Piekielny huragan !
Czwartek, 7 kwietnia 2011
Dzisiaj poszedłem do szkoły i spotkałem kilka osób z klasy przed domem. Poszliśmy do szkoły, ale po długich namysłach zamiast na drugą lekcję, uciekliśmy całkowicie :D Najpierw doszliśmy do "Płonki", a po drodze dołączyła do nas Roxi. Zaczepił nas tam Amos Companieros jak to Filip mówi ;D Chciał naszego planu lekcji, a ostatecznie zdecydował że zadzwoni na policję - łobuz. Staliśmy pod "Valentino" i Nynek dostrzegł Policję. Mimo bólu w torebce stawowej, spieprzał aż milo się patrzyło. Na szczęście pozbyliśmy się Policji. Zeszliśmy na Piastowską, a tam po długich naradach wróciliśmy się pod klasę geograficzną. Przechodząc kolo klasy Robsona zakrzyczał do nas uprzednio widząc: "Widzę że idziecie do mnie na kartkówkę" :D Po burzliwej dyskusji poszedłem po kurtkę i na wagary ostateczne. Kaja zdecydowała iść już do domu. Natomiast ja z Nynkiem, Rafałem i Marleną poszliśmy w kierunku Ośrodka Zdrowia. Właśnie tam kolo jednej z Kamienic zauważyła nas Policja, ale w ostatniej chwili uskoczyliśmy. Potem to już prosto na PKP Syców.
Zabrałem tam uciekającą trójkę w celu zapoznania ich z klimatem tego miejsca. Niestety tego nie poczuli ;/ Ale najważniejsze było to co tam zobaczyliśmy. 6 typa w kamizelkach, z nożycami, piłami elektrycznymi, workami, rękawicami, miotłami i Żukiem ogarniało teren Dworca Kolejowego. Chciałem właśnie dzisiaj popołudniu iść tam z Creativem z forum kolejowego uprzątnąć co nieco, ale skoro już PLK się za to wzięło to chwała im za to. Mimo marudzenia(najbardziej Rafała :D) namówiłem ich do pójścia na mostek kolejowy kilkaset metrów na Wschód. Damian całą drogę kłócił się z Marleną, ale wszyscy razem jakoś szliśmy. Oczywiście na nich ten symboliczny nasyp nie zrobił choć minimalnego wrażenia, ale cud że w ogóle udało mi się ich tam zaciągnąć :D Po tym wszystkim udaliśmy się w kierunku parku. Przeszliśmy przez obwodnicę jak najbardziej bezpiecznie i już po kilku minutach zakręciliśmy się wokół drugiego stawu. W mgnieniu oka dotarliśmy na scenę w parku gdzie doszły do naszej paczki Roxi i Kaśka. Tam posiedzieliśmy chyba 2-3 godziny ! Na jednej ławce w 6 osób :D Ale na pozór nie było tak źle. Fajne rozmowy i bycie w grupie - wtedy czas leci szybciej. O 14 godzinie Damian zbierał się już na autobus, a i reszta dołączyła do niego.
Byliśmy już po pożegnaniu z Damianem. Btw. wypompowali całą wodę z pierwszego stawu - porażka, ale poczekam jeszcze trochę na efekty końcowe :/. Będąc na Rynku poszliśmy do Bagietki a następnie pod "golasowego" Totolotka, gdzie nikt nie chciał zdecydować co dalej. Czekaliśmy aż Roxana zje bułkę aż tu nagle od strony podstawówki jedzie jakiś (z daleka karczek ;D) koleś w Skodzie Fabii. Trąbnął lekko i wysiadł pod blokiem na przeciwko. Któż to mógłby być? Robson - przyjaciel. Uśmiechnął się tylko i poszedł w swoją stronę. W poniedziałek będzie ciężko ;) Po kilku chwilach dziewczyny zawróciły na PKS, a my do domów z Rafałem. Super wagary :D Pierwsze moje tak oficjalne w sumie. Tylko załącznika z barku brakowało, ale i tak nieźle. Może jutro mała powtóreczka :D















