<" BORDER=10 HEIGHT=249 WIDTH=1025 ALIGN=ABSCENTER>


Informacje

2025: button stats bikestats.pl 2024: button stats bikestats.pl 2023: button stats bikestats.pl 2022: button stats bikestats.pl 2021: button stats bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015: button stats bikestats.pl 2014: button stats bikestats.pl 2013: button stats bikestats.pl 2012: button stats bikestats.pl 2011: button stats bikestats.pl

Szukaj

Personal Best

Maksymalny dystans

222 km
Tomaszów Maz. 20-07-2012

26-07-2011Ujazd(208 km)

02-05-2011Nysa(183 km)

17-06-2010Jelcz(135 km)

01-08-2009Odolanów(112 km)


Maksymalna prędkość

77,7 km/h
Borek Stary 16-04-2023


Maksymalna wysokość

2802 m.n.p.m.
la Bonette 1-08-2014


Najwięcej w miesiącu

3140 km
sierpień 2014


Dystanse roczne

2024 rok 474 km

2023 rok 1912 km

2022 rok 939 km

2021 rok 1573 km

2020 rok 1510 km

2019 rok 1015 km

2018 rok 1012 km

2017 rok 2250 km

2016 rok 2000 km

2015 rok 2030 km

2014 rok 6900 km

2013 rok 4110 km

2012 rok 7500 km

2011 rok 5600 km

2010 rok 2700 km

2009 rok 1000 km


Wyprawy







zaliczone gminy button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

2014 Portugal

Dystans całkowity:5094.00 km (w terenie 44.00 km; 0.86%)
Czas w ruchu:275:28
Średnia prędkość:18.49 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:50327 m
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:115.77 km i 6h 15m
Więcej statystyk

PORTUGAL 2014 - Dzień 36


Poniedziałek, 18 sierpnia 2014


Spanie 3 km przed przełęczą okazało się średnim pomysłem, bo rano zamiast szybko ciąć do przodu, to my zrobiliśmy wielkie oczy z powodu gęstej mgły. Namiot zlany kompletnie, ale postanawiamy zwinąć go takiego jaki jest i wysuszyć na jednej z przerw. Ubieramy się bardzo ciepło, bo jest tylko 12'C i pokonujemy wolno drugą przełęcz, po czym zjeżdżamy do większej wioski na zakupy. Mgła nie zamierza ustąpić. Dopiero po minięciu  trzeciej przłęczy rozpogadza się i jest znacznie lepiej, ale górki towarzyszą nam już do samego Lugo. W jednym miasteczku suszymy namiot na przerwie, korzystając w międzyczasie z WiFi. 30 minut starczyło i ruszyliśmy na dalsze kilometry jazdy. Lugo zwiedzamy w trybie ekspresowym. Właściwie to nie mieliśmy zwiedzać wcale tego miasta, ale przejechaliśmy blisko centrum i spore wrażenie zrobiły na nas mury miejskie. Podjechaliśmy jeszcze pod ładną katedrę i to tyle jeśli chodzi o Lugo. Miasto z potencjałem, ale trochę pomieszane są tam style. Z Lugo tniemy już ile się da na Południe, ale noclegu szukamy po 120 km. Godzina błądzenia po uliczkach i od biedy jeden Hiszpan udostępnia nam nieogrodzony plac obok domu. "Manuel" z domu obok też co prawda pozwolił nam się rozbić na twardej jak skała ziemi przed domem, pokrytej wypaloną trawą. Ba! Nawet węża ogrodowego wyciągnął. Szkoda tylko, że podał go przez płot nie otwierając nawet głupiej furtki. Szkoda też że miał wielki ogród przed domem z normalną trawą. Niestety Hiszpanie nas trochę zawodzą jeśli chodzi o noclegi. W dodatku na wieczór znowu robi się zimno i wieje bardzo chłodny wiatr. Jakby tego było mało, to woda z węża też jest zimna, a więc dzisiejszy prysznic przechodzi do historii jako najgorszy na wyprawie. Wjechaliśmy w dziwny obszar Hiszpanii, gdzie rano zaczynamy dzień w kurtkach przy 10'C, a po południu jedziemy bez koszulek, bo grzeje ponad 30'C ;)

Spanie pod przełęczą różnie się kończy
Spanie pod przełęczą różnie się kończy © completny

Dawno nie było mgły
Dawno nie było mgły © completny

Jedna przełęcz z głowy
Jedna przełęcz z głowy © completny

Moda na czasie
Moda na czasie © completny

Sierpień w Hiszpanii
Sierpień w Hiszpanii © completny

Kolejna przełęcz
Kolejna przełęcz © completny

Lugo na horyzoncie
Lugo na horyzoncie © completny

Suszenie namiotu
Suszenie namiotu © completny

Wjeżdżamy do miasta
Wjeżdżamy do miasta © completny

Imponujące mury obronne w Lugo
Imponujące mury obronne w Lugo © completny

Na chwilę wjeżdżamy do centrum
Na chwilę wjeżdżamy do centrum © completny

Katedra św. Marii w Lugo
Katedra św. Marii w Lugo © completny

Mury w Lugo robią za deptak
Mury w Lugo robią za deptak © completny

Ciężko było znaleźć jakikolwiek nocleg
Ciężko było znaleźć jakikolwiek nocleg © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:132.00Km teren:0.00 Czas:07:20km/h:18.00
Pr. maks.:68.00Temperatura:27.0 Podjazdy:1710mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 35


