MAZURY - Etap 4
Czwartek, 16 maja 2013
Tym razem udaje nam się zmobilizować i wszyscy jak jeden mąż wstajemy o 6:10 rano. Do Rypina mamy 18 km, więc Kasia 5 minut później jest już na trasie. Ja zbieram się trochę dłużej i wyjeżdżam o 6:45, chwilę przed emesem. Do Rypina zajechaliśmy przed 8, gdy bardzo dużo młodych ludzi dreptało do szkoły. Podjechaliśmy do sklepu i zaraz zjedliśmy sobie śniadanie w jednym z parków. Dosiadła się do nas taka jedna Pani, ale gdy myślała, że Inowrocław jest większy od Wrocławia, to odechciało mi się z nią gadać :P Później zdecydowaliśmy się jechać na Żuromin, a to oznaczało że zahaczymy o Województwo Mazowieckie. Droga nie była jednak zbyt ciekawa. Płasko, same pola, bydło i wiatr zaciągający w twarz. W Żurominie wpadliśmy pod kościół i tam mieliśmy małą przerwę. Potem zajechaliśmy jeszcze obowiązkowo na pyszne lody. Z Żuromina mieliśmy zaledwie 14 km do siostry mojej babci, ale było całkiem nie po drodze, więc o obiedzie można było zapomnieć :P Kilka kilometrów dalej zjechaliśmy z drogi głównej w kierunku północnym i wiatr ponownie zawiewał od boku. Kolejnym celem na trasie było dotarcie do Działdowa. Michał miał GPSa więc oddałem mu palmę pierwszeństwa. Przejechaliśmy przez kilka wiosek i emes zaproponował skrót drogą szutrową. Trochę się zamotaliśmy, ale jednak koniec końców dotarliśmy do Działdowa, gdzie zrobiliśmy sobie głęboką przerwę. Był obiadek, bardzo syty obiadek. Zjadłem właściwie wszystko co się dało. Sporo pieczywa, dwie zupki chińskie, dużego loda i jakieś banany. Byłem tak pełny, że momentalnie dostałem brzucha i jedyne co mi się chciało to spać :P Wiedziałem jednak, że dzisiaj musimy jeszcze zrobić jakieś 60 km, więc prędzej czy później energia ze zjedzonych produktów musi do mnie dotrzeć. To stało się dość szybko, bo już do Nidzicy jechałem praktycznie całą drogę samotnie na przedzie. Wiedziałem, że jak się zatrzymam to ciężko będzie ruszyć na nowo. W Nidzicy zjadłem trzeciego już dzisiaj loda i po 15 minutach zjawili się Kasia z Michałem. Podjechaliśmy jeszcze do Lidla, gdzie emes kupił tanie, ale intrygujące oliwki, a kaha zaczęła szukać toalety. W Nidzicy mieliśmy już lekko ponad 100 km na licznikach, ale naszym celem na ten dzień było osiągnięcie jeziora przed Szczytnem, gdzie można byłoby się wykąpać po wyczerpującym etapie. Mnie motywować nie trzeba było, bo wcześniej zjadłem tyle, że teraz nie wiedziałem co robić z energią. Droga w kierunku Szczytna była kapitalna! Piękna nawierzchnia i piękne, czyste lasy po obu stronach drogi. Kasia z Michałem spokojnie sobie dziabali kilometr po kilometrze, a mi jechało się bardzo dobrze więc tempem 30 km/h pędziłem jak najszybciej ku wodzie :P 4 km przed Jedwabnem poczekałem na towarzyszy i po kwadransie ruszyliśmy dalej na końcówkę etapu. Wyszło na to, że wylądowaliśmy na campingu przy jeziorze Narty za 5 zł od osoby. Właściciel był co najmniej zaskoczony naszą wizytą, gdyż akurat dzisiaj przyjechał ogarniać interes witając nas z piwkiem w ręku ;P Włączył "baniaka" i za 3 godziny mieliśmy mieć gorący prysznic, ale już po 60 minutach było całkiem spoko. Wymagający dzień zakończyliśmy Radlerem od Warki, co było hitem wyprawy na Mazury.

















Trzeci nocleg kończymy o 6 rano© completny

Śniadanie w Rypinie© completny

Bociek© completny

Mućka© completny

Żuromin© completny

Emesa zmogło pod kościołem ;)© completny

W Żurominie się nie sika© completny

Mazowsze© completny

Na trasie mijaliśmy spore ilości wiatraków© completny

Warmińsko-Mazurskie wita!© completny

Niechłonin© completny

Biegnie emes, biegnie...© completny

Działdowo© completny

Piękna droga za Nidzicą© completny

Pogoda coraz lepsza z dnia na dzień :)© completny

Końcówka dnia czwartego© completny
Kategoria 2013 Mazury
Dane wycieczki:
Km: | 145.42 | Km teren: | 6.10 | Czas: | 07:41 | km/h: | 18.93 | ||
Pr. maks.: | 55.80 | Temperatura: | 24.0 | Podjazdy: | 320m | Rower: | Giant |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!