Dzień #4 | Sandomierz - Rzeszów
Poniedziałek, 23 lipca 2012
Na samym początku powiem, że dzień czwarty był bardzo lajtowy, a to wszystko przez moje nieprofesjonalne podejście do sprawy. Otóż noc w dusznym pokoju zleciała bardzo spokojnie, ale ocknąłem się dopiero o 8:30. 10 minut później zadzwonił do mnie Michał. Mimo tego telefonu nie rozbudziłem się zbytnio i wstałem dopiero o 9. Umyłem się i spakowałem. Potem poszedłem jeszcze do Biedronki po świeże bułki. Przyszedłem do Bursy, zjadłem jakiś serek wiejski i wyruszyłem dopiero o...10:35. Totalna porażka. To było niepoważne z mojej strony. Jakby tego było mało, od samego rana miałem pod wiatr :/
Na pocieszenie wyszło Słońce, które mocno grzało przez cały dzień. Do Stalowej Woli jechałem bez przerw 30 km. Jednak zanim wjechałem do centrum miasta to musiałem minąć kilka blokowisk. W sumie w tym mieście nie ma nic innego. Podjechałem jedynie na stadion Stali Stalowa Wola, zobaczyłem PKP i już kierowałem się na Nisko. Przednie koło, które zaczęło mi stukać za Sycowem i zostało teoretycznie naprawione teraz zaczęło wydawać odgłosy na nowo. Jednak póki co stuki występowały rzadko i cicho. Przez Nisko przejechałem bez żadnego zwiedzania.
Za Niskiem zrobiłem sobie przerwę w pobliskim sklepie. Musiałem doładować telefon i kupić coś do picia i jedzenia. Czułem że łapie mnie powoli kryzys mimo iż przejechałem dopiero 45 km. Wypiłem jednak puszkę coli, zjadłem 3 batony i było mi lepiej. A przez ten cholerny wiatr w twarz, który uprzykrzał mi życie do tego stopnia że jechałem ledwo 19-20 km/h myślałem nawet o zapytaniu kierowcy ze Słowacji, którego TIR stał obok sklepu, czy by mnie nie podwiózł do Rzeszowa. Co prawda po drodze do stolicy woj.podkarpackiego jakiś większych atrakcji już nie ujrzałem, ale z czasem zrozumiałem że to mogła być najgorsza decyzja tego wyjazdu. Na szczęście wsiadłem na rower i o własnych siłach popędziłem na południe. I co się okazało? Już po kilkunastu kilometrach wiatr zaczął słabnąć i zmieniał kierunek.
Sama droga nie należała do najłatwiejszych, bo jechałem główną trasą, bez pobocza, gdzie ruch samochodowy był dość duży. Jeśli tylko widziałem zagrożenie wypadkiem to zjeżdżałem na pobocze zatrzymując się. Najadłem się tych bananów i już jechałem jednym ciągiem mając dużo energii. Dopiero zatrzymałem się w Sokołowie Małopolskim by zrobić zdjęcia kościoła. Potem 30 minut przerwy na stacji ORLEN. Natomiast 22 km przed Rzeszowem, gdy teren cały czas był pofałdowany ujrzałem skręt w prawo. Prosto bowiem biegła trasa ekspresowa jeszcze nie oddana do użytku. Zaryzykowałem i pojechałem prosto. Przez kilkanaście kilometrów miałem 2 calutkie pasy tylko dla siebie. Było to swoiste zadośćuczynienie jazdy przez cały dzień drogą bez pobocza.
Mijałem jednego starszego Pana na rowerze. Pytał skąd jadę. Odpowiedziałem mu że z Wrocławia.
- Z Wrocławia, tam gdzie już Niemcy są? To kawał drogi...
Koleś mnie rozwalił tym tekstem. Po chwili przed samym Rzeszowem skończyła się droga i musiałem zejść stromymi schodami z nasypu. Wyjechałem na jakieś pierwszej dzielnicy miasta i trzeba było tylko dostać się do centrum. Tego dnia tak w ogóle zakładałem dojechanie do Tarnowa, ale że późno wstałem to byłem jedynie nastawiony na Dębice. Tymczasem zajechałem na Rynek i pokręciłem się z grubsza po Starówce. Później obdzwoniłem noclegi w Dębicy wcześniej przeze mnie spisane. Tam było za drogo więc zostałem w Rzeszowie. Znalazłem może nie tak tanie, ale położone w samiutkim Rynku Schronisko "Alko". Miałem jeszcze siły żeby jechać dalej, ale pozytyw tego był taki że mogłem na spokojnie i dokładnie zwiedzić Rzeszów. O godzinie 18:00 rozpakowałem się w pokoju. Poszedłem się wykąpać póki nie było kolejki do prysznica i udałem się do Biedronki po zakupy. Przyszedłem, zjadłem i o 19:05 ruszyłem na miasto. Tym razem już bez roweru coby tyłek mógł należycie odpocząć przed ciężkim dniem jutrzejszym.
Na pieszo przeszedłem chyba jakieś 6 km. Najpierw poszedłem na główne skrzyżowanie w Rzeszowie, potem na PKS, PKP i tam zapytałem taksówkarza o Stadiony Resovii oraz Stali. Powiedział że bliżej jest obiekt Stali. Tak więc przeszedłem na drugą stronę centrum idąc później wałem. Minąłem Halę Podpromie na której gra Resovia oraz 2 fajne mosty. Już nawet nie wspominam o masie rolkarzy tam jeżdżących. Pod Stadionem Stali byłem już jak zrobiło się ciemno, więc zdjęcie jest do niczego, ale mimo wszystko trybuna bardzo mi przypadła do gustu. Myślałem że mają w tym Rzeszowie gorszy stadion. Stamtąd udałem się z powrotem do Rynku. O 22 poszedłem spać. Dotarł do mojego pokoju również jeden współlokator, ale że był bardzo neutralny to w ogóle mi nie przeszkadzał.
Ten dzień był dniem odpoczynku. Przejechałem ledwie 100 km, więc absolutne minimum. Inna sprawa że na początku miałem pod wiatr. Rzeszów bardzo mi przypadł do gustu mimo iż zabytki można policzyć na palcach jednej ręki. Widać gołym okiem że jest to rozwijające się miasto. Wyczuwałem małe podobieństwo między Rzeszowem, a Bratysławą, ale to już inna bajka...





























