Południowa Wielkopolska z VSV83
Sobota, 25 sierpnia 2012
W piątek 24 sierpnia raczył złożyć mi wizytę w Sycowie niejaki Rafał. Sobota i niedziela miały przebiegać pod znakiem zwiedzania okolic Sycowa. Jedynym problemem dla mnie było to, że gość przyjechał na kolarce, a ja musiałem "pocinać" crossem, ale jak się później okazało nie było dramatu :)
Sobotę zaczęliśmy i szybko i późno. Ustawiliśmy bowiem budziki na godzinę 6 rano. Potem wystarczyło ogarnąć się, zjeść śniadanie i ruszać na rower. Objazd południowej Wielkopolski zaczęliśmy kilka minut po 7 rano od Słupi pod Bralinem. Tam odbiliśmy w kierunku Kobylej Góry, przecinając tym samym budowaną drogę S8 z Wrocławia do Łodzi. Pierwszym ważnym punktem na trasie był najwyższy szczyt Wielkopolski, a mianowicie Kobyla Góra 284 m.n.p.m. Potem kierowaliśmy się już do Ostrzeszowa. Tam zajrzeliśmy na Rynek jak i Dworzec Kolejowy. Stamtąd udaliśmy się na drogę prowadzącą do Grabowa nad Prosną. Powiem szczerze, że póki co jechało się nieźle, bo mieliśmy tego dnia spory wiatr. Los chciał, że początkowo wiało nam w plecy. W Grabowie na samym początku podjechaliśmy pod nieczynne PKP. Tam usłyszeliśmy jakiś dziwny dźwięk. Podjeżdżamy i widzimy odjeżdżającą drezynę, która była przygotowaniem pod przyszłotygodniowy piknik kolejowy. Jeden biegły Pan opowiedział nam co nieco o tym przedsięwzięciu i o dziwo napomknął o reaktywacji linii Grabów-Ostrzeszów ! Zadowoleni z przebiegu sytuacji ruszyliśmy do centrum miasteczka. Tam zajrzeliśmy tylko na Rynek, aby czym prędzej jechać na Kalisz. Niestety o Namysłaki już nie zahaczyliśmy, bo droga była gruntowa i Rafał nie poradziłby sobie na szosówce. Droga wojewódzka nr 450 również nie była dla nas tak łaskawa. Jechaliśmy przez pola, a że kierunek wiatru uległ trochę zmianie to dostawaliśmy cały czas męczące podmuchy z boku. I tak do samego Kalisza.
W najstarszym mieście Polski spędziliśmy sporo czasu. Najpierw wyjechaliśmy przy Teatrze. Tam spotkaliśmy piękny, stary, czerwony autobus MPK. Potem podjechaliśmy na dobrze mi znany tor kolarski w Parku. Niestety rundki honorowej nie zrobiłem, bo były jakieś zawody juniorskie. Tym sposobem pojechaliśmy do Rynku. Kilka zdjęć i jeszcze zahaczyliśmy o Bazylikę, aby już kierować się na Ostrów. Wyjeżdżając z miasta pod górkę nie sposób było zapomnieć o starym, poczciwym Dworcu PKP. Zjedliśmy sobie po bułce i ruszyliśmy prostą drogą na Nowe Skalmierzyce. Nie dość że zaliczyłem brakujące 2 gminy to jeszcze zobaczyliśmy na spokojnie z Rafałem tamtejszy ogromny budynek Dworca Kolejowego. Uzupełniliśmy zapasy w sklepie spożywczym. Rafał kupił Kaliskie Grześki, a ja Kaliską Oranżadę Hellena :) Do Ostrowa pozostawało nam jakieś 14 km. Jechało się coraz ciężej, bo wiatr utrudniał życie. Przed samym miastem zostaliśmy wpuszczeni w maliny. Zjechaliśmy na drogę rowerową, a ona...skończyła się na rzeczce :P Nie no extra. Rafał stwierdził, że najlepiej będzie się wrócić i pojechać główną ulicą. Tak więc z kłopotami, ale dotarliśmy do Ostrowa. Odwiedziliśmy Rynek, Konkatedrę i skusiliśmy się jeszcze na PKP. Wiedziałem, że ostatnim razem był tam remont, ale nie miałem pojęcia że już skończyli. Z zewnątrz Dworzec jest po prostu czysty i schludny, ale w środku to pierwsza klasa! Normalnie nie poznałem. Posiedziawszy na peronie "1" 20 minut ruszyliśmy w kierunku Mikstatu. Jako że krajowa "11" jest jedną z najniebezpieczniejszych tak więc postanowiliśmy zaszaleć i bez mapy podręcznej przedostać się przez wioski pod Maszt. I to był świetny wybór, bo tamtejsze rejony są piękne na rower. Wszak jeszcze nigdy nie jechałem przez wioski na odcinku Ostrów - Mikstat. Widoki, tereny ładne, ale Rafał miał spory problem, bo zdarzyła się także tu i ówdzie kostka brukowa, nie wspominając już o 2 albo i 3 kilometrowym odcinku jazdy po piachu :D Uznałem to jednak za zemstę za lipcowe Góry Świętokrzyskie ;) Czas nas trochę gonił, ale na szczęście wiatr tracił na sile i nawet mając podmuchy w twarz, nie odczuliśmy dyskomfortu. Tak się złożyło, że w tym roku nie zaliczałem specjalnie takich miasteczek jak Mikstat, bo wiedziałem, że będzie okazja odwiedzić je z Rafałem. Toteż odwiedziny RTCN Mikstat sprawiło mi wiele radości. Widok z góry rozpościerał się po sam Ostrów i Kalisz, a nawet dalej. Na Rynku zrobiliśmy sobie ostatnią przerwę, a potem już do samej Kobylej Góry pruliśmy podziwiając okoliczne domy, lasy i pagórki. Nawet przez Ostrzeszów pojechaliśmy prosto bez kolejnego postoju. Natomiast w Kobyłce z racji soboty spodziewałem się więcej osób, ale z racji umiarkowanej temperatury 25'C kąpali się tylko najwytrwalsi. Zrobiliśmy po zdjęciu i po 20 minutach w drogę. Ostatnie 12 km poszło gładko i jakoś o 19 zajechaliśmy już na kolację.
Sobotnią wycieczkę muszę zdecydowanie zapisać do udanych. Odwiedziliśmy te miasta, które chcieliśmy, fajnie się jechało we dwóch, no i dystans wyszedł rozsądny, bo jak sobie przypomnę Kielecczyznę i 400 km w 2 dni na crossie po górkach to mam traumę :D ;)

























Sobotę zaczęliśmy i szybko i późno. Ustawiliśmy bowiem budziki na godzinę 6 rano. Potem wystarczyło ogarnąć się, zjeść śniadanie i ruszać na rower. Objazd południowej Wielkopolski zaczęliśmy kilka minut po 7 rano od Słupi pod Bralinem. Tam odbiliśmy w kierunku Kobylej Góry, przecinając tym samym budowaną drogę S8 z Wrocławia do Łodzi. Pierwszym ważnym punktem na trasie był najwyższy szczyt Wielkopolski, a mianowicie Kobyla Góra 284 m.n.p.m. Potem kierowaliśmy się już do Ostrzeszowa. Tam zajrzeliśmy na Rynek jak i Dworzec Kolejowy. Stamtąd udaliśmy się na drogę prowadzącą do Grabowa nad Prosną. Powiem szczerze, że póki co jechało się nieźle, bo mieliśmy tego dnia spory wiatr. Los chciał, że początkowo wiało nam w plecy. W Grabowie na samym początku podjechaliśmy pod nieczynne PKP. Tam usłyszeliśmy jakiś dziwny dźwięk. Podjeżdżamy i widzimy odjeżdżającą drezynę, która była przygotowaniem pod przyszłotygodniowy piknik kolejowy. Jeden biegły Pan opowiedział nam co nieco o tym przedsięwzięciu i o dziwo napomknął o reaktywacji linii Grabów-Ostrzeszów ! Zadowoleni z przebiegu sytuacji ruszyliśmy do centrum miasteczka. Tam zajrzeliśmy tylko na Rynek, aby czym prędzej jechać na Kalisz. Niestety o Namysłaki już nie zahaczyliśmy, bo droga była gruntowa i Rafał nie poradziłby sobie na szosówce. Droga wojewódzka nr 450 również nie była dla nas tak łaskawa. Jechaliśmy przez pola, a że kierunek wiatru uległ trochę zmianie to dostawaliśmy cały czas męczące podmuchy z boku. I tak do samego Kalisza.
W najstarszym mieście Polski spędziliśmy sporo czasu. Najpierw wyjechaliśmy przy Teatrze. Tam spotkaliśmy piękny, stary, czerwony autobus MPK. Potem podjechaliśmy na dobrze mi znany tor kolarski w Parku. Niestety rundki honorowej nie zrobiłem, bo były jakieś zawody juniorskie. Tym sposobem pojechaliśmy do Rynku. Kilka zdjęć i jeszcze zahaczyliśmy o Bazylikę, aby już kierować się na Ostrów. Wyjeżdżając z miasta pod górkę nie sposób było zapomnieć o starym, poczciwym Dworcu PKP. Zjedliśmy sobie po bułce i ruszyliśmy prostą drogą na Nowe Skalmierzyce. Nie dość że zaliczyłem brakujące 2 gminy to jeszcze zobaczyliśmy na spokojnie z Rafałem tamtejszy ogromny budynek Dworca Kolejowego. Uzupełniliśmy zapasy w sklepie spożywczym. Rafał kupił Kaliskie Grześki, a ja Kaliską Oranżadę Hellena :) Do Ostrowa pozostawało nam jakieś 14 km. Jechało się coraz ciężej, bo wiatr utrudniał życie. Przed samym miastem zostaliśmy wpuszczeni w maliny. Zjechaliśmy na drogę rowerową, a ona...skończyła się na rzeczce :P Nie no extra. Rafał stwierdził, że najlepiej będzie się wrócić i pojechać główną ulicą. Tak więc z kłopotami, ale dotarliśmy do Ostrowa. Odwiedziliśmy Rynek, Konkatedrę i skusiliśmy się jeszcze na PKP. Wiedziałem, że ostatnim razem był tam remont, ale nie miałem pojęcia że już skończyli. Z zewnątrz Dworzec jest po prostu czysty i schludny, ale w środku to pierwsza klasa! Normalnie nie poznałem. Posiedziawszy na peronie "1" 20 minut ruszyliśmy w kierunku Mikstatu. Jako że krajowa "11" jest jedną z najniebezpieczniejszych tak więc postanowiliśmy zaszaleć i bez mapy podręcznej przedostać się przez wioski pod Maszt. I to był świetny wybór, bo tamtejsze rejony są piękne na rower. Wszak jeszcze nigdy nie jechałem przez wioski na odcinku Ostrów - Mikstat. Widoki, tereny ładne, ale Rafał miał spory problem, bo zdarzyła się także tu i ówdzie kostka brukowa, nie wspominając już o 2 albo i 3 kilometrowym odcinku jazdy po piachu :D Uznałem to jednak za zemstę za lipcowe Góry Świętokrzyskie ;) Czas nas trochę gonił, ale na szczęście wiatr tracił na sile i nawet mając podmuchy w twarz, nie odczuliśmy dyskomfortu. Tak się złożyło, że w tym roku nie zaliczałem specjalnie takich miasteczek jak Mikstat, bo wiedziałem, że będzie okazja odwiedzić je z Rafałem. Toteż odwiedziny RTCN Mikstat sprawiło mi wiele radości. Widok z góry rozpościerał się po sam Ostrów i Kalisz, a nawet dalej. Na Rynku zrobiliśmy sobie ostatnią przerwę, a potem już do samej Kobylej Góry pruliśmy podziwiając okoliczne domy, lasy i pagórki. Nawet przez Ostrzeszów pojechaliśmy prosto bez kolejnego postoju. Natomiast w Kobyłce z racji soboty spodziewałem się więcej osób, ale z racji umiarkowanej temperatury 25'C kąpali się tylko najwytrwalsi. Zrobiliśmy po zdjęciu i po 20 minutach w drogę. Ostatnie 12 km poszło gładko i jakoś o 19 zajechaliśmy już na kolację.
Sobotnią wycieczkę muszę zdecydowanie zapisać do udanych. Odwiedziliśmy te miasta, które chcieliśmy, fajnie się jechało we dwóch, no i dystans wyszedł rozsądny, bo jak sobie przypomnę Kielecczyznę i 400 km w 2 dni na crossie po górkach to mam traumę :D ;)