Niedziela, 17 sierpnia 2014


Dobrze się nam śpi, więc rano wstajemy troszkę po czasie, ale to nic straconego, bo namiot tradycyjnie jest mokry. Czekamy jakiś czas i o 9 ruszamy w drogę. Dzisiaj przed nami górski etap. Najpierw 50 km wzdłuż rzeki, więc jedzie się lekko, bo droga jest łagodna. Krajobrazy są piękne i bardziej przypominają Kanadę czy Czarnogórę, a nie Hiszpanię. Mapa znowu nas oszukuje, bo zaniża odległości, przez co ciężko jest coś zaplanować. Rano jak wyruszaliśmy było bardzo chłodno, ale z czasem robi się gorąco. Czeka nas spora wspinaczka albowiem jesteśmy na 70 m, a musimy zdobyć przełęcz powyżej 1100 m. Smarujemy się kremem do opalania, ściągamy koszulki i powoli ciśniemy do przodu. Idzie nam stosunkowo dobrze, ale nie wystarcza czasu na drugą przełęcz, mimo iż mieliśmy zrobić dzisiaj aż 3. Jako, że jest niedziela i wszystko jest pozamykane, to wczoraj zrobiliśmy spore zakupy, a więc dzisiaj jeden z nielicznych dni bez marketu. Z przełęczy czeka nas kapitalny zjazd. Na drodze jest pusto, a serpentyny są naprawdę bardzo dobrze poprowadzone. Końcówka trasy niestety znowu pod górę. Dzisiaj kolejny dzień, w którym mamy sporo przewyższeń. Nocleg znajdujemy w małej wiosce 3 km przed drugą przełęczą. Śpimy na 800 m i trzeba się szybko kąpać, bo wieczorem znowu temperatura szybko spada. Piąty tydzień za nami!

Górki z rana jak śmietana
Góry z rana jak śmietana! © majorus

Piękny okaz
Piękny okaz © completny

Jedziemy przez piękny wąwóz
Jedziemy przez piękny wąwóz © majorus

Jak w Czarnogórze
Jak w Czarnogórze © completny

Każdy ma taki śmiesznyk domek
Każdy ma taki śmiesznyk domek © completny

Przerwa na pranie
Przerwa na pranie © completny

Takie zdjęcie to rarytas :D
Jedno z nielicznych wspólnych zdjęć © completny

Punkt kontrolny
Punkt kontrolny © completny

Droga na przełęcz
Droga na przełęcz © completny

Czemu nad Oceanem nie było tak gorąco?
Czemu nad Oceanem nie było tak gorąco? © completny

Mistrzowie przełęczy ;)
Mistrzowie przełęczy ;) © completny

Czas na zjazd!
Czas na zjazd! © majorus

Piękne serpentyny i prawie zerowy ruch
Piękne serpentyny i prawie zerowy ruch © completny

Musi tu być sporo śniegu w zimę
Musi tu być sporo śniegu w zimę © majorus

Widoki przednie
Widoki przednie © completny

Górska tama na wodzie
Górska tama na wodzie © completny

Kończymy piąty tydzień jazdy!
Kończymy piąty tydzień jazdy! © completny

Bezpieczny nocleg zapewnia strażnik teksasu
Bezpieczny nocleg zapewnia strażnik teksasu © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:129.00Km teren:0.00 Czas:06:58km/h:18.52
Pr. maks.:62.00Temperatura:30.0 Podjazdy:2760mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 34


Sobota, 16 sierpnia 2014


Słowo się rzekło. Rano zostawiamy namiot i idziemy na śniadanie do Profesora Ekonomii. Po pysznym posiłku robimy pamiątkowe foto, ślicznie dziękujemy i jeszcze dostajemy spory zapas musli na drogę. Gdy wracamy spakować resztę rzeczy, podchodzi do nas babeczka z drugiego domu i daje kawę w słoiku ;d Tak więc nie potrafiąc opędzić się przed gościną, ruszamy dopiero o 10:30. Na szczęście jesteśmy najedzeni, więc 40 km do Gijon robimy na raz, mimo iż oczywiście ciągle jest masa pagórków po drodze. Gijon zaskoczyło nas zdecydowanie na plus! Już zjeżdżając do miasta zauważyliśmy w oddali piękną, wielką budowlę. Okazało się, że to Uniwersytet Laboral. Szczerze mówiąc podobało mi się tam bardziej niż w przereklamowanym Carcassonne, a przecież o Gijon przed wyjazdem mało co wiedziałem. Zwiedziliśmy sobie cały kompleks na ile to było możliwe i po przerwie ruszyliśmy do centrum. Po drodze widzieliśmy stadion Sportingu Gijon, a następnie dotarliśmy do fajnej plaży. Całe nabrzeże wyglądało jak w USA. Wysokie budynki, jedna ulica i zaraz szeroka plaża. Pokręciliśmy się chwilę po centrum i trzeba było żegnać się z północną Hiszpanią, gdyż teraz odbijaliśmy w głąb lądu do Oviedo. Robi się ciepło. Do Oviedo jedziemy wzdłuż autostrady cały czas po górkach. Jesteśmy głodni, a rano Profesor powiedział nam, że w centrum Oviedo jest stołówka, gdzie można najeść się do syta za symboliczną opłatą. Wyszło na to, że narobiliśmy sobie smaka, a stołówka z racji soboty była zamknięta. To było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. Za to miasto zrobiło na nas bardzo dobre wrażenie. Słyszeliśmy, że Oviedo jest piękne i faktycznie jest. Po dogłębnym zwiedzaniu kupujemy pamiątki i szukamy marketu na wylocie. Udaje się zrobić zakupy na 2 dni, gdyż jutro musimy przejechać przez "dzikie" góry, gdzie o sklep może być ciężko. Robimy jeszcze trochę kilometrów i na nocleg lądujemy za miejscowością Grado. Miejsce do spania znajdujemy u Hiszpanów na posesji, gdzie jest 10 osób. Pachnie grillem i po cichu liczymy na jakąś kolacyjkę, ale okazało się że już po grillu i możemy spokojnie przystąpić do robienia makaronu ;P Od jutra ciśniemy już na Portugalię.

Śniadanie pierwsza klasa
Śniadanie pierwsza klasa © completny

Z profesorem ekonomii
Z profesorem ekonomii © majorus

Czas się pakować
Czas się pakować © majorus

Panorama Gijon
Panorama Gijon © completny

Universidad Laboral w Gijón - największy budynek w Hiszpanii
Universidad Laboral w Gijón - największy budynek w Hiszpanii © completny

Wnętrze eliptycznego budynku
Wnętrze eliptycznego budynku © completny

Universidad Laboral w Gijón
Universidad Laboral w Gijón © completny

Stadion Sportingu Gijon
Stadion Sportingu Gijon © completny

Plaża w Gijon
Plaża w Gijon © completny

Amerykańska architektura
Amerykański styl © completny

Widok na plażę z drugiej strony
Widok na plażę z drugiej strony © completny

Może trzeba było się wykąpać?
Amatorów kąpieli nadal niewielu © completny

Kościół przy Oceanie
Kościół przy Oceanie © completny

Rynek w Gijon
Rynek w Gijon © completny

Centrum miasta
Centrum miasta © completny

Kościół św. Wawrzyńca
Kościół św. Wawrzyńca © completny

W drodze do Oviedo
W drodze do Oviedo © completny

Piękna katedra w Oviedo
Piękna katedra w Oviedo © completny

Stare miasto
Stare miasto © completny

Urząd miejski w Oviedo
Urząd miejski w Oviedo © completny

Jak we Włoszech
Jak we Włoszech © completny

Pomnik pisarza
Pomnik pisarza © completny

Powoli opuszczamy miasto
Powoli opuszczamy miasto © completny

Odbiliśmy w głąb lądu
Odbiliśmy w głąb lądu © completny

Poszukiwania noclegu
Poszukiwania noclegu © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:117.00Km teren:0.00 Czas:06:30km/h:18.00
Pr. maks.:53.00Temperatura:24.0 Podjazdy:1500mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 33


Piątek, 15 sierpnia 2014


Rano namiot jest wreszcie suchy, więc ruszamy szybciej niż zwykle. Najpierw wracamy się 3 km do Santillany del Mar czyli pięknie zachowanego średniowiecznego miasteczka. Warto też odnotować, że obok miasta znajduje się jaskinia Altamira z paleolitycznymi rysunkami. Niestety nam nie było dane zwiedzanie jaskiń toteż wróciliśmy na trasę w kierunku Gijon. Oczywiście jedziemy cały czas wzdłuż wybrzeża, ale droga bardziej przypomina górskie tereny. Cały czas pagórki, cały czas góra-dół czyli standardowo ;) Chcemy zrobić jakąś przerwę na plaży, ale niestety temperatura na to nie pozwala. Mimo wszystko z dnia na dzień jedzie mi się coraz lepiej. Są natomiast problemy z marketem. Dopiero w Travelgoscie dopadamy jakiś sklepik i kupujemy coś na kolację. Tam też spotykamy pewnego Polaka, który idzie na pieszo do Santiago. Końcówka trasy to już lokalna droga, która przeplata się z autostradą. Noclegu szukamy 40 km przed Gijon w malutkiej wiosce. W końcu Hiszpania nie zawodzi i udaje się znaleźć porządny nocleg. Jeden Hiszpan udostępnia nam pole do rozbicia się, drugie gospodarstwo serwuje nam kolację z tortillą na czele, a Pan z trzeciego domu zaprasza nas od razu na śniadanie dnia następnego. Nie mogło tak być od początku? ;)

Santillana del Mar
Santillana del Mar © completny

Kolegiata w Santillana del Mar
Kolegiata w Santillana del Mar © completny

Fajnie bo pusto
Fajnie bo pusto © completny

Jedziemy wzdłuż wybrzeża
Jedziemy wzdłuż wybrzeża © completny

San Vicente de la Barquera
San Vicente de la Barquera © completny

Na zachód
Na zachód © completny

Krajobrazy jak na Krecie
Krajobrazy jak na Krecie © completny

Znowu dzień bez kąpieli w Oceanie
Znowu dzień bez kąpieli w Oceanie © completny

Tylko surferzy coś próbują
Tylko surferzy coś próbują © completny

Ribadesella
Ribadesella © completny

Ribadesella - zimno na plaży
Ribadesella - zimno na plaży © completny

Kolejne ładne miasteczko hiszpańskie
Kolejne ładne miasteczko hiszpańskie © completny

Charakterystyczny domek w kamieniach
Charakterystyczny domek w kamieniach © completny

Małe co nieco od Hiszpanów
Małe co nieco od Hiszpanów © majorus

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:135.00Km teren:0.00 Czas:07:21km/h:18.37
Pr. maks.:55.00Temperatura:22.0 Podjazdy:1360mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 32


