<" BORDER=10 HEIGHT=249 WIDTH=1025 ALIGN=ABSCENTER>


Informacje

2025: button stats bikestats.pl 2024: button stats bikestats.pl 2023: button stats bikestats.pl 2022: button stats bikestats.pl 2021: button stats bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015: button stats bikestats.pl 2014: button stats bikestats.pl 2013: button stats bikestats.pl 2012: button stats bikestats.pl 2011: button stats bikestats.pl

Szukaj

Personal Best

Maksymalny dystans

222 km
Tomaszów Maz. 20-07-2012

26-07-2011Ujazd(208 km)

02-05-2011Nysa(183 km)

17-06-2010Jelcz(135 km)

01-08-2009Odolanów(112 km)


Maksymalna prędkość

77,7 km/h
Borek Stary 16-04-2023


Maksymalna wysokość

2802 m.n.p.m.
la Bonette 1-08-2014


Najwięcej w miesiącu

3140 km
sierpień 2014


Dystanse roczne

2024 rok 474 km

2023 rok 1912 km

2022 rok 939 km

2021 rok 1573 km

2020 rok 1510 km

2019 rok 1015 km

2018 rok 1012 km

2017 rok 2250 km

2016 rok 2000 km

2015 rok 2030 km

2014 rok 6900 km

2013 rok 4110 km

2012 rok 7500 km

2011 rok 5600 km

2010 rok 2700 km

2009 rok 1000 km


Wyprawy







zaliczone gminy button stats bikestats.pl

Archiwum

Morze Bałtyckie #1 (Po rekordowy dystans)


Wtorek, 26 lipca 2011


Zacznę od tego, że ten dzień miał być przełomowy. Tak, właśnie 26 lipiec miał być tym dniem, na który czekałem całą wiosnę z wyczekiwaniem, podczas którego miały się zmienić dotychczasowe horyzonty. Po prostu miałem być daleko stąd, ale w międzyczasie zmieniły się priorytety i coś innego wyparło to drugie. Co się jednak odwlecze to nie uciecze...

Los tak pokierował moimi wakacjami, że doszło do wyboru wycieczki nad morze, olbrzymiego jak na dzisiejsze czasy dla mnie wyzwania...To miała być wycieczka życia, coś co będzie się wspominało latami, a być może nawet do ostatnich dni...

A więc eskapadę czas zacząć!

Bałtyk Tour 2011 - pora wyruszać! © pape93


Umówiliśmy się z Krystianem dzień po tym jak "umierałem" po locikowych urodzinach, że podjedzie po mnie o 6 rano. Wstałem więc 30 minut wcześniej. Szybkie jedzonko, mycie zębów, ubranie się i co? i pakowanie rzecz jasna! Tak wyszło, że nabrałem trochę poślizgu, ale jak się okazało Krystian też go nie pominął. Wyjechaliśmy więc z 20 minutowym opóźnieniem w kierunku Międzyborza, gdzie miał na nas czekać Tomek "UFO" "Turek" ;) Tempo było niezbyt opieszałe, bo trzeba było nadrobić stracone minuty. Ostatni kilometr czy 2 Krystian jechał już 300 metrów przede mną, bo ja musiałem się "dokręcić" jak należy.

Nastąpiło więc spotkanie z Tomkiem na krzyżówce. 2 minuty rozmowy i w drogę. Ufo założył spodenki kolarskie długie i buty bardziej biegowe czym trochę śmiesznie wyglądał, ale najważniejsza jest wygoda :) Zaraz za Międzyborzem skręciliśmy na Kocinę, a dojeżdżając do skrzyżowania za jakiś czas, mieliśmy liczne wątpliwości gdzie jechać, bo byliśmy pozbawieni mapy. Udaliśmy się w kierunku Sośni a następnie już pogodziliśmy się z faktem, że najszybciej teraz będzie jak pojedziemy przez Odolanów. Rozmowa zaczęła się kleić...

Droga za Międzyborzem - pierwsze kilometry razem © pape93


Nieplanowany przejazd przez Odolanów © pape93


W Odolanowie dosłownie 1 minuta przerwy i w lewo na Sulmierzyce. Droga w porządku, krajobrazy trochę nudne. Ale ten zapach kawy unoszący się obok palarni na obrzeżach miasta był mile pobudzający :)

Sulmierzyce © pape93


Przejeżdżając przez Sulmierzyce, nie dało się ominąć brukowanej części drogi. Była to fajna, drobno ułożona kostka, zapewne jeszcze niemieckiej roboty...Teraz na Krotoszyn.

Pięknie ułożona kosteczka © pape93


Po drodze dużo lasów i szybkie tempo od początku nadawane przez Turka. Na 2 kilometry przed centrum Krotoszyna zrobiliśmy sobie przerwę na załatwienie potrzeb. Za to na rynku pierwsze zapasy poszły w ruch...

Pierwszy poważny odpoczynek na 60tym kilometrze © pape93


Dałem Tomkowi czekoladę, a sam wcinałem bułki. Siedzieliśmy na fajnej ławce koło fryzjera. Pogoda była tak na włosku. Szaro i ponuro, myśleliśmy że później będzie lepiej. Co jak co, ale młodych dziewczyn to w Krotoszynie musi być bardzo dużo skoro co 3. osoba przechodząca obok nas była płcią piękną w granicach 15-24 lat ;)

Ratusz w Krotoszynie © pape93


Wyjeżdżając z Krotoszyna po lewej stronie zauważyliśmy bloki w których chyba mieszka Krzysiu (kris91), bo po jego filmach dało się tak wydedukować.

Czym prędzej na północ Wielkopolski © pape93


Za Krotoszynem zaczął się robić trochę większy ruch samochodów. My jednak tym nie przejęci, pedałowaliśmy prosto do Koźmina. Na rynku krótka przerwa. Ufo z Krychą kupili sobie po FRUGO, które już jak wiadomo wróciło na półki oraz banany. Wspomnieliśmy sobie również naszą byłą Panią od geografii jeszcze za czasów gimnazjum, która pochodzi właśnie z tej miejscowości.

TIME in Koźmin Wielkopolski © pape93


Po 15 minutach zebraliśmy się w kierunku Jarocina.

Ciekawy pomnik przy wyjeździe z owego miasteczka © pape93


No i zajechaliśmy do tego rockowego miasta. Koledzy kupili po drodze w jakimś sklepie pompkę do roweru, bo tak się umawialiśmy, że w końcu nikt nie wziął z domu. Stargowali z 35 zł do 20 zł więc da się przeżyć. Podjechaliśmy obowiązkowo na rynek i znaleźliśmy ławeczkę w cieniu. Była godzina 12 w południe, a my już po 100 km drogi...

Jarocin © pape93


Każdy coś tam zjadł, popił i tak zleciało 30 minut. Zapomniałem dodać, że Ufo straszył przechodniów swoim dywanem ;D , a tak na serio to się musiał przebrać dla wygody własnej. Teraz kierowaliśmy się nie na Środę Wielkopolską lecz na Żerków. Jeden przechodzień spytany przez nas (też dawny kolarz ;P) powiedział co mamy robić i usiedliśmy na siodełkach...

Koniec odpoczynku - 100 km i jedziemy dalej © pape93


Skręciliśmy na Annopol, a tutaj droga równa jak masełko. Niestety cały czas mieliśmy wiatr w twarz! :/

Trzymanie koła © pape93


Jedziemy sobie spokojnie 30 km/h, a tu Krycha prosi o przerwę na siku. No to w lasku obok drogi załatwili chłopaki co trzeba i dalej w drogę. W oddali widać było imponującą wieżę nadawczą, która robi wrażenie...

Wieża nadawcza - Żerków © pape93


Dojechaliśmy do tego całego Żerkowa i co? Gdzieś z boku miasta leży fantastyczny basen odkryty! Rozmiarami sięgający trzech sycowskich, a wyglądem prawie ten na Wejherowskiej we Wrocławiu :) Jakbyśmy mieli więcej czasu to kąpiel byłaby obowiązkowa, bo pogoda jeszcze o dziwo była znośnie ładna. Minęliśmy basen i vis a vis stacji benzynowej Ufo zrobił małe zamieszanie. Chciał spytać dziewczynę z naprzeciwka jadącą na rowerze o drogę, a w końcu 3 osoby chyba chciały pomóc :) Cały Tomek. Za Żerkowem zobaczyliśmy znak ostrego zjazdu w dół. Mały zakręt, a tutaj taka niepozorna, ale bardzo stroma górka na terenie nizinnym. Wykręciłem tam dziś swojego maksa. Zapomniałem dodać, że za Jarocinem teren już zaczął się bardzo pofałdowany co nas trochę zdziwiło, ale jednocześnie urozmaiciło wycieczkę...

Nnajlepszy zjazd na dzisiejszej trasie © pape93


Potem mijaliśmy wioskę za wioską. Każda specyficzna dla Wielkopolski. Kapitalne były stare domy przy drodze w całej jednej wsi. Nie zdążyłem jednak zrobić dobrego ujęcia. Na każdym z budynków był rok powstania - same 1918 albo jakieś 1937 :) Na prawdę fajnie się to oglądało. W następnych wioskach chłopaki mieli problem. Popsuł się licznik jednemu i drugiemu. Obaj mieli z firmy Kellys. Nie wiem, może Słonko za mocno przygrzało, ale magnes gubił sygnał i mieli mniejszy dystans.

Tomek z awarią licznika Kellys :P © pape93


A moja Sigma działała bez zarzutu :) Dobrze że chociaż jeden licznik mieliśmy sprawny przez całą wycieczkę, no bo jak to bez prędkościomierza > ?
Dojechaliśmy teraz kanałami do drogi głównej. Z daleka już było widać piękną panoramę Pyzdr.

Z powrotem na drodze wojewódzkiej © pape93


Zajechaliśmy na rynek w Pyzdrach. Podobno nigdy tam nie byłem, ale miałem wrażenie jakby to miejsce było mi świetnie znane.

Ciekawe czy miasto takie pobożne... © pape93


Usiedliśmy, wywietrzyliśmy trochę nogi, bo cały dzień się gotowały w butach i zjedliśmy kolejne zapasy. Siedzimy sobie, a tutaj do nas podszedł Pan, który wypytał się gdzie jedziemy, na ile i po co. Podobno sam też jeździł w przeszłości. W życiu przejechał 80 000 km. Powiedzmy że miał nawet rację. Opowiadał o jakimś Lwowie i innych takich. Posiedzieliśmy znowu te 30 minut i rundka honorowa wokół rynku musiała być.

Jedna z wielu rozmów z przechodniami (rowerzystami) © pape93


Na zamek nie dotarliśmy, ale chociaż udało się uchwycić kościół.

Stary kościół w Pyzdrach © pape93


Tuż za Pyzdrami napotkaliśmy rolników :/ :)

Problemy były... © pape93


Do Wrześni zajechaliśmy, a po drodze towarzyszyły nam bandy debilnych kierowców. 2 razy kierujący samochodami mieliby czołówkę z ciężarówkami jadącymi z naprzeciwka. Jakby taki jeden z drugim nie mógł poczekać kilka sekund i wyprzedzić nas przy pustym drugim pasie :/ Eh, szkoda gadać - chyba niektórym na prawdę spieszy się na tamten świat...

Rynek w lipcu we Wrześni © pape93


Września zaskoczyła mnie fajnym, czyściutkim rynkiem. Ciekawa zabudowa znajduje się w centrum. Na rynku spotkaliśmy chyba grupę 8 kolarzy, którzy mieli kolarzówki i siedzieli na przeciwko nas. Zjadłem sobie bułkę, a Turek z Krychą nie byli dłużni. Wkurzające było tylko jedno! Co 3 minuty z głośników znajdujących się na jednym z dachów kamienic wydobywał się wściekły dźwięk jakiś wron albo innych jastrzębi. Miało to na celu odstraszenie gołębi, które szpecą dachy, załatwiając tam swoje potrzeby. Wszystko fajnie tyle że gołębie już są przyzwyczajone i nie uciekają, a mieszkańcy chyba szajby dostają jak mają tego słuchać 100 razy dziennie. Ja bym nie wyrobił...

Zmęczeni wronami na kamienicy :P © pape93


Wyjeżdżając z miasta udało mi się zrobić takie wymowne zdjęcie :)

Dzieci z Wrześni © pape93


Przy wyjeździe z Wrześni był skręt w prawo na Jezioro w miejscowości Skorzęcin. Już czułem więc, że jesteśmy daleko od domu. Na wylocie miasta zastał nas zamknięty szlaban, bo jechał pociąg. Chłopacy więc skoczyli się wysikać, a ja doglądałem ile to jeszcze do Gniezna na mapie...

Ciągle na Północ © pape93


Okazało się że do Gniezna zaledwie 23 km nam pozostały. Nic takiego, a jednak. Dzisiaj to mi przypadło wożenie namiotu, który ważył jakieś 3-4 kg. Zważając na to, że miałem jeszcze sakwy przednie z ciężkimi konserwami i sakwę na kierownicę to na 160-170 km zaczęło mi brakować sił na dotrzymanie koła chłopakom. Do Gniezna jechali kilkaset metrów przede mną. Starałem się gonić, ale nawet nie dało się skupić, bo po drodze tyle dziur na poboczach, że głowa mała, a w dodatku te poje...e TIRy ! <wrrr..> Nie dość że spychają człowieka na piasek to jeszcze robią to w taki gwałtowny sposób, że masakra. To ma być droga krajowa? A idź Pan w piździec z takimi standardami!

W towarzystwie dziur i TIRów trafiliśmy do Gniezna © pape93


Wjeżdżając do Gniezna zahaczyliśmy o stadion żużlowy, dość ładny. Krystian tutaj już zaczął prowadzić grupę, bo trochę zna to miasto. Zajechaliśmy na rynek. Była godzina 18, a na licznikach 180 km. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na tle katedry, przejechaliśmy przez główną ulicę, jeszcze chwila przerwy na uzupełnienie zapasów w sklepie spożywczym i powoli w kierunku wsi Ujazd.

W centrum dawnej Stolicy Polski © pape93


Do drzwi św.Wojciecha nie dotarliśmy, ale pojechaliśmy wokół katedry. Trzeba przyznać, że pogoda była przyjemna.

Wspólne zdjęcie w Gnieźnie po 11 godzinach © pape93


No i dojechaliśmy do dużego skrzyżowania. Krystian spytał o drogę. Zjechaliśmy na drogę wojewódzką do Kłecka. Za 2 km trzeba było skręcić w lewo na Piekary, ale chłopaki na mnie nie poczekali i było masę niedomówień na tym odcinku. Ja wiedziałem, a może bardziej domyślałem się jak jechać, bo miałem mapę jako jedyny, a chłopacy pełni sił trzymali tempo i mnie "odsadzili". Myślałem, że Krycha wie co robi i jednak wybrał jakiś skrót do ciotki, bo na zdrowy rozum ta droga mi nie pasowała. Z problemami i spięciami, po polnych drogach, wracaniu się i w efekcie rozdzieleniu całkowitym na ostatnich 8 km dotarliśmy do Ujazdu :P
Tam już cała rodzina Krystiana czekała na nas z otwartymi rękami. Rowery zostawiliśmy w sklepie, a sami poszliśmy na smaczny po całym dniu obiad. Miałem wietrzyć namiot od Seby, ale jakoś się mi nie chciało :)

We wściekłym Słońcu kończymy pierwszy dzień © pape93


Każdy poszedł się ogarnąć po obiedzie w łazience i zaczynaliśmy się powoli kłaść spać. Jeszcze w międzyczasie obejrzeliśmy końcówkę meczu Wisły Kraków z Liteksem Łowecz. Biała Gwiazda wygrała 2:1 na wyjeździe i mocno przybliżyła się do kolejnej rundy. Mam nadzieję, że w tym roku w końcu znajdzie się w Lidze Mistrzów. A wracając do dzisiejszej trasy to było całkiem, całkiem. Chłopacy nadali świetne tempo przez cały dystans i bardzo dobrze. Jakbyśmy jechali 20 km/h na godzinę to ciężko byłoby dojechać przed zmrokiem, a tak już o 20 wieczorem na spokojnie byliśmy na miejscu. Wyszedł rekordowy dystans, a więc kolejne założenie na ten sezon zostało spełnione - przekroczyć 200 km jednego dnia :) Nie byliśmy pewni co będzie jutro z naszymi nogami, ale dzisiaj było ok jak na taki kawał drogi. Byliśmy za to trochę senni. Szkoda, że Waldek olał sprawę i z nami nie pojechał, ale we 3 też się przyjemnie jedzie. Każdy da zmianę z przodu i szybciej leci. Piękny dzień się kończy, a my już mamy prawie pół dystansu nad Bałtyk...





_____________________________________
_____________________________________
|PODSUMOWANIE

|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________
Kategoria >200 km, 2011 Bałtyk

Dane wycieczki:
Km:208.30Km teren:3.40 Czas:09:14km/h:22.56
Pr. maks.:59.86Temperatura:23.0 Podjazdy:240mRower:Giant

Komentarze
Teraz to już foch ! :D Byliście w Krotoszynie to było dać znać.. Byśmy się choć trochę razem powozili :)
kris91
- 17:50 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj
No no no, fajna wycieczka, no i siłę macie chłopaki :)
widoczki fajne po drodze :D
uluru
- 10:08 wtorek, 16 sierpnia 2011 | linkuj
Tak jak Keramp napisał, trzeba było śmigać bocznymi, bardziej spokojnymi i piękniejszymi terenami :P

BTW. w Żerkowie jest punkt widokowy i bardzo stromy zjazd :D
bobiko
- 21:38 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj
Na następny raz polecam drogę z Wrześni do Gniezna objechać poprzez Czerniejewo-Mnichowo. Podobnie drogę z Pyzdr tez polecam odrobinkę bocznymi drogami. Zresztą cała 15 to jest wielkie zaminowane tirowo-samobójco-idioto-dilerowo-kurierowo-byznesowo... pole z wielkim znakiem Uważaj na d... bo ci w nią wjadą ;( Piękne przeloty robicie :D Powodzenia
Zdrówka
keramp
- 10:30 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj
No w końcu! Droga z Wrześni do Gniezna z tego co pamiętam to istna gehenna tirowo - dziurowa?
grigor86
- 17:31 niedziela, 14 sierpnia 2011 | linkuj
Do ciężkiej poszewki,w końcu,czekam i czekam na relację a tu nic,ani u jednego ani u drugiego.Mam nadzieję,że to kwestia kilku dni.
VSV83
- 15:55 niedziela, 14 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl