty przed czasem zjawiłem się na holu. Problemem było to że nie miałem przy sobie prawie nic gotówki. Wszystko miałem na karcie, a bankomatu za cholerę nie mogłem znaleźć. Postanowiłem że wsiądę do pociągu, a potem już to jakoś będzie.

PKP Katowice - jedno wielkie rusztowanie :/ © completny


Załadowałem się do ostatniego przedziału, gdzie było 3 młodych mężczyzn. Dodatkowo towarzyszył im pies. Jeden z nich wysiadał już w Zabrzu, ale reszta podbijała do samego Wrocka. Skierowałem się do nich z prośbą o pożyczkę, bo przy sobie miałem tylko 7 zł. Konduktorka drukowała mi bilet, ale żeby dojechać do Wrocławia musiałem uzbierać jeszcze dodatkowe 20 zł. Kolega w czerwonej bluzie (student) bez problemu dał mi gotówkę, a ja zobowiązałem się oddać mu ją na Dworcu we Wrocławiu wypłacając z bankomatu. Podróż minęła dość szybko, a ja pobawiłem się z psem Radarem oraz pogadałem trochę z kolegami zmierzającymi do Stolicy Dolnego Śląska. Owy student wracał ze Skarżyska-Kamiennej, ale tym razem nie z downhilla.

Żegnam Górny Śląsk z zadyszką ale i uśmiechem :) © completny


O 21:27 dotarliśmy do Wrocka. Podeszliśmy we trzech na Dworzec Tymczasowy i oddałem pieniądze bardzo dziękując za pomoc. Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę. Ja jeszcze musiałem dojechać 7 km na Nowy Dwór przez Hallera i Klecinę. Tak oto dobiegł końca 2 dzień mini wyprawy. Mogę nazwać to moją małą tegoroczną Kwietniówką, gdyż Majówka będzie spędzana w szkole na maturze. Trochę pojeździłem, trochę zobaczyłem nowych miejsc. Po tym dniu jeszcze bardziej lubię Górny Śląsk i tamte specyficzne miasta. Trzeba też dodać że przez te 2 dni odwiedziłem kilkanaście nowych gmin i teraz mam już zaliczonych 215, ale najważniejsze jest to że udało mi się przeciąć Polskę z Północy na Południe ! Teraz czekam tylko na Zachód - Wschód !


Dane wycieczki:
Km:122.34Km teren:6.50 Czas:06:26km/h:19.02
Pr. maks.:39.63Temperatura:16.0 Podjazdy:230mRower:Giant

Wiara czyni cuda


Czwartek, 12 kwietnia 2012


Nadszedł czwartek. Dzień w którym miałem wyruszyć z rana do Częstochowy rowerem. Już od tygodnia albo i dwóch "rozpowiedziałem" mimowolnie o moich planach na ten dzień i chcąc nie chcąc musiałem dotrzymać słowa ;) Dzień wcześniej siedziałem do 1:30 na komputerze, a rano wstałem o 7 rano z nadzieją że najpóźniej o 8:30 wyjadę z domu. Okazało się że skręcenie bagażnika i błotników to nie taka łatwa rzecz zważywszy na to że miałem porozrzucane śrubki. Trochę się wkurzyłem, bo śniadanie już dawno zjedzone, a ja zamiast być w trasie użeram się z jakimiś pierdołami. Po 1,5 h zmagań byłem spakowany, a rower był gotowy do jazdy. Jedyne co mu brakowało do pełni to tylni błotnik. Łańcuch posmarowałem smarem na deszcz co później okazało się strzałem w 10-tkę.

Czwartek, 10:00 - bez tylnego błotnika ale GOTÓW © pape93


Wyjechałem dopiero o 10:00. Dojeżdżając do Obwodnicy Sycowa zatrzymałem się, aby zarezerwować telefonicznie pokój na najbliższą noc w Domu Misyjnym św.Kacpra, ale ktoś mnie uprzedził i musiałem jechać w ciemno. No, ale przecież nie po to były te przygotowania, aby teraz wracać się po 3 km :P Do Kępna jechałem główną drogą dość żwawym tempem, ale już koło Hacjendy zaczął padać lekki deszcz. W Goli musiałem się zatrzymać, gdyż kurtka coraz bardziej nasiąkała kroplami wody. Potem dojechałem jakoś do Bralina, tam założyłem już pelerynkę, którą Tomek ofiarował mi nad Bałtykiem i ruszyłem dalej. Do Kępna nawet nie zaglądałem tylko obwodnicą pomknąłem na Wieruszów.

