PORTUGAL 2014 - Dzień 42
Niedziela, 24 sierpnia 2014
Ostatniego dnia wstajemy o 8 rano i po chwili Portugalczyk przynosi nam śniadanie. Otwiera pomieszczenie obok, gdzie kiedyś ktoś mieszkał i pokazuje nam łazienkę. Co prawda prysznic wzięliśmy już wczoraj, ale w końcu mogłem się ogolić jak człowiek. Nie za bardzo możemy się dogadać ze starszym Państwem, ale dziękujemy pięknie i na koniec dostajemy jeszcze od nich po 10 Euro. Oczywiście nie chcemy przyjmować pieniędzy, ale wzruszeni odwiedzinami Portugalczycy nie chcą słyszeć o odmowie. Żegnamy się z dobrymi ludźmi i rozpoczynamy ostatnią prostą do Lizbony. Niestety znaki trochę oszukują i do miasta mamy nieco dalej niż myśleliśmy. Przy wjeździe polujemy na tabliczkę z napisem "Lisboa", ale niestety w Portugalii to rzadkość. Zwiedzanie zaczynamy od Estádio José Alvalade - stadionu Sportingu Lizbona, który pełni jednocześnie funkcję stadionu narodowego. Wejście na arenę jest płatne, ale na pocieszenie kupuję sobie przypinkę w sklepie z pamiątkami. W kompleksie stadionowym znajduje się również Lidl, gdzie robimy małe zakupy. Niewiele dalej znajduje się przepiękny stadion Benfici Lizbona czyli 65-cio tysięczne Estádio da Luz, które było areną finału Euro 2004. W międzyczasie na liczniku wyskakuje mi równe 5000 km, czyli dokładnie tyle ile zakładałem w przedwyprawowej analizie. Stamtąd jedziemy już prosto do centrum stolicy Portugalii. Przejeżdżamy przez jeden plac, drugi plac, aż w końcu docieramy na piękny deptak. W Lizbonie widać na każdym kroku cudownie ułożoną kostkę. Ponadto wydaje się, jakby wszystko zostało zbudowane z białego kamienia. Nie nazwałbym tego przepychem, ale kunsztem i dostojnością architektury. W końcu docieramy na główny plac, który zwie się handlowym. Tam też kończy się nasza 42-dniowa genialna podróż. Robimy pamiątkowe zdjęcie i jedziemy zwiedzać dalej. Wypatrujemy słynnego żółtego tramwaju, potem Tomek proponuje, abyśmy pojechali na zachód miasta. Tam znajduje się bowiem niezwykle ładny (wpisany na listę UNESCO) Klasztor Hieronimitów. Po drugiej stronie ulicy widnieje słynna wieża na wodzie, a tuż obok Pomnik Odkrywców. Pewne portugalskie przysłowie mówi: "Braga się modli, Coimbra studiuje, Lizbona się bawi, a Porto pracuje" - myślę, że te słowa są najlepszym podsumowaniem Portugalii. W Bradze spotkaliśmy niesłychaną ilość kościołów, Porto jest miastem typowo przemysłowym, w Coimbrze znajduje się najstarszy Uniwersytet, a do dtolicy przyjeżdżają ludzie z całego świata, aby bawić się i wydawać pięniądze. Nasza wycieczka po Lizbonie dobiega końca, ale najlepsze zaczyna się teraz, bo musimy przedostać się na drugi brzeg Tagu, a mamy tylko jedną opcję. Ładujemy się na wielki czerwony most. Ku naszemu zdziwieniu przed wjazdem pojawia się tabliczka oznaczająca Autostradę czyli automatycznie zakaz jazdy rowerów. Co zrobić? Nie mamy innej opcji, więc postanawiamy zaryzykować i przejechać Most 25 Kwietnia w Lizbonie autostradą! Oczywiście kierowcy trąbili na nas przez cały czas, ale jakoś musieliśmy się przedostać na drugą stronę rzeki. Na szczęście kierowcy nie pędzili po 140 km/h, a połowę mostu "osłaniał nas" kierowca autobusu, który jechał za naszymi plecami. To było naprawdę szalone i niezapomniane przeżycie, ale najlepsze było jak na końcu mostu zabrzmiały syreny policji i miejscowy szeryf pomachał nam lizakiem. Mandat gwarantowany - myślimy. Policeman tłumaczy nam po angielsku, że to bardzo niebezpieczne i nie wolno jeździć tędy rowerem. My postanawiamy udawać, że nie rozumiemy za grosz angielskiego i wymieniamy w szybkim tempie kilka zdań po polsku. Na szczęście Portugalczyk okazał się być człowiekiem i na pouczeniu się skończyło. Wskazał nam boczną drogą i mogliśmy się spokojnie oddalić. To się nazywa przygoda ;) Robi się powoli późno, więc szybko znajdujemy market i robimy ostatnie wspólne zakupy. Kilka kilometrów dalej szukamy noclegu w pewnej wiosce, choć to wszystko i tak jest aglomeracja Lizbony. Idzie nam bardzo opornie. Albo nie ma kogo spytać, albo ludzie nie mają miejsca, albo podają głupie pomysły. Myślałem, że po tym jak jedna Hiszpanka na pytanie: "Wie Pani gdzie możemy rozbić namiot?" - odpowiedziała nam: "Jesteście emigrantami?" już nic mnie w życiu nie zaskoczy, a jednak! Pewien Portugalczyk zaproponował nam camping 50 km dalej, choć cały czas mam nadzieję, że po prostu się przejęzyczył i miał na myśli 15 km. Masakra :D Opcje noclegowe się kończą, więc postanawiamy wrócić się do drogi na Sesimbre i tam szukać w pierwszej wiosce. Wjeżdżamy na jakieś osiedle i się rozglądamy. Widzimy jakiś fajny dom, patrzymy przez płot, a tam świetny basen obok domu i jakieś 10 osób przy stole. Myślimy sobie, że nie ma szans, jest niedziela i ludzie chcą posiedzieć ze sobą w rodzinnym gronie - poza tym trochę za bogato. Już mamy jechać dalej, ale Tomek jednak pyta i udaje się! Portugalczycy okazali się przesympatyczni i bez problemu zgodzili się, abyśmy rozbili namiot obok basenu. Po chwili zaproponowali prysznic, a gdy się ściemniło, zaprosili nas na mega kolację :) Było tam wszystko, zaczynając od głupich chipsów i chleba, a kończąc na małżach i krewetkach. Do tej pory nie miałem okazji jeść owoców morza, ale po tym wieczorzem jestem szczerym fanem. W międzyczasie zajadaliśmy się również kiełbasą, popijaliśmy to piwem w 200 ml buteleczkach, a w tle leciał przez radio mecz ligowy Benfici Lizobna. Po kolacji Portugalczycy proponują nam kawę. Jesteśmy trochę zdziwieni, bo jest godzina 21:30 i nikt "normalny" nie pije kawy o tej porze. Ale w Portugalii to normalne, ludzie piją tam kawę po każdym posiłku - nieważne która jest aktualnie godzina ;) Na koniec dostajemy jeszcze pamiątkowe koszulki oraz długopisy, a Pani domu przynosi już śniadanie na stół, gdybyśmy chcieli wcześniej zjeść. Ostatni nocleg był swego rodzaju podsumowaniem całej wyprawy. Jadąc na zachód Europy nie spodziewaliśmy się takiej otwartości i gościnności. Nie mogąc wyjść z podziwu, jakie szczęście nas spotkało, jeszcze długo nie możemy zasnąć. Staramy się podsumować wyprawę i wymieniamy chociażby wszystkie 42 noclegi po kolei. To już nasz ostatni wspólny nocleg. Jutro każdy pojedzie w swoją stronę..

Śniadanie +10 Euro © completny

Kwatera starszych Portugalczyków © completny

Ostatnia prosta! © completny

Dworzec kolejowy z Azulejo © completny

Europa się kończy :) © completny

Arena byków © completny

Estádio José Alvalade © completny

Stadion Sportingu Lizbona oraz Reprezentacji Portugalii © completny

Estádio da Luz - Benfica Lizbona © completny

Kawał Europy © completny

Pomnik słynnego Eusebio © completny

Fani złożyli hołd wielkiemu piłkarzowi © completny

Wjeżdżamy do centrum © completny

Piękna aleja prowadząca do centrum © completny

Praça dos Restauradores © completny

Teatr Eden © completny

Praça do Rossio z pięknie ułożoną kostką© completny

Teatr Narodowy © completny

Pomnik konny Dom Joao II © completny

Deptak w Lizbonie © completny

Widok na Plac Handlowy © completny

Łuk triumfalny w Lizbonie © completny

Marzenia się nie spełniają - Marzenia się spełnia! © completny i majorus

Imponujący Most 25 kwietnia w Lizbonie © completny

Klasztor Hieronimitów w Lizbonie © completny

Obiekt wpisany na listę UNESCO © completny

Pamiątkowe zdjęcie przed Klasztorem i fontanną © completny

Torre de Belém © completny

Pomnik Odkrywców w renowacji © completny

Jakoś trzeba się przedostać na drugą stronę Tagu © completny

No to jedziemy! :D © completny

To nic że jedziemy Autostradą ;) © completny

Co za nocleg ostatniego dnia! © completny

Wspaniała kolacja u wspaniałych ludzi! © majorus

Wyprawa zakończona z pompą! © majorus
***
Kategoria 2014 Portugal
Dane wycieczki:
Km: | 129.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:41 | km/h: | 19.30 | ||
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 33.0 | Podjazdy: | 720m | Rower: | Giant |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!