Kobyla Góra - 284 m.n.p.m. + Ostrzeszów
Wtorek, 29 marca 2011
Pojechałem sobie dzisiaj na wycieczkę, jak się okazało później - bardzo ciekawą! Pogoda dobra, trasę ustaliłem na podstawie kierunku wiatru. Wyruszyłem o 15:20 i jakoś tak bez większego wysiłku zaraz byłem w Mąkoszycach. Odbiłem na Marcinki. W lesie fotografia z pomnikiem mordu na ks.Wincentym Rudzie. Teren zaczynał robić się wymagający. Cały czas minimalnie pod górkę. Musiałem ściągnąć chudszą z bluz bo Słońce nie dało żyć moim plecom. Nawierzchnia od Marcinek na sam szczyt wręcz fatalna, ale powolutku omijając dziury dotarłem na szczyt.
Szczyt piękny...Byłem pod krzyżem ostatnio jakieś 5 lat temu ;) Dla tego widoku na Kępno było warto pedałować! Po kilkunastu minutach przejeżdżając koło wieży radiowej natrafiłem na fajną ścieżkę rowerową w lesie. Wyjechałem z lasu i chciałem zobaczyć drogę w dół którą kiedyś zjeżdżałem do Parzynowa z rodzicami. Przyrzekłem sobie w wieku 5 lat że jak będę jeździć rowerem to właśnie tędy muszę zjechać! :D Droga owszem była bardzo stroma i można by ładnie popruć w dół, ale zrobiona z kamieni żeby nie powiedzieć taka polna droga z gruzem ;/ Tego szczegółu już nie zapamiętałem. Skręciłem zaraz w lewo i między domami wróciłem się na drogę główną, zataczając tym samym kółko pod szczytem. Po drodze pogonił mnie jeden burek :/ Na przystanku PKS mały odpoczynek i chęć wyśrubowania rekordu prędkości z tego roku. Na początku rozpędziłem się do 35-40 km/h a potem to już rura ile sił w nogach. Do prędkości 52 km/h patrzyłem na drogę, a potem chcąc dobić do sześciu dyszek patrzyłem tylko czy wynik rośnie na prędkościomierzu nie patrząc na drogę!!! Tam były takie dziury gdzieniegdzie że po zrobieniu rekordu bardzo byłem zły na siebie za takie nieodpowiedzialne zachowanie. Jedna dziura i mogła być guma albo nawet gleba co przy niemal 60 km/h byłoby dramatyczne w skutkach. Następnym razem bez kasku tak nie zaszaleje. Dojechałem do Parzynowa, troszkę pod górkę i już fiuuuuu....w dół przez Olszynę do Ostrzeszowa.
Na rynku trochę mi zeszło, kupiłem sobie piciu i jedzonko bo tradycyjnie z domu nic nie wziąłem. Pojechałem na PKP. Niemożliwe? - a jednak! Kolejny raz spotkałem pociąg - mam jakieś cholerne szczęście w tym sezonie :) Spotkałem ładnego pieska na dworcu. Taki spłoszony i jakby skądś uciekł. Dałem mu pół Snickersa. Jadł aż miło. Poszedłem przez tory na drugi peron, a ten osioł już mi zaufał i poleciał za mną :D Strasznie płochliwy - tylko raz dał się pogłaskać. Przejścia podziemne chociaż w Ostrzeszowie ogarnęli. Po wyjściu z PKP dowiedziałem się że ten milutki piesek ma na imię Maja więc też ładnie. Udałem się już obwodnicą na główne skrzyżowanie i rura na Syców. Trochę się za długo zasiedziałem na tej Kobylej Górze oraz w centrum Ostrza.
Dojechałem do Rojowa a tam w końcu ktoś zmądrzał i wziął ludzi do zrobienia drogi rowerowej. Najwyższa pora! Droga wąska a rowerzystów dojeżdżających nie brakuje. Dojechałem za Rojów i było odbicie w prawo. Skorzystałem z miłą chęcią z niego. Po pierwsze nigdy tam nie jechałem i byłem ciekaw co to takiego, a po drugie te diabelne samochody i tiry które mnie wymijały niemal hacząc po łokciu ;/ Przytłaczający był ruch dzisiaj. Ale pojechałem prosto - na mapie wychodziło że jak dobrze pojadę to nawet dotrę skrótem nad sam zalew. I tak też wyszło :) Przez te 3-4 km przejechało koło mnie może 5 aut a droga nawet ładna jak na "tylko ubitą" na mapie. Trochę przez pola, trochę przez las, ale wyjechałem wprost koło cmentarza czyli nad zalewem. W kierunku zalewu po kostce jechała pewna para rowerzystów. Pięknie odziani i w kaskach na góralach oboje. Podjechałem pod barierkę i tylko słyszałem Remika :D :D :D Ten koleś się nigdy nie zmieni. Widziałem go przez 100 m i tylko on mówił, a w dodatku głośno że cały las słyszał. Cały Remik :D Pojechałem promenadą do końca i odbiłem w las. Po piachu i pod górkę doczłapałem się do drogi głównej. Byłem bardzo zadowolony bo nie dość że wyszło mi bliżej i szybciej to jeszcze o wiele ciekawiej i przyjemniej się jechało. Kiedyś powtórzę tą trasę. Z Kobyłki już szybciutko do Mąkoszyc i Pisarzowic gdzie nawet się nie zatrzymałem tylko prosto nach Hause. Tempo marne wyszło ale duże przewyższenia były a i ja się na pięknej pogodzie rozleniwiłem.
Była to bardzo ciekawa i obfitująca w piękne widoczki i pogodę eskapada. Chyba najlepsza w tym roku. Kobyla Góra wysokością 284 m.n.p.m. nie robi wrażenia ale dla ludzi z nizin jest to frajda na nią wjechać i popatrzeć na wszystko wokół z góry. Niżej jeszcze daję linka z utworem który nuciłem cały wyjazd bo niedawno usłyszałem go po kilkuletniej przerwie, a stara miłość nie rdzewieje ;)




