_____________________________________
_____________________________________
|<<----- POPRZEDNI DZIEŃ
|PODSUMOWANIE
|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________
Na pocieszenie wyszło Słońce, które mocno grzało przez cały dzień. Do Stalowej Woli jechałem bez przerw 30 km. Jednak zanim wjechałem do centrum miasta to musiałem minąć kilka blokowisk. W sumie w tym mieście nie ma nic innego. Podjechałem jedynie na stadion Stali Stalowa Wola, zobaczyłem PKP i już kierowałem się na Nisko. Przednie koło, które zaczęło mi stukać za Sycowem i zostało teoretycznie naprawione teraz zaczęło wydawać odgłosy na nowo. Jednak póki co stuki występowały rzadko i cicho. Przez Nisko przejechałem bez żadnego zwiedzania.
Za Niskiem zrobiłem sobie przerwę w pobliskim sklepie. Musiałem doładować telefon i kupić coś do picia i jedzenia. Czułem że łapie mnie powoli kryzys mimo iż przejechałem dopiero 45 km. Wypiłem jednak puszkę coli, zjadłem 3 batony i było mi lepiej. A przez ten cholerny wiatr w twarz, który uprzykrzał mi życie do tego stopnia że jechałem ledwo 19-20 km/h myślałem nawet o zapytaniu kierowcy ze Słowacji, którego TIR stał obok sklepu, czy by mnie nie podwiózł do Rzeszowa. Co prawda po drodze do stolicy woj.podkarpackiego jakiś większych atrakcji już nie ujrzałem, ale z czasem zrozumiałem że to mogła być najgorsza decyzja tego wyjazdu. Na szczęście wsiadłem na rower i o własnych siłach popędziłem na południe. I co się okazało? Już po kilkunastu kilometrach wiatr zaczął słabnąć i zmieniał kierunek.
Sama droga nie należała do najłatwiejszych, bo jechałem główną trasą, bez pobocza, gdzie ruch samochodowy był dość duży. Jeśli tylko widziałem zagrożenie wypadkiem to zjeżdżałem na pobocze zatrzymując się. Najadłem się tych bananów i już jechałem jednym ciągiem mając dużo energii. Dopiero zatrzymałem się w Sokołowie Małopolskim by zrobić zdjęcia kościoła. Potem 30 minut przerwy na stacji ORLEN. Natomiast 22 km przed Rzeszowem, gdy teren cały czas był pofałdowany ujrzałem skręt w prawo. Prosto bowiem biegła trasa ekspresowa jeszcze nie oddana do użytku. Zaryzykowałem i pojechałem prosto. Przez kilkanaście kilometrów miałem 2 calutkie pasy tylko dla siebie. Było to swoiste zadośćuczynienie jazdy przez cały dzień drogą bez pobocza.
Mijałem jednego starszego Pana na rowerze. Pytał skąd jadę. Odpowiedziałem mu że z Wrocławia.
- Z Wrocławia, tam gdzie już Niemcy są? To kawał drogi...
Koleś mnie rozwalił tym tekstem. Po chwili przed samym Rzeszowem skończyła się droga i musiałem zejść stromymi schodami z nasypu. Wyjechałem na jakieś pierwszej dzielnicy miasta i trzeba było tylko dostać się do centrum. Tego dnia tak w ogóle zakładałem dojechanie do Tarnowa, ale że późno wstałem to byłem jedynie nastawiony na Dębice. Tymczasem zajechałem na Rynek i pokręciłem się z grubsza po Starówce. Później obdzwoniłem noclegi w Dębicy wcześniej przeze mnie spisane. Tam było za drogo więc zostałem w Rzeszowie. Znalazłem może nie tak tanie, ale położone w samiutkim Rynku Schronisko "Alko". Miałem jeszcze siły żeby jechać dalej, ale pozytyw tego był taki że mogłem na spokojnie i dokładnie zwiedzić Rzeszów. O godzinie 18:00 rozpakowałem się w pokoju. Poszedłem się wykąpać póki nie było kolejki do prysznica i udałem się do Biedronki po zakupy. Przyszedłem, zjadłem i o 19:05 ruszyłem na miasto. Tym razem już bez roweru coby tyłek mógł należycie odpocząć przed ciężkim dniem jutrzejszym.
Na pieszo przeszedłem chyba jakieś 6 km. Najpierw poszedłem na główne skrzyżowanie w Rzeszowie, potem na PKS, PKP i tam zapytałem taksówkarza o Stadiony Resovii oraz Stali. Powiedział że bliżej jest obiekt Stali. Tak więc przeszedłem na drugą stronę centrum idąc później wałem. Minąłem Halę Podpromie na której gra Resovia oraz 2 fajne mosty. Już nawet nie wspominam o masie rolkarzy tam jeżdżących. Pod Stadionem Stali byłem już jak zrobiło się ciemno, więc zdjęcie jest do niczego, ale mimo wszystko trybuna bardzo mi przypadła do gustu. Myślałem że mają w tym Rzeszowie gorszy stadion. Stamtąd udałem się z powrotem do Rynku. O 22 poszedłem spać. Dotarł do mojego pokoju również jeden współlokator, ale że był bardzo neutralny to w ogóle mi nie przeszkadzał.
Ten dzień był dniem odpoczynku. Przejechałem ledwie 100 km, więc absolutne minimum. Inna sprawa że na początku miałem pod wiatr. Rzeszów bardzo mi przypadł do gustu mimo iż zabytki można policzyć na palcach jednej ręki. Widać gołym okiem że jest to rozwijające się miasto. Wyczuwałem małe podobieństwo między Rzeszowem, a Bratysławą, ale to już inna bajka...

