Powrót przez Wzgórza Trzebnickie
Sobota, 16 kwietnia 2011
Wstałem sobie spokojnie o godzinie 10, zjadłem śniadanie, umyłem zęby i o 10:50 wyruszyłem ku stacji Wrocław Mikołajów. Pociąg do Obornik Śląskich mieliśmy o 11:17. Jeszcze na Nowym Dworze wymijając jedną Panią na chodniku ta ostrzegła drugą która szła przed nią z wózkiem: "ej przepuść Panią...PANA!" :D Pierwszy raz ktoś mnie pomylił po włosach z dziewczyną. Mój brat też tak miał tylko że rok temu. Martwiłem się o Krystiana czy trafi, ale dał radę. Spotkaliśmy się przed budynkiem. Przeszliśmy na Peron 2 i załadowaliśmy się do pękającego w szwach pociągu na sam koniec. Jak się później okazało był to strzał w 10! Konduktor zanim posprawdzał wszystkim bilety to minęło tyle czasu że zdążyliśmy te 26 km przejechać bez biletu. To rekompensata za to połączenie z Oławy do Wrocka 2 dni wcześniej gdzie ściągnięto z nas po 10 zł za głowę za marne 27 km :/ Ale w naturze wszystko zostaje wynagrodzone...

Oborniki śląskie zostały zachwalane kiedyś przez mojego brata jako piękne miasto. Ja tam nie widziałem nic fantastycznego. Mała dziura, a Dworzec Kolejowy już na samym początku mi dał do myślenia, chociaż jest kategorii C.

Przejechaliśmy ulicą Dworcową w dół do ronda. Okazało się że w tym mieście nawet nie ma rynku! Na prawdę byłem rozczarowany. Udaliśmy się w stronę basenu po drodze mijając ten oto kościół.

Pani w kiosku powiedziała nam że na basen trzeba zawrócić i pojechać w lewo. Taki lipny basen to był że w Sycowie jest już lepszy nawet. Bardzo się zawiodłem na tym mieście. Myślałem że jest większe (chociaż takie jak Syców) no i ciekawsze, a tu lipa. Udaliśmy się więc czym prędzej ku Trzebnicy. Koło ronda zauważyliśmy jakiegoś kolarza chyba też na crossie. Jechaliśmy za nim jakieś 5 km myślę. Nie jechał szybko, ale trzymał równe tempo i tym właśnie wygrał ;)
Zaczęły się górki...Jechaliśmy górą, a po prawej i lewej stronie było widać sady i inne pastwiska. Fajnie się to prezentowało zwłaszcza że mamy wiosnę. Kocie Góry to tak jak mówią niezłe pagórki. Mają dużą wybitność z poza reszty okolicznych terenów. Pierwszą górką i zarazem najwyższą jaką zaliczyliśmy była Farna Góra. Zrobiliśmy sobie tam mały postój. Jedzenie plus sprawdzenie mapy. Ja już połowę zapasów zeżarłem ;)

Za tą górką już było tylko w dół do Trzebnicy. Fajnie się zjeżdżało...

Jadąc główną ulicy wjechaliśmy wprost na rynek. Miasto od razu mi się spodobało. Rynek czyściutki i zadbany. Ratusz też piękny choć plac na którym stał nie powala rozmiarami. Krycha kupił mapę Wrocka (w końcu) no i pokręciliśmy się po mieście.

Zjechaliśmy w dół miasta, aby znowu się wracać na górę bo przeoczyliśmy kościół, który wydawał mi się na początku bazyliką.

Objechałem go w samotności dookoła no i dołączając do kaeres'a123 pojechaliśmy znowu w dół. Tam znajdował się jakiś sporawy plac - być może targowy...

A jakieś 200 m na prawo od tego placu była już przez nas poszukiwana ta słynna Bazylika św.Jadwigi. Ładny obiekt. Wszedłem na chwilę zobaczyć co tam w środku jest. Piękne wnętrze! Po chwili modlitwy pojechaliśmy dalej.

Kierując się wokół bazyliki dostrzegliśmy jakieś wzniesienie na którym przebywając ludzie. Jak się później okazało była to Kocia Góra. Z owej górki roztaczał się fantastyczny widok na okoliczną Trzebnicę. Jak na tacy...

Wróciliśmy się do Bazyliki skąd już wiedziałem jak dostać się PKP. Wcześniej jednak pojechaliśmy zobaczyć co tam w parku słychać. Porobili jakieś rampy dla dzieciaków. Chciałem wjechać na jedną ale miałem za małą prędkość i tak mnie wybiło do góry że musiałem ratować się upadkiem. Rower cały i ja też, ale już dzieciństwo masz za sobą Paweł! :D

No i jakby to było gdybyśmy nie pojechali na PKP. Podobno nowe, wyremontowane i tylko w jednym kierunku do Wrocławia...

Rzeczywiście taki dworzec w takim mieście nie przynosi wstydu, powiem więcej - robi różnicę. Mimo że kasy zamknięte to poczekalnia czysta, pachnąca i otwarta! A no i te kibelki. Tylko konsumować...Tak czysto to ja nawet w domu chyba nigdy nie miałem. Widać że niezłą kasę musieli w to włożyć, ale opłacało się! Poczekaliśmy na pociąg, bo jacyś ludzie stali na stacji to chciałem zobaczyć jak ten szynobus wygląda na Dolnym Śląsku. Ale czekając 20 kilka minut, nie doczekaliśmy się. Spóźniał się ponad 10 minut i nic...To mnie troszkę wkurzyło i popsuło nawet efekt ładnego dworca.

Musieliśmy ruszać dalej. Jakimiś ulicami osiedlowymi trafiliśmy na drogę główną do Oleśnicy...Tam zastał nas remont drogi, ale na pierwszym odcinku dostaliśmy zielone światło, także na Zawonię.

Potem jednak jak na złość gdy zjeżdżaliśmy z dobrą prędkością to akurat pokazało się czerwone :/ Mimo wszystko fajne tereny są koło tej Trzebnicy. Takie zawijasy i mini-serpentyny że prawie jak w górach niekiedy. No i te fajne widoczki.

Będąc poza obszarem remontowanym, przejeżdżaliśmy przez taką jedną ciekawą miejscowość...

Tuż za Zawonią na jednej z górek roztaczał się piękny widok na Oleśnicę. Trochę kusiły te wieżyczki kościołów widziane z daleka, ale my mieliśmy jechać na Twardą. W Ludgierzowicach jeszcze zrobiliśmy mały postój, bo górki były wymagające...

W Łuczynie odbiliśmy na lewo do Sadkowa, a następnie polnymi drogami na skróty do Bartkowa. Tam już prosto lasem do skrzyżowania. Na skrzyżowaniu w lewo i jeszcze jakieś 6-7 km do Grabowna. Droga monotonna, zero aut i ten las taki jeszcze jesienny ;/ Ale jakoś wbiliśmy na PKP w Grabowie, które ma świetne połączenie nomen omen. Z tamtejszej stacji można się dostać do Warszawy, Wrocławia i Poznania bezpośrednio! Także wg mnie ładnie im się pofarciło we wiosce.

Tam zjedliśmy nasze ostatnie bułeczki uszykowane przez moją mamę no i Krystian pogadał przez telefon a ja ruszyłem pofotografować stację. Stały przy jednym z peronów puste wagony. Zajrzałem sobie do nich jako że nigdy nie łaziłem po takich rzeczach ;) Oczywiście nie mogło być inaczej - w opuszczonym budynku stacji mieszkała nie jedna rodzinka. Ale dobrze że tak jest bo jakby to miało się sypać albo mieliby je rozbierać to niech sobie te rodziny w tych budynkach zamieszkują :]

Pojechaliśmy już prosto na Twardogórę. Jeszcze tylko kościółek w centrum wioski i już zaraz byliśmy na Ulicy Wrocławskiej w Twardogórze.

Grzebią się z tym rondem wg mnie. Jakby zatrudnili więcej osób to by już dawno było po kłopocie, ale nie moje miasto - nie moja sprawa.

Chwila odpoczynku na rynku. Coś tam przekąsiliśmy i jak zwykle ponabijaliśmy się trochę z tamtejszych ludzi :D Jak to zawsze. No ale cóż. Czas gonił, a my mieliśmy z Krychą od kilku kilometrów takiego muła energetyczno-psychicznego że wszystko było wokół nas jakieś takie spowolnione. Doszliśmy do tego wniosku wspólnie więc może jakieś ciśnienie nam zaszkodziło albo nie wiem co jeszcze...

