Słońce, dobre rytmy i pagórki...
Piątek, 25 listopada 2011
We wtorek matura z matmy, wczoraj z niemca, a dzisiaj z geografii. Skończyłem po 1,5 godzinie, a mogłem jeszcze siedzieć jedną, ale nie najlepiej się czułem i nawet nie mogłem się porządnie wysmarkać, mając ogromny katar. Z tego dyskomfortu robiłem wszystko po kolei jak leci. 1/3 zrobiłem w skupieniu. Potem już nawet nie myślałem nad odpowiedziami :/ Byle się wysmarkać :P Myślę, że pomimo tych przeszkód 50 % powinno być na lajcie z rozszerzenia, bo inaczej będę zmartwiony...Pewnie jeszcze na dodatek Kaniowa się nie rozczyta jak zwykle w moim piśmie, ale to już nie moja broszka.
Wbiłem na chwilę na kompa, zjadłem ogórkową zupę, a po chwili Ryż z budyniem! Miodzicho :) Po takiej dawce nic tylko się ubierać i na rowerek :) Dzisiaj postanowiłem pożegnać Wzgórza Ostrzeszowskie, czyli ostatni w 2011 roku wypad do Ostrza. Ubrałem się identycznie jak 3 dni temu do Kępna tylko że wtedy były 3, może 4 stopnie a teraz już 6 stopni. Było mi nieco za gorąco. Wiedziałem że wiatr jest północny i będzie mi sprzyjał w pierwszej części wycieczki, ale nie przypuszczałem, że będzie się tak przyjemnie jechało. I akurat wcale to nie była zasługa korzystnego wiatru lecz pięknego Słoneczka i temperatury. Trochę się spociłem, ale za to policzki nie marzły i nie musiałem tworzyć prowizorycznej kominiarki :P Dojechałem do Mąkoszyc i tam tradycyjnie odbiłem w prawo na Marcinki. Lekko nie było, bo pod górkę trza było drałować. Dobiłem w okolice Krzyża, ale nawet nie stawałem. Teraz najprzyjemniejszy moment. Stromy zjazd do Parzynowa, gdzie można rozwinąć prędkość do 60 km/h. Ja tym razem spocząłem na 50-ciu. W Parzynowie jeszcze mała górka i długiiii zjazd do Olszyny. Tam jeszcze jedna górka i znowu w dół prosto do miasta. Po 1 godzinie dotarłem do Ostrzeszowa, a podróż minęła mi nad wyraz szybko, gdyż nie zatrzymałem się ani razu, ale również dlatego, że zabrałem ze sobą MP3, na którym słuchałem całą drogę Radia RMF FM. Oprócz tego ciągle myślałem co tam z Wilkami :/
W Ostrzeszowie zajechałem na jednym tchu na PKP jakąś dziwną drogą okrężną. Tam spytałem się tylko Pani w okienku ile kosztuje bilet TLK do Szczecina. Zaledwie 35 zł z groszami :) Lubie zawracać gitarę :P Z Dworca podjechałem pod DOM HANDLOWY Rolnik, a więc tam gdzie vis a vis znajduje się Dworzec PKS i gdzie dużo młodzieży czekało na swoje autobusy. Stamtąd już standardowo na Rynek, gdzie dziewczyn ładnych nie brakowało. Myślałem, że tylko w Kępnie zawsze tyle łazi, ale w Ostrzeszowie byłem pierwszy raz rowerem w godzinach iście po szkolnych ;) Jakiś kompletny debil jeździł na swoim rowerze i zaczepiał ludzi w centrum. Może nie tyle zaczepiał co przejeżdżał obok i np. krzyknął na kogoś SPIER*ALAJ ! - tak o ! Tylko czekałem aż coś do mnie by powiedział to bym zareagował chyba, bo takich baranów nie trawię :/ Zjadłem bułkę z nutellą i wracałem już do Sycowa.
Teraz miało być pod wiatr. Rzeczywiście lekko się nie jechało, ale jakoś przeżyłem. Najgorzej było podjechać pod Bierzów, gdzie miałem na liczniku przez 4 minuty tylko 14 km/h. Porażka, ale potem na zjeździe do Kobyłki nadrobiłem. Tam też mając dużo czasu zatrzymałem się koło "Wagabundy". Obok jest Hala Sportowa. Zjadłem sobie gruszkę smaczną i wyłączyłem radio na moment. Po 10 minutach ruszyłem na ostatnie kilometry. Potem już bez większych przygód dojechałem do Sycowa, mając niemal 50 km na liczniku.
Trening udany jak najbardziej, ale te górki dały mi w kość. Choć momentami cieszyłem się z tego, że organizm się tak porządnie wypocił. Tak w ogóle to czułem się jak bym siedział w pokoju na krześle i słuchał muzyki tyle że nogi pracowały. Byłem tak grubo ubrany, że nawet nie czułem jakbym na dworze był czasami :P A oto moje dzisiejsze dzieło w związku z tym, że wyrzucam starocie z kompa przed formatem to coś trzeba było z tych urywek sklecić :P Cau!
">