Czwartek, 14 sierpnia 2014


W nocy znowu padało...Namiot mokry tylko na zewnątrz, więc leżymy dłużej, czekając aż przeschnie. Startujemy o 9:00 i od rana mamy pagórki i pełno pielgrzymów na drodze. Wszak i my podajemy się od kilku dni za takowych ;) Zapowiada się na deszcz, ale na szczęście możemy jechać dalej, bo to tylko fałszywy alarm. Niby jedziemy wzdłuż Oceanu, gdzie powinno być płasko, ale przewyższenia mamy jak w górach. Szybko robimy przerwę na market i do samego Santander mamy już co jeść. Cały czas góra-dół i do tego wiatr w twarz. Jak zwykle widząc że zapowiada się cieżki etap, piję dużo coli, więc jedzie mi się dobrze. Do Santander ciężko wjechać, ale udaje nam się i zaczynamy zwiedzanie. Miasto kojarzy nam się głównie z wielkim Bankiem oraz Ebim Smolarkiem, który swego czas grał w Racingu Santander. Robimy rundkę po centrum i spadamy. Co prawda w Santander jest o wiele więcej do zobaczenia niż w Bilbao, ale mimo wszystko stwierdzamy, że jakbyśmy ominęli to miasto, to nic by się nie stało. Na wyjeździe robimy przerwę na market, gdzie kupujemy sporo rzeczy na wieczór. 25 km dalej szukamy już noclegu, gdyż pogoda robi się nieciekawa. Niestety noclegi w Hiszpanii nam nie leżą i znajdujemy miejsce na małym skwerku. Miejscowi mówią, że na jedną noc to nie ma problemu. Po lewej stronie jest plac zabaw, na środku stoi kranik z wodą, a po prawej stronie rozbijamy namiot. Od jednego Pana dostajemy cytryny, a Tomek bawi się w kucharza, gdyż rano kupił specjalny papirus do gotowania, a pod wieczór piersi z kurczaka. Efekt jest taki, że ja już wszystko zjadam i myję gary, a Tomek dopiero siada po godzinię przyrządzania do kolacji. Podobno wyszło dobre, ale szkoda czasu na takie zabawy podczas wyprawy. Na dobranoc pijemy litrowego San Miguela za 4 zł ;)

Dotarliśmy nad Ocean!
Dotarliśmy nad Ocean! © completny

To nie oznacza że będzie płasko
To nie oznacza że będzie płasko © completny

Za zimno na kąpiel
Za zimno na kąpiel © completny

Wszyscy na Santiago!
Wszyscy na Santiago! © completny

Jedziemy wzdłuż wybrzeża
Jedziemy wzdłuż wybrzeża © completny

Chorizo 3
Chorizo <3 © completny

Docieramy do Santander
Docieramy do Santander © completny

Liczniki dla pieszych
Liczniki dla pieszych © completny

Zaczynamy zwiedzanie
Zaczynamy zwiedzanie © completny

Katedra w Santander
Katedra w Santander © completny

Jeden z pomników
Jeden z pomników © completny

Promenada Santander
Promenada w Santander © majorus

Słynny Bank Santander
Słynny Bank Santander © completny

Hiszpańska flaga
Hiszpańska flaga © completny

Imponująca siedziba Banku Santander
Imponująca siedziba Banku Santander © completny

Logo banku
Logo banku © completny

Schowany kościół między uliczkami
Schowany kościół między uliczkami © completny

Kolejna ładna budowla
Kolejna ładna budowla © completny

Pomnik Pedro Velarde
Pomnik Pedro Velarde © completny

Powoli opuszczamy centrum
Powoli opuszczamy centrum © completny

Burza na horyzoncie
Burza na horyzoncie © completny

Nocleg na małym skwerku w wiosce
Nocleg na małym skwerku w wiosce © completny

Gotuj z Tomkiem
Gotuj z Tomkiem © completny

San Miquel za 0,99 E !
San Miguel za 0,99 Euro ! © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:126.00Km teren:0.00 Czas:06:47km/h:18.57
Pr. maks.:68.00Temperatura:24.0 Podjazdy:1470mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 31


Środa, 13 sierpnia 2014


W nocy niestety padał deszcz. Co gorsza rano jest tylko 14'C! Czekamy aż namiot trochę przeschnie i ciepło ubrani ruszamy na Vitorię. Jest co najmniej rześko, ale Tomek ciągnie 25 km/h i szybko docieramy do miasta. Na początku widzimy masę nowych bloków, jednak im bliżej centrum, tym architektura jest starsza. Zwiedzamy dość ładne miasto, ale nie zajmuje nam to zbyt wiele czasu, bo wiemy że trzeba dzisiaj dojechać i zwiedzić jeszcze spore Bilbao. Robimy szybkie zakupy w miejskim markecie i próbujemy się wydostać z miasta. Nie jest to takie proste, bo wszędzie tylko autostrady. Na szczęście Tomek ma GPS-a w telefonie i jakimiś szutrowymi drogami udaje się przedostać do lokalnej drogi. Zaczyna padać, ale nie przerywamy jazdy i dobrze, bo niedługo opady ustają. W Vitorii wypiłem sporą ilość coli i jedzie mi się rewelacyjnie, mimo iż mała przełęcz przed nami. Wjechaliśmy na 600 metrów, a stamtąd czekał nas stromy zjazd w kierunku Oceanu. Zanim jednak tam dotarliśmy, to na dole dorwał nas kolejny deszcz :/ Przeczekujemy ulewę i jedziemy już prosto do Bilbao. Wjazd do miasta ciągnie się niesłychanie długo. Samo Bilbao prezentuje się bardzo nietypowo. Jest to miasto nastawione przede wszystkim na przemysł i handel morski, także turystów tam było niewielu. Jedyne co przykuwa uwagę to wielkie Muzeum Sztuki Współczesnej umiejscowione w samym centrum miasta. Poza tym kilka ładnych kamienic na kilku uliczkach i oczywiście Stadion Athletic Bilbao. Mimo iż za dużo nie ma w tym mieście do zwiedzania, to jednak spodobało mi się w Bilbao. Robi się powoli późno, więc wyjeżdżamy z rozciągniętego miasta, kierując się już na Santander. Robimy jeszcze szybkie zakupy w Lidlu i za chwilę jesteśmy już na lokalnej drodze. Niestety o nocleg może być ciężko, bo tereny do szukania nieciekawe. Z pomocą przychodzi nam pewien dziadek-rowerzysta. Pojawia się znikąd, ale ciśnie pod górkę lepiej od nas. Trzymamy się go kurczowo, bo cały czas zarzeka się, że wie gdzie możemy mieć fajny, darmowy nocleg. Po kilku szybkich kilometrach po pagórkach wychodzi na to, że chce nas zaprowadzić na camping, a więc dziękujemy grzecznie i szukamy miejsca do rozbicia w wiosce Muskiz. Udaje się obok kościoła. Miejscowi szykują się do fiesty, która ma się odbyć za dwa dni, ale pozwalają nam się rozbić obok plebanii. Dodatkowo mamy przez 2 godziny prąd i prysznic do dyspozycji. Wieczór spędzamy z grupką kilkunastoletnich dzieci z wioski. W końcu dotarliśmy nad Ocean.