Pogrzebałem kiedyś w necie i zapisałem sobie najciekawsze, stare fotki z rodzimego PKP. A że już milowymi krokami zbliża się przejazd pociągu specjalnego (9kwietnia) toteż tak dla przypomnienia trochę fotografii jak to kiedyś prosperowało...
Wczoraj tak mi się spodobał ten zjazd z obwodnicy że dzisiaj nastawiłem się tylko na przebicie granicy 70 km/h ze zjazdu i do domu, jako że pogoda była nieciekawa. Wiedziałem że wiatr był jeszcze silniejszy niż wczoraj i w dosyć dobrym kierunku wiał to chciałem to wykorzystać do bicia rekordu ;P Wiało okropnie, a w dodatku na Bliskiej złapał mnie deszcz. Wjechałem na górkę i widząc że ładnie wieje, fiuuuuu...ku rekordowi. Niestety ! Mocno wiało tylko na samej gorze "szczytu" a zjeżdżając wiatr malał a i tirów zabrakło. Dojechałem do 53 km/h i już odpuściłem na początku zjazdu, bo wiedziałem że i tak nie pobije dzisiaj nawet tego wczorajszego :/ Szkoda wielka, ale spokojnie będę kampił na warunki i kiedyś się jeszcze furgnę z tej hopki.
Dojechałem do skrzyżowania i chciałem zobaczyć czy jeszcze ktoś się szwenda po torowisku. Już zapadła cisza tam. Ładnie to zrobili. Jutro poprawią i wstydu nie będzie ;) Miałem już wracać do domu, ale miałem nieodpartą chęć jechać przed siebie. Założyłem sobie jeansy, i kurtkę z chusteczkami oraz telefon. Ani sakwy, ani dętek, ani kaski...No cóż - raz się żyje.
Za kilka chwil miałem już u kół Ślizów, a stamtąd już chwila i była Dziadowa Kłoda. Miałem tylno-boczni wiatr w granicach 40 km/h. Zobaczyłem jak ten cały Orlik wygląda. Dziadowski to on nie jest ;D Baryła uczył młodych adeptów piłki nożnej zachowania na boisku. Potem objechałem dookoła PKP i już rura dalej na Dalborowice. Miałem plan aby z Dalborowic udać się na Gronowice gdyż tamtędy nie jechałem już ze 2 lata. Do zakrętu przed Trębaczowem czyli jakieś 6 km pokonałem błyskawicznie. Wiatr miałem tylni, a wiec leciutko i szybko się pędziło. Był odcinek 2 km gdzie prędkość była na poziomie 38 km/h po prostej bez wysiłku ;D
Natomiast skręcając na Trębaczów o 90 stopni, odwróciła mi się sytuacja... ;/
Jechało mi się te ostatnie 18 km tak beznadziejnie jak nigdy w życiu. Jeszcze w samych wiochach jakoś ujdzie, ale na otwartym polu jechać pod wiatr 40 km/h, a w porywach do 60 km/h no to na prawdę potężne nieporozumienie :/ Jechało mi się do dupy! Kilkukrotnie stawałem po drodze bo nawet nie umiałem jechać szybciej niż 9 km/h co już chyba nie można nazwać jazdą na rowerze <zly> Te kilkanaście kilometrów bardzo mnie zniechęciło do jazdy na rowerze. Były to tak poza tym najgorsze warunki w jakichkolwiek wcześniej jeździłem na rowerze. Normalnie tylko