Dzień #3 | Kielce - Sandomierz
Niedziela, 22 lipca 2012
Rano wstaliśmy z Rafałem o godzinie 6 rano. Mieliśmy 1:26 h żeby się ogarnąć i dojechać 13 km na PKP Julianka. Fakt faktem było z górki, ale mimo wszystko gdyby nie VSV83, który wziął mnie na koło to byśmy nie zdążyli. A tak jechaliśmy długi okres czasu w granicach 36-37 km/h. Ja wsiadłem w pociąg do Kielc, a Rafał udał się do domu w Tomaszowie Mazowieckim, chcąc jeszcze trochę niedzieli przeznaczyć na odpoczynek.
Ja natomiast dojechałem o 9 z groszami do Stolicy województwa Świętokrzyskiego. I tutaj muszę zaznaczyć że było mi bardzo zimno gdy wyszedłem ze składu. Jednak powiedzenie "pizga jak w kieleckim" chyba nie wzięło się znikąd :P A tak na serio to posiedziałem 30 minut na pięknym deptaku kieleckim i zjadłem do końca wszystkie zapasy z sakw ogrzewając kości na Słońcu.
O godzinie 10 ruszyłem w kierunku Sandomierza mając na liczniku już 16 km. Po drodze na jednej z głównych ulic dorwałem jeszcze Piekarnię ze świeżymi bułkami co jak na niedzielę było sporym osiągnięciem. Kupiłem coś do jedzenia i ruszyłem już czym prędzej przed siebie. Wczoraj jak jechałem z Rafałem do Kielc to wiatru właściwie nie było w ogóle. W niedzielę natomiast miałem znowu lekko w plecy, czasem trochę z boku. To pomogło i ciąłem prosto drogą numer 74 do Łagowa.
Tam zdjęcie na Rynku i skręciłem na drogę wojewódzką, aby po 8 km odbić w lewo na lokalne dróżki. I właśnie tamten odcinek spodobał mi się najbardziej. Cały czas góra, dół, góra, góra, dół, góra, dół, dół, dół, góra. Coś pięknego. Ale jakby tego było mało to jechałem jeszcze takim małym szczytem i widoki miałem przednie zarówno po lewej jak i prawej stronie. Na jednym z ostatnich zjazdów udało się urwać 65 km/h, ale tylko dlatego że nie znałem drogi i nie chciałem wylecieć na pierwszym lepszym zakręcie. Inaczej byłoby 70 jak nic.
Z czasem dojechałem do miejscowości Iwaniska. Tam odpocząłem na ławeczce przy fontannie. Z racji niedzieli był wszechogarniający spokój. Dalej kierowałem się na Klimontów w kierunku Tarnobrzegu. Kilka kilometrów dalej mijałem słynny zamek Krzyżtopór z 12 komnatami i 365 oknami. Oprócz tego nic więcej na trasie ciekawego mnie nie spotkało. Robiło się za to coraz cieplej. W Klimontowie zjadłem sobie loda na Rynku i po kilkunastu minutach ruszyłem na Tarnobrzeg. Niestety musiałem na którymś małym skrzyżowaniu źle skręcić i w pewnej chwili byłem już bliżej Sandomierza niż tego pierwszego miasta, toteż pojechałem już prosto do miasta "Ojca Mateusza". Przed samym Sandomierzem mijałem całe setki hektarów sadów, najczęściej z jabłkami. Po którymś już kilometrze zatrzymałem się i skusiłem na kilka z nich. Jeszcze były trochę niedojrzałe, ale co tam ;) Później jeszcze zerwałem sobie kilka wiśni dla smaku i popędziłem prosto na Sandomierz.
Zajechałem na Stare Miasto i ledwo wjechałem na Rynek z racji niedzieli i masy turystów. Było gwarno i ciasno. Usiadłem na jakimś murku i zacząłem dzwonić do Stalowej Woli i Sandomierza po noclegach wcześniej przeze mnie spisanych. Wszystko albo zajęte, albo nikt nie odbierał telefonu :/ Miałem jeszcze siły żeby jechać tego dnia do Stalowej, ale jak tam nocleg kosztował 60 PLN to podjechałem na Rynku do informacji turystycznej i z pomocą pewnej Pani znalazłem na drugim brzegu Wisły - Akademik. Zajechałem tam i okazało się że cena jest w miarę atrakcyjna.
Bardziej atrakcyjna była jednak godzina, bo zjechałem tam o 17:35. Rozpakowałem się, umyłem nieco i spytałem o jakiś sklep Panią w recepcji. Okazało się że pod nosem miałem "Biedre" toteż zaraz popędziłem tam na zakupy. Przyszedłem, zjadłem i o 19:00 ruszyłem na miasto, ale już bez sakw. Pojechałem na PKP, a potem pojeździłem po różnych uliczkach Sandomierza. Poczekałem aż się ściemni i posiedziałem na Rynku 20 minut wpatrując się w pięknie podświetlony Ratusz. Brakowało mi jedynie osoby towarzyszącej i piwka w ręku :P Mimo wszystko zadowolony i wypoczęty wróciłem do Bursy przed 22. Pogadałem przez telefon z bratem i poszedłem spać. Dzień #3 był już lżejszy od dwóch poprzednich, zwłaszcza dałem odpocząć swojemu tyłkowi. A Sandomierz okazał się rzeczywiście pięknym miasteczkiem nad Wisłą...