Zaczynamy od zwiedzania Vitorii
Zaczynamy od zwiedzania Vitorii © completny

Ciekawe graffiti
Ciekawe graffiti © completny

Katedra Świętej Marii
Katedra Świętej Marii © completny

Solidny mural
Solidny mural © completny

Ścisłe centrum
Ścisłe centrum © completny

Palma musi być
Palma musi być © completny

Hiszpański orlik
Hiszpański orlik © completny

Nawet tu ładnie
Nawet tu ładnie © completny

Ayuntamiento en la Plaza de España
Ayuntamiento en la Plaza de España © completny

Plaza de la Virgen Blanca
Plaza de la Virgen Blanca © completny

Catedral de María Inmaculada de Vitoria
Catedral de María Inmaculada de Vitoria © completny

Drogą szutrową wzdłuż autostrady
Drogą szutrową wzdłuż autostrady © completny

Dzień bez przełęczy dniem straconym ;)
Dzień bez przełęczy dniem straconym ;) © completny

Fajny zjazd przed nami
Fajny zjazd przed nami © completny

Dłuuugi wjazd do Bilbao
Dłuuugi wjazd do Bilbao © completny

Muzeum Guggenheima w Bilbao
Muzeum Guggenheima w Bilbao © completny

Sztuka współczesna
Sztuka współczesna © completny

Czekamy na zieloną falę
Czekamy na zieloną falę © completny

Duże rondo w Bilbao
Duże rondo w Bilbao © completny

Ładna kamienica
Ładna kamienica © completny

Pytamy o drogę
Pytamy o drogę © completny

Stadion Atletico Bilabo
Stadion Athletic Bilabo © completny

Starszy Hiszpan prowadzi nas na camping
Starszy Hiszpan prowadzi nas na camping © completny

Nocleg z fajnym wiodkiem
Nocleg z fajnym wiodkiem © completny

Śpimy pół kilometra od Oceanu
Śpimy kilometr od Oceanu © completny

W wiosce jest mnóstwo dzieciaków
Wszystkie dzieciaki wiedzą o naszej wizycie © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:132.00Km teren:5.00 Czas:06:40km/h:19.80
Pr. maks.:56.00Temperatura:22.0 Podjazdy:730mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 30


Wtorek, 12 sierpnia 2014


Nocleg na stadionie był całkiem spoko. Rano po przebudzeniu się, jemy śniadanie i ruszamy na Pampelunę. Do stolicy prowincji Navarra mamy 45 km, więc postanawiamy zrobić to na jeden raz. Tam robimy przerwę na drugie śniadanie i zaczynamy zwiedzanie. Miasto kojarzy nam się głównie z gonitwą byków oraz Janem Urbanem z Legii, który aktualnie trenuje drugoligową Osasunę. Jak się okazało, miasto ma do zaoferowania dużo więcej. Mnóstwo pięknych uliczek, ciekawe kościoły i oczywiście arena walk byków. Ponadto masa pomników i odniesień do tychże silnych zwierząt. Zawsze chciałem wziąć udział w takiej ulicznej gonitwie, ale niestety jeszcze nie tym razem. Opuszczamy powoli piękną Pampelunę i na peryferiach robimy spore zakupy w markecie. Następnie kierujemy się do Vitorii przez pagórki. Jedziemy sobie spokojną drogą, bo równolegle biegnie mocno uczęszczana autostrada. Mimo wszystko lepiej mieć ze sobą GPS-a, bo mapa lubi płatać figle. Ponadto jesteśmy już w Kraju Basków i da się odczuć przejawy autonomii oraz chęć pokazania odrębności przez tamtejszą ludność. Pod koniec dnia zaczyna nam w końcu wiać w plecy! Nocleg znajdujemy w malutkiej wiosce, 23 km przed Vitorią. Zapytane przez nas starsze Państwo nadzorujące prace przy cięciu drzewa, zgodziło się nas przyjąc na malutki ogródek. Malutki, ale wydawać by się mogło, że zostawiony specjalnie dla nas ;) Mamy też prysznic z węża ogrodowego, ale niestety gazówka odmawia mi posłuszeństwa. Gaz zaczął uciekać i musiałem się pozbyć jednego kartusza. Drugi zostawiłem na wszelki wypadek. Jutro już powinniśmy dobić do Oceanu.