Szczyt piękny...Byłem pod krzyżem ostatnio jakieś 5 lat temu ;) Dla tego widoku na Kępno było warto pedałować! Po kilkunastu minutach przejeżdżając koło wieży radiowej natrafiłem na fajną ścieżkę rowerową w lesie. Wyjechałem z lasu i chciałem zobaczyć drogę w dół którą kiedyś zjeżdżałem do Parzynowa z rodzicami. Przyrzekłem sobie w wieku 5 lat że jak będę jeździć rowerem to właśnie tędy muszę zjechać! :D Droga owszem była bardzo stroma i można by ładnie popruć w dół, ale zrobiona z kamieni żeby nie powiedzieć taka polna droga z gruzem ;/ Tego szczegółu już nie zapamiętałem. Skręciłem zaraz w lewo i między domami wróciłem się na drogę główną, zataczając tym samym kółko pod szczytem. Po drodze pogonił mnie jeden burek :/ Na przystanku PKS mały odpoczynek i chęć wyśrubowania rekordu prędkości z tego roku. Na początku rozpędziłem się do 35-40 km/h a potem to już rura ile sił w nogach. Do prędkości 52 km/h patrzyłem na drogę, a potem chcąc dobić do sześciu dyszek patrzyłem tylko czy wynik rośnie na prędkościomierzu nie patrząc na drogę!!! Tam były takie dziury gdzieniegdzie że po zrobieniu rekordu bardzo byłem zły na siebie za takie nieodpowiedzialne zachowanie. Jedna dziura i mogła być guma albo nawet gleba co przy niemal 60 km/h byłoby dramatyczne w skutkach. Następnym razem bez kasku tak nie zaszaleje. Dojechałem do Parzynowa, troszkę pod górkę i już fiuuuuu....w dół przez Olszynę do Ostrzeszowa.
Na rynku trochę mi zeszło, kupiłem sobie piciu i jedzonko bo tradycyjnie z domu nic nie wziąłem. Pojechałem na PKP. Niemożliwe? - a jednak! Kolejny raz spotkałem pociąg - mam jakieś cholerne szczęście w tym sezonie :) Spotkałem ładnego pieska na dworcu. Taki spłoszony i jakby skądś uciekł. Dałem mu pół Snickersa. Jadł aż miło. Poszedłem przez tory na drugi peron, a ten osioł już mi zaufał i poleciał za mną :D Strasznie płochliwy - tylko raz dał się pogłaskać. Przejścia podziemne chociaż w Ostrzeszowie ogarnęli. Po wyjściu z PKP dowiedziałem się że ten milutki piesek ma na imię Maja więc też ładnie. Udałem się już obwodnicą na główne skrzyżowanie i rura na Syców. Trochę się za długo zasiedziałem na tej Kobylej Górze oraz w centrum Ostrza.
Dojechałem do Rojowa a tam w końcu ktoś zmądrzał i wziął ludzi do zrobienia drogi rowerowej. Najwyższa pora! Droga wąska a rowerzystów dojeżdżających nie brakuje. Dojechałem za Rojów i było odbicie w prawo. Skorzystałem z miłą chęcią z niego. Po pierwsze nigdy tam nie jechałem i byłem ciekaw co to takiego, a po drugie te diabelne samochody i tiry które mnie wymijały niemal hacząc po łokciu ;/ Przytłaczający był ruch dzisiaj. Ale pojechałem prosto - na mapie wychodziło że jak dobrze pojadę to nawet dotrę skrótem nad sam zalew. I tak też wyszło :) Przez te 3-4 km przejechało koło mnie może 5 aut a droga nawet ładna jak na "tylko ubitą" na mapie. Trochę przez pola, trochę przez las, ale wyjechałem wprost koło cmentarza czyli nad zalewem. W kierunku zalewu po kostce jechała pewna para rowerzystów. Pięknie odziani i w kaskach na góralach oboje. Podjechałem pod barierkę i tylko słyszałem Remika :D :D :D Ten koleś się nigdy nie zmieni. Widziałem go przez 100 m i tylko on mówił, a w dodatku głośno że cały las słyszał. Cały Remik :D Pojechałem promenadą do końca i odbiłem w las. Po piachu i pod górkę doczłapałem się do drogi głównej. Byłem bardzo zadowolony bo nie dość że wyszło mi bliżej i szybciej to jeszcze o wiele ciekawiej i przyjemniej się jechało. Kiedyś powtórzę tą trasę. Z Kobyłki już szybciutko do Mąkoszyc i Pisarzowic gdzie nawet się nie zatrzymałem tylko prosto nach Hause. Tempo marne wyszło ale duże przewyższenia były a i ja się na pięknej pogodzie rozleniwiłem.
Była to bardzo ciekawa i obfitująca w piękne widoczki i pogodę eskapada. Chyba najlepsza w tym roku. Kobyla Góra wysokością 284 m.n.p.m. nie robi wrażenia ale dla ludzi z nizin jest to frajda na nią wjechać i popatrzeć na wszystko wokół z góry. Niżej jeszcze daję linka z utworem który nuciłem cały wyjazd bo niedawno usłyszałem go po kilkuletniej przerwie, a stara miłość nie rdzewieje ;)

Giant na szczycie© completny

Miejsce śmierci ks.Wincentego Rudy© completny

Kobyla Góra - 284 m.n.p.m.© completny

Dawno mnie tam nie bylo na szczycie...© completny

Dużo jej brakuje do RTNC Mikstat© completny

taka ciekawostka z mojej strony...© completny

piękny szlak na górala© completny

gruz jak przed Kalwarią Zebrzydowską© completny

rozwidlenie w Parzynowie© completny

my favourite way© completny

intrygujące tory w Olszynie© completny

Ostrzeszów - ratusz© completny

glodna Maja© completny

pociąg relacji Poznań - Kluczbork© completny

PKP Ostrzeszów© completny

kościól wczesniej nie dostrzezony© completny

droga rowerowa Rojów - Ostrzeszów© completny

prosty i piękny skrót nad zalew© kompletny

sloneczny schylek marca nad wodą© kompletny

ta Biedronka chyba drożdże wpieprza ;)© kompletny
Dane wycieczki:
Km: | 51.60 | Km teren: | 6.50 | Czas: | 02:37 | km/h: | 19.72 | ||
Pr. maks.: | 59.86 | Temperatura: | 9.0 | Podjazdy: | 250m | Rower: | Giant |
Komentarze
Ta wieża ciśnień jest na wylotówce z Kępna na Wrocław?Pamiętam,jak przejeżdżałem kilkakrotnie w nocy to widziałem ją podświetloną,robi piorunujące wrażenie.
P.S.
Fajna wycieczka,fajne fotki,miło pooglądać. VSV83 - 00:11 środa, 30 marca 2011 | linkuj
P.S.
Fajna wycieczka,fajne fotki,miło pooglądać. VSV83 - 00:11 środa, 30 marca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!