siedzieć w domu i nie wychodzić tak wiatr hulał. Całą głowę mi przewiało ponieważ nie miałem czapki, a zaledwie chudy kaptur. Byłem okropnie zły i totalnie zmęczony. Strasznie ciężko się jeździ w takich warunkach. Ale jakoś mimo przekleństw rzucanych wobec natury doczłapałem się do rodzimego miasteczka i mogłem poczuć ciepło i spokój własnego domu. OKROPNE WARUNKI ! Miało być kilka kilometrów z rekordem a wyszło ponad 40 km raz z wiatrem a raz pod wiatr :/ Mam nauczkę ale też kolejną niezapomnianą przygodę. Ciekawy był to dzień, zarówno w szkole(a właściwie na wagarach) jak i po szkole na rowerze...
Zabrałem tam uciekającą trójkę w celu zapoznania ich z klimatem tego miejsca. Niestety tego nie poczuli ;/ Ale najważniejsze było to co tam zobaczyliśmy. 6 typa w kamizelkach, z nożycami, piłami elektrycznymi, workami, rękawicami, miotłami i Żukiem ogarniało teren Dworca Kolejowego. Chciałem właśnie dzisiaj popołudniu iść tam z Creativem z forum kolejowego uprzątnąć co nieco, ale skoro już PLK się za to wzięło to chwała im za to. Mimo marudzenia(najbardziej Rafała :D) namówiłem ich do pójścia na mostek kolejowy kilkaset metrów na Wschód. Damian całą drogę kłócił się z Marleną, ale wszyscy razem jakoś szliśmy. Oczywiście na nich ten symboliczny nasyp nie zrobił choć minimalnego wrażenia, ale cud że w ogóle udało mi się ich tam zaciągnąć :D Po tym wszystkim udaliśmy się w kierunku parku. Przeszliśmy przez obwodnicę jak najbardziej bezpiecznie i już po kilku minutach zakręciliśmy się wokół drugiego stawu. W mgnieniu oka dotarliśmy na scenę w parku gdzie doszły do naszej paczki Roxi i Kaśka. Tam posiedzieliśmy chyba 2-3 godziny ! Na jednej ławce w 6 osób :D Ale na pozór nie było tak źle. Fajne rozmowy i bycie w grupie - wtedy czas leci szybciej. O 14 godzinie Damian zbierał się już na autobus, a i reszta dołączyła do niego.
Byliśmy już po pożegnaniu z Damianem. Btw. wypompowali całą wodę z pierwszego stawu - porażka, ale poczekam jeszcze trochę na efekty końcowe :/. Będąc na Rynku poszliśmy do Bagietki a następnie pod "golasowego" Totolotka, gdzie nikt nie chciał zdecydować co dalej. Czekaliśmy aż Roxana zje bułkę aż tu nagle od strony podstawówki jedzie jakiś (z daleka karczek ;D) koleś w Skodzie Fabii. Trąbnął lekko i wysiadł pod blokiem na przeciwko. Któż to mógłby być? Robson - przyjaciel. Uśmiechnął się tylko i poszedł w swoją stronę. W poniedziałek będzie ciężko ;) Po kilku chwilach dziewczyny zawróciły na PKS, a my do domów z Rafałem. Super wagary :D Pierwsze moje tak oficjalne w sumie. Tylko załącznika z barku brakowało, ale i tak nieźle. Może jutro mała powtóreczka :D