W poniedziałek niestety pod wiatr :/© pape93

Stalowa Wola czyli masa bloków...© pape93

Pomnik BIONICLE w Stalowej Woli :P© pape93

Wielki remont na Stadionie Stali© pape93

II liga i nic więcej...© pape93

PKP Stalowa Wola© pape93

PKP Nisko© pape93

Droga na Rzeszów - pofałdowana, oblegana i bez pobocza :/© pape93

Sokołów Małopolski - kościół pw. św. Jana Chrzciciela© pape93

Po mękach z brakiem pobocza, cała S19 dla mnie !© pape93

Konsumować można....© pape93

Rynek w Rzeszowie© pape93

Ratusz w Rzeszowie© pape93

Z cyklu - inne atrakcje turystyczne...© pape93

Starówka w Rzeszowie© pape93

Kościół wbudowany w ścianę kamienic© pape93

Schronisko ALKO w Rynku© pape93

Pomnik Czynu Rewolucyjnego© pape93

Biurowiec w budowie...© pape93

A dzień już coraz krótszy :/© pape93

PKS Rzeszów© pape93

Dworzec Autobusowy© pape93

PKP Rzeszów Główny© pape93

I od środka...© pape93

Rzeszowski Sky Tower© pape93

Hala Podpromie© pape93

Stal Rzeszów - piękna nowa trybuna© pape93

Starówka nocą...© pape93

Rynek czyli koniec nocnej przechadzki po Rzeszowie© pape93
_____________________________________
_____________________________________
|<<----- POPRZEDNI DZIEŃ
|PODSUMOWANIE
|----->> NASTĘPNY DZIEŃ
_____________________________________
_____________________________________
Dane wycieczki:
Km: | 103.97 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:05 | km/h: | 20.45 | ||
Pr. maks.: | 47.56 | Temperatura: | 27.0 | Podjazdy: | 250m | Rower: | Giant |
Komentarze
Hej szkoda ze nie napisałeś ze będziesz w Rzeszowie, chętnie bym cię oprowadził :) A od Stalowej Woli biegnie super droga do Rzeszowa boczna i bez ruchu przez zalew w Wilczej Woli a tak to musiałeś sie meczyć głowną.
pr0zak - 17:52 piątek, 27 lipca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!