PORTUGAL 2014 - Dzień 43 - AFTER
Poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Poniedziałek. Kolejny tydzień, już siódmy. Budzę się z uczuciem spełnienia, bo cel został wykonany - dalej w Europie nie da się dojechać rowerem. Wstaję już o 8 i przepakowuję rzeczy. Pół godziny później wstaje Tomek oraz gospodarze. Jeszcze raz dziękujemy Portugalczykom, którzy muszą jechać do pracy, a sami zabieramy się za śniadanie. Czekamy chwilę dłużej i namiot wysycha na ostrym słońcu. Z jednej strony czuję się spełniony, z drugiej strony ogarnia mnie lekka pustka. Wiele osób po powrocie mówiło mi, że pewnie jak już dojechałem do Lizbony, to odetchnąłem z ulgą, że już koniec tego wysiłku. Ale przecież nic takiego nie było - wręcz odwrotnie! Dzień 45-ty zaczął się tak samo jak wszystkie poprzednie. Wstajemy, jemy śniadanie i ruszamy na trasę. Jednak tym razem po wspólnych 3 km Tomek jedzie na południe w kierunku Setubal, a ja wracam do Lizbony. Mój kompan postanowił pojechać do Taviry obok Faro, gdzie jego znajomy ma mieszkanie niedaleko plaży. Tak więc Tomek musiał jeszcze przejechać dodatkowe 300 km na południowe wybrzeże Portugalii. Tam postanowił spędzić tydzień, odpoczywając po wyprawie. 5 września wracał samolotem do Katowic. Ja początkowo miałem jechać razem z nim, ale zależało mi na powrocie przed 3 września do domu. Smutno było się rozstawać po 6-ciu tygodniach spędzonych non-stop we własnym towarzystwie, ale taka kolej rzeczy. Nawet nie wiem kiedy to wszystko minęło, a na początku wydawało się takie odległe. Bez Tomka jedzie się jakoś dziwnie, ale po chwili docieram do wioski Seixal, gdzie kursuje prom do Lizbony. Tym razem już nie jadę mostem ;D Niestety spóźniam się 2 minuty i muszę czekać do godziny 11:00 na następny kurs. Bilet do stolicy Portugalii kosztuje mnie 2,85 Euro, ale panorama Lizbony widziana ze statku, jest warta dużo więcej. Miasto mam już zwiedzone, także postanawiam odpocząć w cieniu na głównym placu. Jakiś typ próbuje mi wcisnąć narkotyki, ale na słowo "Police" na jego twarzy pojawia się wielkie oburzenie. Pewna Pani uśmiecha się do ludzi, zapraszając ich do lokalu na kawę czy ciastko. Życie jakoś płynie. Jako że nie mam za bardzo co robić, a temperatura szybko rośnie, to nadrabiam zaległości w internetach. Po 3 godzinach spędzonych na WiFi, ruszam w głąb miasta w poszukiwaniu kwatery znajomego księdza, u którego (podobno) mogę się zatrzymać. Jeżdżę z kartką, na której jest adres księdza, ale za cholerę nie mogę znaleźć tego miejsca. Pytam taksówkarzy, czyli kompendium wiedzy miejskiej. Jeden z nich oznajmia mi, że adres którego szukam nie znajduje się w Lizbonie, a pierwszej miejscowości położonej na północ. Tak więc jadę, mijam ponownie stadion Sportingu Lizbona i zajeżdżam na stację benzynową. Pytam innego kierowcę taksówki, a ten o dziwo mówi po niemiecku. Każe mi jechać prosto i daje do zrozumienia, że za jakiś czas mnie dogoni. Szczerze mówiąc już go "olałem", ale faktycznie po 2 kilometrach ktoś jadący za mną, zaczyna trąbić. Dobry taksówkarz przyjechał mi z pomocą, żebym mógł znaleźć adres :) Był jeden mankament. Otóż było strasznie gorąco, droga była pagórkowata, a koleś wymagał, żebym jechał za nim 40 km/h :D Co jakiś czas stawał i się upewniał czy dalej za nim podążam, ale ostatecznie po 5 km gonitwy za taksówką, docieram pod same drzwi - to nic że z pulsem 180 ;D Ludzie są jednak dobrzy, nie wiem czy w Polsce "złotówa" byłby gotów na takie coś. Wpadam na plebanię, ale księdza jeszcze nie ma, bo wraca...z Polski. Trochę się minęliśmy, ale zjeżdżam do klimatyzowanej galerii handlowej o nazwie "Strada" i o 19 wracam na plebanię. Po kiludziesięciu minutach przyjeżdża znajomy ksiądz i jest trochę zdziwiony moją obecnością. Mimo wszystko dostaję własny pokój oraz kolację. Najlepsze jest to, że nadal nie wiem jak i kiedy wrócę do domu ;)

Ostatnie wspólne śniadanie © completny

Żegnamy kwaterę © completny

Tomek pojechał na Południe, ja wracam na Północ do Lizbony © completny

Widok na Lizbone © completny

W oczekiwaniu na prom © completny

Było sporo miejsca © completny

Fajne widoki z łodzi © completny

Panorama miasta © completny

Prawie San Francisco © completny

Jest i zółty tramwaj! © completny

Park Eduardo VII w Lizbonie © completny

Na noc zatrzymuję się u znajomego księdza © completny
***
Kategoria 2014 Portugal
Dane wycieczki:
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 16.36 | ||
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 34.0 | Podjazdy: | 270m | Rower: | Giant |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!