Morze Bałtyckie #6 (koniec Polski i rozstanie)
Niedziela, 31 lipca 2011
A więc dzisiaj dzień 6. Wstaliśmy z Tomkiem o 9 rano. On szybko wyszedł przed miejsce noclegowe, a ja się dopiero pakowałem. O 10:15 spotkaliśmy się z Krychą przed naszym domem wczasowym. Ja zakomunikowałem chłopakom, że nie wiem jak oni, ale ja dobijam do Gdańska i tam nocuje dzisiaj. Także szykował się dzień pożegnalny jeśli chodzi o wspólną jazdę...

Wyjechaliśmy na główną ulicę miasta i po drodze zahaczyliśmy o POLOmarket. Chłopaki kupili coś dla siebie, a mi przyszło zjeść jedynie zwykłą kajzerkę. Kupiłem pocztówkę w międzyczasie, zerknąłem na mapę i jeszcze zdążyłem zobaczyć się z wychodzącą ze sklepu Pauliną.

Krycha z Ufem się spakowali i już pozostawało nam do przejechania prościutką drogą 34 km na Hel. Póki co wjechaliśmy na główną drogę, ale po chwili zauważyliśmy po prawej stronie niezłą trasę dla rowerów. Jak się potem okazało, zaprowadziła nas ona aż do samego końca mierzei...


Tak sobie jechaliśmy tą drogą rowerową po prawej i lewej stronie mając morze i lekkie zachmurzenie nad głowami. Dużo rowerzystów - to trzeba przyznać. Mieliśmy jechać spokojnie, no ale z wiaterkiem na lajcie i tak wychodziło 26 km/h.

Minęliśmy Jastarnie i w samej Juracie, gdzie swoje wakacje często spędzał śp. Lech Kaczyński z małżonką, pogoda nas zaskoczyła. Nagle wyszło kapitalne słoneczko i zrobiło się przyjemnie ciepło dla ciała. Ja chciałem jeszcze zahaczyć o molo i mi się udało :)

Tutaj się aż położyłem na ławeczce na 5 minut, bo na taką aurę czekałem od kilku dni! Ale cierpliwość popłaca...

Chłopaki jednak mnie pogonili i ruszyliśmy na ostatnie kilkanaście kilometrów. Dojechaliśmy do znaku Hel.

Po lewej stronie była droga rowerowa, ale jakaś taka na wpół terenowa, więc wolałem jechać szosą. Chłopaki mnie troszkę wyprzedzili, ale jak zaczynało się miasto to stanęli i skręciliśmy w lewo w las. Tam za 100 m było Muzeum Wojska czy coś na wzór tego. Nam jednak nie kwapiło się zwiedzanie tego czegoś, zwłaszcza płatnego...Wróciliśmy do głównej drogi i już do centrum. Zatrzymaliśmy się jeszcze na przejeździe kolejowym, przez który przejeżdżał pociąg osobowy do Wejherowa i dalej już pojechaliśmy osobno przed siebie. Chłopaki rwali do ścisłego centrum, a ja jeszcze poświęciłem chwilkę na dworzec PKP.

Zajechałem od przodu, potem od tyłu. Cudowna stacyjka. Tyle ludzi na takiej małej, kameralnej stacyjce - a klimat jak za dawnych lat. Widać, że każdy kto czekał na pociąg, wybierał się w podróż przynajmniej 100-u kilometrową :)

Ze stacyjki pojechałem na poszukiwania chłopaków. Miałem zajechać w okolice fokarium :D gdzie podobno byli, ale wyszło że ja na nich musiałem czekać, bo pojechali jeszcze gdzie indziej. Jak już się znaleźliśmy to wypadało wybrać się na plażę. Pogoda była najlepsza podczas tej eskapady, a więc i grzechem byłoby nie skorzystać.

Zrobiliśmy sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie, każdy się rozebrał i zaczął się odpoczynek. Ja ograniczyłem się do godzinnego lenistwa na ręczniku, a chłopaki zamoczyli aby nogi. Tylko czekałem aż zaryzykują i pójdą na hardcore'a zamoczyć się cali, to bym zaraz poszedł do nich dołączyć, no ale jednak mimo Słońca to temperatura była w granicach ledwo 20 stopni, więc optymalne warunki to na pewno nie były :P Zebraliśmy się więc do wyjścia :( Trochę niedosytu zostało. Być nad morzem i całym się nie wykąpać :/ Ale takie to już jest to lato w tym roku. Mówili w telewizji, że obecne lato jest najbardziej deszczowe i zimne od 30 lat w Polsce. To mówi samo za siebie. Jednak na osłodę Tomek zrobił zdjęcie dekady :D Nie jestem jednak w jego posiadaniu i nie będę go dodawał, bo jeszcze posądzą mnie o gorszenie młodzieży. Taki tyłeczek...eh ;D

Wyjechaliśmy z cypla do głównej drogi i za kilkanaście metrów znowu w prawo, aby zobaczyć latarnię morską. Chciałem koniecznie tam wejść na górę, ale chłopaki mnie poganiali, bo zależało im na zobaczeniu godzin odjazdu promu do Gdynii. Także teraz szybko udaliśmy się do portu.

W porcie byliśmy jakoś o 13:20, a prom kursował dopiero o 16:30. Postanowiłem więc usiąść i zjeść dorsza w pobliskiej smażalni. Nawet się najadłem, choć bardziej o smak tutaj chodziło. Pyszna rybka :) Chłopaki nie chcieli tutaj jeść i pojechali w głąb miasta. Zadzwoniłem po nich i mieliśmy się spotkać przy Orliku, gdzie przesiadywali. Oni już jednak pojechali do Polo Marketu. Tam zjedliśmy sobie deser poobiadowy w postaci jogurtów (zwłaszcza DanMleko, który królował w moim i Ufa guście podczas całej wycieczki) oraz bułek. Deser już co prawda jadłem, bo po obiedzie kupiłem sobie jeszcze tłustego loda z automatu żeby nie było :) Pod marketem rozłożyłem mapę, aby zobaczyć ile już przejechaliśmy. Trzeba też zaznaczyć, że towarzyszył nam chłopiec z pewnym fajnym pieskiem. Po deserze ruszyliśmy już do portu, bo trzeba było pilnować miejsca na pokładzie promu wodnego.

Spytaliśmy się gdzie podbija tramwaj i ustawiliśmy się do wejścia. Wcześniej jednak jeszcze kilka fotek pożegnalnych. Tak na prawdę to właśnie tutaj - na Helu, zakończyła się nasza główna przygoda z morzem. To tutaj byliśmy ostatni raz szczęśliwi razem, mając w głowie setki przejechanych kilometrów do tej pory razem...

Nie ma co się jednak rozczulać. Tramwaj zajechał. Najpierw wyszli ludzie z poprzedniego kursu i trochę nas niepokoiło to w jaki sposób traktuje rowery podróżnych koleś z obsługi :/ Ostrzegliśmy go że jeśli naszym maszynom coś się stanie to...się pogniewamy! ;) Rowery zapakowane, tyle że wszystko co na nich trzeba było ściągnąć :P Jako jedni z ostatnich weszliśmy na pokład. Na samej górze jednak było jeszcze dużo wolnego miejsca. Zajęliśmy wygodne siedziska i teraz trzeba było poczekać godzinę...

Po drodze obok nas płynął statek ze Szwecji "Stena Line". Zrobiłem takie oto zdjęcie.

Chłopaki sobie coś tam gadali, ja zjadłem jakieś ciastka i tak minuty leciały. Tomek dał radę i przełknął bezproblemowo tą podróż choć miał liczne obawy wcześniej. Z nudów to nawet mi takie zdjęcia się zachciało robić :P

Dopłynęliśmy! Jest już Gdynia, w której nigdy nie byłem. Wyszliśmy jako jedni z pierwszych i kontrolowaliśmy stan wyciągania naszych rowerów na ląd.

Po wyjściu na brzeg naszym oczom ukazała się słynna ostatnio Sea Tower. Myślałem, że zrobi na mnie o wiele większe wrażenie, ale jakoś nie :P We Wrocławiu mamy 2 razy wyższą i 3 razy lepszą Sky Tower :P Wracając jednak do rowerów, to wszystkie manele z powrotem trzeba było zapakować na maszyny. Trochę to zajęło. Dalej pojechaliśmy w kierunku centrum. Miałem mapę już teraz dokładniejszą więc dobrze wiedziałem jak jechać.

W porcie przejechaliśmy obok tego słynnego statku. To akurat zrobiło na mnie wrażenie, choć myślałem że jest większe :)

Wyjechaliśmy z portu, jak się potem okazało, jedynego miejsca godnego uwagi w Gdyni. Dotarliśmy na dworzec PKP. Chłopaki luknęli na rozkład jazdy, ale swojego połączenia nie znaleźli.

Wróciliśmy się więc z powrotem do "centrum" i kierowaliśmy się w kierunku Sopotu, po drodze chcąc zobaczyć stadion Arki - ten nowy :)

Jakiś koleś nas pokierował, bo bym nie wiedział. Myślałem że zburzyli ten stary stadion na Ejsmunda i na jego gruzach powstał nowy, ale jak się okazuje zrobili go zupełnie gdzie indziej. A przed nowym stadionem ta oto Hala.

O proszę, i Paweł nawet na zdjęciu ;)

Jak wiadomo jest niedziela. Godzina 18:30 jakoś. Zajeżdżamy pod stadion. Tam raczej zamknięte, ale jacyś ludzie jednak siedzą w środku i pilnują. Mówię Krychowi, że nie ma co pytać, bo i tak nas nie wpuszczą, ale o dziwo wpuścili! Trzeba tylko było powiedzieć że jedziemy z pod Poznania :{ W sumie wpuścili, bo co mają do stracenia. Grają na kameralnym i nowoczesnym stadionie, ale w I lidze więc zrozumiałem ten gest. Weszliśmy w środku trybuny, jakimś wejściem dla obsługi. Trochę jak VIPy. Podziękowaliśmy za wpuszczenie i za mapy, które nam Pani dała. Stadion ładny nawet, bo nowy, ale i tak jako kibic Śląska czułem się tam lekko mówiąc - niezręcznie :/ "Cała Polska w cieniu Śląska!!!"

Wcześniej wspomniana Pani wytłumaczyła nam jak jechać do Sopotu, a więc czym prędzej wyjechaliśmy z Gdyni. Nic tu nie ma ciekawego mimo iż 230 tys. mieszkańców ma owe miasto. Tylko port i stadion zobaczyć i do widzenia :P

Dobiliśmy do głównej drogi, no i z racji niedzieli, jedziemy sobie główną ulicą 2-pasmową wśród samochodów nielicznych. Mijamy znak Sopot, czyli już jest dobrze :)

Jechałem lekko z przodu. Spytałem jednej Pani jak jechać na molo. Powiedziała, że teraz najlepiej zjechać z głównej drogi w lewo w dół. Poczekałem na chłopaków. Krzyczałem żeby się zatrzymali, ale oni znowu swoje - prosto przed siebie :/ Eh, czasami ręce opadały, no ale jak chcą nadkładać drogi, szukać bez mapy itd. to proszę bardzo - ja mam zawsze dobre chęci ;P Tak czy siak, ja zboczyłem z głównej drogi i przez jakiś park dotarłem nad to molo. Poczekałem na tych osłów 10 minut i w końcu mnie znaleźli.

Sopot jak zwykle uroczy. Piękne miasteczko. Tylko chwilę tam byłem, a dużo rzeczy mi się przypomniało z 2006 roku jak byłem tutaj z mamą. Wejście na molo sobie podarowaliśmy, bo kosztowało 5,50 PLN. Kolejną rzeczą, która mi się podobała tutaj to ta rodzinna, niedzielna atmosfera. Ostatni dzień lipca, dość ciepły i masa ludzi, spacerujących, ale nigdzie się nie spieszących :)

Dzisiaj mi nie zależało tak bardzo na Sopocie i zwiedzaniu, bo wiedziałem że jeszcze jutro muszę tu zajechać. Tak tu pięknie. Ale tymczasem trzeba było już się zbierać. Przy wyjeździe Krycha podobno załapał się jeszcze do TV4 ;D Ale już jesteśmy na głównej trasie. Przy wjeździe do Gdańska czułem, że to nasze ostatnie wspólne metry tej wycieczki. Najlepsze jednak było pod koniec. Jedziemy 2-pasmówką i Ufo chciał skręcić w lewo od razu na chodnik :D Jak się okazało, tak nas poprowadził że złamaliśmy 3 zakazy czerwonych świateł w ciągu 5 sekund i jeszcze 2 kierowców na nas trąbiło :D Ufo to jest udany ;)

Dojechaliśmy teraz na Oliwę. Zobaczyłem już Halę Olivia. Powiedziałem żeby chłopaki się zatrzymali. Tutaj trzeba było się rozdzielić. Oni chcieli już dzisiaj w nocy wracać do domu przez Poznań, ja jednak planowałem zostać tutaj na jeszcze jeden dzień ponieważ Gdańsk to za duże miasto, aby skutecznie je zwiedzić w 3 godziny ;P Podziękowaliśmy sobie więc pięknie za współpracę na tych 700 przeszło kilometrach no i ja w prawo w poszukiwaniu noclegu, a oni prosto na PKP. Trochę mi się smutno zrobiło, bo to koniec wycieczki 3-osobowej, ale zarazem początek końca wycieczki jako takiej :/

No cóż, ale trzeba było gdzieś przekimać. Michał mi podesłał kilka adresów i znalazłem miejsce do spania za pierwszym razem. Choć trochę się naszukałem wjazdu do Schroniska to jednak tam bezpiecznie zacumowałem. Miałem kwaterkę za 27 zł ze śniadaniem i innymi wygodami typu internet (był oblegany :/), stołówka, świetlica, prysznice...Nie miałem dzisiaj już jednak na to sił. Posegregowałem tylko rzeczy i lekko ogarnąłem. Napisałem Michałowi że mam nocleg i jutro wracam przez Poznań, a on mi na to że spyta koleżanki czy nie mogłaby mnie przenocować :D Ja na to jak na lato. Zadzwoniłem do niej, umówiłem się nazajutrz o 20:30 na placu Łazarza w Poznaniu i tyle. :) Od razu mi się humor poprawił na wieść o darmowym noclegu - kolejnym już...

Także poszedłem już spać. Wcześniej jednak zadzwoniłem do chłopaków i spytałem jak tam z ich pociągiem. :D Nie mieli. Ktoś się pomylił. Musieli zwiedzać Gdańsk nocą :D Wariaty...No ale cóż, co nagle to po diable, jak to mówią...Dzień szósty dobiegł końca. Kolejnych kilkanaście udanych godzin za nami. Szkoda że od tej pory już kończę wycieczkę samotnie, ale i tak jest super, jestem w Gdańsku!
_____________________________________
_____________________________________
|<<----- POPRZEDNI DZIEŃ
|PODSUMOWANIE
|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________

Tutaj nocowaliśmy© completny
Wyjechaliśmy na główną ulicę miasta i po drodze zahaczyliśmy o POLOmarket. Chłopaki kupili coś dla siebie, a mi przyszło zjeść jedynie zwykłą kajzerkę. Kupiłem pocztówkę w międzyczasie, zerknąłem na mapę i jeszcze zdążyłem zobaczyć się z wychodzącą ze sklepu Pauliną.

Na ulicach Władysławowa© completny
Krycha z Ufem się spakowali i już pozostawało nam do przejechania prościutką drogą 34 km na Hel. Póki co wjechaliśmy na główną drogę, ale po chwili zauważyliśmy po prawej stronie niezłą trasę dla rowerów. Jak się potem okazało, zaprowadziła nas ona aż do samego końca mierzei...

Przed Chałupami© completny

Ścieżką rowerową wzdłuż mierzei...© pape93
Tak sobie jechaliśmy tą drogą rowerową po prawej i lewej stronie mając morze i lekkie zachmurzenie nad głowami. Dużo rowerzystów - to trzeba przyznać. Mieliśmy jechać spokojnie, no ale z wiaterkiem na lajcie i tak wychodziło 26 km/h.

Centrum Juraty© completny
Minęliśmy Jastarnie i w samej Juracie, gdzie swoje wakacje często spędzał śp. Lech Kaczyński z małżonką, pogoda nas zaskoczyła. Nagle wyszło kapitalne słoneczko i zrobiło się przyjemnie ciepło dla ciała. Ja chciałem jeszcze zahaczyć o molo i mi się udało :)

Jurata - w końcu się wypogodziło !© completny
Tutaj się aż położyłem na ławeczce na 5 minut, bo na taką aurę czekałem od kilku dni! Ale cierpliwość popłaca...

Jurata - molo i piękna pogoda !© completny
Chłopaki jednak mnie pogonili i ruszyliśmy na ostatnie kilkanaście kilometrów. Dojechaliśmy do znaku Hel.

I jak tu się nie zaśmiać? :)© pape93
Po lewej stronie była droga rowerowa, ale jakaś taka na wpół terenowa, więc wolałem jechać szosą. Chłopaki mnie troszkę wyprzedzili, ale jak zaczynało się miasto to stanęli i skręciliśmy w lewo w las. Tam za 100 m było Muzeum Wojska czy coś na wzór tego. Nam jednak nie kwapiło się zwiedzanie tego czegoś, zwłaszcza płatnego...Wróciliśmy do głównej drogi i już do centrum. Zatrzymaliśmy się jeszcze na przejeździe kolejowym, przez który przejeżdżał pociąg osobowy do Wejherowa i dalej już pojechaliśmy osobno przed siebie. Chłopaki rwali do ścisłego centrum, a ja jeszcze poświęciłem chwilkę na dworzec PKP.

PKP Hel - zawsze chciałem tu być© completny
Zajechałem od przodu, potem od tyłu. Cudowna stacyjka. Tyle ludzi na takiej małej, kameralnej stacyjce - a klimat jak za dawnych lat. Widać, że każdy kto czekał na pociąg, wybierał się w podróż przynajmniej 100-u kilometrową :)

Fajny klimacik na stacji© completny
Ze stacyjki pojechałem na poszukiwania chłopaków. Miałem zajechać w okolice fokarium :D gdzie podobno byli, ale wyszło że ja na nich musiałem czekać, bo pojechali jeszcze gdzie indziej. Jak już się znaleźliśmy to wypadało wybrać się na plażę. Pogoda była najlepsza podczas tej eskapady, a więc i grzechem byłoby nie skorzystać.

Kto by pomyślał że do tego dojdzie na tej wycieczce© completny
Zrobiliśmy sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie, każdy się rozebrał i zaczął się odpoczynek. Ja ograniczyłem się do godzinnego lenistwa na ręczniku, a chłopaki zamoczyli aby nogi. Tylko czekałem aż zaryzykują i pójdą na hardcore'a zamoczyć się cali, to bym zaraz poszedł do nich dołączyć, no ale jednak mimo Słońca to temperatura była w granicach ledwo 20 stopni, więc optymalne warunki to na pewno nie były :P Zebraliśmy się więc do wyjścia :( Trochę niedosytu zostało. Być nad morzem i całym się nie wykąpać :/ Ale takie to już jest to lato w tym roku. Mówili w telewizji, że obecne lato jest najbardziej deszczowe i zimne od 30 lat w Polsce. To mówi samo za siebie. Jednak na osłodę Tomek zrobił zdjęcie dekady :D Nie jestem jednak w jego posiadaniu i nie będę go dodawał, bo jeszcze posądzą mnie o gorszenie młodzieży. Taki tyłeczek...eh ;D

Plaża zaliczona, a więc w drogę...© completny
Wyjechaliśmy z cypla do głównej drogi i za kilkanaście metrów znowu w prawo, aby zobaczyć latarnię morską. Chciałem koniecznie tam wejść na górę, ale chłopaki mnie poganiali, bo zależało im na zobaczeniu godzin odjazdu promu do Gdynii. Także teraz szybko udaliśmy się do portu.

Latarnia Morska na Helu - moja druga pasja po PKP© completny
W porcie byliśmy jakoś o 13:20, a prom kursował dopiero o 16:30. Postanowiłem więc usiąść i zjeść dorsza w pobliskiej smażalni. Nawet się najadłem, choć bardziej o smak tutaj chodziło. Pyszna rybka :) Chłopaki nie chcieli tutaj jeść i pojechali w głąb miasta. Zadzwoniłem po nich i mieliśmy się spotkać przy Orliku, gdzie przesiadywali. Oni już jednak pojechali do Polo Marketu. Tam zjedliśmy sobie deser poobiadowy w postaci jogurtów (zwłaszcza DanMleko, który królował w moim i Ufa guście podczas całej wycieczki) oraz bułek. Deser już co prawda jadłem, bo po obiedzie kupiłem sobie jeszcze tłustego loda z automatu żeby nie było :) Pod marketem rozłożyłem mapę, aby zobaczyć ile już przejechaliśmy. Trzeba też zaznaczyć, że towarzyszył nam chłopiec z pewnym fajnym pieskiem. Po deserze ruszyliśmy już do portu, bo trzeba było pilnować miejsca na pokładzie promu wodnego.

na ulicach Helu© completny
Spytaliśmy się gdzie podbija tramwaj i ustawiliśmy się do wejścia. Wcześniej jednak jeszcze kilka fotek pożegnalnych. Tak na prawdę to właśnie tutaj - na Helu, zakończyła się nasza główna przygoda z morzem. To tutaj byliśmy ostatni raz szczęśliwi razem, mając w głowie setki przejechanych kilometrów do tej pory razem...

port helski - przygotowanie do podróży© completny
Nie ma co się jednak rozczulać. Tramwaj zajechał. Najpierw wyszli ludzie z poprzedniego kursu i trochę nas niepokoiło to w jaki sposób traktuje rowery podróżnych koleś z obsługi :/ Ostrzegliśmy go że jeśli naszym maszynom coś się stanie to...się pogniewamy! ;) Rowery zapakowane, tyle że wszystko co na nich trzeba było ściągnąć :P Jako jedni z ostatnich weszliśmy na pokład. Na samej górze jednak było jeszcze dużo wolnego miejsca. Zajęliśmy wygodne siedziska i teraz trzeba było poczekać godzinę...

tramwajem wodnym do Gdyni© completny
Po drodze obok nas płynął statek ze Szwecji "Stena Line". Zrobiłem takie oto zdjęcie.

kto się nabrał? ;)© completny
Chłopaki sobie coś tam gadali, ja zjadłem jakieś ciastka i tak minuty leciały. Tomek dał radę i przełknął bezproblemowo tą podróż choć miał liczne obawy wcześniej. Z nudów to nawet mi takie zdjęcia się zachciało robić :P

momenty były...© completny
Dopłynęliśmy! Jest już Gdynia, w której nigdy nie byłem. Wyszliśmy jako jedni z pierwszych i kontrolowaliśmy stan wyciągania naszych rowerów na ląd.

Sea Tower w Gdyni© completny
Po wyjściu na brzeg naszym oczom ukazała się słynna ostatnio Sea Tower. Myślałem, że zrobi na mnie o wiele większe wrażenie, ale jakoś nie :P We Wrocławiu mamy 2 razy wyższą i 3 razy lepszą Sky Tower :P Wracając jednak do rowerów, to wszystkie manele z powrotem trzeba było zapakować na maszyny. Trochę to zajęło. Dalej pojechaliśmy w kierunku centrum. Miałem mapę już teraz dokładniejszą więc dobrze wiedziałem jak jechać.

wyjście na ląd po godzinnym rejsie© completny
W porcie przejechaliśmy obok tego słynnego statku. To akurat zrobiło na mnie wrażenie, choć myślałem że jest większe :)

Dar Pomorza© completny
Wyjechaliśmy z portu, jak się potem okazało, jedynego miejsca godnego uwagi w Gdyni. Dotarliśmy na dworzec PKP. Chłopaki luknęli na rozkład jazdy, ale swojego połączenia nie znaleźli.

Dworzec podMiejski - PKP© completny
Wróciliśmy się więc z powrotem do "centrum" i kierowaliśmy się w kierunku Sopotu, po drodze chcąc zobaczyć stadion Arki - ten nowy :)

Gdynia i jej trolejbus© completny
Jakiś koleś nas pokierował, bo bym nie wiedział. Myślałem że zburzyli ten stary stadion na Ejsmunda i na jego gruzach powstał nowy, ale jak się okazuje zrobili go zupełnie gdzie indziej. A przed nowym stadionem ta oto Hala.

Nowoczesna Hala Sportowa© completny
O proszę, i Paweł nawet na zdjęciu ;)

a to jedno z moich nielicznych zdjęć :P© completny
Jak wiadomo jest niedziela. Godzina 18:30 jakoś. Zajeżdżamy pod stadion. Tam raczej zamknięte, ale jacyś ludzie jednak siedzą w środku i pilnują. Mówię Krychowi, że nie ma co pytać, bo i tak nas nie wpuszczą, ale o dziwo wpuścili! Trzeba tylko było powiedzieć że jedziemy z pod Poznania :{ W sumie wpuścili, bo co mają do stracenia. Grają na kameralnym i nowoczesnym stadionie, ale w I lidze więc zrozumiałem ten gest. Weszliśmy w środku trybuny, jakimś wejściem dla obsługi. Trochę jak VIPy. Podziękowaliśmy za wpuszczenie i za mapy, które nam Pani dała. Stadion ładny nawet, bo nowy, ale i tak jako kibic Śląska czułem się tam lekko mówiąc - niezręcznie :/ "Cała Polska w cieniu Śląska!!!"

Arka Gdynia - kur** , świnia ! ;D© completny
Wcześniej wspomniana Pani wytłumaczyła nam jak jechać do Sopotu, a więc czym prędzej wyjechaliśmy z Gdyni. Nic tu nie ma ciekawego mimo iż 230 tys. mieszkańców ma owe miasto. Tylko port i stadion zobaczyć i do widzenia :P

wyjeżdżamy z ndnej Gdyni© completny
Dobiliśmy do głównej drogi, no i z racji niedzieli, jedziemy sobie główną ulicą 2-pasmową wśród samochodów nielicznych. Mijamy znak Sopot, czyli już jest dobrze :)

No i wreszcie coś ciekawszego...© completny
Jechałem lekko z przodu. Spytałem jednej Pani jak jechać na molo. Powiedziała, że teraz najlepiej zjechać z głównej drogi w lewo w dół. Poczekałem na chłopaków. Krzyczałem żeby się zatrzymali, ale oni znowu swoje - prosto przed siebie :/ Eh, czasami ręce opadały, no ale jak chcą nadkładać drogi, szukać bez mapy itd. to proszę bardzo - ja mam zawsze dobre chęci ;P Tak czy siak, ja zboczyłem z głównej drogi i przez jakiś park dotarłem nad to molo. Poczekałem na tych osłów 10 minut i w końcu mnie znaleźli.

polskie Monaco© completny
Sopot jak zwykle uroczy. Piękne miasteczko. Tylko chwilę tam byłem, a dużo rzeczy mi się przypomniało z 2006 roku jak byłem tutaj z mamą. Wejście na molo sobie podarowaliśmy, bo kosztowało 5,50 PLN. Kolejną rzeczą, która mi się podobała tutaj to ta rodzinna, niedzielna atmosfera. Ostatni dzień lipca, dość ciepły i masa ludzi, spacerujących, ale nigdzie się nie spieszących :)

niedzielny Sopot© completny
Dzisiaj mi nie zależało tak bardzo na Sopocie i zwiedzaniu, bo wiedziałem że jeszcze jutro muszę tu zajechać. Tak tu pięknie. Ale tymczasem trzeba było już się zbierać. Przy wyjeździe Krycha podobno załapał się jeszcze do TV4 ;D Ale już jesteśmy na głównej trasie. Przy wjeździe do Gdańska czułem, że to nasze ostatnie wspólne metry tej wycieczki. Najlepsze jednak było pod koniec. Jedziemy 2-pasmówką i Ufo chciał skręcić w lewo od razu na chodnik :D Jak się okazało, tak nas poprowadził że złamaliśmy 3 zakazy czerwonych świateł w ciągu 5 sekund i jeszcze 2 kierowców na nas trąbiło :D Ufo to jest udany ;)

udało się i tutaj zajechać :)© completny
Dojechaliśmy teraz na Oliwę. Zobaczyłem już Halę Olivia. Powiedziałem żeby chłopaki się zatrzymali. Tutaj trzeba było się rozdzielić. Oni chcieli już dzisiaj w nocy wracać do domu przez Poznań, ja jednak planowałem zostać tutaj na jeszcze jeden dzień ponieważ Gdańsk to za duże miasto, aby skutecznie je zwiedzić w 3 godziny ;P Podziękowaliśmy sobie więc pięknie za współpracę na tych 700 przeszło kilometrach no i ja w prawo w poszukiwaniu noclegu, a oni prosto na PKP. Trochę mi się smutno zrobiło, bo to koniec wycieczki 3-osobowej, ale zarazem początek końca wycieczki jako takiej :/

Szkolne Schronisko Młodzieżowe w Gdańsku© completny
No cóż, ale trzeba było gdzieś przekimać. Michał mi podesłał kilka adresów i znalazłem miejsce do spania za pierwszym razem. Choć trochę się naszukałem wjazdu do Schroniska to jednak tam bezpiecznie zacumowałem. Miałem kwaterkę za 27 zł ze śniadaniem i innymi wygodami typu internet (był oblegany :/), stołówka, świetlica, prysznice...Nie miałem dzisiaj już jednak na to sił. Posegregowałem tylko rzeczy i lekko ogarnąłem. Napisałem Michałowi że mam nocleg i jutro wracam przez Poznań, a on mi na to że spyta koleżanki czy nie mogłaby mnie przenocować :D Ja na to jak na lato. Zadzwoniłem do niej, umówiłem się nazajutrz o 20:30 na placu Łazarza w Poznaniu i tyle. :) Od razu mi się humor poprawił na wieść o darmowym noclegu - kolejnym już...

zaledwie 27 zł ze śniadaniem :)© completny
Także poszedłem już spać. Wcześniej jednak zadzwoniłem do chłopaków i spytałem jak tam z ich pociągiem. :D Nie mieli. Ktoś się pomylił. Musieli zwiedzać Gdańsk nocą :D Wariaty...No ale cóż, co nagle to po diable, jak to mówią...Dzień szósty dobiegł końca. Kolejnych kilkanaście udanych godzin za nami. Szkoda że od tej pory już kończę wycieczkę samotnie, ale i tak jest super, jestem w Gdańsku!
_____________________________________
_____________________________________
|<<----- POPRZEDNI DZIEŃ
|PODSUMOWANIE
|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________
Kategoria 2011 Bałtyk
Dane wycieczki:
Km: | 72.28 | Km teren: | 0.70 | Czas: | 04:29 | km/h: | 16.12 | ||
Pr. maks.: | 40.71 | Temperatura: | 23.0 | Podjazdy: | 70m | Rower: | Giant |
Komentarze
Fajna wyprawa. Szkoda że tyle deszczu ale i tak warto było. Jak miałem tyle lat co wy to też tak jeździliśmy na kilkudniowe wyprawy. Gratulacje
daniel3ttt - 22:19 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
Świetna wyprawa! byłem w tym roku na Helu na wakacjach i brakowało mi właśnie roweru żeby tak sobie pośmigać...
jelon85 - 21:27 piątek, 19 sierpnia 2011 | linkuj
Oj Grigor, nie widziałeś zdjęć z innego aparatu :D Fotograf Ufo uchwycił coś pięknego, a nie jakieś tam "momenty" :)
kaeres123 - 12:49 czwartek, 18 sierpnia 2011 | linkuj
Super wypad, gratulacje za osiągnięcie celu mimo takiej pogody. Nam niestety nie udało się zorganizować w tym roku podobnego wyjazdu. Tylko dlaczego Gdynia jest 'nudna'? ;)
gdynia94 - 22:16 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!