Mi osobiście nie chciało się już tam szybko jechać. Popedałowałem tylko tak żeby było i jakoś znalazłem się w domu. Celem wycieczki był powrót do domu. Udał się. Tereny ciekawe, nowe miejsca odkryte że już o drogach nie wspomnę...Tylko ten muł pod koniec jakoś trochę zepsuł wyprawę, ale żałować nie żałuję ;) Żegnaj Trzebnico do przyszłego roku, bo już na razie nie mam potrzeby tam jechać...

pociągiem za frajer do Obornik Śl.© completny
Oborniki śląskie zostały zachwalane kiedyś przez mojego brata jako piękne miasto. Ja tam nie widziałem nic fantastycznego. Mała dziura, a Dworzec Kolejowy już na samym początku mi dał do myślenia, chociaż jest kategorii C.

postój taksówek przed PKP© completny
Przejechaliśmy ulicą Dworcową w dół do ronda. Okazało się że w tym mieście nawet nie ma rynku! Na prawdę byłem rozczarowany. Udaliśmy się w stronę basenu po drodze mijając ten oto kościół.

Neogotycki kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa© completny
Pani w kiosku powiedziała nam że na basen trzeba zawrócić i pojechać w lewo. Taki lipny basen to był że w Sycowie jest już lepszy nawet. Bardzo się zawiodłem na tym mieście. Myślałem że jest większe (chociaż takie jak Syców) no i ciekawsze, a tu lipa. Udaliśmy się więc czym prędzej ku Trzebnicy. Koło ronda zauważyliśmy jakiegoś kolarza chyba też na crossie. Jechaliśmy za nim jakieś 5 km myślę. Nie jechał szybko, ale trzymał równe tempo i tym właśnie wygrał ;)
Zaczęły się górki...Jechaliśmy górą, a po prawej i lewej stronie było widać sady i inne pastwiska. Fajnie się to prezentowało zwłaszcza że mamy wiosnę. Kocie Góry to tak jak mówią niezłe pagórki. Mają dużą wybitność z poza reszty okolicznych terenów. Pierwszą górką i zarazem najwyższą jaką zaliczyliśmy była Farna Góra. Zrobiliśmy sobie tam mały postój. Jedzenie plus sprawdzenie mapy. Ja już połowę zapasów zeżarłem ;)

Farna Góra (257 m n.p.m.) - chwila dla mnie...© completny
Za tą górką już było tylko w dół do Trzebnicy. Fajnie się zjeżdżało...

Krycha prawie złamał zakaz prędkości na drodze...© completny
Jadąc główną ulicy wjechaliśmy wprost na rynek. Miasto od razu mi się spodobało. Rynek czyściutki i zadbany. Ratusz też piękny choć plac na którym stał nie powala rozmiarami. Krycha kupił mapę Wrocka (w końcu) no i pokręciliśmy się po mieście.

ratusz w Trzebnicy© completny
Zjechaliśmy w dół miasta, aby znowu się wracać na górę bo przeoczyliśmy kościół, który wydawał mi się na początku bazyliką.

Świętych Apostołów Piotra i Pawła© completny
Objechałem go w samotności dookoła no i dołączając do kaeres'a123 pojechaliśmy znowu w dół. Tam znajdował się jakiś sporawy plac - być może targowy...

drugi rynek in Trebnitz© completny
A jakieś 200 m na prawo od tego placu była już przez nas poszukiwana ta słynna Bazylika św.Jadwigi. Ładny obiekt. Wszedłem na chwilę zobaczyć co tam w środku jest. Piękne wnętrze! Po chwili modlitwy pojechaliśmy dalej.

Bazylika św.Jadwigi i św.Bartłomieja© completny
Kierując się wokół bazyliki dostrzegliśmy jakieś wzniesienie na którym przebywając ludzie. Jak się później okazało była to Kocia Góra. Z owej górki roztaczał się fantastyczny widok na okoliczną Trzebnicę. Jak na tacy...

widok na miasto z Kociej Góry© completny
Wróciliśmy się do Bazyliki skąd już wiedziałem jak dostać się PKP. Wcześniej jednak pojechaliśmy zobaczyć co tam w parku słychać. Porobili jakieś rampy dla dzieciaków. Chciałem wjechać na jedną ale miałem za małą prędkość i tak mnie wybiło do góry że musiałem ratować się upadkiem. Rower cały i ja też, ale już dzieciństwo masz za sobą Paweł! :D

eh...te rampy© completny
No i jakby to było gdybyśmy nie pojechali na PKP. Podobno nowe, wyremontowane i tylko w jednym kierunku do Wrocławia...

tradycja zobowiązuje...© completny
Rzeczywiście taki dworzec w takim mieście nie przynosi wstydu, powiem więcej - robi różnicę. Mimo że kasy zamknięte to poczekalnia czysta, pachnąca i otwarta! A no i te kibelki. Tylko konsumować...Tak czysto to ja nawet w domu chyba nigdy nie miałem. Widać że niezłą kasę musieli w to włożyć, ale opłacało się! Poczekaliśmy na pociąg, bo jacyś ludzie stali na stacji to chciałem zobaczyć jak ten szynobus wygląda na Dolnym Śląsku. Ale czekając 20 kilka minut, nie doczekaliśmy się. Spóźniał się ponad 10 minut i nic...To mnie troszkę wkurzyło i popsuło nawet efekt ładnego dworca.

