Italy ! - czyli ne ma lypy ;P
Wtorek, 22 marca 2011
Dzisiaj miała być przerwa, ale grzechem było by nie wsiąść na rower przy tak pięknej pogodzie...Po przyjściu ze szkoły sprawdziłem tylko pogodę na necie i na szybko ustaliłem cel trasy i mniej więcej jej przebieg. Na obiad był makaron z sosem pomidorowym więc w sam raz na długą podróż. Zakładałem że około 80 km wyjdzie. Opracowałem sobie taką trasę abym na początku miał z wiatrem, a jak będę wracał to pod wieczór już osłabnie i mogę mieć lekko przeciwny.
Była godzina 13:45. Udałem się w stronę Trębaczowa. Wiatr był świetny - taki tylno-boczny więc na pewno nie zaszkodził mi. Dlatego też pierwsze 14 km przejechałem ze średnią około 27,5 km/h ale nie podniecałem się tym zbytnio bo wiedziałem ile jest jeszcze km do przejechania oraz fakt że wiatr miałem choć w połowie sprzyjający. Tam też kupiłem sobie wodę do picia którą przez jakiś czas jeszcze wiozłem. Obawiałem się drogi będącej bezpośrednio za Trębaczowem jadąc w kierunku południowym. Byłem tam 2 lata temu i to kolarzówką. Droga to za dużo powiedziane. Najgorsza jaką jechałem. Dziura na dziurze. Ale ku mojemu zdziwieniu - została wyremontowana ! Piękny asfalcik. Dojechałem do rozdroża a potem musiałem jakieś 800 m przez pole pojechać aby dotrzeć do dalszego ciągu wyremontowanej drogi. Nawierzchnia taka że tylko konsumować. Dodatkowo jechałem pod takim kątem do wiatru że był on w tym momencie wyłącznie tylni. Przejechałem 2 wiochy nie schodząc poniżej 34 km/h. Fantastyczne uczucie. Gnałem jak wariat bez większego wysiłku. Ale potem i wiatr się obrócił i piękny asfalt nabrał iście polskich barw. Musiałem wtedy skręcić na Rychtal. Byłem ciekawy tego miasteczka, z którego pochodzi, stacjonujący w Sycowie ks. Karol. Szybko poszło i już dotarłem na rynek. Oczywiście nawet taka mała mieścina ma większy i ładniejszy rynek od sycowskiego... ;/ Na pobliskim placu zabaw bawiły się dzieci. Sweet foci robił sobie nie będę toteż poprosiłem jednego malca o zrobienie mi pamiątkowego zdjęcia. Mały chłopczyk był bardzo zadowolony i dumny że wyrwałem go z tłumu chętnych mi pomóc :) Wiem jak to jest - sam przecież taki kiedyś byłem...Rynek dość ciekawy, ale bogaty to nie jest. Na schodach jednej z kamienic siedziały dziewczyny w rolkach - podjechałem zapytać o drogę na PKP. Udzieliły mi wskazówki i czym prędzej podjechałem na stacje. A tam - kolejna z tych niesamowitych wyobrażeń architektonicznych ;D Budynek jak budynek ale literka Y w napisie mnie zniszczyła. Każdą stację coś wyróżnia, a ta była piękna jak wiele w Polsce. Wróciłem się do rynku i odbiłem w lewo na Krzyżowniki.
Na tym odcinku trasy nawierzchnia się trochę popsuła, ale te piękne widoki i ta wiosenna atmosfera wsi mnie pozytywnie nastroiły. Czułem się taki wolny na tej wielkiej przestrzeni. Zero lasów, same pola wokół. Coś kapitalnego. Dojechałem do Krzyżownik. Ruch na dzisiejszej trasie był znikomy, a ludzie widząc mnie patrzyli się niekiedy jak na kosmitę. Co taki podróżnik z mapą szuka w naszej dziurze?? Ale choćby dlatego warto odwiedzać te wszystkie wsie ;) Jakbym jeszcze jechał z sakwami obładowanymi to już w ogóle. Ale wracając do tematu. Czekałem tylko na znak drogowy np.