"Do Warszawy mam 5 godzin"
Czwartek, 17 września 2015
Dzień w Radomiu zacząłem o 8. Zjedliśmy z Anią śniadanie i godzinę później przejechaliśmy się po Radomiu, w którym byłem pierwszy raz. Nigdy jeszcze nie słyszałem pochlebnego zdania o tym mieście, już nie mówiąc o tym żeby ktoś jechał tam coś zwiedzać. Słynna "baba z Radomia" na pewno w tym nie pomaga ;) Ania robiła za przewodnika, a jako że mieszka na obrzeżach tego miasta to cała wycieczka wyniosła nas 20 km! Co by jednak nie mówić to Radom znam już od podszewki. Oczywiście jest tam mnóstwo bloków, gdyż jest to miasto robotnicze itd. ALE nie jest tak tragicznie jak myślałem ;) W czwartek robiło się upalnie już od samego rana, wiatr nadal południowy, nadal dość silny. Wróciliśmy do domu i bardzo nie chciało mi się jechać do Warszawy, bo to właśnie na rzecz Stolicy zmieniłem swoje plany. Ania była na tyle kochana, że zrobiła nawet obiad! Po obiedzie jeszcze długo rozmawialiśmy przed domem, aż zdążyła wrócić jej mama. No cóż, i tak już nadużyłem gościnności mojego hosta, więc o 15 przyszedł na mnie czas. Do Warszawy miałem 5 godzin. Liczyłem więc na to, że jeśli będę jechał z wiatrem i niczego po drodze nie zwiedzał, to na 20 będę w Stolicy. Tak też się stało. Po drodze nie było nic ciekawego, robiłem raptem 3 przerwy na jakiś sklep, bo dużo piłem w czasie jazdy. Tak jak wczoraj jechało się beznadziejnie, tak dzisiaj była czysta satysfakcja. 30 km/h rzadko schodziło z licznika, a to wszystko przy małym nakładzie sił. Coś pięknego! Wczoraj jadąc z Lublina do Radomia widziałem po drodze dużo pól z malinami. Dzisiaj natomiast przed Warszawą całe hektary jabłoni. Niestety nie było czasu na podjadanie. Do Konstancina dojechałem przed zmrokiem. Dalej do Stolicy pędziłem już ubrany w odblaski. Jechało się naprawdę nad wyraz lekko, że w ogóle nie poczułem tego dnia. Dotarłem do Warszawy równo o 20 tak jak chciałem. To koniec mojej małej wyprawy. Nogi mogłyby jechać dalej, tyłek już gorzej, ale niestety obowiązki wzywają i czas wracać. Z ciekawszych rzeczy to w Warszawie odbywał się nocny przejazd rolkarzy, gdzie na oko było ich kilka tysięcy. Kupiłem za ostatnie pieniądze bilet na nocny pociąg do Wrocławia i tyle mnie było w Stolicy. Noc w TLK spędziłem na karimacie w wagonie rowerowym relacji Lublin - Szklarska Poręba. Za cholerę się nie wyspałem, ale przynajmniej byłem już w domu. Fajna wycieczka za mną, szkoda że samemu i szkoda że tak krótko, ale przynajmniej CouchSurfing mi się spodobał, bo miałem rewelacyjnych hostów. Jak widać można nie jeździć i zerwać się "zza biurka" aby nagle zrobić prawie 600 km w 4 dni ;)

Radom © pape93

Radom © pape93

Ratusz w Radomiu © pape93

Ania robi za przewodnika © pape93

Radom © pape93

Żeromskiego czyli deptak radomski © pape93

Prawie jak Opera w Sydney © pape93

Warka © pape93

Góra Kalwaria © pape93

Warszawa - koniec trasy © pape93
Dane wycieczki:
Km: | 131.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:08 | km/h: | 21.36 | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 30.0 | Podjazdy: | 589m | Rower: | Giant |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!