3:55 na 1000 m - (PB) ! ! !
Czwartek, 22 września 2011
Wtorek, 20.09.2011r. - wyjazd na Salon Maturzystów do Wrocka (był Pasaż, była Lubuska i 6 km z buta)
Środa, 21.09.2011r. - ostatnie w życiu szczepienie (tym razem na tężec)
A dzisiaj zacznę od tego że jest to ostatni dzień lata i ostatnia moja szansa. Szansa na pobicie rekordu życiowego i szansa na pobicie własnych słabości! Okazało się że szansę wykorzystałem! Nie obyło się jednak bez ponadludzkiego wysiłku ;) Ale po kolei...
Idziemy na WF. Wiem że mam niezaliczonego "tysiaka" i jak dzisiaj nie pobiegnę to już kaplica. A przypominam że to nasz ostatni bieg na 1 km w LO. W kwietniu już będą prawie matury, a i jeszcze może nie zbyt ciepło na bieganie. Toteż bardzo mi zależało na zerwaniu granicy 4 minut! Słysząc że Michał swojego czasu pobiegł 3:41 byłem podwójnie zmotywowany. Ostatnio 8 czerwca 2011 roku biegłem również na tym dystansie. Miałem czas 4:21 i byłem o 6 sekund wolniejszy od Błażeja Słupianka. Tym razem moim minimum było poprawienie tamtego czasu z początku lata, ale w głowie i tak na pierwszym miejscu siedziało złamanie magicznej bariery ;) No ale do rzeczy. Stanęliśmy na starcie. I poszli! Pierwszy w całym biegu zasuwał Cybul. Wiedziałem że on wali czasy po 3:20 z reguły. Błażej na początku nie kwapił się aby biec przede mną, a więc ruszyłem za Pawłem. Rozdzielał nas tylko Młot. Pierwsze 500 m pobiegłem kapitalnie. Potem jednak było już coraz, coraz gorzej... :/ Hanyż krzyknął że po 600 m mam czas 2:10, ale ja już wtedy nie żyłem :P Byłem zdziwiony, bo cały czas biegłem za Cybulem jakieś 20 m, a on ma przecież zabójcze tempo! Na ostatnim kółku już 3 razy chciałem iść, bo byłem nieżywy. Ręce mi opadały i to dosłownie, bo nawet nie miałem siły już machać, ale widzę że Błażej jest jakieś 70 m za mną, Cybul już 40 m przede mną, a więc czas mam pewnie nie najgorszy. Ostatkiem sił, z wywieszonym jęzorem dotarłem do mety tracąc do Cybula 80 m i do Młota jakieś 15 m. Błażej przybiegł długo, a długo po mnie :D Wiedziałem że jest dobrze i na pewno poprawiłem poprzedni rezultat, ale póki co nie zaprzątałem sobie głowy myślami o przebiciu granicy 4 minut, bo nie wiedziałem jak mam leżeć z wycieńczenia. Po 5 minutach Matthiew podał rezultaty. Cybul miał 3:25 - po chorobie taki czas to pełen szacunek :) Młot miał 3:52, a ja oczekiwałem na swój rezultat. 3:55 !!! - warto było wypruwać sobie żyły dla tej satysfakcji! Czas bardzo przeciętny, ale niech mi ktoś powie że się nie starałem. Na mecie myślałem że mi się przełyk pali i zaraz będę kaszlał krwią :/:P Ale na prawdę było warto.
I klasa LO - 4:35
II klasa LO - 4:21
III klasa LO - 3:55 ! - jest progres ;D
No ale nie ma się co zbytnio podniecać. Wykonałem plan na ten rok szkolny, porównywalny do tego, aby zajechać nad morze rowerem w 3 dni. Mam rezultat poniżej 4 minut i wiem że dałem z siebie wszystko. A co by było jakbym chociaż 5 godzin tygodniowo sobie biegał na stadionie dla sportu? Nie mając w nawyku biegania i nie szukając okazji do uprawiania tego sportu to za ten czas daję sobie 6. Mieć słabą wydolność wrodzoną, w ogóle nie trenować biegania i zejść w biegu na 1 km poniżej 4 minut - marzenia się spełniają! ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
A teraz już konkretnie o rowerze. Po południu ochłonąłem, choć zmęczenie towarzyszyło mi dalej. Polubiłem biegać ostatnio :) Tym razem jednak podjechałem na stadion zobaczyć czy Pogoń nie ma treningu, bo coś Karol przebąkiwał w szkole. Okazało się że nie. Postanowiłem więc pożegnać ostatni dzień lata wyjazdem do Dziadowej Kłody. Brakowało mi 16 km do pełnych 5000 km w sezonie toteż fajnie się jechało. Zrobiłem zdjęcie wyremontowanej Biedronki na ul.Kolejowej, potem zajechałem na PKP, a następnie prosto do Dziadowej Kłody. Tutaj również podjechałem na dawny Dworzec kolejowy. Zawitałem jeszcze na Orlika. Ani Karola, ani Baryły tam nie spotkałem, ale ku mojemu zaskoczeniu ujrzałem tam Ewę pogrywającą z siostrą, Tatą i koleżanką w Tenisa :) Pogadaliśmy trochę, ale siostra ponagliła Ewę i ta wróciła do gry. Ja natomiast zahaczyłem o mój ulubiony sklepik, a następnie szybciutko do Sycowa. Tempa dzisiaj nie forsowałem, bo bieganie mnie wyczerpało z wielu pokładów sił. Po przyjeździe do miasta znowu zajrzałem na stadion, ale Pogoni nie było. Okazało się że trener odwołał :P Jeszcze cyknąłem fotkę remontowanego basenu i już do domku...Ot i tak lato się skończyło, a zaczął szósty tysiąc w sezonie :)








Środa, 21.09.2011r. - ostatnie w życiu szczepienie (tym razem na tężec)
A dzisiaj zacznę od tego że jest to ostatni dzień lata i ostatnia moja szansa. Szansa na pobicie rekordu życiowego i szansa na pobicie własnych słabości! Okazało się że szansę wykorzystałem! Nie obyło się jednak bez ponadludzkiego wysiłku ;) Ale po kolei...
Idziemy na WF. Wiem że mam niezaliczonego "tysiaka" i jak dzisiaj nie pobiegnę to już kaplica. A przypominam że to nasz ostatni bieg na 1 km w LO. W kwietniu już będą prawie matury, a i jeszcze może nie zbyt ciepło na bieganie. Toteż bardzo mi zależało na zerwaniu granicy 4 minut! Słysząc że Michał swojego czasu pobiegł 3:41 byłem podwójnie zmotywowany. Ostatnio 8 czerwca 2011 roku biegłem również na tym dystansie. Miałem czas 4:21 i byłem o 6 sekund wolniejszy od Błażeja Słupianka. Tym razem moim minimum było poprawienie tamtego czasu z początku lata, ale w głowie i tak na pierwszym miejscu siedziało złamanie magicznej bariery ;) No ale do rzeczy. Stanęliśmy na starcie. I poszli! Pierwszy w całym biegu zasuwał Cybul. Wiedziałem że on wali czasy po 3:20 z reguły. Błażej na początku nie kwapił się aby biec przede mną, a więc ruszyłem za Pawłem. Rozdzielał nas tylko Młot. Pierwsze 500 m pobiegłem kapitalnie. Potem jednak było już coraz, coraz gorzej... :/ Hanyż krzyknął że po 600 m mam czas 2:10, ale ja już wtedy nie żyłem :P Byłem zdziwiony, bo cały czas biegłem za Cybulem jakieś 20 m, a on ma przecież zabójcze tempo! Na ostatnim kółku już 3 razy chciałem iść, bo byłem nieżywy. Ręce mi opadały i to dosłownie, bo nawet nie miałem siły już machać, ale widzę że Błażej jest jakieś 70 m za mną, Cybul już 40 m przede mną, a więc czas mam pewnie nie najgorszy. Ostatkiem sił, z wywieszonym jęzorem dotarłem do mety tracąc do Cybula 80 m i do Młota jakieś 15 m. Błażej przybiegł długo, a długo po mnie :D Wiedziałem że jest dobrze i na pewno poprawiłem poprzedni rezultat, ale póki co nie zaprzątałem sobie głowy myślami o przebiciu granicy 4 minut, bo nie wiedziałem jak mam leżeć z wycieńczenia. Po 5 minutach Matthiew podał rezultaty. Cybul miał 3:25 - po chorobie taki czas to pełen szacunek :) Młot miał 3:52, a ja oczekiwałem na swój rezultat. 3:55 !!! - warto było wypruwać sobie żyły dla tej satysfakcji! Czas bardzo przeciętny, ale niech mi ktoś powie że się nie starałem. Na mecie myślałem że mi się przełyk pali i zaraz będę kaszlał krwią :/:P Ale na prawdę było warto.
I klasa LO - 4:35
II klasa LO - 4:21
III klasa LO - 3:55 ! - jest progres ;D
No ale nie ma się co zbytnio podniecać. Wykonałem plan na ten rok szkolny, porównywalny do tego, aby zajechać nad morze rowerem w 3 dni. Mam rezultat poniżej 4 minut i wiem że dałem z siebie wszystko. A co by było jakbym chociaż 5 godzin tygodniowo sobie biegał na stadionie dla sportu? Nie mając w nawyku biegania i nie szukając okazji do uprawiania tego sportu to za ten czas daję sobie 6. Mieć słabą wydolność wrodzoną, w ogóle nie trenować biegania i zejść w biegu na 1 km poniżej 4 minut - marzenia się spełniają! ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
A teraz już konkretnie o rowerze. Po południu ochłonąłem, choć zmęczenie towarzyszyło mi dalej. Polubiłem biegać ostatnio :) Tym razem jednak podjechałem na stadion zobaczyć czy Pogoń nie ma treningu, bo coś Karol przebąkiwał w szkole. Okazało się że nie. Postanowiłem więc pożegnać ostatni dzień lata wyjazdem do Dziadowej Kłody. Brakowało mi 16 km do pełnych 5000 km w sezonie toteż fajnie się jechało. Zrobiłem zdjęcie wyremontowanej Biedronki na ul.Kolejowej, potem zajechałem na PKP, a następnie prosto do Dziadowej Kłody. Tutaj również podjechałem na dawny Dworzec kolejowy. Zawitałem jeszcze na Orlika. Ani Karola, ani Baryły tam nie spotkałem, ale ku mojemu zaskoczeniu ujrzałem tam Ewę pogrywającą z siostrą, Tatą i koleżanką w Tenisa :) Pogadaliśmy trochę, ale siostra ponagliła Ewę i ta wróciła do gry. Ja natomiast zahaczyłem o mój ulubiony sklepik, a następnie szybciutko do Sycowa. Tempa dzisiaj nie forsowałem, bo bieganie mnie wyczerpało z wielu pokładów sił. Po przyjeździe do miasta znowu zajrzałem na stadion, ale Pogoni nie było. Okazało się że trener odwołał :P Jeszcze cyknąłem fotkę remontowanego basenu i już do domku...Ot i tak lato się skończyło, a zaczął szósty tysiąc w sezonie :)

Stara Biedronka w nowej szacie...© pape93

S8 w budowie© pape93

pamiątka sycowskiej stacji...© pape93

jesienna przestrzeń słoneczna...© pape93

Dziadowa Kłoda - kościół parafialny© pape93

Park w Sycowie - nowa ścieżka nadbrzeżna© pape93

Wiosna zapowiada się kolorowo w parku© pape93

Basen również cały czas w remoncie :)© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 22.20 | Km teren: | 0.30 | Czas: | 01:04 | km/h: | 20.81 | ||
Pr. maks.: | 50.49 | Temperatura: | 21.0 | Podjazdy: | 80m | Rower: | Giant |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!