_____________________________________
_____________________________________
|<<----- POPRZEDNI DZIEŃ
|PODSUMOWANIE
|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________
Ja natomiast dojechałem o 9 z groszami do Stolicy województwa Świętokrzyskiego. I tutaj muszę zaznaczyć że było mi bardzo zimno gdy wyszedłem ze składu. Jednak powiedzenie "pizga jak w kieleckim" chyba nie wzięło się znikąd :P A tak na serio to posiedziałem 30 minut na pięknym deptaku kieleckim i zjadłem do końca wszystkie zapasy z sakw ogrzewając kości na Słońcu.
O godzinie 10 ruszyłem w kierunku Sandomierza mając na liczniku już 16 km. Po drodze na jednej z głównych ulic dorwałem jeszcze Piekarnię ze świeżymi bułkami co jak na niedzielę było sporym osiągnięciem. Kupiłem coś do jedzenia i ruszyłem już czym prędzej przed siebie. Wczoraj jak jechałem z Rafałem do Kielc to wiatru właściwie nie było w ogóle. W niedzielę natomiast miałem znowu lekko w plecy, czasem trochę z boku. To pomogło i ciąłem prosto drogą numer 74 do Łagowa.
Tam zdjęcie na Rynku i skręciłem na drogę wojewódzką, aby po 8 km odbić w lewo na lokalne dróżki. I właśnie tamten odcinek spodobał mi się najbardziej. Cały czas góra, dół, góra, góra, dół, góra, dół, dół, dół, góra. Coś pięknego. Ale jakby tego było mało to jechałem jeszcze takim małym szczytem i widoki miałem przednie zarówno po lewej jak i prawej stronie. Na jednym z ostatnich zjazdów udało się urwać 65 km/h, ale tylko dlatego że nie znałem drogi i nie chciałem wylecieć na pierwszym lepszym zakręcie. Inaczej byłoby 70 jak nic.
Z czasem dojechałem do miejscowości Iwaniska. Tam odpocząłem na ławeczce przy fontannie. Z racji niedzieli był wszechogarniający spokój. Dalej kierowałem się na Klimontów w kierunku Tarnobrzegu. Kilka kilometrów dalej mijałem słynny zamek Krzyżtopór z 12 komnatami i 365 oknami. Oprócz tego nic więcej na trasie ciekawego mnie nie spotkało. Robiło się za to coraz cieplej. W Klimontowie zjadłem sobie loda na Rynku i po kilkunastu minutach ruszyłem na Tarnobrzeg. Niestety musiałem na którymś małym skrzyżowaniu źle skręcić i w pewnej chwili byłem już bliżej Sandomierza niż tego pierwszego miasta, toteż pojechałem już prosto do miasta "Ojca Mateusza". Przed samym Sandomierzem mijałem całe setki hektarów sadów, najczęściej z jabłkami. Po którymś już kilometrze zatrzymałem się i skusiłem na kilka z nich. Jeszcze były trochę niedojrzałe, ale co tam ;) Później jeszcze zerwałem sobie kilka wiśni dla smaku i popędziłem prosto na Sandomierz.
Zajechałem na Stare Miasto i ledwo wjechałem na Rynek z racji niedzieli i masy turystów. Było gwarno i ciasno. Usiadłem na jakimś murku i zacząłem dzwonić do Stalowej Woli i Sandomierza po noclegach wcześniej przeze mnie spisanych. Wszystko albo zajęte, albo nikt nie odbierał telefonu :/ Miałem jeszcze siły żeby jechać tego dnia do Stalowej, ale jak tam nocleg kosztował 60 PLN to podjechałem na Rynku do informacji turystycznej i z pomocą pewnej Pani znalazłem na drugim brzegu Wisły - Akademik. Zajechałem tam i okazało się że cena jest w miarę atrakcyjna.
Bardziej atrakcyjna była jednak godzina, bo zjechałem tam o 17:35. Rozpakowałem się, umyłem nieco i spytałem o jakiś sklep Panią w recepcji. Okazało się że pod nosem miałem "Biedre" toteż zaraz popędziłem tam na zakupy. Przyszedłem, zjadłem i o 19:00 ruszyłem na miasto, ale już bez sakw. Pojechałem na PKP, a potem pojeździłem po różnych uliczkach Sandomierza. Poczekałem aż się ściemni i posiedziałem na Rynku 20 minut wpatrując się w pięknie podświetlony Ratusz. Brakowało mi jedynie osoby towarzyszącej i piwka w ręku :P Mimo wszystko zadowolony i wypoczęty wróciłem do Bursy przed 22. Pogadałem przez telefon z bratem i poszedłem spać. Dzień #3 był już lżejszy od dwóch poprzednich, zwłaszcza dałem odpocząć swojemu tyłkowi. A Sandomierz okazał się rzeczywiście pięknym miasteczkiem nad Wisłą...

PKP Kielce© pape93

I ten świetny deptak...© pape93

Kierunek Tarnobrzeg© pape93

Rynek w Łagowie© pape93

Piękne Świętokrzyskie© pape93

Na tym zjeździe miałem MAX dnia© pape93

Iwaniska© pape93

Zamek Krzyżtopór© pape93

Cud natury© pape93

Musiałem tam wjechać© pape93

Klimontów© pape93

Rynek w Klimontowie© pape93

Sady Sandomierskie kusiły owocami :)© pape93

Drugi cel wyprawki osiągnięty© pape93

Rynek w Sandomierzu© pape93

Stalowa Wola w oddali (ok. 30 km)© pape93

Ciekawe rowery wodne© pape93

Płynie Wisła, płynie...© pape93

Nocleg w lokalnej Bursie© pape93

PKP Sandomierz© pape93

Sandomierz nocą...© pape93

I jeszcze jedno ujęcie...© pape93

I od tyłu.© pape93
_____________________________________
_____________________________________
|<<----- POPRZEDNI DZIEŃ
|PODSUMOWANIE
|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________
Dane wycieczki:
Km: | 131.49 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:21 | km/h: | 20.71 | ||
Pr. maks.: | 64.91 | Temperatura: | 25.0 | Podjazdy: | 650m | Rower: | Giant |
Komentarze
Nocą Sandomierz ma swój klimat :) Świętokrzyskie zawsze mnie zachwycało..
uluru - 08:08 środa, 1 sierpnia 2012 | linkuj
Szkoda mi było rozstawać się w Juliance,bo chętnie by się pojechało dalej ale samo życie...
A nocny Sandomierz piękniejszy od tego za dnia zdecydowanie. VSV83 - 14:50 piątek, 27 lipca 2012 | linkuj
A nocny Sandomierz piękniejszy od tego za dnia zdecydowanie. VSV83 - 14:50 piątek, 27 lipca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!