PKP Trzebnica© completny
Musieliśmy ruszać dalej. Jakimiś ulicami osiedlowymi trafiliśmy na drogę główną do Oleśnicy...Tam zastał nas remont drogi, ale na pierwszym odcinku dostaliśmy zielone światło, także na Zawonię.

no to jazda..!© completny
Potem jednak jak na złość gdy zjeżdżaliśmy z dobrą prędkością to akurat pokazało się czerwone :/ Mimo wszystko fajne tereny są koło tej Trzebnicy. Takie zawijasy i mini-serpentyny że prawie jak w górach niekiedy. No i te fajne widoczki.

remont - dobra rzecz© completny
Będąc poza obszarem remontowanym, przejeżdżaliśmy przez taką jedną ciekawą miejscowość...

tylko dać Francuzowi do przeczytania ;)© completny
Tuż za Zawonią na jednej z górek roztaczał się piękny widok na Oleśnicę. Trochę kusiły te wieżyczki kościołów widziane z daleka, ale my mieliśmy jechać na Twardą. W Ludgierzowicach jeszcze zrobiliśmy mały postój, bo górki były wymagające...

kościółek w Łuczynie© completny
W Łuczynie odbiliśmy na lewo do Sadkowa, a następnie polnymi drogami na skróty do Bartkowa. Tam już prosto lasem do skrzyżowania. Na skrzyżowaniu w lewo i jeszcze jakieś 6-7 km do Grabowna. Droga monotonna, zero aut i ten las taki jeszcze jesienny ;/ Ale jakoś wbiliśmy na PKP w Grabowie, które ma świetne połączenie nomen omen. Z tamtejszej stacji można się dostać do Warszawy, Wrocławia i Poznania bezpośrednio! Także wg mnie ładnie im się pofarciło we wiosce.

PKP Grabowno Wielkie© completny
Tam zjedliśmy nasze ostatnie bułeczki uszykowane przez moją mamę no i Krystian pogadał przez telefon a ja ruszyłem pofotografować stację. Stały przy jednym z peronów puste wagony. Zajrzałem sobie do nich jako że nigdy nie łaziłem po takich rzeczach ;) Oczywiście nie mogło być inaczej - w opuszczonym budynku stacji mieszkała nie jedna rodzinka. Ale dobrze że tak jest bo jakby to miało się sypać albo mieliby je rozbierać to niech sobie te rodziny w tych budynkach zamieszkują :]

w każdym starym dworcu ktoś mieszka :)© completny
Pojechaliśmy już prosto na Twardogórę. Jeszcze tylko kościółek w centrum wioski i już zaraz byliśmy na Ulicy Wrocławskiej w Twardogórze.

obiekt sakralny w Grabownie Wlk.© completny
Grzebią się z tym rondem wg mnie. Jakby zatrudnili więcej osób to by już dawno było po kłopocie, ale nie moje miasto - nie moja sprawa.

twardogórskie rondo ciągle w budowie...© completny
Chwila odpoczynku na rynku. Coś tam przekąsiliśmy i jak zwykle ponabijaliśmy się trochę z tamtejszych ludzi :D Jak to zawsze. No ale cóż. Czas gonił, a my mieliśmy z Krychą od kilku kilometrów takiego muła energetyczno-psychicznego że wszystko było wokół nas jakieś takie spowolnione. Doszliśmy do tego wniosku wspólnie więc może jakieś ciśnienie nam zaszkodziło albo nie wiem co jeszcze...

zjazd na bagażnikach z niemałym mułem...© completny
Mi osobiście nie chciało się już tam szybko jechać. Popedałowałem tylko tak żeby było i jakoś znalazłem się w domu. Celem wycieczki był powrót do domu. Udał się. Tereny ciekawe, nowe miejsca odkryte że już o drogach nie wspomnę...Tylko ten muł pod koniec jakoś trochę zepsuł wyprawę, ale żałować nie żałuję ;) Żegnaj Trzebnico do przyszłego roku, bo już na razie nie mam potrzeby tam jechać...
Dane wycieczki:
Km: | 87.20 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 04:42 | km/h: | 18.55 | ||
Pr. maks.: | 59.30 | Temperatura: | 16.0 | Podjazdy: | 510m | Rower: | Giant |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!