PORTUGAL 2014 - Dzień 26
Piątek, 8 sierpnia 2014
Rano wstajemy dość wcześnie, świadomi tego jak ciężki dzień nas czeka. Oczywiście nie udaje się wyruszyć szybciej, bo namiot jest cały mokry od wilgoci. Postanawiamy trochę poczekać aż wyschnie lecz w końcu stwierdzamy że to bez sensu, bo i tak nie wyschnie, a szkoda dnia. Etap zaczynamy atakiem na góry. Na początek czeka nas aż 5 przełęczy! Kolejno pokonujemy Portel (601m) -->Coudons (883m) --> Sept-Freres (1253m) --> Marmare (1361m), aż w końcu zaliczamy ostatni szczyt Col de Chioula (1431m). Po drodze nie działo się zbyt wiele. Jako że podjazd był raczej długi i w miarę płaski, to przez większość trasy jechaliśmy wspólnie. Dopiero po jakimś czasie stanąłem kupić rogalika w sklepie, mimo iż wszystkie zapasy mieliśmy od wczoraj, kiedy to pewna Francuzka przywiozła nam torbę żarcia ;) Potem zrobiłem jedną przerwę więcej od Tomka, bo robiło się gorąco i musiałem uzupełniać płyny. Na piątą przełęcz wjeżdżamy już razem. Jesteśmy nieźle rozgrzani, gdyż startowaliśmy raptem z 300 metrów. Robimy po fotce i czeka nas teraz stromy zjazd do ostatniej większej miejscowości Ax-les-Thermes. Na 10-ciu kilometrach straciliśmy ponad 700 metrów, więc nie jesteśmy zbytnio zadowoleni, choć zjeżdżało się świetnie. Powoli żegnamy się z Francją i rozpoczynamy atak na Andorę. Musimy wjechać na 2400 metrów, więc 1,7 km w pionie przed nami. Na początku jedziemy długi czas wzdłuż rzeki. Tomek jedzie z przodu, a ja staję na krótką przerwę, gdyż jest mi bardzo gorąco. Pewne francuskie małżeństwo obdarowuje mnie pysznymi pomidorami oraz czekoladą. Ponadto "ratują" mnie butelką wody. Mimo iż nie potrafimy wymienić ze sobą słowa, to widzę w ich oczach pewnego rodzaju podziw. Tymczasem podjazd robi się nieciekawy. Zamiast efektownych serpentyn mamy do czynienia z długimi prostymi, gdzie niesłychanie wieje nam w twarz i jest ciężko. Gonię Tomka, ale idzie mi bardzo topornie, gdyż zdemotywowany do jazdy co chwilę robię przerwy. Z każdym kilometrem coraz bardziej trafia mnie szlag, ale jadę wolno do przodu z nadzieją, że zaraz będzie lepiej. Temu wszystkiemu nie sprzyja późna jak na tak poważny podjazd godzina. Jestem wściekły na ten cholerny wiatr, ale postanawiam, że jakby nie było ciężko to dam z siebie wszystko i wjadę na tą pieprzoną górę chociażby o 20:00 :P Tomek zaniepokojony moją długą nieobecnością czeka na mnie i na szczyt wjeżdżamy razem. Droga na przełęcz jest bardzo zatłoczona i tylko miejscami pojawiają się serpentyny z prawdziwego zdarzenia. Ponadto jakichś pięknych widoków także nie mamy. Robi się coraz później, ale w końcu docieramy na szóstą dziś przełęcz Port d'Envalira (2408m)! Satysfakcja nie jest tak duża jak na poprzednich francuskich 2-tysięcznikach, ale oczywiście jesteśmy bardzo zadowoleni. Mimo iż podjzad nie był mega ciężki, to warunki pogodowe jednak dały nam w kość. Na szczycie jest prawie 20 stopni, więc na zjazd ubieramy jedynie kurtki wiatrówki. Pierwsze wrażenia w Andorze są pozytywne. Widzimy wielką różnicę w cenie paliwa, a i drogi są kapitalne. Chcieliśmy tego dnia dotrzeć jeszcze do Hiszpanii, bo w małym Księstwie znalezienie noclegu byłoby bardzo ciężkie. Jest późno, ale czeka nas teraz 50 km w dół przez całą Andorę :) Powiem szczerze, że bardzo podobało mi się takie zwiedzanie tego państwa. Można sobie jechać i nawet nie pedałować, tylko skupić się na podziwianiu widoków i budowli. Przez spory odcinek zjazdu chowam się za autobusem i w ten sposób jadę sobie lekko 60 km/h bez wysiłku. W pewnym momencie postanawiam wyprzedzić autobus jak i 3 inne samochody w celu pobicia swojego rekordu prędkości. Liczyłem na więcej, ale i tak jestem bardzo zadowolony, bo udało się uzyskać prędkość chwilową na poziomie 75,4 km/h! W stolicy Andory o nazwie Andorra la Vella robimy szybciutkie zwiedzanie. Miasto jest niewielkie, więc nie zajmuje nam to dużo czasu. Efektowny i widoczny z daleka "diabelski młyn" robi na mnie największe wrażenie. Samo centrum stolicy jest ładne i nowoczesne. Andora jest uznawana za raj podatkowy, więc handel kwitnie. Jeśli dodać do tego tanie paliwo i nastawianie na turystykę, to ludzi nie brakuje. Jesteśmy już zmęczeni, ale do Hiszpani coraz bliżej więc jedziemy dalej. Słońce powoli zachodzi za góry, a przy wyjeździe z Andory łapie nas ulewa. Tomek jedzie przede mną i widzę, że nie zamierza się zatrzymywać, więc jedziemy jakiś czas w deszczu. To było mądre posunięcie, gdyż opady niedługo potem ustały, a my lada chwila wjeżdżaliśmy już do Hiszpanii. Na granicy utworzył się spory korek, ale można to tłumaczyć piątkowym popołudniem. W końcu opuszczamy po 11 dniach piękną i gościnną Francję i pozostaje nam tylko znaleźć jakiś nocleg. W pierwszej mieścinie się nie udaje, więc o godzinie 20 jedziemy do miasteczka o nazwie La Seu d'Urgell. Tam po godzinie krążenia po uliczkach w końcu namawiam Tomka na rozbicie się w parku, gdzie jest kranik z wodą. Jedziemy jednak dalej i pewien mężczyzna poleca nam plac zabaw. Szczerze mówiąc jest jeszcze lepiej niż w parku, bo woda też jest, ale można się schować w rogu. Na placu zabaw siedzą jednak pewni ludzie. Tomek uruchamia swój hiszpański i pyta jeszcze miejscowych. Niestety nie potrafią nam pomóc, więc odjeżdżamy celem poczekania aż opuszczą plac zabaw z dziećmi. Po chwili jednak Hiszpan woła nas z powrotem i postanawia zaprowadzić nas do swojego domu. Okazuje się, że ma dzisiaj jakieś kinderparty na chacie, ale to nie powód żeby nas nie przygarnąć :D Jest już godzina 21:00, a my dostajemy od obcego Hiszpana: prysznic, dach nad głową i przepyszną kolację z kiełbasą, pizzą i piwem na czele. I to wszystko po morderczym, prawie 150-kilometrowym etapie, podczas którego pokonaliśmy 6 przełęczy i zrobiliśmy 3 km w pionie...Życie jest piękne, a dzisiejszy etap śmiało można nazwać królewskim.

