Niemalże 1 maja 2010 roku !
Sobota, 28 maja 2011
Wstałem późno bo o 12. Ogarnąłem się, zjadłem obiad i na Kluczbork! Najpierw za 3 zł autobusem do Kępna, a potem na pieszo aż do Słupi pod Kępnem w celu złapania stopa. 6 km z buta, bo wszyscy mieli mnie gdzieś :/ Jednak na przeciwko baru w tejże miejscowości miły robotnik zabrał mnie do swojego grata. Po drodze do Kluczborka zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę u jego rodziny, a potem mnie wysadził przy Muzeum Jana Dzierżonia :) Spoko gość! Przeszedłem przez rynek, kupiłem jakieś paluszki i cole no i szedłem już na stadion Miejski. Minął rok, a ja tu już przyjechałem jako inny człowiek. Czas robi jednak swoje...
Kupiłem bilet za 15 zł i zasiadłem na "loży" bocznej. Mecz jak mecz. Chciałem zobaczyć Podbeskidzie, ale jednocześnie podopingować Kluczbork :) MKSowi wystarczył remis do utrzymania. Nie podołał. Przegrał u siebie 1:2 z Bielsko-Białą :P Było już 0-2 ale do końca chłopaki walczyli. Niestety "młyn" chyba skończył działalność, a szkoda bo zawsze to było jakoś inaczej...

Mecz skończył się o 19 i już zapylałem na drogę wylotową na Kępno żeby coś złapać, bo o pociągu nawet już nie marzyłem. Koło NOMI zatrzymało się małżeństwo, które podrzuciło mnie do Krzywiczyzny czyli jakieś 5 km. Wysiadłem i za 20 sekund koleś mi się w białym dostawczaku zatrzymał :) Pogadaliśmy trochę. Wysadził mnie w Byczynie, bo dalej nie jechał. Przeszedłem rondo i po 15 minutach postanowił mnie zabrać jakiś odpicowany przedstawiciel handlowy...Jechał on do rodziny w Ostrowie Wielkopolskim aż z Katowic. Z nim trochę mnie gadałem, bo później gadał przez telefon. Trochę taki pedałek i jeszcze umiał mówić po Śląsku :) Podwiózł mnie aż do skrzyżowania w mieście. Przeszedłem koło Sądu i już dotarłem na Kangurka. Niestety nie miałem zmienionego rozkładu i czekałem od 20:30 do 21:15 i go nie było :/ Wkurzyłem się i poszedłem na Wrocławską łapać stopa. A tu za 0 minut mija mnie Kangur...wrrrr! Nie zatrzymał się osioł, ale za to jakiś miły 60-latek podwiózł mnie do Brzezi :) Fajnie się nam gadało na temat rynku pracy w Polsce :) Z Brzezi już jednak musiałem 7 km iść na pieszo do domu, bo kto zabierze o tej porze autostopowicza w lesie? Doszedłem do Rafała na Szosę Kępińską i wziąłem rower od niego, bo to zawsze 2,5 km mniej marszu do mojego domu :) Mimo wszystko obliczyłem że tego dnia przeszedłem 18,4 km na piechtę :D Jakiś mój rekord chyba. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to że przegapiłem przez ten nieudany powrót Finał Ligi Mistrzów :/ Ale Barca rządzi i nie dała szans MAN UTD! Zero zaskoczenia. Jest najlepsza i tyle :)
Kupiłem bilet za 15 zł i zasiadłem na "loży" bocznej. Mecz jak mecz. Chciałem zobaczyć Podbeskidzie, ale jednocześnie podopingować Kluczbork :) MKSowi wystarczył remis do utrzymania. Nie podołał. Przegrał u siebie 1:2 z Bielsko-Białą :P Było już 0-2 ale do końca chłopaki walczyli. Niestety "młyn" chyba skończył działalność, a szkoda bo zawsze to było jakoś inaczej...

MKS Kluczbork - widmo spadku...© pape93
Mecz skończył się o 19 i już zapylałem na drogę wylotową na Kępno żeby coś złapać, bo o pociągu nawet już nie marzyłem. Koło NOMI zatrzymało się małżeństwo, które podrzuciło mnie do Krzywiczyzny czyli jakieś 5 km. Wysiadłem i za 20 sekund koleś mi się w białym dostawczaku zatrzymał :) Pogadaliśmy trochę. Wysadził mnie w Byczynie, bo dalej nie jechał. Przeszedłem rondo i po 15 minutach postanowił mnie zabrać jakiś odpicowany przedstawiciel handlowy...Jechał on do rodziny w Ostrowie Wielkopolskim aż z Katowic. Z nim trochę mnie gadałem, bo później gadał przez telefon. Trochę taki pedałek i jeszcze umiał mówić po Śląsku :) Podwiózł mnie aż do skrzyżowania w mieście. Przeszedłem koło Sądu i już dotarłem na Kangurka. Niestety nie miałem zmienionego rozkładu i czekałem od 20:30 do 21:15 i go nie było :/ Wkurzyłem się i poszedłem na Wrocławską łapać stopa. A tu za 0 minut mija mnie Kangur...wrrrr! Nie zatrzymał się osioł, ale za to jakiś miły 60-latek podwiózł mnie do Brzezi :) Fajnie się nam gadało na temat rynku pracy w Polsce :) Z Brzezi już jednak musiałem 7 km iść na pieszo do domu, bo kto zabierze o tej porze autostopowicza w lesie? Doszedłem do Rafała na Szosę Kępińską i wziąłem rower od niego, bo to zawsze 2,5 km mniej marszu do mojego domu :) Mimo wszystko obliczyłem że tego dnia przeszedłem 18,4 km na piechtę :D Jakiś mój rekord chyba. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to że przegapiłem przez ten nieudany powrót Finał Ligi Mistrzów :/ Ale Barca rządzi i nie dała szans MAN UTD! Zero zaskoczenia. Jest najlepsza i tyle :)
Dane wycieczki:
Km: | 2.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 18.0 | Podjazdy: | m | Rower: |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!