(Włochy 3). Nic z tego. Dojechałem do Proszowa, a później do miejscowości Polkowskie. W każdej z tych wsi nic nie ma oprócz spokoju i kościółka jakiegokolwiek w każdej mieścinie. To taki najważniejszy punkt prowincji. No i w końcu - jedna ciekawa górka w dół i mamy Italię !!! Zdjęcie obowiązkowe no ale trochę się zawiodłem odmianą tej miejscowości na budynkach. Zamiast Świetlica we Włoszech to Świetlica we Włochach , ale i tak polubiłem to miejsce. Dopiero będąc w tej wsi uświadomiłem sobie jaka to wieśniacka nazwa dla Italy w Polsce...Ciekawy tylko byłem jaką ma nazwę drużyna piłkarska z tej wioski. Squadra Azzurra ? :D :D
Baterie po raz kolejny mnie zawiodły. Znowu padły. Wjechałem wreszcie na drogę krajową 3. stopnia o numerze 42. Nawierzchnia ujdzie, choć przy brzegu dużo dziur. Auta nie pędzą zbyt szybko, ale mało też ich na trasie nie było więc piękna trasa to to nie jest. Oczywiście po raz kolejny widziałem pociąg - mam coś szczęście w tym roku. W Domaszowicach zjadłem swoje Kindery i kupiłem nową wodę i baterie które i tak nie działały ale już ich nie wymieniałem ;/ No i już musiałem dalej jechać. Wiatr na tym odcinku był przeciwny więc jechałem tempem 19 km/h. Słabo, ale wcześniej miałem lepiej. W Namysłowie byłem tylko na rynku. Cały czas jechałem praktycznie a i tak mało mi czasu zostało. Chciałem zobaczyć budynek PKP który ostatnio remontowali, a tu nici. Innym razem. Kupiłem kolejne baterie, które były już lepsze ale i tak za słabe. Zaledwie jedno zdjęcie i już po 10 minutach do domu. Żałowałem. Była 17:15 a do domu jakieś 29 km. Wziąłem się i mimo boczno-przedniego wiatru pedałowałem dość żwawo, bo zmrok zaglądał mi w oczy, a nie chciałem jechać tędy po ćmoku. Jechałem non-stop. Do Dziadowej jechałem 45 minut, więc średnia się nie popsuła. Byłem tam o 18 czyli dokładnie jak planowałem i dokładnie jak zaszło całkowicie Słońce(mamy równonoc 12h=12h, czyli dzień od 6 rano do 18 wieczorem). 1 minuta odpoczynku i dalej póki jeszcze jasno. Dojeżdżając do Ślizowa mijał mnie Karol z Nynkiem na skuterze. Zawrócili i znowu 5 minut w plecy, bo trzeba było pogadać sobie :D Jechali ze sparingu w Sycowie. Górka Ślizowska to fatum - znów najwyższy punkt wycieczki, ale poszło gładko. Potem już tylko stoczyłem się do Sycowa i tyle na ten temat.
Wyjazd udany - to na pewno. Po tej półtora miesięcznej monotonii okolicy wybrałem się w miejsca dotąd przeze mnie nie odwiedzane i dość odległe od Sycowa. Myślę że optymalny dystans na dziś to byłoby 60 km, ale dla Italii zrobię wszystko :D Wybrałem taką trasę, której sobie skrócić już nie mogłem. Jadę do celu i potem trzeba czy się chce czy nie - wracać ! Wyszło dużo kilosów, ale nogi myślę że będą bolały mniej niż myślę. Jestem styrany jak wół. Praktycznie jechałem bez większych przerw. Tylko Rychtal, Włochy i Namysłów, a tak to na jednym tchu. Do setki by i tak zabrakło siły i przede wszystkim czasu więc trzeba te marzenia odłożyć na co najmniej przyszły tydzień jak zmienią czas. Wiatr dzisiaj kręcił, ale wyszło uczciwie - średnia zadawala. Jutro "Sycowska" - ciekawe czy coś napiszą..?