Startujemy ze stadionu
Startujemy ze stadionu © completny

Długie proste już chyba nigdy nas nie opuszczą
Długie proste już chyba nigdy nas nie opuszczą © completny

Zaczynamy zwiedzanie Pampeluny
Zaczynamy zwiedzanie Pampeluny © completny

Zbliżamy się do centrum miasta
Zbliżamy się do centrum miasta © completny

W stolicy prowincji Nawarra
W stolicy prowincji Nawarra © completny

Biblioteca General de Navarra
Biblioteca General de Navarra © completny

Pomnik Świętego Franciszka
Pomnik Świętego Franciszka © completny

Słynny Ratusz w Pampelunie
Słynny Ratusz w Pampelunie © completny

Jedna z uliczek, gdzie odbywa się gonitwa byków
Jedna z uliczek, gdzie odbywa się gonitwa byków © completny

Katedra Świętej Marii
Katedra Świętej Marii © completny

Panorama Pampeluny
Panorama Pampeluny © completny

Arena walk byków
Arena walk byków © completny

Pampeluna - miasto byków
Pampeluna - miasto byków © completny

Pomnik na cześć gonitwy byków
Pomnik na cześć gonitwy byków © completny

Rynek w Pampelunie
Rynek w Pampelunie © completny

Jedna z ładniejszych uliczek
Jedna z ładniejszych uliczek © completny

I jeszcze jedna
I jeszcze jedna © completny

Kierunek Ocean
Kierunek Ocean © majorus

Przejazd przez jedną z wiosek
Przejazd przez jedną z wiosek © completny

ETA przypomina o sobie
ETA przypomina o sobie © completny

Baskijskie graffiti
Baskijskie graffiti © completny

Nie ma to tamto
Nie ma to tamto © completny

Powoli rozglądamy się za noclegiem
Powoli rozglądamy się za noclegiem © completny

Idealna miejscówka w malutkiej wiosce
Idealna miejscówka w malutkiej wiosce © completny

To czeka nas jutro
To czeka nas jutro © completny

Awaria gazówki :/
Awaria gazówki :/ © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:131.00Km teren:8.00 Czas:07:08km/h:18.36
Pr. maks.:52.00Temperatura:26.0 Podjazdy:1040mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 29


Poniedziałek, 11 sierpnia 2014


Tydzień piąty zaczynamy od cofnięcia się do Huesci. Ruszamy na trasę o 9, ale wcześniej zostajemy zaproszeni przez barmana na kawę i babeczkę. Naprawdę mili ludzie w tej wiosce nam się trafili :) Cofamy się do marketu, ale widzimy plakat, na któym jest podane, że fiesta nie trwała tylko przez weekend, ale przez kilka ładnych dni. To oznaczało, że wszystko jest nadal zamknięte i jedynie możemy zrobić "zakupy" w żabce. Kupujemy jakieś pieczywo (dobrze że w ogóle mają!), coś do picia i jemy od razu śniadanie. Do Pampeluny mamy 160 km. Od początku nie jedzie się zbyt lekko, ale napiłem się coca-coli, więc nie ma tragedii. Po drodze mijamy tylko jeden sklep spożywczy po 30 km. Kupujemy tam tylko jakiś dżem i jedziemy dalej. Za Ayerbe pojawiają się bardzo ładne i ciekawe skały. Musimy się teraz przedrzeć przez niewielkie pasmo górksie, gdyż jedziemy lekko na północ. Okazuje się, że mamy do pokonania małą przełęcz. Sama górka nie robi na nas wrażenia, ale droga jest fatalna. Przez kilkanaście kilometrów tylko asfalt, las i barierki. Żadnych widoków, rzadko kiedy jakiś samochód = nuda. Nawet nie ma gdzie zrobić przerwy przez długi czas. Na przełęczy czeka na mnie Tomek. Niestety przy wjeździe na parking przechyla mi się rower i MP3 wpada mi do studzienki. Szybko wyciągam ją patykiem i zaraz dochodzi do siebie na ostrym Słońcu. Z przełęczy mieliśmy oczywiście fajny zjazd, ale nie trwał on długo, bo potem znowu dobiliśmy do głównej drogi, gdzie mieliśmy do czynienia z pagórkami. Jedziemy teraz wzdłuż jeziora, ale motywacja do jazdy jest słaba, bo trochę nudne krajobrazy. Po pewnym czasie napotykamy na barierki na drodze. Okazuje się, że nie ma przejazdu i musimy nadkładać kilka ładnych kilometrów. Postanawiamy jednak spróbować obejść zakaz jak każdy szanujący się Polak ;) Jakoś przez krzaki i skarpę, ale udało się. Pod koniec dnia coraz mocniej wieje nam w twarz. Na horyzoncie widzimy dziesiątki wiatraków, a to nie wróży za dobrze. Momentami podmuchy są tak mocne, że ciężko utrzymać się na rowerze. Trochę odechciewa nam się jazdy na dzisiaj, więc szukamy noclegu w jednej wiosce. Robimy jeszcze dodatkowe 5 km do wioski w innym kierunku, aby zrobić zakupy w markecie i potem wracamy się pod wiatr. Nocleg znajdujemy na lokalnym stadionie. Całe szczęście udało się wynegocjować prysznic, po tym jak Tomek zagadał do Hiszpanów o pozwolenie. Tak więc szatnia gości była do naszej dyspozycji ;)

Nasza miejscówka poprzedniej nocy
Nasza miejscówka poprzedniej nocy © completny

Dzień zaczynamy pyszną kawą!
Dzień zaczynamy pyszną kawą! © majorus

Fiesta Huesca 2014
Plakat promujący fiestę w Huesce © completny

Nie tylko Polacy lubią popić ;)
Nie tylko Polacy lubią popić ;) © completny

Kierunek Pampeluna
Kierunek Pampeluna © completny

Ciąg dalszy wczorajszych prostych
Ciąg dalszy wczorajszych prostych © completny

Ayerbe
Ayerbe © majorus

Imponujące skały
Imponujące skały © completny

Przystanek autobusowy
Przystanek autobusowy © completny

Kolejna przełęcz do kolekcji
Kolejna przełęcz do kolekcji © completny

Czeka nas spory zjazd
Czeka nas spory zjazd © completny

Pireneje w tle
Pireneje w tle © completny

Ciekawe miasteczko na wzgórzu
Ciekawe miasteczko na wzgórzu © completny

Ładne jezioro po drodze
Ładne jezioro po drodze © majorus

My nie przejedziemy?
My nie przejedziemy? © majorus

Omijamy zakaz
Omijamy zakaz © completny

Dla Polaka żadna przeszkoda nie jest straszna
Dla Polaka żadna przeszkoda nie jest straszna © majorus