Suszenie namiotu z rana to już klasyka © majorus

Panorama Quillan © majorus

Zaczynamy zabawę © completny

Przełęcz numer 3 © completny

Wspinaczki dzisiaj aż nadto © majorus

Kolejna przełęcz © completny

Startowaliśmy z niespełna 300 metrów © completny

Panorama Ax-les-Thermes © completny

Stromy zjazd do Ax-les-Thermes © majorus

Profil podjzadu do Andory

Jeszcze kawał drogi przed nami © completny

Nabieramy wysokości © completny

Pireneje © completny

Powoli do przodu © majorus

Opuszczamy Francję, witamy Andorę © majorus

Miasteczko Pas de la Casa położone na 2050 m.n.p.m © completny

Pamiątkowa fota w Andorze © completny

Konkretne te Pireneje © majorus

Ostatni kilometr na szczyt © completny

Kolejna wielka przełęcz zaliczona! © completny

Ciepło jak na taką wysokość © completny

Flaga Andory © completny

Tablica rejestracyjna w Andorze © completny

Església de Sant Joan de Caselles © completny

Kierunek Hiszpania © completny

Andorra La Vella © completny

Najwyżej położona Stolica w Europie © completny

Wjeżdżamy do 20-tysięcznego miasta © completny

Ciekawa architektura © completny

Andora uchodzi za raj podatkowy © completny

Salvator Dali w Andorze © completny

I wiadomo gdzie jesteśmy © completny

Andora słynie z taniego paliwa © completny

Po morderczym etapie docieramy do Hiszpanii!! © completny

Nocleg u fantastycznych Hiszpanów :) © completny
***
Kategoria 2014 Portugal
Dane wycieczki:
Km: | 148.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 09:40 | km/h: | 15.31 | ||
Pr. maks.: | 75.40 | Temperatura: | 30.0 | Podjazdy: | 3000m | Rower: | Giant |
Komentarze
W tej miejscowości nocowałem na fajnym kempingu po wyjeździe z Andory.
maciek306 - 16:26 niedziela, 7 grudnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!