Była godzina 13:45. Udałem się w stronę Trębaczowa. Wiatr był świetny - taki tylno-boczny więc na pewno nie zaszkodził mi. Dlatego też pierwsze 14 km przejechałem ze średnią około 27,5 km/h ale nie podniecałem się tym zbytnio bo wiedziałem ile jest jeszcze km do przejechania oraz fakt że wiatr miałem choć w połowie sprzyjający. Tam też kupiłem sobie wodę do picia którą przez jakiś czas jeszcze wiozłem. Obawiałem się drogi będącej bezpośrednio za Trębaczowem jadąc w kierunku południowym. Byłem tam 2 lata temu i to kolarzówką. Droga to za dużo powiedziane. Najgorsza jaką jechałem. Dziura na dziurze. Ale ku mojemu zdziwieniu - została wyremontowana ! Piękny asfalcik. Dojechałem do rozdroża a potem musiałem jakieś 800 m przez pole pojechać aby dotrzeć do dalszego ciągu wyremontowanej drogi. Nawierzchnia taka że tylko konsumować. Dodatkowo jechałem pod takim kątem do wiatru że był on w tym momencie wyłącznie tylni. Przejechałem 2 wiochy nie schodząc poniżej 34 km/h. Fantastyczne uczucie. Gnałem jak wariat bez większego wysiłku. Ale potem i wiatr się obrócił i piękny asfalt nabrał iście polskich barw. Musiałem wtedy skręcić na Rychtal. Byłem ciekawy tego miasteczka, z którego pochodzi, stacjonujący w Sycowie ks. Karol. Szybko poszło i już dotarłem na rynek. Oczywiście nawet taka mała mieścina ma większy i ładniejszy rynek od sycowskiego... ;/ Na pobliskim placu zabaw bawiły się dzieci. Sweet foci robił sobie nie będę toteż poprosiłem jednego malca o zrobienie mi pamiątkowego zdjęcia. Mały chłopczyk był bardzo zadowolony i dumny że wyrwałem go z tłumu chętnych mi pomóc :) Wiem jak to jest - sam przecież taki kiedyś byłem...Rynek dość ciekawy, ale bogaty to nie jest. Na schodach jednej z kamienic siedziały dziewczyny w rolkach - podjechałem zapytać o drogę na PKP. Udzieliły mi wskazówki i czym prędzej podjechałem na stacje. A tam - kolejna z tych niesamowitych wyobrażeń architektonicznych ;D Budynek jak budynek ale literka Y w napisie mnie zniszczyła. Każdą stację coś wyróżnia, a ta była piękna jak wiele w Polsce. Wróciłem się do rynku i odbiłem w lewo na Krzyżowniki.
Na tym odcinku trasy nawierzchnia się trochę popsuła, ale te piękne widoki i ta wiosenna atmosfera wsi mnie pozytywnie nastroiły. Czułem się taki wolny na tej wielkiej przestrzeni. Zero lasów, same pola wokół. Coś kapitalnego. Dojechałem do Krzyżownik. Ruch na dzisiejszej trasie był znikomy, a ludzie widząc mnie patrzyli się niekiedy jak na kosmitę. Co taki podróżnik z mapą szuka w naszej dziurze?? Ale choćby dlatego warto odwiedzać te wszystkie wsie ;) Jakbym jeszcze jechał z sakwami obładowanymi to już w ogóle. Ale wracając do tematu. Czekałem tylko na znak drogowy np.(Włochy 3). Nic z tego. Dojechałem do Proszowa, a później do miejscowości Polkowskie. W każdej z tych wsi nic nie ma oprócz spokoju i kościółka jakiegokolwiek w każdej mieścinie. To taki najważniejszy punkt prowincji. No i w końcu - jedna ciekawa górka w dół i mamy Italię !!! Zdjęcie obowiązkowe no ale trochę się zawiodłem odmianą tej miejscowości na budynkach. Zamiast Świetlica we Włoszech to Świetlica we Włochach , ale i tak polubiłem to miejsce. Dopiero będąc w tej wsi uświadomiłem sobie jaka to wieśniacka nazwa dla Italy w Polsce...Ciekawy tylko byłem jaką ma nazwę drużyna piłkarska z tej wioski. Squadra Azzurra ? :D :D
Baterie po raz kolejny mnie zawiodły. Znowu padły. Wjechałem wreszcie na drogę krajową 3. stopnia o numerze 42. Nawierzchnia ujdzie, choć przy brzegu dużo dziur. Auta nie pędzą zbyt szybko, ale mało też ich na trasie nie było więc piękna trasa to to nie jest. Oczywiście po raz kolejny widziałem pociąg - mam coś szczęście w tym roku. W Domaszowicach zjadłem swoje Kindery i kupiłem nową wodę i baterie które i tak nie działały ale już ich nie wymieniałem ;/ No i już musiałem dalej jechać. Wiatr na tym odcinku był przeciwny więc jechałem tempem 19 km/h. Słabo, ale wcześniej miałem lepiej. W Namysłowie byłem tylko na rynku. Cały czas jechałem praktycznie a i tak mało mi czasu zostało. Chciałem zobaczyć budynek PKP który ostatnio remontowali, a tu nici. Innym razem. Kupiłem kolejne baterie, które były już lepsze ale i tak za słabe. Zaledwie jedno zdjęcie i już po 10 minutach do domu. Żałowałem. Była 17:15 a do domu jakieś 29 km. Wziąłem się i mimo boczno-przedniego wiatru pedałowałem dość żwawo, bo zmrok zaglądał mi w oczy, a nie chciałem jechać tędy po ćmoku. Jechałem non-stop. Do Dziadowej jechałem 45 minut, więc średnia się nie popsuła. Byłem tam o 18 czyli dokładnie jak planowałem i dokładnie jak zaszło całkowicie Słońce(mamy równonoc 12h=12h, czyli dzień od 6 rano do 18 wieczorem). 1 minuta odpoczynku i dalej póki jeszcze jasno. Dojeżdżając do Ślizowa mijał mnie Karol z Nynkiem na skuterze. Zawrócili i znowu 5 minut w plecy, bo trzeba było pogadać sobie :D Jechali ze sparingu w Sycowie. Górka Ślizowska to fatum - znów najwyższy punkt wycieczki, ale poszło gładko. Potem już tylko stoczyłem się do Sycowa i tyle na ten temat.
Wyjazd udany - to na pewno. Po tej półtora miesięcznej monotonii okolicy wybrałem się w miejsca dotąd przeze mnie nie odwiedzane i dość odległe od Sycowa. Myślę że optymalny dystans na dziś to byłoby 60 km, ale dla Italii zrobię wszystko :D Wybrałem taką trasę, której sobie skrócić już nie mogłem. Jadę do celu i potem trzeba czy się chce czy nie - wracać ! Wyszło dużo kilosów, ale nogi myślę że będą bolały mniej niż myślę. Jestem styrany jak wół. Praktycznie jechałem bez większych przerw. Tylko Rychtal, Włochy i Namysłów, a tak to na jednym tchu. Do setki by i tak zabrakło siły i przede wszystkim czasu więc trzeba te marzenia odłożyć na co najmniej przyszły tydzień jak zmienią czas. Wiatr dzisiaj kręcił, ale wyszło uczciwie - średnia zadawala. Jutro "Sycowska" - ciekawe czy coś napiszą..?