Jeszcze fest drogi
Jeszcze fest drogi © completny

W końcu jakiś market!
W końcu jakiś market! © completny

Konwersacja
Konwersacja © completny

Nocleg na stadionie
Nocleg na stadionie © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:144.00Km teren:0.00 Czas:07:41km/h:18.74
Pr. maks.:56.00Temperatura:30.0 Podjazdy:1360mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 28


Niedziela, 10 sierpnia 2014


Wstajemy dość wcześnie, ale i tak trzeba suszyć namiot. Wyruszamy więc o 9. Do Huesci mamy 115 km (*wg mapy). Droga cały dzień bardzo pofałdowana. Szybko robi się upalnie toteż praktycznie od początku jedziemy bez koszulek. W Barbastro wszystko pozamykane z racji niedzieli, więc robimy tylko malutkie zakupy w tamtejszej "żabce". Kolejny odcinek do Huesci był najgorętszy na całej wyprawie. Cały czas jechaliśmy główną drogą, gdzie ruch był znikomy, z racji tego że równolegle biegła autostrada. Ponadto na trasie co chwile były długie proste dochodzące do kilku kilometrów. Dodając do tego 36 stopni w cieniu i krajobraz wypalonych pól niczym ze środkowej Hiszpanii - to jechało się ciężko. Gdy dotarliśmy do Huesci, okazało się że trafiliśmy na najprawdziwszą fiestę! Ludzie w Huesce wyszli na ulice, żeby świętować na cześć świętego Wawrzyńca czyli San Lorenzo po hiszpańsku. Początkowo bardzo się ucieszyliśmy, że mamy możliwość uczestniczenia w czymś takim, ale po chwili dotarło do nas, że tym samym wszystko jest zamknięte i o zakupach możemy zapomnieć. Zdesperowani przejechaliśmy chyba wszystkie uliczki w centrum i nic. Jedynie 2 małe sklepy ala "żabka". Kupiliśmy sobie po lodzie na ochłodę i wyjechaliśmy za miasto. Tak szukaliśmy marketu, że wpadłem na Tomka, lekko krzywiąc mu koło. Postanawiamy poszukać noclegu 5 km za miastem, a jutro czyli w poniedziałek, wrócić się do marketu na zakupy. Miejsca do rozbicia szukamy z dnia na dzień coraz dłużej, ale w końcu jeden Pan, który był z córką na spacerze, zaprowadził nas na basen. Porozmawiał chwilę z ratownikiem i ostatecznie mieliśmy świetlicę obok dla siebie. Wzięliśmy szybko prysznic i jeszcze zdążyliśmy się wykąpać w świetnym basenie. Bilet kosztował około 12 zł, ale my jako goście mieliśmy ostatnie minuty za darmo ;) Wieczorem poszliśmy jeszcze na piwko do baru obok, ale i tutaj nie musieliśmy nic płacić. Ponadto na salce był dostęp do WiFi pierwszy raz od 3 tygodni, więc nadrobiłem zaległości siedząc do późna. A to wszystko dzięki pomocnemu Miquelowi. Szukajcie, a znajdziecie - chciałoby się powiedzieć o noclegach w Hiszpanii. Już 4 tygodnie za nami!

Cel to Huesca
Cel na dziś to Huesca © completny

Zaczyna się
Zaczyna się © completny

Ładne jeziorko po drodze
Ładne jeziorko po drodze © completny

Skały też świetne
Skały też świetne © completny

Jakieś urozmaicenie krajobrazu
Jakieś urozmaicenie krajobrazu © completny

Ładnie to wygląda
Ładnie to wygląda © completny

Szlagier w Barbastro
Szlagier w Barbastro © completny

Blisko i daleko
Blisko i daleko © completny

Taka dorga przez większość dnia
Taka droga przez większość dnia © completny

Tutaj próbka możliwości
Tutaj próbka możliwości © completny

Lekko 5 km
36 stopni na karku © completny

I kolejna prosta!
I kolejna prosta! © completny

Ciekawe ruiny na wzgórzu
Ciekawe ruiny na wzgórzu © completny

W końcu docieramy do Huesci
W końcu docieramy do Huesci © completny

A w mieście prawdziwa fiesta!
A w mieście prawdziwa fiesta! © completny

Ludzie świętują na cześć świętego Wawrzyńca
Ludzie świętują na cześć świętego Wawrzyńca © completny



Wszyscy mają zielone chusty San Lorenzo
Wszyscy mają zielone chusty San Lorenzo © completny

Arena walk byków
Arena walk byków © completny

Dzień dobiega końca
Dzień dobiega końca © completny

Kapitalny nocleg w świetlicy obok basenu
Kapitalny nocleg w świetlicy obok basenu © completny

Zmrożone piwo od barmana ;)
Zmrożone piwo od barmana ;) © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:137.00Km teren:0.00 Czas:07:39km/h:17.91
Pr. maks.:60.00Temperatura:36.0 Podjazdy:1500mRower:Giant

