Morze Bałtyckie #1 (Po rekordowy dystans)
Wtorek, 26 lipca 2011
Zacznę od tego, że ten dzień miał być przełomowy. Tak, właśnie 26 lipiec miał być tym dniem, na który czekałem całą wiosnę z wyczekiwaniem, podczas którego miały się zmienić dotychczasowe horyzonty. Po prostu miałem być daleko stąd, ale w międzyczasie zmieniły się priorytety i coś innego wyparło to drugie. Co się jednak odwlecze to nie uciecze...
Los tak pokierował moimi wakacjami, że doszło do wyboru wycieczki nad morze, olbrzymiego jak na dzisiejsze czasy dla mnie wyzwania...To miała być wycieczka życia, coś co będzie się wspominało latami, a być może nawet do ostatnich dni...
A więc eskapadę czas zacząć!

Umówiliśmy się z Krystianem dzień po tym jak "umierałem" po locikowych urodzinach, że podjedzie po mnie o 6 rano. Wstałem więc 30 minut wcześniej. Szybkie jedzonko, mycie zębów, ubranie się i co? i pakowanie rzecz jasna! Tak wyszło, że nabrałem trochę poślizgu, ale jak się okazało Krystian też go nie pominął. Wyjechaliśmy więc z 20 minutowym opóźnieniem w kierunku Międzyborza, gdzie miał na nas czekać Tomek "UFO" "Turek" ;) Tempo było niezbyt opieszałe, bo trzeba było nadrobić stracone minuty. Ostatni kilometr czy 2 Krystian jechał już 300 metrów przede mną, bo ja musiałem się "dokręcić" jak należy.
Nastąpiło więc spotkanie z Tomkiem na krzyżówce. 2 minuty rozmowy i w drogę. Ufo założył spodenki kolarskie długie i buty bardziej biegowe czym trochę śmiesznie wyglądał, ale najważniejsza jest wygoda :) Zaraz za Międzyborzem skręciliśmy na Kocinę, a dojeżdżając do skrzyżowania za jakiś czas, mieliśmy liczne wątpliwości gdzie jechać, bo byliśmy pozbawieni mapy. Udaliśmy się w kierunku Sośni a następnie już pogodziliśmy się z faktem, że najszybciej teraz będzie jak pojedziemy przez Odolanów. Rozmowa zaczęła się kleić...


W Odolanowie dosłownie 1 minuta przerwy i w lewo na Sulmierzyce. Droga w porządku, krajobrazy trochę nudne. Ale ten zapach kawy unoszący się obok palarni na obrzeżach miasta był mile pobudzający :)

Przejeżdżając przez Sulmierzyce, nie dało się ominąć brukowanej części drogi. Była to fajna, drobno ułożona kostka, zapewne jeszcze niemieckiej roboty...Teraz na Krotoszyn.

Po drodze dużo lasów i szybkie tempo od początku nadawane przez Turka. Na 2 kilometry przed centrum Krotoszyna zrobiliśmy sobie przerwę na załatwienie potrzeb. Za to na rynku pierwsze zapasy poszły w ruch...

Dałem Tomkowi czekoladę, a sam wcinałem bułki. Siedzieliśmy na fajnej ławce koło fryzjera. Pogoda była tak na włosku. Szaro i ponuro, myśleliśmy że później będzie lepiej. Co jak co, ale młodych dziewczyn to w Krotoszynie musi być bardzo dużo skoro co 3. osoba przechodząca obok nas była płcią piękną w granicach 15-24 lat ;)

Wyjeżdżając z Krotoszyna po lewej stronie zauważyliśmy bloki w których chyba mieszka Krzysiu (kris91), bo po jego filmach dało się tak wydedukować.

Za Krotoszynem zaczął się robić trochę większy ruch samochodów. My jednak tym nie przejęci, pedałowaliśmy prosto do Koźmina. Na rynku krótka przerwa. Ufo z Krychą kupili sobie po FRUGO, które już jak wiadomo wróciło na półki oraz banany. Wspomnieliśmy sobie również naszą byłą Panią od geografii jeszcze za czasów gimnazjum, która pochodzi właśnie z tej miejscowości.

Po 15 minutach zebraliśmy się w kierunku Jarocina.

No i zajechaliśmy do tego rockowego miasta. Koledzy kupili po drodze w jakimś sklepie pompkę do roweru, bo tak się umawialiśmy, że w końcu nikt nie wziął z domu. Stargowali z 35 zł do 20 zł więc da się przeżyć. Podjechaliśmy obowiązkowo na rynek i znaleźliśmy ławeczkę w cieniu. Była godzina 12 w południe, a my już po 100 km drogi...

Każdy coś tam zjadł, popił i tak zleciało 30 minut. Zapomniałem dodać, że Ufo straszył przechodniów swoim dywanem ;D , a tak na serio to się musiał przebrać dla wygody własnej. Teraz kierowaliśmy się nie na Środę Wielkopolską lecz na Żerków. Jeden przechodzień spytany przez nas (też dawny kolarz ;P) powiedział co mamy robić i usiedliśmy na siodełkach...

Skręciliśmy na Annopol, a tutaj droga równa jak masełko. Niestety cały czas mieliśmy wiatr w twarz! :/

Jedziemy sobie spokojnie 30 km/h, a tu Krycha prosi o przerwę na siku. No to w lasku obok drogi załatwili chłopaki co trzeba i dalej w drogę. W oddali widać było imponującą wieżę nadawczą, która robi wrażenie...

Dojechaliśmy do tego całego Żerkowa i co? Gdzieś z boku miasta leży fantastyczny basen odkryty! Rozmiarami sięgający trzech sycowskich, a wyglądem prawie ten na Wejherowskiej we Wrocławiu :) Jakbyśmy mieli więcej czasu to kąpiel byłaby obowiązkowa, bo pogoda jeszcze o dziwo była znośnie ładna. Minęliśmy basen i vis a vis stacji benzynowej Ufo zrobił małe zamieszanie. Chciał spytać dziewczynę z naprzeciwka jadącą na rowerze o drogę, a w końcu 3 osoby chyba chciały pomóc :) Cały Tomek. Za Żerkowem zobaczyliśmy znak ostrego zjazdu w dół. Mały zakręt, a tutaj taka niepozorna, ale bardzo stroma górka na terenie nizinnym. Wykręciłem tam dziś swojego maksa. Zapomniałem dodać, że za Jarocinem teren już zaczął się bardzo pofałdowany co nas trochę zdziwiło, ale jednocześnie urozmaiciło wycieczkę...

Potem mijaliśmy wioskę za wioską. Każda specyficzna dla Wielkopolski. Kapitalne były stare domy przy drodze w całej jednej wsi. Nie zdążyłem jednak zrobić dobrego ujęcia. Na każdym z budynków był rok powstania - same 1918 albo jakieś 1937 :) Na prawdę fajnie się to oglądało. W następnych wioskach chłopaki mieli problem. Popsuł się licznik jednemu i drugiemu. Obaj mieli z firmy Kellys. Nie wiem, może Słonko za mocno przygrzało, ale magnes gubił sygnał i mieli mniejszy dystans.

A moja Sigma działała bez zarzutu :) Dobrze że chociaż jeden licznik mieliśmy sprawny przez całą wycieczkę, no bo jak to bez prędkościomierza > ?
Dojechaliśmy teraz kanałami do drogi głównej. Z daleka już było widać piękną panoramę Pyzdr.

Zajechaliśmy na rynek w Pyzdrach. Podobno nigdy tam nie byłem, ale miałem wrażenie jakby to miejsce było mi świetnie znane.

Usiedliśmy, wywietrzyliśmy trochę nogi, bo cały dzień się gotowały w butach i zjedliśmy kolejne zapasy. Siedzimy sobie, a tutaj do nas podszedł Pan, który wypytał się gdzie jedziemy, na ile i po co. Podobno sam też jeździł w przeszłości. W życiu przejechał 80 000 km. Powiedzmy że miał nawet rację. Opowiadał o jakimś Lwowie i innych takich. Posiedzieliśmy znowu te 30 minut i rundka honorowa wokół rynku musiała być.

Na zamek nie dotarliśmy, ale chociaż udało się uchwycić kościół.

Tuż za Pyzdrami napotkaliśmy rolników :/ :)

Do Wrześni zajechaliśmy, a po drodze towarzyszyły nam bandy debilnych kierowców. 2 razy kierujący samochodami mieliby czołówkę z ciężarówkami jadącymi z naprzeciwka. Jakby taki jeden z drugim nie mógł poczekać kilka sekund i wyprzedzić nas przy pustym drugim pasie :/ Eh, szkoda gadać - chyba niektórym na prawdę spieszy się na tamten świat...

Września zaskoczyła mnie fajnym, czyściutkim rynkiem. Ciekawa zabudowa znajduje się w centrum. Na rynku spotkaliśmy chyba grupę 8 kolarzy, którzy mieli kolarzówki i siedzieli na przeciwko nas. Zjadłem sobie bułkę, a Turek z Krychą nie byli dłużni. Wkurzające było tylko jedno! Co 3 minuty z głośników znajdujących się na jednym z dachów kamienic wydobywał się wściekły dźwięk jakiś wron albo innych jastrzębi. Miało to na celu odstraszenie gołębi, które szpecą dachy, załatwiając tam swoje potrzeby. Wszystko fajnie tyle że gołębie już są przyzwyczajone i nie uciekają, a mieszkańcy chyba szajby dostają jak mają tego słuchać 100 razy dziennie. Ja bym nie wyrobił...

Wyjeżdżając z miasta udało mi się zrobić takie wymowne zdjęcie :)

Przy wyjeździe z Wrześni był skręt w prawo na Jezioro w miejscowości Skorzęcin. Już czułem więc, że jesteśmy daleko od domu. Na wylocie miasta zastał nas zamknięty szlaban, bo jechał pociąg. Chłopacy więc skoczyli się wysikać, a ja doglądałem ile to jeszcze do Gniezna na mapie...

Okazało się że do Gniezna zaledwie 23 km nam pozostały. Nic takiego, a jednak. Dzisiaj to mi przypadło wożenie namiotu, który ważył jakieś 3-4 kg. Zważając na to, że miałem jeszcze sakwy przednie z ciężkimi konserwami i sakwę na kierownicę to na 160-170 km zaczęło mi brakować sił na dotrzymanie koła chłopakom. Do Gniezna jechali kilkaset metrów przede mną. Starałem się gonić, ale nawet nie dało się skupić, bo po drodze tyle dziur na poboczach, że głowa mała, a w dodatku te poje...e TIRy ! <wrrr..> Nie dość że spychają człowieka na piasek to jeszcze robią to w taki gwałtowny sposób, że masakra. To ma być droga krajowa? A idź Pan w piździec z takimi standardami!

Wjeżdżając do Gniezna zahaczyliśmy o stadion żużlowy, dość ładny. Krystian tutaj już zaczął prowadzić grupę, bo trochę zna to miasto. Zajechaliśmy na rynek. Była godzina 18, a na licznikach 180 km. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na tle katedry, przejechaliśmy przez główną ulicę, jeszcze chwila przerwy na uzupełnienie zapasów w sklepie spożywczym i powoli w kierunku wsi Ujazd.

Do drzwi św.Wojciecha nie dotarliśmy, ale pojechaliśmy wokół katedry. Trzeba przyznać, że pogoda była przyjemna.

No i dojechaliśmy do dużego skrzyżowania. Krystian spytał o drogę. Zjechaliśmy na drogę wojewódzką do Kłecka. Za 2 km trzeba było skręcić w lewo na Piekary, ale chłopaki na mnie nie poczekali i było masę niedomówień na tym odcinku. Ja wiedziałem, a może bardziej domyślałem się jak jechać, bo miałem mapę jako jedyny, a chłopacy pełni sił trzymali tempo i mnie "odsadzili". Myślałem, że Krycha wie co robi i jednak wybrał jakiś skrót do ciotki, bo na zdrowy rozum ta droga mi nie pasowała. Z problemami i spięciami, po polnych drogach, wracaniu się i w efekcie rozdzieleniu całkowitym na ostatnich 8 km dotarliśmy do Ujazdu :P
Tam już cała rodzina Krystiana czekała na nas z otwartymi rękami. Rowery zostawiliśmy w sklepie, a sami poszliśmy na smaczny po całym dniu obiad. Miałem wietrzyć namiot od Seby, ale jakoś się mi nie chciało :)

Każdy poszedł się ogarnąć po obiedzie w łazience i zaczynaliśmy się powoli kłaść spać. Jeszcze w międzyczasie obejrzeliśmy końcówkę meczu Wisły Kraków z Liteksem Łowecz. Biała Gwiazda wygrała 2:1 na wyjeździe i mocno przybliżyła się do kolejnej rundy. Mam nadzieję, że w tym roku w końcu znajdzie się w Lidze Mistrzów. A wracając do dzisiejszej trasy to było całkiem, całkiem. Chłopacy nadali świetne tempo przez cały dystans i bardzo dobrze. Jakbyśmy jechali 20 km/h na godzinę to ciężko byłoby dojechać przed zmrokiem, a tak już o 20 wieczorem na spokojnie byliśmy na miejscu. Wyszedł rekordowy dystans, a więc kolejne założenie na ten sezon zostało spełnione - przekroczyć 200 km jednego dnia :) Nie byliśmy pewni co będzie jutro z naszymi nogami, ale dzisiaj było ok jak na taki kawał drogi. Byliśmy za to trochę senni. Szkoda, że Waldek olał sprawę i z nami nie pojechał, ale we 3 też się przyjemnie jedzie. Każdy da zmianę z przodu i szybciej leci. Piękny dzień się kończy, a my już mamy prawie pół dystansu nad Bałtyk...
_____________________________________
_____________________________________
|PODSUMOWANIE
|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________
Los tak pokierował moimi wakacjami, że doszło do wyboru wycieczki nad morze, olbrzymiego jak na dzisiejsze czasy dla mnie wyzwania...To miała być wycieczka życia, coś co będzie się wspominało latami, a być może nawet do ostatnich dni...
A więc eskapadę czas zacząć!

Bałtyk Tour 2011 - pora wyruszać!© pape93
Umówiliśmy się z Krystianem dzień po tym jak "umierałem" po locikowych urodzinach, że podjedzie po mnie o 6 rano. Wstałem więc 30 minut wcześniej. Szybkie jedzonko, mycie zębów, ubranie się i co? i pakowanie rzecz jasna! Tak wyszło, że nabrałem trochę poślizgu, ale jak się okazało Krystian też go nie pominął. Wyjechaliśmy więc z 20 minutowym opóźnieniem w kierunku Międzyborza, gdzie miał na nas czekać Tomek "UFO" "Turek" ;) Tempo było niezbyt opieszałe, bo trzeba było nadrobić stracone minuty. Ostatni kilometr czy 2 Krystian jechał już 300 metrów przede mną, bo ja musiałem się "dokręcić" jak należy.
Nastąpiło więc spotkanie z Tomkiem na krzyżówce. 2 minuty rozmowy i w drogę. Ufo założył spodenki kolarskie długie i buty bardziej biegowe czym trochę śmiesznie wyglądał, ale najważniejsza jest wygoda :) Zaraz za Międzyborzem skręciliśmy na Kocinę, a dojeżdżając do skrzyżowania za jakiś czas, mieliśmy liczne wątpliwości gdzie jechać, bo byliśmy pozbawieni mapy. Udaliśmy się w kierunku Sośni a następnie już pogodziliśmy się z faktem, że najszybciej teraz będzie jak pojedziemy przez Odolanów. Rozmowa zaczęła się kleić...

Droga za Międzyborzem - pierwsze kilometry razem© pape93

Nieplanowany przejazd przez Odolanów© pape93
W Odolanowie dosłownie 1 minuta przerwy i w lewo na Sulmierzyce. Droga w porządku, krajobrazy trochę nudne. Ale ten zapach kawy unoszący się obok palarni na obrzeżach miasta był mile pobudzający :)

Sulmierzyce© pape93
Przejeżdżając przez Sulmierzyce, nie dało się ominąć brukowanej części drogi. Była to fajna, drobno ułożona kostka, zapewne jeszcze niemieckiej roboty...Teraz na Krotoszyn.

Pięknie ułożona kosteczka© pape93
Po drodze dużo lasów i szybkie tempo od początku nadawane przez Turka. Na 2 kilometry przed centrum Krotoszyna zrobiliśmy sobie przerwę na załatwienie potrzeb. Za to na rynku pierwsze zapasy poszły w ruch...

Pierwszy poważny odpoczynek na 60tym kilometrze© pape93
Dałem Tomkowi czekoladę, a sam wcinałem bułki. Siedzieliśmy na fajnej ławce koło fryzjera. Pogoda była tak na włosku. Szaro i ponuro, myśleliśmy że później będzie lepiej. Co jak co, ale młodych dziewczyn to w Krotoszynie musi być bardzo dużo skoro co 3. osoba przechodząca obok nas była płcią piękną w granicach 15-24 lat ;)

Ratusz w Krotoszynie© pape93
Wyjeżdżając z Krotoszyna po lewej stronie zauważyliśmy bloki w których chyba mieszka Krzysiu (kris91), bo po jego filmach dało się tak wydedukować.

Czym prędzej na północ Wielkopolski© pape93
Za Krotoszynem zaczął się robić trochę większy ruch samochodów. My jednak tym nie przejęci, pedałowaliśmy prosto do Koźmina. Na rynku krótka przerwa. Ufo z Krychą kupili sobie po FRUGO, które już jak wiadomo wróciło na półki oraz banany. Wspomnieliśmy sobie również naszą byłą Panią od geografii jeszcze za czasów gimnazjum, która pochodzi właśnie z tej miejscowości.

TIME in Koźmin Wielkopolski© pape93
Po 15 minutach zebraliśmy się w kierunku Jarocina.

Ciekawy pomnik przy wyjeździe z owego miasteczka© pape93
No i zajechaliśmy do tego rockowego miasta. Koledzy kupili po drodze w jakimś sklepie pompkę do roweru, bo tak się umawialiśmy, że w końcu nikt nie wziął z domu. Stargowali z 35 zł do 20 zł więc da się przeżyć. Podjechaliśmy obowiązkowo na rynek i znaleźliśmy ławeczkę w cieniu. Była godzina 12 w południe, a my już po 100 km drogi...

Jarocin© pape93
Każdy coś tam zjadł, popił i tak zleciało 30 minut. Zapomniałem dodać, że Ufo straszył przechodniów swoim dywanem ;D , a tak na serio to się musiał przebrać dla wygody własnej. Teraz kierowaliśmy się nie na Środę Wielkopolską lecz na Żerków. Jeden przechodzień spytany przez nas (też dawny kolarz ;P) powiedział co mamy robić i usiedliśmy na siodełkach...

Koniec odpoczynku - 100 km i jedziemy dalej© pape93
Skręciliśmy na Annopol, a tutaj droga równa jak masełko. Niestety cały czas mieliśmy wiatr w twarz! :/

Trzymanie koła© pape93
Jedziemy sobie spokojnie 30 km/h, a tu Krycha prosi o przerwę na siku. No to w lasku obok drogi załatwili chłopaki co trzeba i dalej w drogę. W oddali widać było imponującą wieżę nadawczą, która robi wrażenie...

Wieża nadawcza - Żerków© pape93
Dojechaliśmy do tego całego Żerkowa i co? Gdzieś z boku miasta leży fantastyczny basen odkryty! Rozmiarami sięgający trzech sycowskich, a wyglądem prawie ten na Wejherowskiej we Wrocławiu :) Jakbyśmy mieli więcej czasu to kąpiel byłaby obowiązkowa, bo pogoda jeszcze o dziwo była znośnie ładna. Minęliśmy basen i vis a vis stacji benzynowej Ufo zrobił małe zamieszanie. Chciał spytać dziewczynę z naprzeciwka jadącą na rowerze o drogę, a w końcu 3 osoby chyba chciały pomóc :) Cały Tomek. Za Żerkowem zobaczyliśmy znak ostrego zjazdu w dół. Mały zakręt, a tutaj taka niepozorna, ale bardzo stroma górka na terenie nizinnym. Wykręciłem tam dziś swojego maksa. Zapomniałem dodać, że za Jarocinem teren już zaczął się bardzo pofałdowany co nas trochę zdziwiło, ale jednocześnie urozmaiciło wycieczkę...

Nnajlepszy zjazd na dzisiejszej trasie© pape93
Potem mijaliśmy wioskę za wioską. Każda specyficzna dla Wielkopolski. Kapitalne były stare domy przy drodze w całej jednej wsi. Nie zdążyłem jednak zrobić dobrego ujęcia. Na każdym z budynków był rok powstania - same 1918 albo jakieś 1937 :) Na prawdę fajnie się to oglądało. W następnych wioskach chłopaki mieli problem. Popsuł się licznik jednemu i drugiemu. Obaj mieli z firmy Kellys. Nie wiem, może Słonko za mocno przygrzało, ale magnes gubił sygnał i mieli mniejszy dystans.

Tomek z awarią licznika Kellys :P© pape93
A moja Sigma działała bez zarzutu :) Dobrze że chociaż jeden licznik mieliśmy sprawny przez całą wycieczkę, no bo jak to bez prędkościomierza > ?
Dojechaliśmy teraz kanałami do drogi głównej. Z daleka już było widać piękną panoramę Pyzdr.

Z powrotem na drodze wojewódzkiej© pape93
Zajechaliśmy na rynek w Pyzdrach. Podobno nigdy tam nie byłem, ale miałem wrażenie jakby to miejsce było mi świetnie znane.

Ciekawe czy miasto takie pobożne...© pape93
Usiedliśmy, wywietrzyliśmy trochę nogi, bo cały dzień się gotowały w butach i zjedliśmy kolejne zapasy. Siedzimy sobie, a tutaj do nas podszedł Pan, który wypytał się gdzie jedziemy, na ile i po co. Podobno sam też jeździł w przeszłości. W życiu przejechał 80 000 km. Powiedzmy że miał nawet rację. Opowiadał o jakimś Lwowie i innych takich. Posiedzieliśmy znowu te 30 minut i rundka honorowa wokół rynku musiała być.

Jedna z wielu rozmów z przechodniami (rowerzystami)© pape93
Na zamek nie dotarliśmy, ale chociaż udało się uchwycić kościół.

Stary kościół w Pyzdrach© pape93
Tuż za Pyzdrami napotkaliśmy rolników :/ :)

Problemy były...© pape93
Do Wrześni zajechaliśmy, a po drodze towarzyszyły nam bandy debilnych kierowców. 2 razy kierujący samochodami mieliby czołówkę z ciężarówkami jadącymi z naprzeciwka. Jakby taki jeden z drugim nie mógł poczekać kilka sekund i wyprzedzić nas przy pustym drugim pasie :/ Eh, szkoda gadać - chyba niektórym na prawdę spieszy się na tamten świat...

Rynek w lipcu we Wrześni© pape93
Września zaskoczyła mnie fajnym, czyściutkim rynkiem. Ciekawa zabudowa znajduje się w centrum. Na rynku spotkaliśmy chyba grupę 8 kolarzy, którzy mieli kolarzówki i siedzieli na przeciwko nas. Zjadłem sobie bułkę, a Turek z Krychą nie byli dłużni. Wkurzające było tylko jedno! Co 3 minuty z głośników znajdujących się na jednym z dachów kamienic wydobywał się wściekły dźwięk jakiś wron albo innych jastrzębi. Miało to na celu odstraszenie gołębi, które szpecą dachy, załatwiając tam swoje potrzeby. Wszystko fajnie tyle że gołębie już są przyzwyczajone i nie uciekają, a mieszkańcy chyba szajby dostają jak mają tego słuchać 100 razy dziennie. Ja bym nie wyrobił...

Zmęczeni wronami na kamienicy :P© pape93
Wyjeżdżając z miasta udało mi się zrobić takie wymowne zdjęcie :)

Dzieci z Wrześni© pape93
Przy wyjeździe z Wrześni był skręt w prawo na Jezioro w miejscowości Skorzęcin. Już czułem więc, że jesteśmy daleko od domu. Na wylocie miasta zastał nas zamknięty szlaban, bo jechał pociąg. Chłopacy więc skoczyli się wysikać, a ja doglądałem ile to jeszcze do Gniezna na mapie...

Ciągle na Północ© pape93
Okazało się że do Gniezna zaledwie 23 km nam pozostały. Nic takiego, a jednak. Dzisiaj to mi przypadło wożenie namiotu, który ważył jakieś 3-4 kg. Zważając na to, że miałem jeszcze sakwy przednie z ciężkimi konserwami i sakwę na kierownicę to na 160-170 km zaczęło mi brakować sił na dotrzymanie koła chłopakom. Do Gniezna jechali kilkaset metrów przede mną. Starałem się gonić, ale nawet nie dało się skupić, bo po drodze tyle dziur na poboczach, że głowa mała, a w dodatku te poje...e TIRy ! <wrrr..> Nie dość że spychają człowieka na piasek to jeszcze robią to w taki gwałtowny sposób, że masakra. To ma być droga krajowa? A idź Pan w piździec z takimi standardami!

W towarzystwie dziur i TIRów trafiliśmy do Gniezna© pape93
Wjeżdżając do Gniezna zahaczyliśmy o stadion żużlowy, dość ładny. Krystian tutaj już zaczął prowadzić grupę, bo trochę zna to miasto. Zajechaliśmy na rynek. Była godzina 18, a na licznikach 180 km. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na tle katedry, przejechaliśmy przez główną ulicę, jeszcze chwila przerwy na uzupełnienie zapasów w sklepie spożywczym i powoli w kierunku wsi Ujazd.

W centrum dawnej Stolicy Polski© pape93
Do drzwi św.Wojciecha nie dotarliśmy, ale pojechaliśmy wokół katedry. Trzeba przyznać, że pogoda była przyjemna.

Wspólne zdjęcie w Gnieźnie po 11 godzinach© pape93
No i dojechaliśmy do dużego skrzyżowania. Krystian spytał o drogę. Zjechaliśmy na drogę wojewódzką do Kłecka. Za 2 km trzeba było skręcić w lewo na Piekary, ale chłopaki na mnie nie poczekali i było masę niedomówień na tym odcinku. Ja wiedziałem, a może bardziej domyślałem się jak jechać, bo miałem mapę jako jedyny, a chłopacy pełni sił trzymali tempo i mnie "odsadzili". Myślałem, że Krycha wie co robi i jednak wybrał jakiś skrót do ciotki, bo na zdrowy rozum ta droga mi nie pasowała. Z problemami i spięciami, po polnych drogach, wracaniu się i w efekcie rozdzieleniu całkowitym na ostatnich 8 km dotarliśmy do Ujazdu :P
Tam już cała rodzina Krystiana czekała na nas z otwartymi rękami. Rowery zostawiliśmy w sklepie, a sami poszliśmy na smaczny po całym dniu obiad. Miałem wietrzyć namiot od Seby, ale jakoś się mi nie chciało :)

We wściekłym Słońcu kończymy pierwszy dzień© pape93
Każdy poszedł się ogarnąć po obiedzie w łazience i zaczynaliśmy się powoli kłaść spać. Jeszcze w międzyczasie obejrzeliśmy końcówkę meczu Wisły Kraków z Liteksem Łowecz. Biała Gwiazda wygrała 2:1 na wyjeździe i mocno przybliżyła się do kolejnej rundy. Mam nadzieję, że w tym roku w końcu znajdzie się w Lidze Mistrzów. A wracając do dzisiejszej trasy to było całkiem, całkiem. Chłopacy nadali świetne tempo przez cały dystans i bardzo dobrze. Jakbyśmy jechali 20 km/h na godzinę to ciężko byłoby dojechać przed zmrokiem, a tak już o 20 wieczorem na spokojnie byliśmy na miejscu. Wyszedł rekordowy dystans, a więc kolejne założenie na ten sezon zostało spełnione - przekroczyć 200 km jednego dnia :) Nie byliśmy pewni co będzie jutro z naszymi nogami, ale dzisiaj było ok jak na taki kawał drogi. Byliśmy za to trochę senni. Szkoda, że Waldek olał sprawę i z nami nie pojechał, ale we 3 też się przyjemnie jedzie. Każdy da zmianę z przodu i szybciej leci. Piękny dzień się kończy, a my już mamy prawie pół dystansu nad Bałtyk...
_____________________________________
_____________________________________
|PODSUMOWANIE
|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________
Kategoria >200 km, 2011 Bałtyk
Dane wycieczki:
Km: | 208.30 | Km teren: | 3.40 | Czas: | 09:14 | km/h: | 22.56 | ||
Pr. maks.: | 59.86 | Temperatura: | 23.0 | Podjazdy: | 240m | Rower: | Giant |
Komentarze
Teraz to już foch ! :D Byliście w Krotoszynie to było dać znać.. Byśmy się choć trochę razem powozili :)
kris91 - 17:50 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj
No no no, fajna wycieczka, no i siłę macie chłopaki :)
widoczki fajne po drodze :D uluru - 10:08 wtorek, 16 sierpnia 2011 | linkuj
widoczki fajne po drodze :D uluru - 10:08 wtorek, 16 sierpnia 2011 | linkuj
Tak jak Keramp napisał, trzeba było śmigać bocznymi, bardziej spokojnymi i piękniejszymi terenami :P
BTW. w Żerkowie jest punkt widokowy i bardzo stromy zjazd :D bobiko - 21:38 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj
BTW. w Żerkowie jest punkt widokowy i bardzo stromy zjazd :D bobiko - 21:38 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj
Na następny raz polecam drogę z Wrześni do Gniezna objechać poprzez Czerniejewo-Mnichowo. Podobnie drogę z Pyzdr tez polecam odrobinkę bocznymi drogami. Zresztą cała 15 to jest wielkie zaminowane tirowo-samobójco-idioto-dilerowo-kurierowo-byznesowo... pole z wielkim znakiem Uważaj na d... bo ci w nią wjadą ;( Piękne przeloty robicie :D Powodzenia
Zdrówka keramp - 10:30 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj
Zdrówka keramp - 10:30 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj
No w końcu! Droga z Wrześni do Gniezna z tego co pamiętam to istna gehenna tirowo - dziurowa?
grigor86 - 17:31 niedziela, 14 sierpnia 2011 | linkuj
Do ciężkiej poszewki,w końcu,czekam i czekam na relację a tu nic,ani u jednego ani u drugiego.Mam nadzieję,że to kwestia kilku dni.
VSV83 - 15:55 niedziela, 14 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!