Wbiłem na chwilę na kompa, zjadłem ogórkową zupę, a po chwili Ryż z budyniem! Miodzicho :) Po takiej dawce nic tylko się ubierać i na rowerek :) Dzisiaj postanowiłem pożegnać Wzgórza Ostrzeszowskie, czyli ostatni w 2011 roku wypad do Ostrza. Ubrałem się identycznie jak 3 dni temu do Kępna tylko że wtedy były 3, może 4 stopnie a teraz już 6 stopni. Było mi nieco za gorąco. Wiedziałem że wiatr jest północny i będzie mi sprzyjał w pierwszej części wycieczki, ale nie przypuszczałem, że będzie się tak przyjemnie jechało. I akurat wcale to nie była zasługa korzystnego wiatru lecz pięknego Słoneczka i temperatury. Trochę się spociłem, ale za to policzki nie marzły i nie musiałem tworzyć prowizorycznej kominiarki :P Dojechałem do Mąkoszyc i tam tradycyjnie odbiłem w prawo na Marcinki. Lekko nie było, bo pod górkę trza było drałować. Dobiłem w okolice Krzyża, ale nawet nie stawałem. Teraz najprzyjemniejszy moment. Stromy zjazd do Parzynowa, gdzie można rozwinąć prędkość do 60 km/h. Ja tym razem spocząłem na 50-ciu. W Parzynowie jeszcze mała górka i długiiii zjazd do Olszyny. Tam jeszcze jedna górka i znowu w dół prosto do miasta. Po 1 godzinie dotarłem do Ostrzeszowa, a podróż minęła mi nad wyraz szybko, gdyż nie zatrzymałem się ani razu, ale również dlatego, że zabrałem ze sobą MP3, na którym słuchałem całą drogę Radia RMF FM. Oprócz tego ciągle myślałem co tam z Wilkami :/
W Ostrzeszowie zajechałem na jednym tchu na PKP jakąś dziwną drogą okrężną. Tam spytałem się tylko Pani w okienku ile kosztuje bilet TLK do Szczecina. Zaledwie 35 zł z groszami :) Lubie zawracać gitarę :P Z Dworca podjechałem pod DOM HANDLOWY Rolnik, a więc tam gdzie vis a vis znajduje się Dworzec PKS i gdzie dużo młodzieży czekało na swoje autobusy. Stamtąd już standardowo na Rynek, gdzie dziewczyn ładnych nie brakowało. Myślałem, że tylko w Kępnie zawsze tyle łazi, ale w Ostrzeszowie byłem pierwszy raz rowerem w godzinach iście po szkolnych ;) Jakiś kompletny debil jeździł na swoim rowerze i zaczepiał ludzi w centrum. Może nie tyle zaczepiał co przejeżdżał obok i np. krzyknął na kogoś SPIER*ALAJ ! - tak o ! Tylko czekałem aż coś do mnie by powiedział to bym zareagował chyba, bo takich baranów nie trawię :/ Zjadłem bułkę z nutellą i wracałem już do Sycowa.
Teraz miało być pod wiatr. Rzeczywiście lekko się nie jechało, ale jakoś przeżyłem. Najgorzej było podjechać pod Bierzów, gdzie miałem na liczniku przez 4 minuty tylko 14 km/h. Porażka, ale potem na zjeździe do Kobyłki nadrobiłem. Tam też mając dużo czasu zatrzymałem się koło "Wagabundy". Obok jest Hala Sportowa. Zjadłem sobie gruszkę smaczną i wyłączyłem radio na moment. Po 10 minutach ruszyłem na ostatnie kilometry. Potem już bez większych przygód dojechałem do Sycowa, mając niemal 50 km na liczniku.
Trening udany jak najbardziej, ale te górki dały mi w kość. Choć momentami cieszyłem się z tego, że organizm się tak porządnie wypocił. Tak w ogóle to czułem się jak bym siedział w pokoju na krześle i słuchał muzyki tyle że nogi pracowały. Byłem tak grubo ubrany, że nawet nie czułem jakbym na dworze był czasami :P A oto moje dzisiejsze dzieło w związku z tym, że wyrzucam starocie z kompa przed formatem to coś trzeba było z tych urywek sklecić :P Cau!
">

Zjazd do Olszyny...© pape93

chciałbym taki w pokoju :)© pape93

tak apropos :P© pape93

DOM HANDLOWY Rolnik - Ostrzeszów© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 49.15 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 22.01 | ||
Pr. maks.: | 51.89 | Temperatura: | 6.0 | Podjazdy: | 300m | Rower: | Giant |
Komentarze
Grunt,że próbną masz za sobą,ale przyznam,że pierwsza połowa 2012 zapowiada Ci się ciężka.Byle do Euro 2012 było po "sprawie",bo jakoś nie wierzę,że będziesz oglądał mecze w tv mając "koło siebie" jeden ze stadionów.
VSV83 - 06:04 sobota, 26 listopada 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!