Obwodnica Kępna - koleś z wózkiem na DK 8 © pape93


Tuż za Kępnem opady znowu nabrały na sile i musiałem przerwać jazdę na 20 minut. Zjadłem bułkę, którą przyrządziła mi mama, a w między czasie gdzieś dalej wydarzył się wypadek, bo jechały na sygnale 2 wozy strażackie, jedna karetka i jeden pojazd z policji.

Opady wymuszają przerwę za Kępnem © pape93


W międzyczasie drugie śniadanie i wypadek niedaleko... © pape93


Po przerwie ruszyłem dalej i okazało się że wypadek miał miejsce 3 km dalej. Wypadek nie należał do groźnych, bo skończyło się tylko na silnej acz niegroźnej stłuczce, ale pomimo tego na drodze krajowej wytworzył się spory korek.

Korek na około 50 pojazdów :P © pape93


Wypadek okazał się niegroźną stłuczką © pape93


Straty czasu poniesione od samego rana zmusiły mnie do ominięcia Wieruszowa. Deszcz nieco odpuścił, ale mimo wszystko cały czas kropiło. Ja jednak pomknąłem dalej.

Obwodnica Wieruszowa czyli połowa drogi do Wielunia © pape93


Rozwidlenie dróg krajowych przed Wieluniem © pape93


Po jakimś czasie dojechałem do miejscowości Walichnowy, która słynie z wyrobu szynek. Tam miałem na liczniku 45 km i postanowiłem odpocząć. Coś zjadłem, coś wypiłem i po 15-20 minutach ruszyłem na ostatnie kilkanaście kilometrów, które pozostały mi do Wielunia.

Walichnowy - przerwa na mały posiłek © pape93


Wieluń był coraz bliżej, a mi rozbiło się coraz cieplej w czerwonej pelerynce. Dodatkowo potrzebowałem oddać mocz także czym prędzej pędziłem w kierunku miasta.

Przed Wieluniem zaczęło się rozpogadzać... © pape93


Dojechawszy do Dąbrowy (dzielnicy Wielunia) zatrzymałem się na jednej ze stacji benzynowych, gdzie wysikałem się, napiłem i przebrałem. Potem pojechałem już do Centrum Wielunia, gdzie zajrzałem na Rynek. Posiedziałem tam 15 minut, zjadłem bułkę i banana i ruszałem dalej.

Jedna z głównych ulic Wielunia © pape93


Rynek w Wieluniu © pape93


Urząd w Wieluniu © pape93


Wyjechać z Wielunia - to był problem. Szukałem drogi na Działoszyn, ale dopiero dwaj murarze przeze mnie zaczepieni wspólnymi siłami nakierowali mnie na drogę wojewódzką. Dotarłem do miejscowości Ruda, gdzie na rozwidleniu dróg spytałem o kierunek Panią pilnującą szlabanu, gdyż mapa nie obejmowała jeszcze tego fragmentu trasy.

Proste jak drut tory w Rudej © pape93


Po drodze pola były przykryte białą płachtą na dużej powierzchni co powodowało złudzenie zimowego krajobrazu.

Wierzchlas - krajobraz iście zimowy na polach... © pape93


W kierunku Działoszyna trasa nie była zła, ale trochę za dużo dziur mimo wszytko. W dodatku te niektóre szalejące tiry. Ale trzeba było jechać przed siebie.

Na Działoszyn przeciętną drogą wojewódzką © pape93


Myślałem, że pogoda już się poprawia, bo za Wieluniem wychodziło nawet czasami Słońce, ale przed Działoszynem znowu zaczęło się mocno chmurzyć. Przeciąłem rzekę Wartę i od tego czasu wiedziałem że trasa będzie pagórkowata.

rzeka Warta przed Działoszynem © pape93


Droga rzeczywiście była ciężka. Dystans coraz większy, a pagórki coraz bardziej wymagające. Na 90-tym kilometrze złapał mnie pierwszy mocny kryzys. Była godzina 15:17, a ja miałem jeszcze do przejechania prawie 50 km. Odpocząłem jednak, wypiłem sporo wody i zjadłem banana z sezamkami. Trochę pomogło.

90-ty kilometr - Pierwszy mocniejszy kryzys © pape93


90-ty kilometr - Solidny odpoczynek © pape93


Do Działoszyna powoli się doczłapałem, choć czułem że nogi już powoli wysiadają od ostatniej przerwy. Miałem szybko przemknąć przez miasteczko, nie widząc po drodze nic ciekawego, ale wjeżdżając na Rondo położone w rynku musiałem zatrzymać się choć na chwilkę. Rynek skromny, ale bardzo zadbany. Dwa zdjęcia i w drogę.

Przyjemne centrum Działoszyna © pape93


Wyjeżdżając z Działoszyna ukazała mi się spora górka, po prawej stronie kaplica na skale, a z przodu wielka ciemna chmura. To że deszcz spadnie w niedalekiej przyszłości dotarło do mnie już po minięciu górki. Droga sama w sobie była na tym odcinku pięknie wyremontowana, ale zaczęło padać i musiałem stanąć na przystanku w pierwszej wiosce.

Wyraźnie zbliżają się opady deszczu... © pape93


Na przystanek dotarłem już lekko mokry, ale nie to było najgorsze. Rozejrzałem się w około i chmury były bardzo gęste. Typowe szare chmury deszczowe. Nie było za grosz nadziei że opady w najbliższym czasie ustąpią, a ja z minuty na minutę coraz bardziej godziłem się z myślą że nie dam rady dojechać na Jasną Górę mając zaledwie 35 km do mety i siłę na dokończenie tej trasy. Jeszcze żeby było 15 km to bym nawet w ulewie dojechał do końca, ale 35 km to jednak 1,5 h w deszczu - nie dałbym rady. Po 10 minutach na przystanek przyszła jakaś 50-letnia Pani, która spóźniła się na autobus i łapała bezskutecznie stopa aż zajechał drugi autobus. Pogadaliśmy trochę i nawet zaproponowała mi pomoc w dojeździe do Częstochowy jeśli opady by nie ustały. Po 40 minutach deszcz o dziwo zmalał do tego stopnia, że tylko niegroźnie kropiło. Autobus zajechał, a więc kobieta pojechała dalej to i ja ruszyłem dalej. Chmury wydawały się nadal groźne, ale powietrze zrobiło się podeszczowe i czuć było że na razie kolejna ulewa raczej nie przyjdzie. Gorzej było z czasem, bo koniecznie chciałem dojechać przed kolegami i koleżankami z Liceum. Chwilę po tym gdy ruszyłem pojawił się znak |Częstochowa 35|

Po 40 minutach ulewa ustąpiła, a więc w drogę! © pape93


Po 4 km od ponowienia jazdy zatrzymałem się w sklepie spożywczym i podobnie jak na wyprawie nad Bałtyk założyłem po dwie "foliówki" na buty. Wyglądałem dziwnie, ale wolałem dojechać z suchymi adidasami do mety. Po drodze nie mogłem sobie odmówić odwiedzenia jedynego na trasie Dworca Kolejowego tego dnia. Stacja Miedźno nie prezentowała się najgorzej, ale widać było że ruch pasażerski tam to raczej fikcja.

PKP Miedźno © pape93


Czas nieubłaganie leciał, a kilometrów było coraz mniej. Te ostatnie 30 km jechałem w euforii niewiele mniejszej niż tej na odcinku Białogard-Kołobrzeg poprzedniego lata. Tam podniecenie było rzecz jasna bardziej wyraźne gdyż docieraliśmy po 3 dniach jazdy nad Bałtyk a tutaj "tylko" po kilku męczących godzinach na Jasną Górę. To tylko pokazuje jak deszcz potrafi uprzykrzyć życie rowerzystom i jak podnosi satysfakcję z przejechanej trasy.

blisko... © pape93


...bliżej... © pape93


Jechałem szybko, czasami nawet bardzo szybko, ale pogoda się uspokoiła, a i droga była dobra. Jednak 9 km przed Jasną Górą złapał mnie drugi mocny kryzys. Byłem zmęczony szybkim tempem i w końcu odcięło mi nogi na jednej górce. Nie było nawet gdzie przycupnąć, więc położyłem rower na poboczu, a sam przeszedłem rów i posiedziałem 10 minut na łące oblewając gorące policzki bardzo zimną wodą. Byłem cholernie zmęczony, ale nie wiedziałem że za 2,5 km ujrzę już znak Częstochowa. Jakbym wiedział to już pewnie bym jechał prosto. 12 km przed Jasną Górą widać było natomiast już szpic wieży klasztoru co dodatkowo motywowało do szybszego kręcenia. Zrobiłem pamiątkowe foto stawiając aparat na korku stojącej butelki i mimo zmęczenia przyszedł do mnie świetny humor.

...jest! :) Po 130 km pojawił się wyczekiwany znak ! © pape93


Ostanie kilometry były już takie "na wiwat". Cieszyłem się wtedy na tyle mocno, że każdy kolejny metr asfaltu przyjmowałem z wielkim entuzjazmem.

Mimo wszystko jeszcze kawałek trzeba pokręcić © pape93


Na Jasną Górę zajechałem od prawej strony. Planowałem wyjechać o 8 rano, jechać 7 h, a z przerwami podróż miała mi zająć 8-9 h. No niestety plany się trochę pozmieniały i wyjechałem o 10 rano, podróż zajęła mi rzeczywiście niecałe 9 h z przerwami, bo dojechałem o 18:50, ale sama jazda wyniosła niecałe 6 h, gdyż tempo miałem całkiem niezłe i mimo dużych strat spowodowanych przeczekiwaniem deszczu, udało mi się dojechać przed maturzystami z Sycowa, którzy podróżowali autobusami. Pod Jasną Górą jakiś przechodzień zrobił mi pamiątkowe foto, a drugi przechodzień poopowiadał o okolicznych terenach na rower.

10:00-18:50 || 136,5 km || Syców - Częstochowa ! © pape93


Dałem znać Marcinowi i mamie że dojechałem na miejsce po czym udałem się za klasztor do Domu Pielgrzyma spytać o wolne pokoje. Sprawdzając w necie ceny tamtej noclegowni trochę się załamałem, ale na miejscu recepcjonista widząc mnie na rowerze zlitował się i dał mi miejsce w 4-osobowym pokoju. Byłem tam sam, a cena nie była wysoka, więc rozpakowałem się, zjadłem resztę zapasów, umyłem się i Marcin powiadomił mnie że reszta uczniów sycowskiego LO dotarła na miejsce. Przebrałem się w coś bardziej schludnego i wyszedłem przed Dom Pielgrzyma. W tym czasie nad Częstochowę dotarła prawdziwa ulewa. My w tym deszczu poszliśmy jakieś 1,5 km w dół do KFC, gdzie była większość. Frytki i Cola po takim wysiłku się należały, a tuż przed 21 wszyscy ruszyli z powrotem na Jasną Górę, aby wziąć udział w Apelu Jasnogórskim. Miałem bardzo mokrą głowę będąc bez kaptura, ale po Apelu, który trwał 45 minut poszliśmy z Marcinem do toalety i tam trochę wysuszyłem włosy. Potem wszyscy razem czuwaliśmy 2 godziny pod samym obrazem Matki Boskiej, gdyż byliśmy tam jako jedyna szkoła. Natomiast o Północy rozpoczęła się Msza koncelebrowana. Odprawiał Ksiądz Wiesław i Ksiądz Adam. Ten pierwszy powiedział fajne kazanie i po dwóch godzinach obraz został zasłonięty. Pożegnałem się z kolegami i poszedłem do Domu Pielgrzyma o 2 w nocy, a reszta pojechała autobusami do Sycowa.

Moja kajuta w Domu Pielgrzyma po czuwaniu... © pape93


To był niewątpliwie piękny choć trudny dzień. Pod względem rowerowym był to spory dystans, który pewnie znalazłby się w moim TOP 10, ale na pewno jest to wycieczka najdłuższa, którą przejechałem sam. Do tej pory 135 km było moim rekordem w samotnej jeździe. Jeśli chodzi o aspekt duchowy to dokonałem czegoś co zostanie mi na długo w pamięci. Zawsze gdzieś tam marzyłem dojechać na Jasną Górę. Kilka razy mijałem się z zamiarem dotarcia tam na pieszo, ale to chyba nie było dla mnie. Piesza Pielgrzymka idzie w sierpniu 5 dni z Sycowa na Jasną Górę. Ja dojechałem tam rowerem w 9 godzin podczas kwietniowego, chłodnego i deszczowego dnia. Jeszcze większą satysfakcję miałem z tego, że 35 km przed metą byłem już myślami w pociągu, ale pogoda się zlitowała i dojechałem. Wystarczy chcieć !






Dane wycieczki:
Km:137.30Km teren:1.10 Czas:05:43km/h:24.02
Pr. maks.:50.49Temperatura:13.0 Podjazdy:400mRower:Giant

Skręcanie GIANTa


Środa, 11 kwietnia 2012


Na Nowy Dwór w celu wymienienia przedniego hamulca. Później zaczęło się skręcanie roweru na nowo..

Dane wycieczki:
Km:6.00Km teren:0.00 Czas:00:18km/h:20.00
Pr. maks.:0.00Temperatura:15.0 Podjazdy: 10mRower:Giant

Aktualizacja wyposażenia


Wtorek, 10 kwietnia 2012


Dzisiaj II rocznica Tragedii Smoleńskiej, a więc nie sposób było o tym zapomnieć. Poza tym trochę namieszałem z GIANTem i pozytywnie, ale niestety też problemowo. Jutro ciąg dalszy.

Dane wycieczki:
Km:1.20Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura:12.0 Podjazdy:mRower:Giant

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl