CZECHY 2010 - DZIEŃ #7
Piątek, 13 stycznia 2012
DZIEŃ 7: 25.07.2010 (ND)
Michał wstał o 7:45. Widziałem tylko że na pewno nie świeci Słońce, ale było mi podejrzanie zimno. Michał mnie zawołał. Wychylam głowę z namiotu a tam Grenlandia normalnie. Piździawa masakryczna się zrobiła w nocy. Co prawda deszcz nie spadł za cholerę, ale wiatr przyniósł jakieś mocne ochłodzenie. W ostatnich dniach było po 22-26 stopni, a tutaj ze 12'C. W przypływie bezradności i niechęci ubrałem odruchowo kalesony, które wziąłem do spania. Zjedliśmy jakieś śniadanie, Michał załatwił wrzątek i ruszyliśmy. Jeszcze się wioska nie skończyła, a ja już ściągałem na przystanku PKS z siebie wszystkie niepotrzebnie założone ubrania. Kalesony to już była przesada. Dojechaliśmy do Olkusza. Tam z racji niedzieli i poranka miasto wyglądało jak wyludnione. Zajechaliśmy na PKP, aby sprawdzić pociągi. Nogi bolały nas od samego rana, ale mimo wszystko bujnęliśmy się jeszcze na rynek i ogólnie po centrum. I znowu dobiliśmy na stację. Ustaliliśmy, że Jura zostaje przełożona na następny raz, bo w takim zimnie i z obolałymi nogami to przyjemnej jazdy próżno oczekiwać :/ Na Dworcu kilka fotek i już do Katowic. Ja jeszcze chciałem podjechać na zamek 3 km od Olkusza - Rabsztyn. Michał jednak nie miał ochoty i sam nie jechałem. W pociągu spotkaliśmy rowerzystę ze Sosnowca, który jeździł w okolicach Pustyni Błędowskiej. W Katowicach byłem pierwszy raz no i nawet mi się podobało. Podjechaliśmy pod Spodek i z powrotem na stację PKP. Dobrze że zdążyłem zobaczyć jeszcze ten brutalizm Dworca. Na majówce 2011 już PKP było zrównane z ziemią :/ :) Dojechaliśmy do Częstochowy. Tam byłem drugi raz. Mała rundka miastoznawcza i szybko z powrotem na Dworzec, bo mieliśmy zaraz połączenie do Namysłowa. Z opolskiego jechaliśmy już bardzo szybko czując domek. Lekko przekroczyliśmy godzinkę i o 20:00 zameldowaliśmy się na przepysznej kolacji. Po raz pierwszy poczułem ile taka zwykła kolacja w domu znaczy po takim trudzie i wyrzeczeniach podczas tripu. KONIEC PIĘKNEGO RAJDU!
POGODA - 12-16'C, wiatr(5), załamanie pogody!, całkowite zachmurzenie.
TRASA - SUŁOSZOWA II -> OLKUSZ -(pociąg)-> KATOWICE -(pociąg)-> CZĘSTOCHOWA -(pociąg)-> NAMYSŁÓW -> SYCÓW
ODO 58,60 km // TIME 4:15 h // AVS 13,78 km/h // MAX 41,05 km/h







_____________________________________
_____________________________________
|<<----- POPRZEDNI DZIEŃ
|PODSUMOWANIE
_____________________________________
_____________________________________
Michał wstał o 7:45. Widziałem tylko że na pewno nie świeci Słońce, ale było mi podejrzanie zimno. Michał mnie zawołał. Wychylam głowę z namiotu a tam Grenlandia normalnie. Piździawa masakryczna się zrobiła w nocy. Co prawda deszcz nie spadł za cholerę, ale wiatr przyniósł jakieś mocne ochłodzenie. W ostatnich dniach było po 22-26 stopni, a tutaj ze 12'C. W przypływie bezradności i niechęci ubrałem odruchowo kalesony, które wziąłem do spania. Zjedliśmy jakieś śniadanie, Michał załatwił wrzątek i ruszyliśmy. Jeszcze się wioska nie skończyła, a ja już ściągałem na przystanku PKS z siebie wszystkie niepotrzebnie założone ubrania. Kalesony to już była przesada. Dojechaliśmy do Olkusza. Tam z racji niedzieli i poranka miasto wyglądało jak wyludnione. Zajechaliśmy na PKP, aby sprawdzić pociągi. Nogi bolały nas od samego rana, ale mimo wszystko bujnęliśmy się jeszcze na rynek i ogólnie po centrum. I znowu dobiliśmy na stację. Ustaliliśmy, że Jura zostaje przełożona na następny raz, bo w takim zimnie i z obolałymi nogami to przyjemnej jazdy próżno oczekiwać :/ Na Dworcu kilka fotek i już do Katowic. Ja jeszcze chciałem podjechać na zamek 3 km od Olkusza - Rabsztyn. Michał jednak nie miał ochoty i sam nie jechałem. W pociągu spotkaliśmy rowerzystę ze Sosnowca, który jeździł w okolicach Pustyni Błędowskiej. W Katowicach byłem pierwszy raz no i nawet mi się podobało. Podjechaliśmy pod Spodek i z powrotem na stację PKP. Dobrze że zdążyłem zobaczyć jeszcze ten brutalizm Dworca. Na majówce 2011 już PKP było zrównane z ziemią :/ :) Dojechaliśmy do Częstochowy. Tam byłem drugi raz. Mała rundka miastoznawcza i szybko z powrotem na Dworzec, bo mieliśmy zaraz połączenie do Namysłowa. Z opolskiego jechaliśmy już bardzo szybko czując domek. Lekko przekroczyliśmy godzinkę i o 20:00 zameldowaliśmy się na przepysznej kolacji. Po raz pierwszy poczułem ile taka zwykła kolacja w domu znaczy po takim trudzie i wyrzeczeniach podczas tripu. KONIEC PIĘKNEGO RAJDU!
POGODA - 12-16'C, wiatr(5), załamanie pogody!, całkowite zachmurzenie.
TRASA - SUŁOSZOWA II -> OLKUSZ -(pociąg)-> KATOWICE -(pociąg)-> CZĘSTOCHOWA -(pociąg)-> NAMYSŁÓW -> SYCÓW
ODO 58,60 km // TIME 4:15 h // AVS 13,78 km/h // MAX 41,05 km/h

Ostatnie składanie namiotu. Sułoszowa II za Urzędem Gminy© pape93

PKP Olkusz - koniec podróży jako takiej...© pape93

Dojeżdżamy do centrum Stolicy Górnego Śląska© pape93

Zburzone już PKP Katowice - kwintesencja brutalizmu...© pape93

Centrum Katowic© pape93

Przelotne zwiedzanie Częstochowy© pape93

Ostatni kurs pociągiem Częstochowa - Namysłów© pape93
_____________________________________
_____________________________________
|<<----- POPRZEDNI DZIEŃ
|PODSUMOWANIE
_____________________________________
_____________________________________
Kategoria 2010 Czechy Wschodnie
Dane wycieczki:
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!