Runda honorowa | Rawicz - Syców
Piątek, 9 listopada 2012
Wczoraj skończyłem zajęcia na uczelni, a więc piątek miałem tradycyjnie wolny. Z racji dobrze zapowiadającej się pogody planowałem wrócić do Sycowa rowerem, robiąc ostatnią setkę w tym roku. Na wycieczkę udało mi się namówić brata i wspólnie o 7:46 rano wsiedliśmy na wrocławskim Mikołajowie do pociągu "pędzącego" na Rawicz. Oprócz tego że skład przejechał 59 km w 2 godziny, zatrzymując się na stacji Wrocław Osobowice nie wiedzieć czemu aż na 20 minut! to było ok :P W Rawiczu byłem już jakiś czas temu, więc znałem jako tako to miasto. Michał jednak chciał zobaczyć kilka rzeczy. Zaczęliśmy od PKP rzecz jasna. Potem pojechaliśmy na Rynek, aby po chwili dotrzeć do Kościoła św. Andrzeja Boboli, który jest jedną z "kopii" Kościoła Ewangelickiego w Sycowie. Ostatnim naszym celem było podjechanie pod Sanatorium Rawicz-Zdrój czyli humorystyczne określenie Zakładu Karnego w tymże mieście. Jest to jedno z większych więzień w Polsce i rzeczywiście było widać jego ogrom. Gdy już wszystko zobaczyliśmy to trzeba było kierować się na Miejską Górkę główną drogą nr 36. Po kilkunastu kilometrach (z czego jakieś 6 drogą rowerową) dotarliśmy z wiatrem do Miejskiej Górki. Na początek minęliśmy cukrownię firmy DIAMANT po czym wjechaliśmy do Centrum. Tamto małe miasteczko zauroczyło nas fajnymi, małymi budynkami. Ponadto panowała tam miła, prowincjonalna atmosfera. Zjedliśmy małe śniadanie na Rynku i ruszyliśmy dalej w kierunku Jutrosina. Po 3 km zjechaliśmy z drogi głównej i lokalną dróżką pognaliśmy w kierunku kolejnego celu. Po drodze nie było nic ciekawego oprócz kilkunastu usypanych górek zebranych buraków cukrowych przy drodze, a także policjanta, który widząc jadącego szybko gościa przez jedną ze wsi, wyskoczył nagle ze zwykłego auta w mundurze i zatrzymał pojazd :D Szczerze mówiąc to sami byliśmy zaskoczeni :P W Jutrosinie wyszło Słońce i tam też mijając Rynek zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę pod Biblioteką Miejską. Była herbatka, była toaleta, był też jakiś apel w środku. Po 20 minutach ruszyliśmy dalej w kierunku Doliny Baryczy, licząc się z tym że czeka nas jazda w terenie. I rzeczywiście trochę tego było zanim dojechaliśmy do drogi krajowej nr 15. Przedarliśmy się przez jakieś lasy, przez piach, błoto, Żydowski Bród, aż znowu ujrzeliśmy asfalt. Ujechaliśmy może ze 2 km w kierunku Krotoszyna i znowu trzeba było zjechać na lokalne ścieżki. W Rakłowicach za torami jeden Pan wytłumaczył Michałowi jak jechać i ponownie musieliśmy sprostać jeździe po lesie. Wyjechaliśmy za jakiś czas na drogę łączącą Milicz i Sulmierzyce. Kupiliśmy sobie rogale i sok w sklepie i trzeba było jechać dalej. Droga prowadziła prosto na Nowy Zamek. Po chwili dojechaliśmy do jezior i przejechaliśmy się uroczyście drogą między dwoma zbiornikami wodnymi, gdzie robotnicy kładli właśnie kostkę. Ładnie tam było, ale pewnie w lato jest jeszcze lepiej ;P. Ostatecznie wylądowaliśmy w Rudzie Milickiej, a stąd było już niedaleko do Wierzchowic, a więc drogi wojewódzkiej Milicz - Syców. Stamtąd już droga do domu była prosta. Zmęczenie dawało powoli o sobie znać, bowiem żaden z nas nie zrobił już "setki" od ponad miesiąca :P Pocieszający był jednak fakt że Słońce wyszło na dobre i zrobiło się ciut cieplej. Mijaliśmy kolejne pagórki aż w końcu zajechaliśmy do dobrze znanego nam Goszcza, gdzie zahaczyliśmy jeszcze o ruiny Pałacu. Potem mieliśmy jechać do Sycowa przez Twardogórę, ale Michała bolał już tyłek, a i dzień dobiegał końca, więc wybraliśmy opcję powrotu przez Królewską Wolę. Do samego Sycowa temperatura powoli acz konsekwentnie spadała i tak dojechaliśmy do domu tuż przed zmrokiem przy temperaturze 4,2'C.
Mięśnie nóg pewnie jutro trochę się odezwą, bo dawno jest już po sezonie. Brak formy robi jednak swoje i to co w sierpniu przychodziło z lekkością, w listopadzie sprawia jednak trochę trudności. Na szczęście wyjazd pożegnalny udał się nam bardzo dobrze i szczęśliwe z bratem dotarliśmy do domu. Zaliczyliśmy Rawicz, Miejską Górkę, Jutrosin, przejazd między jeziorami na terenie Doliny Baryczy, oraz 3 nowe gminy (w tym nieszczęsną gminę Cieszków). Ponadto temperatura do jazdy była świetna jak na listopad i udało uniknąć się nam deszczu, który złapał nas przy wyjeżdżaniu pociągiem z Wrocławia. Niestety nie udało nam się zaliczyć gminy Pakosław oraz przejechać przez Twardogórę ostatni raz w roku, ale to jest w tej chwili już nieistotne...



















Mięśnie nóg pewnie jutro trochę się odezwą, bo dawno jest już po sezonie. Brak formy robi jednak swoje i to co w sierpniu przychodziło z lekkością, w listopadzie sprawia jednak trochę trudności. Na szczęście wyjazd pożegnalny udał się nam bardzo dobrze i szczęśliwe z bratem dotarliśmy do domu. Zaliczyliśmy Rawicz, Miejską Górkę, Jutrosin, przejazd między jeziorami na terenie Doliny Baryczy, oraz 3 nowe gminy (w tym nieszczęsną gminę Cieszków). Ponadto temperatura do jazdy była świetna jak na listopad i udało uniknąć się nam deszczu, który złapał nas przy wyjeżdżaniu pociągiem z Wrocławia. Niestety nie udało nam się zaliczyć gminy Pakosław oraz przejechać przez Twardogórę ostatni raz w roku, ale to jest w tej chwili już nieistotne...

Regionalny początek dnia - 59 km w 2 godziny© pape93

PKP Rawicz© pape93

Kościół pw. św. Andrzeja Boboli w Rawiczu© pape93

Kościół ten jest bratem bliźniaczym sycowskiej budowli© pape93

Sanatorium - Rawicz Zdrój© pape93

Dobrze że mieliśmy z wiatrem na początku :)© pape93

Miejska Górka© pape93

Jutrosin© pape93

Przerwa w Jutrosinie pod Biblioteką Miejską© pape93

Wdzięczna nazwa© pape93

Dzisiaj nie zabrakło jazdy w terenie (ok. 16 km)© pape93

Przejazd przez Dolinę Baryczy© pape93

Remont drogi biegnącej między jeziorami© pape93

W końcu dotarliśmy do drogi wojewódzkiej na Syców© pape93

Dolina Baryczy - ujęcie drugie© pape93

Goszcz© pape93

Ruiny Pałacu w Goszczu© pape93

Fabryka Mebli BODZIO© pape93

Czym prędzej do domu, bo zimno się robi ;)© pape93
Dane wycieczki:
Km: | 106.56 | Km teren: | 16.10 | Czas: | 05:39 | km/h: | 18.86 | ||
Pr. maks.: | 43.27 | Temperatura: | 11.0 | Podjazdy: | 310m | Rower: | Giant |
Komentarze
Straszna jest ta kostka w Goszczu,ale panuje tam taki prawdziwy "dolnośląski" klimat.
Zaś Dolina Baryczy bardzo ładna,mnie niestety nie udało się dostrzec żadnych jeziorek koło Milicza,więc pewne jest to trzeba będzie tam kiedyś przy okazji zajrzeć,ale już z przewodnikiem... VSV83 - 16:06 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
Zaś Dolina Baryczy bardzo ładna,mnie niestety nie udało się dostrzec żadnych jeziorek koło Milicza,więc pewne jest to trzeba będzie tam kiedyś przy okazji zajrzeć,ale już z przewodnikiem... VSV83 - 16:06 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
achh pkp, chyba każdy doświadczył takich podróży :D z takim pociągiem to można ścigać się na rowerze. Ciekawa trasa, ale dlaczego ostatnia setka w tym roku? Jak pogoda będzie czasem sprzyjać to nawet w zimę można się szarpnąć gdzieś dalej :)
gdynia94 - 19:19 piątek, 9 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!