takie wiochy, a takie drogi piękne mają...© kompletny

rychtalski niczym legnicki© pape93

PKP Rychtal© kompletny

kościół w Krzyżownikach© kompletny

Polska wieś wiosną© kompletny

pogoda i widoki zachwycały© kompletny

moja druga ojczyzna© kompletny

namysłowskie centrum późnym popołudniem© kompletny
Dane wycieczki:
Km: | 87.48 | Km teren: | 1.30 | Czas: | 03:52 | km/h: | 22.62 | ||
Pr. maks.: | 44.07 | Temperatura: | 13.0 | Podjazdy: | 150m | Rower: | Giant |
Komentarze
Noo dzisiaj to miałeś słoneczną ITALIE ! :D
Super trasa :) Widoki równie piękne.. Musze się kiedyś wybrać do Namysłowa do Deadhorsa :D
I gratuluję dystansu takim rowerkiem ! Szosą o wiele lżej by było ,dlatego tym bardziej podziwiam !
Ps. Nie lepszy byłby GPS od mapy ? :p kris91 - 23:07 wtorek, 22 marca 2011 | linkuj
Super trasa :) Widoki równie piękne.. Musze się kiedyś wybrać do Namysłowa do Deadhorsa :D
I gratuluję dystansu takim rowerkiem ! Szosą o wiele lżej by było ,dlatego tym bardziej podziwiam !
Ps. Nie lepszy byłby GPS od mapy ? :p kris91 - 23:07 wtorek, 22 marca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!