S8 na odcinku Syców-Sieradz© pape93

Najwyższa góra Wielkopolski - 284 m.n.p.m.© pape93

Ostrzeszów© pape93

PKP Grabów nad Prosną© pape93

Przygotowania do pikniku kolejowego© pape93

Skromny Rynek w Grabowie nad Prosną© pape93

Kościół z 1642 roku - Grabów nad Prosną© pape93

Pierwsze odwiedziny Kalisza w tym roku© pape93

Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu© pape93

Czerowny Oguras© pape93

Zawody juniorskie na Torze Kolarskim© pape93

Ratusz w Kaliszu© pape93

Jedna z ulic najstarszego miasta Polski© pape93

Bazylika Wniebowzięcia NMP© pape93

PKP czeka na remont...© pape93

Nowe Skalmierzyce - ogromny Dworzec Kolejowy© pape93

Ratusz w Ostrowie Wielkopolskim© pape93

Konkatedra w Ostrowie Wielkopolskim© pape93

PKP Ostrów Wielkopolski po remoncie© pape93

Dworzec od środka jest nie do poznania!© pape93

Zemsta na Rafale za Góry Świętokrzyskie ;P© pape93

Kalisz Szałe - widok spod masztu w Mikstacie© pape93

RTCN Mikstat - 273 metry wysokości© pape93

Kościół w Mikstacie© pape93

Pustki nad Zalewem w Kobylej Górze© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 179.76 | Km teren: | 6.30 | Czas: | 08:06 | km/h: | 22.19 | ||
Pr. maks.: | 45.31 | Temperatura: | 25.0 | Podjazdy: | 690m | Rower: | Giant |
Komentarze
Zrobiłeś mi smaka na ten maszt RTCN :):):):) także już wiem który maszt będzie kolejny na mojej liście :):):):)
Roadrunner1984 - 11:02 niedziela, 9 września 2012 | linkuj
Fajne miejsca mim pokazałeś,za co Ci dziękuje!
P.S.
Poczekaj no,ja już obmyślam "zemstę na Tobie" za te nieasfaltowe odcinki... VSV83 - 18:03 sobota, 8 września 2012 | linkuj
P.S.
Poczekaj no,ja już obmyślam "zemstę na Tobie" za te nieasfaltowe odcinki... VSV83 - 18:03 sobota, 8 września 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!