Stacja PKP Syców cz.1© completny

Stacja PKP Syców cz.2© completny

Stacja PKP Syców cz.3© completny

Stacja PKP Syców cz.4© completny

Stacja PKP Syców cz.5© completny

Stacja PKP Syców cz.6© completny

Stacja PKP Syców cz.7© completny

Stacja PKP Syców cz.8© completny

Stacja PKP Syców cz.9© completny

Stacja PKP Syców cz.10© completny

Stacja PKP Syców cz.11© completny

Stacja PKP Syców cz.12© completny

Stacja PKP Syców cz.13© completny

Stacja PKP Syców cz.14© completny

lokomotywą ciągniete wagony...Bukowa Śl. - Syców© completny
Pogrzebałem kiedyś w necie i zapisałem sobie najciekawsze, stare fotki z rodzimego PKP. A że już milowymi krokami zbliża się przejazd pociągu specjalnego (9kwietnia) toteż tak dla przypomnienia trochę fotografii jak to kiedyś prosperowało...
Wczoraj tak mi się spodobał ten zjazd z obwodnicy że dzisiaj nastawiłem się tylko na przebicie granicy 70 km/h ze zjazdu i do domu, jako że pogoda była nieciekawa. Wiedziałem że wiatr był jeszcze silniejszy niż wczoraj i w dosyć dobrym kierunku wiał to chciałem to wykorzystać do bicia rekordu ;P Wiało okropnie, a w dodatku na Bliskiej złapał mnie deszcz. Wjechałem na górkę i widząc że ładnie wieje, fiuuuuu...ku rekordowi. Niestety ! Mocno wiało tylko na samej gorze "szczytu" a zjeżdżając wiatr malał a i tirów zabrakło. Dojechałem do 53 km/h i już odpuściłem na początku zjazdu, bo wiedziałem że i tak nie pobije dzisiaj nawet tego wczorajszego :/ Szkoda wielka, ale spokojnie będę kampił na warunki i kiedyś się jeszcze furgnę z tej hopki.
Dojechałem do skrzyżowania i chciałem zobaczyć czy jeszcze ktoś się szwenda po torowisku. Już zapadła cisza tam. Ładnie to zrobili. Jutro poprawią i wstydu nie będzie ;) Miałem już wracać do domu, ale miałem nieodpartą chęć jechać przed siebie. Założyłem sobie jeansy, i kurtkę z chusteczkami oraz telefon. Ani sakwy, ani dętek, ani kaski...No cóż - raz się żyje.
Za kilka chwil miałem już u kół Ślizów, a stamtąd już chwila i była Dziadowa Kłoda. Miałem tylno-boczni wiatr w granicach 40 km/h. Zobaczyłem jak ten cały Orlik wygląda. Dziadowski to on nie jest ;D Baryła uczył młodych adeptów piłki nożnej zachowania na boisku. Potem objechałem dookoła PKP i już rura dalej na Dalborowice. Miałem plan aby z Dalborowic udać się na Gronowice gdyż tamtędy nie jechałem już ze 2 lata. Do zakrętu przed Trębaczowem czyli jakieś 6 km pokonałem błyskawicznie. Wiatr miałem tylni, a wiec leciutko i szybko się pędziło. Był odcinek 2 km gdzie prędkość była na poziomie 38 km/h po prostej bez wysiłku ;D
Natomiast skręcając na Trębaczów o 90 stopni, odwróciła mi się sytuacja... ;/
Jechało mi się te ostatnie 18 km tak beznadziejnie jak nigdy w życiu. Jeszcze w samych wiochach jakoś ujdzie, ale na otwartym polu jechać pod wiatr 40 km/h, a w porywach do 60 km/h no to na prawdę potężne nieporozumienie :/ Jechało mi się do dupy! Kilkukrotnie stawałem po drodze bo nawet nie umiałem jechać szybciej niż 9 km/h co już chyba nie można nazwać jazdą na rowerze <zly> Te kilkanaście kilometrów bardzo mnie zniechęciło do jazdy na rowerze. Były to tak poza tym najgorsze warunki w jakichkolwiek wcześniej jeździłem na rowerze. Normalnie tylko siedzieć w domu i nie wychodzić tak wiatr hulał. Całą głowę mi przewiało ponieważ nie miałem czapki, a zaledwie chudy kaptur. Byłem okropnie zły i totalnie zmęczony. Strasznie ciężko się jeździ w takich warunkach. Ale jakoś mimo przekleństw rzucanych wobec natury doczłapałem się do rodzimego miasteczka i mogłem poczuć ciepło i spokój własnego domu. OKROPNE WARUNKI ! Miało być kilka kilometrów z rekordem a wyszło ponad 40 km raz z wiatrem a raz pod wiatr :/ Mam nauczkę ale też kolejną niezapomnianą przygodę. Ciekawy był to dzień, zarówno w szkole(a właściwie na wagarach) jak i po szkole na rowerze...
Dane wycieczki:
Km: | 41.19 | Km teren: | 0.30 | Czas: | 02:14 | km/h: | 18.44 | ||
Pr. maks.: | 53.88 | Temperatura: | 14.0 | Podjazdy: | 90m | Rower: | Giant |
Komentarze
Ja to Baryły rok nie widziałem, a i w Dziadowej też nigdy go dojść nie potrafię.
To widzę jutro ciekawie Ci się dzień zapowiada ;p ja będę tylko obserwował w Sycowie :) kaeres123 - 12:40 piątek, 8 kwietnia 2011 | linkuj
To widzę jutro ciekawie Ci się dzień zapowiada ;p ja będę tylko obserwował w Sycowie :) kaeres123 - 12:40 piątek, 8 kwietnia 2011 | linkuj
Ciekawie,tak z finezją opisany pełen dzień z życia wagarowicza.
PLK się spisało,a w końcu w sobotę będziesz pasażerem,czy obserwatorem,ponoć sporną kwestią była cena biletu? VSV83 - 08:11 piątek, 8 kwietnia 2011 | linkuj
PLK się spisało,a w końcu w sobotę będziesz pasażerem,czy obserwatorem,ponoć sporną kwestią była cena biletu? VSV83 - 08:11 piątek, 8 kwietnia 2011 | linkuj
Ładną trasę żeś pokonał dzisiaj, w takich ciężkich warunkach pogodowych...
jelon85 - 21:11 czwartek, 7 kwietnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!