Debata nad ogniskiem u Locika
Wtorek, 16 sierpnia 2011
Nie będę ukrywał, że jestem zły. Za 2 dni mecz, a ja jestem w polu. Krystian nie wie czy ze mną jedzie, a ja szukam pilnie alternatywnych źródłem transportu i współtowarzystwa do wyjazdu. Zobaczymy co z tego będzie. Póki co nudziło mi się i namówiłem Rafała, aby się spotkać po długim okresie "nie widzenia się" :D i podjechać do Locika, zapytać co z tym ogniskiem?! O 20 byliśmy już na Kępińskiej. Wziąłem lampkę, ale w stronę Pisarzowic było jeszcze umiarkowanie jasno by jechać bez oświetlenia. Zajechaliśmy do Rafała i w jego pokoju urządziliśmy sobie 2-godzinne obrady ;D Trochę o wycieczce nad Nysę :D (już od początku wiedziałem że to nie wypali), trochę o wakacjach, które już minęły, a jeszcze trochę o tym felernym ognisku i ludziach z klasy. Mirek się z nami przywitał jak na gospodarza przystało :D Była już 22 ileś tam, więc dałem sygnał do powrotu. Ile można siedzieć chłopakowi w pokoju? :D Ustaliliśmy, że nad Nysę ciężko będzie znaleźć termin wolny, a ognisko odbędzie się 23 sierpnia, a więc dokładnie miesiąc po pamiętnych urodzinach Locika w Hacjendzie ;D Z powrotem mieliśmy jechać z Szajdziem przez Słupię, ale nie miałem należytej lampki i chęci jechać przez ten ciemny, bałdowicki las o 23 w nocy :P Wróciliśmy więc tą samą drogą, a ja jeszcze miałem tyle chęci że odwiozłem Rafała pod samą furtkę. Wracając na ulicy Kępińskiej zobaczyłem na środku jezdni przejechanego czarnego kotka. Myślę sobie kot jak kot, ale po chwili zbiegają się do niego inne futrzaki - równie małe jak on. Podjeżdżam, spłoszywszy je do tego martwego, a tam oko na wierzchu :P BLEE!!! Ohydny widok. Dlatego też byłem poruszony samym już jego wyglądem po śmierci. A na dodatek te małe, naiwne i niczego nie świadome kotki. Jakie to było poruszające. Słyszałem wręcz co one mówią! Podeszły do tego martwego jego mali bracia na środek jezdni i chodziły dookoła, lizały jakby chciały powiedzieć: "Chodź, czemu nie wstajesz? :( :(" Pierwszy raz się wzruszyłem jeśli chodzi o zwierzęta jakimi są koty :P Na końcu przyszła do nich chyba matka i też czuwała przy zwłokach. Jakbym miał wtedy niezłą chociaż lustrzankę to bym zrobił najlepsze swoje zdjęcie w życiu!!! To był cudowny, choć poruszający widok. Na środku leży czarny, zabity kotek, a po obu jego stronach siedzą i czuwają nad nim jego bracia o smutnych minach :( To było równie smutne i poruszające zakończenie dnia dla mnie. Niby głupie koty, ale jednak widok ów pozostanie mi na długo w pamięci...
Dane wycieczki:
Km: | 15.02 | Km teren: | 0.10 | Czas: | 00:55 | km/h: | 16.39 | ||
Pr. maks.: | 29.38 | Temperatura: | 21.0 | Podjazdy: | 30m | Rower: | Giant |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!