Zakarpacie - POWRÓT
Niedziela, 5 maja 2013
To co dobre, szybko się kończy...Wczoraj opiliśmy naszą udaną podróż po Zakarpaciu i nawet mieliśmy czas się wyspać, bo pociąg do Krakowa startował dopiero po 11. Pożegnaliśmy się z Michałem, który pięknie nas ugościł i 15 minut przed odjazdem byliśmy na PKP. Jeszcze nie weszliśmy, a już widzieliśmy masę ludzi. Tak, to niedziela, ostatni dzień Majówki. Dzisiaj będzie wracał każdy...
Bilet na Dworcu dostałem chwilę przed odjazdem, a to dlatego że Pani w kasie robiła jakieś sztuczne problemy. Nie wiedziałem czy chodzi jej o różnorodność spółek jakimi miałem się poruszać do Wrocławia czyt. najpierw Regio, potem RegioExpress., czy też o to, że nie da mi gwarancji, że w Katowicach zmieszczę się do pociągu, bo może być zawalony. Zapewniłem ją, że dam radę i w końcu mi sprzedała ;)
Do Krakowa jechaliśmy z Karolem długo za długo. Tylko patrzyliśmy jak w ostatnim wagonie przybywa rowerów, ale jedną z rowerzystek, która jechała w podobnym kierunku była Ania z Jarosławia, która podobnie jak Karol wybiera się w tym roku do Iranu. Koleżanka wymieniła się z Karolem informacjami, a na koniec zmieniła sandały na SPDki, zostawiając nas na Dworcu w Krakowie z pysznymi waflami domowej roboty :)
My z Karolem po chwili przerwy wsiedliśmy w pociąg do Katowic. Niestety nie miałem już nic do jedzenia i do samego Wrocławia jechałem na oparach, gdyż w portfelu zostało mi 6 zł ;D Do Katowic zajechaliśmy przed 19, więc był czas jeszcze pogadać i pofotografować małą, zaczepną dziewczynkę w sąsiednim wagonie. W Katowicach po Karola przyjechał osobiście, na rowerze rzecz jasna, jego tato. Poczekaliśmy na komunikat aż zajedzie mój pociąg do Wrocławia i trzeba było się pożegnać. Ale gdy pociąg zajechał, w moich oczach pojawił się strach. Pociąg był tak zaje...., że myślałem że się nie zabiorę :P Na szczęście w Katowicach wysiadło sporo osób, a ja ustawiłem się pierwszy w kolejce do wejścia. No cóż, 3 godziny do Wrocławia (planowe!) byłem zmuszony przestać na baczność pod kibelkiem, ale w polskich pociągach to już norma. Pociąg i tak miał obsuwę, bo w opolskim stał 30 minut w polu, aby przepuścić jadącego w przeciwnym kierunku TLK :P Ale w Strzelcach Opolskich wsiadło grono kilku studentów biologii jadących do Wrocławia, więc pogadaliśmy sobie trochę o życiu i lada moment byliśmy w Stolicy Dolnego Śląska. Witaj Wrocławiu. O 23 wylądowałem na Nowym Dworze i pierwsze co zrobiłem to jajecznicę z czym tylko się dało. Ach, home, sweet home...









Bilet na Dworcu dostałem chwilę przed odjazdem, a to dlatego że Pani w kasie robiła jakieś sztuczne problemy. Nie wiedziałem czy chodzi jej o różnorodność spółek jakimi miałem się poruszać do Wrocławia czyt. najpierw Regio, potem RegioExpress., czy też o to, że nie da mi gwarancji, że w Katowicach zmieszczę się do pociągu, bo może być zawalony. Zapewniłem ją, że dam radę i w końcu mi sprzedała ;)
Do Krakowa jechaliśmy z Karolem długo za długo. Tylko patrzyliśmy jak w ostatnim wagonie przybywa rowerów, ale jedną z rowerzystek, która jechała w podobnym kierunku była Ania z Jarosławia, która podobnie jak Karol wybiera się w tym roku do Iranu. Koleżanka wymieniła się z Karolem informacjami, a na koniec zmieniła sandały na SPDki, zostawiając nas na Dworcu w Krakowie z pysznymi waflami domowej roboty :)
My z Karolem po chwili przerwy wsiedliśmy w pociąg do Katowic. Niestety nie miałem już nic do jedzenia i do samego Wrocławia jechałem na oparach, gdyż w portfelu zostało mi 6 zł ;D Do Katowic zajechaliśmy przed 19, więc był czas jeszcze pogadać i pofotografować małą, zaczepną dziewczynkę w sąsiednim wagonie. W Katowicach po Karola przyjechał osobiście, na rowerze rzecz jasna, jego tato. Poczekaliśmy na komunikat aż zajedzie mój pociąg do Wrocławia i trzeba było się pożegnać. Ale gdy pociąg zajechał, w moich oczach pojawił się strach. Pociąg był tak zaje...., że myślałem że się nie zabiorę :P Na szczęście w Katowicach wysiadło sporo osób, a ja ustawiłem się pierwszy w kolejce do wejścia. No cóż, 3 godziny do Wrocławia (planowe!) byłem zmuszony przestać na baczność pod kibelkiem, ale w polskich pociągach to już norma. Pociąg i tak miał obsuwę, bo w opolskim stał 30 minut w polu, aby przepuścić jadącego w przeciwnym kierunku TLK :P Ale w Strzelcach Opolskich wsiadło grono kilku studentów biologii jadących do Wrocławia, więc pogadaliśmy sobie trochę o życiu i lada moment byliśmy w Stolicy Dolnego Śląska. Witaj Wrocławiu. O 23 wylądowałem na Nowym Dworze i pierwsze co zrobiłem to jajecznicę z czym tylko się dało. Ach, home, sweet home...

Wczorajsze podsumowanie wyprawy ;)© completny

Pamiątka z Ukrainy w paszporcie© completny

Przesiadka w Krakowie© completny

Mysłowice© completny

Koniec dnia i koniec Majówki :(© completny

Żmudny powrót pociągiem© completny

Witaj z powrotem Breslavio!© completny

Gotuj z Pawłem :P© completny

Nie ma jak w domu :)© completny
Kategoria 2013 Zakarpacie
Dane wycieczki:
Km: | 11.04 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:33 | km/h: | 20.07 | ||
Pr. maks.: | 34.81 | Temperatura: | 21.0 | Podjazdy: | 15m | Rower: | Giant |
Komentarze
Bardzo fajny wyjazd. Dobrze wiedzieć, że w majówkę można obrócić do Rumunii i z powrotem.
mdudi - 07:27 środa, 29 maja 2013 | linkuj
Świetna wyprawa i relacja! Do Rumunii w tamtejszą cześć Karpat kiedyś bedę chciał się wybrać, tylko trochę przerażają te bezpańskie psy.
ventoux - 21:34 wtorek, 28 maja 2013 | linkuj
Niema to jak w domu ale jaki bagaż wspomnień :D:D:D:D Wspaniale tak podróżować. Gratulacje udanego Wypadu
Roadrunner1984 - 20:44 wtorek, 28 maja 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!