Ostatnie godziny przed wyzwaniem...
Poniedziałek, 25 lipca 2011
Zacznę od tego że w sobotę o 18 rozpoczęły się obchody urodzinowe Locika w Hacjendzie. Na początku było spokojnie, ale jak dorwałem się z Mirkiem do wódki to końca nie było widać. Zakończyło się to wszystko o 4 rano. Bardzo miła Pani kelnerka Marta odwiozła nas na Kossaka. Powrót do domu też był świetny. Świt cudownie na mnie zadziałał, a z Ufa mi się najbardziej chciało śmiać, bo musiał jeszcze dreptać 4,5 km do domu :D Było najlepiej w 2011 roku i już lepiej chyba nie będzie na żadnej innej 18tce :)
Za to w niedzielę cierpiałem, umierałem. Mój żołądek albo się zatruł jakimś śledziem, albo nie mógł strawić takiej ilości alkoholu. Cała niedziela z głowy, w łóżku :/ No ale cóż, była zabawa, były konsekwencje. Przez tą moją niedyspozycje nie zdążyłem się przygotować i wyjazd nad morzem przełożyliśmy na wtorek...
Dzisiaj umyłem już tylko podjechałem do parku koło restauracji "Parkowa" gdzie pijaków nie brakuje o każdej porze dnia. Dałem im resztę Żołądkowej czym ich bardzo uradowałem :) Potem przez park i do Rafała, ale był na żniwach i go nie zastałem. Wróciłem, umyłem rower i o 20 pojechałem do Seby po namiot. Tym razem już Kellysem. Czekałem 20 minut i pojechałem na jego działkę, bo nikt nie otwierał. Szybko zjechałem ze Świętego Marka i już odebrałem nasze nowe mieszkanko na przyszły tydzień :) Także już się spakowałem, jest godzina 00:07, a wyruszamy o 6:00! 3 dni i będzie kąpanie w morzu...
Za to w niedzielę cierpiałem, umierałem. Mój żołądek albo się zatruł jakimś śledziem, albo nie mógł strawić takiej ilości alkoholu. Cała niedziela z głowy, w łóżku :/ No ale cóż, była zabawa, były konsekwencje. Przez tą moją niedyspozycje nie zdążyłem się przygotować i wyjazd nad morzem przełożyliśmy na wtorek...
Dzisiaj umyłem już tylko podjechałem do parku koło restauracji "Parkowa" gdzie pijaków nie brakuje o każdej porze dnia. Dałem im resztę Żołądkowej czym ich bardzo uradowałem :) Potem przez park i do Rafała, ale był na żniwach i go nie zastałem. Wróciłem, umyłem rower i o 20 pojechałem do Seby po namiot. Tym razem już Kellysem. Czekałem 20 minut i pojechałem na jego działkę, bo nikt nie otwierał. Szybko zjechałem ze Świętego Marka i już odebrałem nasze nowe mieszkanko na przyszły tydzień :) Także już się spakowałem, jest godzina 00:07, a wyruszamy o 6:00! 3 dni i będzie kąpanie w morzu...
Dane wycieczki:
Km: | 14.56 | Km teren: | 0.50 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 21.0 | Podjazdy: | 60m | Rower: | Giant |
Komentarze
elo, jak tam wyzwanie, coś cisza na Twoim blogu
BoaPoweR-removed - 19:12 sobota, 13 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!