PORTUGAL 2014 - Dzień 27


Sobota, 9 sierpnia 2014


Rano wstaję o 7:30 i piorę ubrania. Tomek zmęczony wczorajszą kolacją, która zakończyła się po północy, wstaje godzinę po mnie. Gospodarze zapraszają nas na śniadanie. O 10:00 wyruszamy na trasę. Poprzedni etap królewski dał nam w kość, ale dzisiaj znowu czekały nas górki. Na początek przełęcz El Canto 1720 m. Podjazd nie jest bardzo wymagający, ale za to zróżnicowany. Czasami mamy do czynienia z typowymi serpentynami, innym razem jest płasko, a niekiedy można trochę zjechać w dół. Niestety rano nie dorwałem żadnego sklepu i jadę tylko z jednym bidonem. Po drodze nie ma żadnych źródełek z wodą, jak to było w Alpach. Mimo iż oszczędzam płyny, to w połowie kończy mi się woda i zaczepiam jedną kobietę na parkingu. Hiszpanka ratuje mnie sosem pomidorowym w stanie ciekłym, którego przed chwilą wyjęła z lodówki samochodowej. Byłem już tak spragniony, że nie pogardziłem. Tomek poczekał na mnie przed przełęczą i na górę wjechaliśmy razem. Potem czekał nas kapitalny zjazd. Sam asfalt może nie był rewelacyjny, ale serpentyny były kapitalne. Co rusz wyprzedzałem jakąś kolarzówkę albo robiłem zdjęcia Tomkowi z 200 metrów wyżej. Zjazd do Sort wydawał się nie mieć końca, ale w końcu zjechaliśmy z przełęczy i zrobiliśmy sobie pierwszą po 50 km przerwę na jedzenie. Teraz czekał nas odcinek wdłuż rzeki, ale i z przednim wiatrem. Leniwie wypatrujemy jakiegoś marketu na horyzoncie. W między czasie wiatr się uspokoił i jechało się znacznie lepiej. Droga niestety była bardzo nudna, gdyż krajobraz nie zachwycał, a i ruch był mały, mimo iż jechaliśmy główną drogą. Były takie momenty, że myślałem, że zaraz zasnę na tym rowerze. Sytuację ratowały tunele, które urozmaicały przebieg etapu. Co by nie mówić to nadal nie było marketu. Nawet jak mijaliśmy większą wioskę, gdzie było 10 barów, to sklepu nie było albo była sjesta :P W końcu jednak dotarliśmy do miasta Tremp, gdzie zrobiliśmy spore zapasy. Kupiłem sobie ponad 4 litry coca-coli i z takim asortymentem spokojnie można było rozpoczynać kolejny podjazd na Coll de Montllobar 1080 m. Wydawało się, że górka jest mała i szybko ją łykniemy, ale okazało się, że rozpościerają się z niej na tyle kapitalne widoki, że co chwilę zatrzymywaliśmy się na robienie zdjęć. Uroku dodawały przebiegające przez drogę kozice. Naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczyliśmy się tym podjazdem. Z resztą zjazd był równie efektowny. Na nocleg lądujemy w małej wiosce. Miejsc do szukania noclegu za dużo nie ma, więc pytamy ludzi spotkanych na ulicy. Jedni myślą nad trawą obok basenu, drudzy nad parkiem po drugiej stronie rzeki. Ostatecznie lądujemy w tym drugim miejscu. Tak naprawdę jest to pierwszy nocleg na dziko na wyprawie. Oczywiście z przymróżeniem oka, gdyż to ludzie nam zaproponowali tą miejscówkę, a ponadto jeden Pan specjalnie dla nas wyłączył zraszacze. Wody nabieramy ze źródełka po drugiej stronie wioski i trzeba się zbierać do snu. Dzisiaj niby tylko dwie mniejsze przełęcze, ale było bardzo ładnie.

Pierwszy nocleg w Hiszpanii
Pierwszy nocleg w Hiszpanii © majorus

Dom w któym spaliśmy
Dom w którym spaliśmy © completny

Górek dzień kolejny
Górek dzień kolejny © completny

Trochę przymglone powietrze, ale widoki są
Znowu piękne widoki © completny

Podjazd brzegiem góry
Ciekawa droga na przełęcz © majorus

Kolejna przełęcz do kolekcji! :)
Kolejna przełęcz do kolekcji! :) © completny

Widoki na zjeździe jeszcze lepsze
Widoki na zjeździe jeszcze lepsze © completny

Jedno z moich ulubionych
Jedno z moich ulubionych zdjęć © completny

Daje Tomek daje!
Tomek ciśnie w dół © completny

Tunel za tunelem
Tunel za tunelem © completny

Ciekawe pozycje skalne
Ciekawe pozycje skalne © completny

Katalonia
Katalonia © majorus

Jeziorko po drodze
Jeziorko po drodze © completny

Zbliżamy się do Tremp
Zbliżamy się do Tremp © completny

Kolejna przełęcz do zrobienia
Kolejna przełęcz do zrobienia © completny

Zaczyna się ciekawie
Zaczyna się ciekawie © completny



Widoki coraz lepsze
Widoki coraz lepsze © completny

W pogoni za Tomkiem
W pogoni za Tomkiem © majorus

Mała górka, a widoki lepsze niż w Andorze!
Mała górka, a widoki lepsze niż w Andorze! © completny

Kozice
Kozice © completny

Łowy
Łowy © completny

Świetna ta górka
Świetna ta górka © completny

Przełęcz zaliczona
Przełęcz zaliczona © completny

Spokojna droga w dół
Bardzo przyjemny zjazd z przełęczy © completny



Ciekawa nazwa wioski
Ciekawa nazwa wioski © completny

Basen w wiosce
Basen w wiosce © completny

Jeden z domów
Jeden z domów © completny

Śpimy nad rzeką
Śpimy nad rzeką © completny

Nad rzeką w parku ;)
Nad rzeką w parku ;) © completny

***
Kategoria 2014 Portugal

Dane wycieczki:
Km:124.00Km teren:0.00 Czas:07:14km/h:17.14
Pr. maks.:67.00Temperatura:32.0 Podjazdy:2590mRower:Giant

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl